I
Ulubiona pora dnia Iris to późny wieczór. Nie jest zapóźno na chodzenie po uliczkach, i jest ciemno, ale nie za ciemno. To jest logika Iris. Lubi gdy jest ciemno i jest sama z przyrodą. Wtedy może pomyśleć. Tylko nad czym tu myśleć....
poz. Iris
Lubie gdy jest ciemno. Lubie w tedy chodzić po uliczkach parku. Dla innych to jest przerażające, ale ja lubię tak robić. Ostatnio mam mętlik w głowie. Chodzi o Sama. Sam to mój niestety były chłopak. Był wysokim, dobrze zbudowanym i szczupłym brunetem o mocno zielonych oczach. Ja natomiast jestem jego przeciwieństwem prawie we wszystkim. Jestem trochę niska aczkolwiek szczupła. Mam ciemno szare a na końcach białe, długie, falowane włosy i błękitne oczy. I nie. Moje włosy nie są tak farbowane, to mój naturalny, aczkolwiek dziwny kolor włosów. Lubie filmy science-fiction, A Sam ich nie lubi. On woli przygodowe i Horrory. Niektórzy ludzie jak na nas patrzyli mówili że jesteśmy swoimi przeciwieństwami, i to aż dziwne że się dogadywaliśmy. Właśnie, dogadywaliśmy... Pewnego razu Sam nie mógł pójść na impreze do mojej koleżanki, więc poszłam sama. I to był największy błąd w moim życiu, ponieważ zdradziłam Sama. Jak się o tym dowiedział to zerwał ze mną i wyjechał. Teraz po 6 miesiącach wrucił. Mam wrażenie że jest niestabily psychicznie, ponieważ znaleziono Alexa (to ten z którym zdradziła Sama) w rzece martwego. Na ciele miał wyrysowane różne dziwne znaki. Widziałam je wcześniej. Sam w swoim zeszycie często bzgrał różne znaki. Były identyczne. Od tego czasu żadko wychodze na takie spacery po nocach.
Czas wracać. Jestem na środku parku a jest godzina 00.01. Super. Po prostu świetnie. Najszybszą drogą do domu jest przejście przez uliczkę po prawej, która prowadzi pod stary most naprzeciwko mojej ulicy. Jak dobrze że mam 19 lat, bo jakby mnie policja złapała to przynajmniej jestem pełnoletnia, a nie to co 3 lata temu. Zawozili mnie na komisariat policyjny i czekali ąż moja mama po mnie przyjedzie. To były czasy... Ale szkoda było mi mojej mamy. Mieszkam z nią sama odkąd pamiętam. Nie znam ojca, ale mama mówiła mi że pochodził z tak jakby nie z tego świata. Ja w to nie wierze. Pewnie nie żyje, a jej jest zbyt ciężko aby to przyznać. Jak dobrze że jutro Sobota. Wkońcu będę mogła się wyspać. Ale to niebo jest piękne. Pełne gwiazd. Ale chwila... Niesamowicie ciemne chmury pędzą w moją stronę. To pewnie burza, ale nie słyszę grzmotów. Zaczyna padać. Biegnę pod most. Poczekam tam aż ulewa się skończy bo nie chcę zmoknąć. Znam ten most od dziecka. Pamiętam jak razem z moją przyjaciółką Sophie bawiłyśmy się tu. Znam każdy znak na tym kamiennym półkolu. Każdy napis, grafiti, pentagram i inne takie. Ale chwila... Nie znam tego znaku. Jest to fioletowy obrys klepsydry w kółku. Nie znam co a chodzę tu codziennie. Dziwne. Akurat przestało padać, więc idę do domu. Jak zwykle lampa przy uliczce obok mojej klatki schodowej nie świeci. Trochę creepe. Mieszkam na czwartym piętrze więc nie jest źle iść po schodach. Chwila. Gdzie ja dałam klucze. Ach są w kieszeni. Jak dobrze że mieszkam sama. Otwieram drzwi i widzę paczuszkę i list. Otwieram list.
Droga Iris
Przepraszam, że piszę tak późno ale zópełnie o tym zapomniałam. Przed wyjazdem twój ojciec kazał mi przekazać ci tą paczuszkę. Nie musisz jej otwierać jak nie chcesz. Nie wiem co tam jest. Twój ojciec był dziwny dlatego mam nadzieję, że to nie jest coś zdechłego... Mam też jeszcze jedną wiadomość dla ciebie. Wyjeżdżam na miesiąc do cioci Kasi w Anglii. Jakby coś się stało to dzwoń lub przyjedź. I pamiętaj że cie kocham.
Twoja mama
Angel Moon
Jak oficjalnie. Jeju. Ale na pewno nie przyjadę tam bo to że nie lubię deszczowej pogody, A w Anglii co chwile pada, a poza tym nie lubię ciotki Kasi. No cóż, nie da się wszystkich lubić. Ale tą paczuszkę później otworze. Jest późno, jestem zmęczona i głodna, więc jutro otworzę. Zrobie sobie kanapkę z serem i idę spać. Na szczęście pod wpływem zmęczenia szybko oddałam się w obięcia Morfeusza. Mich miach. Co to było. Co ma czelność mnie budzić. Hihihi.
To jest niepokojące. Czeka na ciebie płomyczku. Ale kto i jaki płomyczek? Może zapytam.
- kto mówi!
-Hihihi. Niedługo się dowiesz. Hihi.
- Nie mam ochoty czekać! Gadaj! Już!
-Zadziorna. Jak tatuś. Hihihi
- Znasz mojego ojca!?-
Głos nie odpowiedział i do końca nocy już się nie odezwał. To było dziwne. Ten głos był...dziecięcy i taki skrzekliwy. I o co chodzi z moim ojcem. Muszę jak najszybciej otworzyć tą paczuszkę. Idę po nią. Jest w tym samym miejscu co wcześniej, czyli na podłodze w przedpokoju. Siadam koło niej i otwieram. Widzę list i pudełeczko. Zaczynam od listu. Słyszę jakby pozytywkę. Jestem przerażona. Czuję zimny pot na czole i czyjąś rękę na barku. Energicznie się odwracam i nic. Nic nie czuje i nie słyszę. Otwieram list....
To nie jest moja pierwsza książka, ale tak się czuję. Przepraszam za błędy i prosze mnie poprawiać w komentarzach. Rozdziały będą się pojawiać co jakiś czas. Jeśli to czytasz to podziwiam cię, że chce ci się to coś czytać. Jestem też otwarta na propozycję. Dozobaczenia w następnym rozdziale!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro