24
Leżę na łóżku i zastanawiam się jak można być taką głupią jak ja. Przecież to było wiadome, że Nero jest dla mnie miły tylko do czasu aż mu się nie sprzeciwiam. A gdy ja poprosiłam go o jedną rzecz to śmiał mnie związać. Na na dodatek nacisnął mi na gardło jak nie chciałam by mnie zakneblował.
Nie wybaczę mu tego. Nie pozwolę się tak traktować.
Nie mam pojęcia ile już czasu tu leżę, nie ma tu żadnego zegara. Mogę sobie jedynie wyobrażać co się teraz dzieje z moim bratem. Po moich policzkach co jakiś czas spływają pojedyńcze łzy.
Nagle słyszę dźwięk otwierających drzwi i wesoły głos Nero. Najwyraźniej zdążył już zaspokoić swoje sadystyczne żądze.
— Już jestem malutka, mam nadzieję, że przez ten czas zrozumiałaś, że zrobiłem to co musiałem — siada na brzegu łóżka, a następnie chwyta za moją twarz. — Masz mokre policzki skarbie. Czemu płakałaś? — pytam i zdejmuje mi knebel.
— Jak mogłeś mi to zrobić? Ufałam ci, a ty perfidnie to wykorzystałeś! — mówię wściekłym tonem. Musiałabym być głupią żeby nie wkurzyć się za to co mi zrobił. — Rozwiąż mnie wreszcie! — wrzeszczę, bo mam już dość tego skrępowania.
— Oczywiście kochanie — najpierw uwalnia moje nogi, a później ręce. Moje ciało jest zdrętwiałe przez to, że tak długo leżałam w jednej pozycji. — Rozmasować ci plecy?
— Nie, czemu ty do cholery nie rozumiesz, że nie chcę byś mnie dotykał. Dziś ostatni raz się do mnie zbliżyłeś, już nigdy więcej masz tego nie robić.
Odsuwam się od niego jak najdalej tylko potrafię, a następnie wstaje chociaż teraz nie jest to wcale łatwe.
— Kitty ja jednie trochę dałem Chris'owi w nos. Troszkę mu poszło krwi i nic poza tym. Jest cały, a przynajmniej twój ojciec nie będzie się mnie czepiał. Liv czasem trzeba zrobić coś czego się nie chce, i to właśnie była taka sytuacja. Musiałem cię unieruchomić, bo gdybyś przy tym wszystkim była to jeszcze gorzej by się to skończyło.
— Nie interesuje mnie to — nie zamierzam z nim dłużej rozmawiać. — Najlepiej zapomnij o moim istnieniu.
Łapie mnie za rękę i rzuca na łóżko, przez to, że jestem obolała na mojej twarzy pojawia się grymas.
— Przez taką głupotę zamierzasz mnie skreślić? — pyta ze złością w głosie zwisając nade mną. — Kitty ja cię jedynie na półtorej godziny unieruchomiłem robiąc to najdelikatniej jak tylko potrafię. Chrisa też potraktowałem ulgowo chociaż powinienem go skatować za to co zrobił małemu. I to nie pierwszy raz, bo sama słyszałaś, że on się go bał. Jestem pewien, że Harry nie będzie taki miłosierny jak ja.
— Może mam ci za to jeszcze podziękować? — mój głos jest przesiąknięty ironią.
— Nie, ale przestań się na mnie dąsać i pozwól by się tobą zaopiekował. A i najważniejsze to przepraszam za ten chwilowy ucisk na krtań. Mogłaś się przestraszyć, ale wiedz, że nie ważne co się wydarzy jesteś przy mnie bezpieczna — znowu mówi do mnie w słodki sposób. Ja jednak nie mogę mu ulec. Jeśli raz pozwolę na coś takiego to on zacznie się posuwać coraz dalej.
— Odsuń się ode mnie, bo chcę iść do mojego brata — rozkazuje.
— Nie, Liv. On teraz jest wkurzony i może zachować się nieobliczalnie. Nie twierdzę, że umyślnie chciałby cię skrzywdzić, ale zdążył się już nieźle uchlać.
— Tym bardziej muszę do niego iść, on może sobie przez przypadek coś zrobić — zaczynam się z nim szarpać, bo chcę by wreszcie mnie puścił. — Wiesz, że swoim zachwianiem jeszcze bardziej mnie do siebie zniechęcasz. Nie będę tolerowała takiego zachowania!
— Później dla mnie mnie przyjdziesz i pozwolisz mi się tobą zająć?
— Nie jestem żadnym dzieckiem by się mną zajmować! — przypominam mu, ale on jedynie się uśmiecha i przewraca oczami.
— Przyjdziesz?
— Okej, przyjdę — puszcza mnie, a wreszcie mogę wstać o poszukać brata.
Powiedziałam tak tylko dlatego by osiągnąć cel. Już ja sprawię, że pożałuję, że odważył się mnie tak potraktować.
Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze jeden.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro