49
W normalnej sytuacji połamałbym Harry'emu ręce. Teraz jednak nie potrafię go od siebie odciągnąć. Z każdą chwilą dodatkowo jeszcze tracę energię. To koniec. Nie dam rady się uwolnić. Umrę zostawiając moją Kitty.
— Nie miałeś prawa jej tknąć! Moja córka nigdy nie była dla ciebie, a ty śmiałeś położyć na niej swoje łapy. Teraz za to zapłacisz!
Nagle ucisk na moją szyję znika, a ja zaczynam kasłać. Moją prawą stronę też atakuje ostry ból, bo mocno się wierciłem.
— Chcesz by Liv się zapłakała? — wrzeszczy Chris trzymając ojca. Nie spodziewałem się pomocy z jego strony.
— Co się tu dzieje! — do pomieszczenia wpada Kitty zwabiona tymi krzykami. — Nero! — woła, a następnie do mnie podbiega. — Nic ci nie jest? Potrzebujesz lekarza, rana ci się nie otworzyła?
Zdrowym ramieniem ją do siebie przyciągam i przytulam. Jak dobrze jest poczuć ciepło jej ciała.
— On mnie sprowokował — zaczyna się tłumaczyć Harry. — Trochę mnie poniosło, ale na pewno by nic nie zrobił gdyby on nie zaczął mówić mi tych wszystkich rzeczy. Liv on się nami wszystkimi bawi.
Kitty go ignoruje, nawet na niego nie spogląda. Jest skupiona całkowicie na mnie.
— Dzisiaj jeszcze stąd wyjedziemy, tylko się spakuje, na razie gdzieś niedaleko, ale później prosto do Las Vegas
— Ja też z wami jadę — odzywa się Christian. — Tylko, że ja nam już spakowaną walizkę.
— Nigdzie się stąd nie ruszacie — odzywa się Harry. — Ktoś na was poluje, a wy chcecie teraz gdzieś jeździć, nie zgadzam się. Liv skarbie zrozum, że on nie jest dla ciebie. Znajdziesz sobie kogoś dużo lepszego, nie marnuj z nim życia — mam ochotę roześmiać się na jego słowa. Po tym jak on robił wszystko by przywłaszczyć sobie Victorię śmie twierdzić, że ja niszczę życie Livii. Przecież ja dbam o nią jak nikt dotąd.
— Mnie postrzelili na naszym terenie, Liv też mogła oberwać przed bramą, więc tu też nie jest bezpiecznie.
— Liv spójrz na mnie!
Pov Livia
Mocniej przytulam się do Nero, bo nie mam ochoty na rozmowę z ojcem. Kolejny raz mnie zawiódł. Najpierw znęcał się nad Chris'em później postanowił zabić Nero bez żadnego powodu u teraz też chciał mi go odebrać.
— Po tym co przeszedłem jak cię wywiózł to zasługuje na to byś przynajmniej się teraz do mnie przytuliła. Nie każ mnie za to, że nie dałem rady się powstrzymać.
Odrywam się od męża i spoglądam na tatę. W oczach mam łzy.
— Już ci nie ufam żeby tu zostać. Teraz wiem, że zrobisz wszystko żeby go zabić, a ja nie chcę bez niego żyć, więc najlepiej będzie jak sobie wyjedziemy stąd. Proszę byś tego nie utrudniał, bo i tak zrobię to co chcę. Jestem już pełnoletnia i nie możesz mnie powstrzymać — tata robi krok w moją stronę. Mam ochotę się cofnąć, ale się przed tym powstrzymuje.
— On cię zrani — mówi głosem przepełnionym desperacją. — A ja nie mogę z sobie zrezygnować, jesteś moją jedyną córką, więc to chyba nie jest dziwne, że wolę cię trzymać przy sobie. Na pewno znajdziesz sobie kogoś w swoim wieku, kto nie będzie cię próbował odciągnąć od rodziny.
— Nigdy nie odciągałem jej od rodziny, to ty zacząłeś — odzywa się brunet.
— W tej kwestii już zdania nie zmienię — mówię twardo. Nie mogę się poddać. Nie tym razem.
— Wybierasz tego, który całkiem niedawno przystawił ci pistolet do głowy? Ten wariat cię skrzywdzi jak tylko coś mu się nie spodoba. Błagam nie rób tego sobie ani nam.
Idę do garderoby i wyciągam walizkę, nie chcę dłużej prowadzić tej dyskusji, bo ona do niczego nie prowadzi.
Podjęłam już przecież decyzję.
— Do tej pory dawałem ci wiele swobody, ale to się może zmienić — nieruchomieje na słowa ojca i się powoli do niego odwracam. — Ja tu rządzę i jeśli powiem, że nie wolno ci opuszczać tego domu to nikt cię stąd nie wypuści.
Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro