Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14


— Druga runda? — pyta się mnie Victoria leżąc na moim torsie. Jestem pozbawiony wszelkich sił, bo niestety zacząłem się starzeć, ale na pewno jej nie odmówię. Dla mojej ślicznotki zrobię wszystko.

— Oczywiście skarbie — odpowiadam, a ona się uśmiecha i siada mi na brzuchu. — Uwielbiam cię.

Nachyla się do mnie, a ja zaczynam całować jej ponętne usteczka. Ręce owijam wokół jej pasa i do siebie przyciągam.

Nagle słyszę jak drzwi się otwierają, a ja zarzucam cienki koc na nagie ciało Victorii. Zaraz rozszarpie tego co nam przeszkadza w takim momencie. Vicky zsuwa się ze mnie, a ja widzę Chrisa. No tak, któż inny mógłby tu wpaść jak do siebie.

— Kiedy ty się wreszcie nauczysz pukać?! — krzyczy na niego moja żona. I dobrze. Przynajmniej ja nie muszę. Poza tym i tak on ma to co mówię gdzieś. Nie mam pojęcia jaki błąd popełniłem w wychowaniu Chrisa.

— Znalazłem właśnie Nero w sypialni Liv i na dodatek ona twierdzi, że jedzie z nim do Las Vegas, więc nie mam czasu na jakieś głupie pukanie!

Gwałtownie się podnoszę do pozycji siedzącej.

— Co takiego! — wrzeszczę. Na samą myśl o tym, że on kładzie łapy na mojej córeczce zaczyna mną telepać. Nie pozwolę mu zabrać mojej księżniczki.

Wstaje i zakładam na sobie ubrania, które leżą koło łóżka. Wczoraj Vicky była bardzo napalona, wlec nie miałem czasu tego sprzątnąć i teraz wiem, że dobrze się stało.

— Czyli ją przekonał — mówi moja żona, a ja na chwilę zaprzestaję wszystkich swoich czynności i spoglądam na nią zaszokowany. Ona wiedziała co on planuje, a i tak mnie przed tym nie ostrzegła.

— Czemu nic nie powiedziałaś?

— Bo Livia jest dorosłą osobą i sama może podejmować takie decyzję.

— No wolno jej mnie zostawić! — zaczyna krzyczeć Christian.

— Nie martw się ona nigdzie nie pojedzie — komunikuje mu, a następnie kroczę do sypialni mojej córki. Wchodzę bez żadnych ceregieli, bo przecież jestem w swoim domu i widzę jego leżącego na łóżku mojego dziecka i tulącego Liv. Ten popierdoleniec śmie ją dotykać. — Odsuń się od niej! — warczę do niego.

Szkoda, że wiele lat temu go nie zamordowałem.

— Spokojnie tato nic się nie dzieje, wszystko sobie wyjaśniliśmy, a i uznałam, że fajnie by było na jakiś czas zmienić otoczenie — uśmiecham się chodź wszystko się we mnie gotuję. Nie mam pojęcia co on sobie ubzdurał, ale nie pozwolę mu jej zabrać.

Po to do cholery pozwoliłem jej z sobą pracować bym nie musiał się z nią rozstawać. On nie pokrzyżuje moich planów by moja rodzina była przy mnie.

— Masz tu pełno obowiązków i nie przypominam sobie bym cię z nich zwolnił. Wczoraj nie dokończyłaś raportów, więc wstawaj i jedź to zrobić, bo sama mówiłaś, że nie chcesz taryfy ulgowej — może i mówię to zbyt obcesowo, ale wkurza mnie to, że ona tak do niego lgnie. Nigdy nie szczędziłem jej uczucia.

— Oczywiście — komunikuje, a następnie wstaje i idzie do swojej garderoby.

— Co ty kurwa knujesz?

— Nic, chcę wziąć ze sobą Kitty by uwolniła się na trochę od nadopiekuńczego brata. Pewnie sam dostrzegłeś, że on zbyt ją osacza.

— I ty naprawdę sądzisz, że coś takiego mnie przekona by oddać ci dziecko. Już raz kazałem ci jechać i zapomnieć o Livii, teraz też tego oczekuje. Znikaj z życia mojej córki!

— Zapominasz, że jestem już od pewnego czasu pełnoletnia — do moich uszu dociera głos mojej córki. Kurwa nie powinien z nim gadać w jej pokoju. — I właśnie cię informuje, że jadę do Las Vegas. Ta decyzja nie podlega żadnej dyskusji.

Na jej twarzy widnieje zdeterminowanie.

Cholera, z jej uporem odziedziczonym po matce nie mam pojęcia jak przekonam ją do zmiany decyzji.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro