43
— Jesteś w tym naprawdę dobry — chwali mnie Liv, a ja dalej ugniatam jej plecy. Zauważyłem, że źle spała i postanowiłem pomóc jej się rozluźnić. A przy okazji mogę sobie ją po dotykać. — Zupełnie tak jakbyś wiedział gdzie potrzebuje byś ucisnął. Byłeś na jakimś kursie?
— Nie, po prostu znam twoje ciało Kitty – przewracam moją nagą kobietę tak by leżała na plecach. — Teraz zamknij oczka i skup się na oddechu — mała tym razem ze mną nie dyskutuje tylko robi to co każe. Dotykam jej szyi, a następnie zjeżdżam na piersi. Chwilę je ugniatam i przechodzę do brzuszka.
Chichot wydobywa się z jej ust czyli to znaczy, że ma łaskotki. Dobrze wiedzieć. Następnie docieram do wzgórka łonowego. Jest gładka, więc musi korzystać depilacji laserowej.
— Moja księżniczka już jest mokra, więc muszę bardzo na ciebie działać.
Już mam posmakować jej cipki, ale przerywa mi dzwonek komórki. Liv podnosi głowę i spogląda na mnie złym wzorkiem. Ona też raz zostawiła mnie napalonego, więc nie zaszkodzi jej odpłacić tym samym.
— Zaraz wracam skarbie — wychodzę z naszej sypialni i wciągam komórkę. To Victoria dzwoni, przez kilka dni ją ignorowałem, więc teraz muszę odebrać. Pewnie się martwi o Livię. — No hej.
— Czemu mnie tak traktujesz? — atakuje mnie mnie od razu. Słyszę, że ma płaczliwy głos. No trochę przesadziłem. — Nic ci nie zrobiłam, a ty bawisz się moimi uczuciami. I to jeszcze teraz.
— Spokojnie Torii Liv jest cała, zdrowa i w miarę zadowolona — chociaż teraz pewnie na mnie wściekła. Ja jednak bardzo szybko zdołam ją udobruchać.
— Chrisa ktoś próbował zabić, na szczęście miał na sobie kamizelkę kuloodporną i oberwał jedynie w ramię — ja pierdole tego to się nie spodziewałem. — Dopiero co się dowiedziałam, że ktoś od jakiegoś czasu stara się nam zaszkodzić. I to głównie chodzi o moją rodzinę. A co za tym idzie Livia też jest w niebezpieczeństwie.
Zaciskam pięść na jej słowa. Mojej ślicznej żonie nic nie będzie. Ona nie ucierpi nie dopuszczę do tego.
— Kitty jest pod moją opieką. Ja jej nie skrzywdzę i nikt inny tego nie zrobi.
— Bardzo chce ci wierzyć, więc błagam nie zawiedź mnie. Przywieź też Liv. Przysięgam ci, że jak tylko Chris się lepiej poczuje to ich dwoje zabierzesz do Las Vegas i będziecie tam póki nie ustalimy kto tak nienawidzi rodziny Altran by chcieć nas wykończyć.
Pewnie chodzi o całą masę ludzi, ale zdaje mi się, że większa ilość ma żal to Alexa niż do Victorii, ale jeśli chodzi o zemstę to zawsze atakuje się tych, których krzywda najbardziej zaboli. A tu niestety na pierwszą myśl przychodzą dzieci i Liv jedna córka.
To wszystko niestety niweczy mój misterny plan, ale cóż moja księżniczka musi być bezpieczna. To nie podlega żadnej dyskusji.
— A co na to twój mąż? — nie zamierzam po powrocie skończyć z kulką w głowie. A coś mi mówi, że on właśnie z chęcią by się mnie pozbył.
— Ma do ciebie wielki żal za zabranie Liv, ale wie, że teraz są ważniejsze sprawy do załatwienia. Proszę zgódź się.
— Okej — długo namyślać się nie muszę. Chris się irytujący, ale Kitty jest do niego przywiązana i nigdy by mi nie wybaczyła jakby się dowiedziała, że nie zabrałem jej do niego gdy był ranny. — Dla Liv.
— Dziękuję. Bądź pewien, że ci się za to odwdzięczymy.
— Dobra później pogadamy — mówię i się rozłączam.
Chowam komórkę i wracam do mojej żony. Liv tym razem leży na brzuchu i patrzy centralnie na mnie.
— Co takiego było ważniejszego ode mnie? — pyta zdenerwowana. Bardzo podoba mi się ta reakcja.
— Twoja mama — marszczy brwi na moje słowa. — I jutro pojedziemy do twojego domu w odwiedziny. No oczywiście jeśli tylko masz na to ochotę.
Nie powiem jej teraz o Chrisie. Nie chcę by się martwiła. Lepiej to wszystko zniesie gdy się dowie o jego postrzale, a jednocześnie zobaczy go całego.
Liczę na waszą opinię
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro