15
— Jestem twoim ojcem i ci na to nie pozwalam — mówi do mnie tata jak pakuję walizkę. Zabronił służbie tego robić, ale ja nie zamierzam się poddawać. Teraz tym bardziej jestem przekonana do tego by jechać z Nero.
— A ja jestem dorosła — odpowiadam zabierając pierwsze lepsze rzeczy.
— Liv opamiętaj się, nie możesz mnie zostawić — jęczy Chris. Mogą sobie mówić co chcą, ale ja nie zamierzam zmieniać zdania. Muszę się od niech odciąć.
— Nie wolno ci porzucić rodziny. Przecież wiesz jak ja bardzo uwielbiam twoje towarzystwo. Nie możesz mnie go pozbawić skarbie. Jesteś moją jedyną córeczką, a tej wariat jest niebezpieczny. On ciągle nosi sznurek w kieszeni.
— A ty jesteś non stop uzbrojony i jakoś jeszcze żadnego z nas nie zastrzeliłeś. Poza tym ja nie wyjeżdżam na zawsze. Za jakiś czas wrócę, nawet nie zauważycie, że mnie nie ma.
— To po co w ogóle jechać! — przewracam oczami na krzyki mojego brata. On jest niereformowalny.
— Stało się coś, że tak krzyczycie? — odwracam się na dźwięk dobrze znanego mi głosu. Uśmiecham się na widok wujka Alexa. — A najgorsze jest to, że wyżywacie się na naszej dziewczynce — i to jest właśnie minus bycia jedyną dziewczyną w rodzinie. Wujek Alex i ciocia Lydia mają dwóch synów Alan i Richie'go. — Mam cię ochronić księżniczko?
— Lepiej przemów jej do rozumu, ona chce wyjechać. I to jeszcze do Las Vegas — zaczyna się na mnie skarżyć mój brat. Oboje mamy bardzo dobry kontakt z wujkiem, a Chris to nawet lepszy niż z ojcem.
— Ale z tego co wiem to w Las Vegas jest... — nie jest dane mu dokończyć, bo tata wchodzi mu w słowo.
— No właśnie. Ten psychopata właśnie przyjechał i postanowił jak zawsze coś rozpierdolić. Teraz wziął się za moją rodzinę. Chcę odebrać nam Livię.
— Kochanie on naprawdę jest bardzo niebezpiecznym człowiekiem. On uwielbia się bawić innymi ludźmi. Jest sadystą, który potrafi wykorzystać każdą słabą stronę i pod żadnym pozorem nie wolno mu ufać. Wiem co mówię.
— Jadę tylko na jakiś czasu i skoro nic mi nie zrobił jak byłam bezbronnym dzieckiem to teraz też nic mi nie będzie. A teraz wyjdźcie mi stąd, bo zamierzam spakować bieliznę i nie chcę tego robić przy was — tata i Alex wychodzą, ale Christian nie rusza się z miejsca. —A ciebie to mam sama wyprowadzić czy jak?
— Daj spokój, ostatnio pomagałaś mi się umyć jak za dużo wypiłem, więc nie powinno cię peszyć, że zobaczę twoje majtki. A poza tym to znam cię i wiem, że powiedziałaś to tylko dlatego, że chciałaś się ich pozbyć. Nie jesteś pruderyjna.
Puszczam mimo uszu to co mówi, bo niestety ma rację. Nie znoszę tego jak on łatwo potrafi mnie rozszyfrować.
— Co ty w nim takiego widzisz? Jest dla ciebie za stary, a ty tak do niego lgniesz. Możesz mieć każdego kogo tylko zechcesz, więc po co ci ktoś taki? Nie pamiętasz też jak on traktuje kobiety, jedną udusił, a drugą zadźgał. Ktoś taki nie może mieć pokolei w głowie.
— Nie rób z sobie anioła, sam nie jesteś lepszy tak samo jak ja.
— Zarzucił ci sznur na szyję. Jeśli z nim pojedziesz to ciągle będę się bał, że cię krzywdzi. Nie dam rady normalnie funkcjonować.
— Nie przesadzaj.
Zbliża się do mnie, a następnie zamyka mnie w swoich ramionach.
— Jeśli tak bardzo ci zależy na tym wyjeździe to ja pójdę z tobą. Będę miał cię na oku i nie pozwolę by ktokolwiek coś ci zrobił.
Czyli tak jak zawsze zamierza mnie kontrolować. Do tej pory mu ulegałam ze względu na naszą szczególną więź, ale koniec już z tym.
— Nie tym razem braciszku —mówię, a na jego twarzy pojawia się wściekłość.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro