Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

70


Wszystko się spierdoliło. Po przyjedzie i i zobaczeniu słodkiej Liv postanowiłem sobie, że zabiorę ją ze sobą by nie była świadkiem tego jak jej ojciec płaci za swoje błędy. Miałem mieć słodką dziewczynkę, która będzie sprawiać, że moje życie nabierze barw.

A teraz to, ona mnie nie znosi i mam jeszcze na głowie Chrisa i Victorię.

Tknąć ich nie mogę i nie chcę, ale wiem, że oni mi tylko będą przeszkadzać. Tak to jest gdy się ma pozytywne uczucia do zbyt wielu osób. Przestaje się wtedy myśleć logicznie.

— Szkoda, że nie pomogłam Harry'emu się ciebie pozbyć! Teraz dopiero widzę jaki błąd popełniłam pozwalając ci się zbliżać do moich dzieci. Sama ci oddałam swoją córkę! — wrzeszczy na mnie.

Liv chce się do niej zbliżyć, ale jej na to nie pozwalam łapiąc ją za rękę.

Ona jest już moja. Nie odejdzie ode mnie.

— Zostaw moją siostrę — odzywa się Chris.

Kitty spogląda na mnie takim wzrokiem, że robi mi się słabo. Czuję jakbym ją tracił. Dopiero co leżała rozluźniona w moich ramionach, a teraz mam wrażenie, że ona nie chce bym nawet jej dotykał.

Nagle jednak słyszę trzaśnięcie drzwiami, spoglądam w tamtą stronę i widzę idącego do salonu Roberta.

Kurwa jego naprawdę nie powinno tu być.

Liv się napina, a Chris i Victoria są zdezorientowani.

— Miałeś zabrać jedynie dziewczynę co i tak było za nadto. Nie zezwalałem byś ich wszystkich tu ściągnął — to już jest bezczelność z jego strony. Nie jestem jego podwładnym by słuchać jego rozkazów.

Sam jestem swoim panem. Zawsze tak było.

— To ty atakujesz moją rodzinę? — pyta go ze wściekłością Victoria. — Nic co do cholery nie zrobiłam! Daj nam wreszcie spokój, bo umrzesz!

— Wy jak mało kto potraficie zabijać. A w szczególności niewinnych, postanowiłem, więc, że najpierw zacznę od waszych dzieci. Chciałem byście cierpieli, to jej śmierć miała być punktem kulminacyjnym — wskazuję na moją Liv. Mocniej ją do siebie przyciągam.

Nikomu nie dam jej skrzywdzić.

— Jedyna córka i siostrzenica. Harry i Alex by się załamali widząc jej martwe ciało.

— Nie tkniesz mojej córki — Victoria rusza w jego stronę, a on wyciaga pistolet i do niej strzela.

Nie, to nie miało tak wyglądać. Żadna krzywda miała jej się nie stać.

— Oni mieli być nietykalni — wrzeszczę do niego, a Liv i Chris biegną do swojej matki. — Złamałeś dane mi słowo.

— To ty to zrobiłeś! Chciałeś odebrać mi zemstę chociaż zawdzięczasz mi życie. Oddaj mi dziewczynę, a ja odeślę ją im w kawałkach, a później jak osłabną to ich wszystkich zabijemy. Nie masz nawet pojęcia jakie bogactwo dzięki temu zyskamy. Zgódź się — nalega.

Ja jednak nie chcę życia bez Liv. Ona jest dla mnie wszystkim.

— Nero zrób coś! — zrozpaczony głos mojej żony sprawia, że się otrząsam.

Spoglądam na bladą Victorię, jest z nią źle. I to bardzo, jeśli zaraz nie otrzyma pomocy to może się okazać za późno.

Uśmiecham się i do niego podchodzę. Niech myśli, że jestem po jego stronie.

— Pragnę tylko jednej rzeczy i jest nią Liv — mówię, a następnie rzucam się na niego by odebrać mu broń. Szarpiemy się i gdy już wyciągam mu pistolet to on wypala.

Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro