Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

68


Nigdy nie spodziewałam się po sobie takiej słabości. Leżę naga w ramionach Nero chociaż teraz powinnam go przeklinać. Moje ciało, a także dusza pragną Nero.

Jego dłoń błądzi po moich piersiach i brzuchu. Chcę go odepchnąć, powiedzieć, że nie ma prawa mnie dotykać, ale coś mnie przed tym powstrzymuje. Możliwe, że po prostu jeszcze przy nikim nie czułam się tak dobrze jak przy nim.

— Tak właśnie wyobrażam sobie nasze dalsze życie. Ty w moich ramionach i nic innego mi nie potrzeba. Wybierzmy się dziś do kasyna lub jednego z moich klubów. Powinnaś zobaczyć co teraz należy do ciebie moja ukochana — składa pocałunek na mojej skroni.

— To ty przez długi czas wykonywałeś wyroki na zdrajcach naszej rodziny. Prawda?

— Tak skarbie — odpowiada, a ja gwałtownie się podnoszę, wykręcam i siadam na przeciwko niego.

— No to teraz też musisz zabić zdrajcę. Ja właśnie zdradzam swoją rodzinę, ukarz mnie za to.

— Liv przestań się wygłupiać i wracaj do mnie. Chcę cię wyprzytulać — wyciąga rękę w moją stronę. Ja jednak ją odrzucam.

Czas to zakończyć.

— Skoro sam nie chcesz tego zrobić to oddaj mnie temu swojemu przyjacielowi, który jest dla ciebie ważniejszy od mojej rodziny. Niech mnie zabije i tym sposobem dokończy tej swojej zemsty. Oni wszyscy będą cierpieć po mojej śmierci, więc to będzie dostateczna dla nich kara.

Wiem, że ich zranię, ale przynajmniej będą bezpieczni. A ja nie będę musiała żyć z poczuciem, że pozwoliłam by ktoś zabił mi część rodziny.

— Kochanie nie mów mi takich rzeczy, jesteś moją żoną i teraz należysz jedynie do mnie. A ja nie zgadzam się by cokolwiek ci się stało — podnosi się, a następnie mocno mnie do siebie przyciska. — Jesteś pierwszą kobietą jaką kiedykolwiek pokochałem, a tak naprawdę to nikogo innego poza tobą nigdy nie kochałem. I teraz gdy wiem jak na ciebie działam to nigdy się nie poddam.

Pojedyńcze łzy spływają po moich policzkach.

— Błagam uratuj ich. Przysięgam, że będę robiła wszystko co tylko będziesz chciał, ale nie pozwól ich zabić — odrobinę się od niego odsuwam i patrzę w jego błękitne oczy.

Już ma mi coś odpowiedzieć jak ktoś zaczyna pukać do drzwi.

— Nie wchodź tu! — woła Nero. Czyli nie tylko ja jestem tu zazdrosna.

— Jakaś kobieta chce koniecznie z panem również rozmawiać — na te słowa czuję jak wzrasta mi ciśnienie.

— Kolejna? — pytam wściekłym głosem. Wiem, że teraz mam inne ważniejsze problemy na głowie, ale nic na to nie poradzę, że nie podoba mi się to, że ciągle przychodzą do niego jakieś nowe kobiety.

— Każ jej odejść! — krzyczy do ochroniarza. — Sam nie mam pojęcia o kogo chodzi — tłumaczy mi się. Ciekawe ile jeszcze tu przyjdzie go odwiedzić?

— Tym razem to może ciebie zabije! Będę robić co będziesz chciał, ale na pewno nie pozwolę byś mnie na prawo i lewo zdradzał. Moja godność mi na to nie pozwala!

Uśmiecha się i delikatnie muska moje wargi.

— Nic mnie to nie interesuje! — słyszę podniesiony głos i jak tylko odrywam się od mojego męża to słyszę jak drzwi się otwierają.

Spoglądam w tę stronę i widzę moją mamę.

Co ona tu robi?

Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro