33
Nie zdążam nic odpowiedzieć, a Nero wychodzi z auta obraża je, a następnie otwiera moje drzwi i wyciąga mnie z samochodu. Po chwili wpycha mnie na tylne siedzenia. Zajmuje miejsce obok mnie, a ja już wiem, że sam podjął decyzję.
— Zrób to — mówię pewnym głosem. Nie pokaże mu, że się boję. — Wiedz jednak, że przestaniesz się po tym dla mnie liczyć. Wszystko między nami już będzie skończone.
Kładzie dłonie na moje policzki i zaczyna je delikatnie pocierać. Nie wiem po co się z tym tak droczy. Specjalnie to wszystko przedłuża chce bym się bała. I niestety mu to wychodzi.
— Moja słodka Kitty przecież teraz masz tylko mnie.
— I co z tego. Byłam głupia, że pozwoliłam ci się do mnie zbliżyć. Nienawidzę cie, rób to co musisz, jestem pewna, że to sprawi ci ogromną przyjemność — jego dłonie powoli zjeżdżają na moją szyję, a ja wybucham głośnym płaczem. Mam już dość tego tłumienia emocji. Poza tym lepiej bym była słabsza.
— Zaraz sama zemdlejesz skarbie. Po prostu obiecaj, że będziesz grzeczna. Proszę skarbie nie mecz nas obojga. Masz zbyt szybki puls, uspokój się — zabiera jedną rękę, a druga ciągle sprawdza moje czynności życiowe.
— Obiecuje nie próbować uciekać ani nie robić nic co było mogło ci w jakiś sposób przeszkodzić.
— Dziękuję skarbie — odpowiada, a następnie daje mi buziaka w policzek i wysiada i znowu zajmuje miejsce kierowcy. Ja także wracam na swoje pierwsze miejsce.
Nero zatrzymuje się na jakimś uboczu, a następnie wychodzi. Zostawia mnie samą, ale zamyka auto bym nie mogła iść. Oczywiście uprzedza mnie żebym niczego nie próbowała, bo tu, to daleko nie ucieknę. Może się to wydawać dziwne, ale ja naprawdę nie mam ochoty na żadne ucieczki. Siedzę spokojnie i zaczynam się zastanawiać się co takiego skłoniło tatę by chcieć zabić Nero.
Jedno jest jednak pewne gdyby Nero umarł to bardzo bym cierpiała. Mimo, że czasem się oszukuje to on jest dla mnie bardzo ważny.
— Już jestem mój kociaku — oznajmia brunet wchodząc do samochodu. — Naprawdę byłaś bardzo grzeczna co mi się podoba. Na razie do Las Vegas nie pojedziemy, bo twój ojciec na pewno kazał obstawić wszystkie lotniska. Sprawdzą też pewnie jakieś małe hotele po drodze. Na szczęście nikt nie ma pojęcia, że posiadam w okolicy mały domek. Na pewno nikt nas tam nie odnajdzie.
— To groźba? — pytam spoglądając na niego.
— Nie sądzę no chyba, że będziesz sprawiała wielkie problemy. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie.
— Jeśli sądzisz, że będę cicho siedziała i robiła wszystko co zechcesz to się mylisz.
— To nie byłoby wcale takie głupie, jestem sporo straszy co za tym też idzie doświadczony, umiem też się tobą opiekować Kitty. Nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę, że wreszcie będę miał cię na własność.
— Nie jestem rzeczą — przypominam mu. — A ty robisz się coraz bardziej wkurzający.
Włącza silnik i zaczyna jechać. Opieram głowę o szybę.
— Ja pierdole! — nagle wykrzykuje Nero. — że też wcześniej na coś takiego nie wpadłem. Przecież to jest genialne.
Spoglądam na niego zdziwiona, a on odwraca głowę w moją stronę. Ma na ustach wielki uśmiech.
— Już wiem w jaki sposób zatruje życie twojemu ojcu nie krzywdząc przy tym reszty twojej rodziny, którą naprawdę lubię.
— Niby jak? — zadaje to pytanie, bo naprawdę mnie zastanawia to na co wpadł.
— Weźmiemy ślub — mówi zupełnie tak jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
— Ty żartujesz? — na pewno tak jest. Przecież nawet on nie wpadłby na taki pomysł. To jest zbyt szalone.
— Jasne, że nie. Niedługo zostaniesz moją żoną Kitty.
Liczę na waszą opinię i co myślicie o pomyśle Nero?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro