Rozdział 17
-Chcesz coś do picia?- zapytał gdy weszliśmy do niego do domu.
-Nie dzięki- odpowiedziałam cicho.
-W takim razie, zapraszam na górę.
Skłonił się żartobliwie i wskazał ręką w stronę schodów. Powolnym krokiem ruszyłam w ich stronę czując za sobą ciało chłopaka.
Szedł za mną co jakiś czas mówiąc gdzie mam skręcić.
Jego dom jest na prawdę ogromny.
Jest tu chyba z trzy piętra i na każdym z piętnaście pokoi minimum.
Nie wiem ile osób tu mieszka ale po za sto by się ich tu zmieściło napewno.
-Drzwi po prawej.- powiedział gdy stanęliśmy na podejście schodów.
Położyłam dłoń na klamce i lekko je pchnęłam.
Moim oczom ukazało się ciemne pomieszczenie.
Chłopak dał rękę nad moje ramię i dotknął czegoś na ścianie, a po chwili w pomieszczeniu zrobiło się jasno.
Weszłam w głąb pokoju i przyjżałam się mu.
Czarne ściany, a raczej skosy, sufitu, ciemna drewniana podłoga. Duże dwu osobowe łóżko. Duże, masywne, biurko z ciemnego drewna i tego samego koloru reszta mebli.
Na dwóch, półkach, które miały może z metr trzydzieści (tak na oko) stały ramki ze zdjęciami. Na każdym był Nicholas z jakimś psem.
-Masz psa?- zapytałam i odwróciłam się w jego stronę. Chłopak stał przy szafie obok drzwi i był w samych spodniach. A od pasa w górę był nagi.
Spłonęłam rumieńcem i odwróciłam zmieszana i zawstydzona wzrok. Chłopak zaśmiał się cicho.
Po chwili usłyszałam jak jego spodnie opadają na podłogę, na co moje policzki stały się jeszcze czerwieńsze.
-Już- powiedział, a ja niepewnie odwróciłam się w jego stronę.
Miał na sobie czarną koszulkę, która idealnie opinała jego lekko umięśnione ręce i klatkę piersiową.
Odwróciłam wzrok od jego ciała i spojrzałam w jego oczy. Ich brązowy kolor był chipnotyzujacy.
Odwróciłam szybko wzrok od bruneta gdy spostrzegłam, że przyglądam się mu dłużej niż powinnam. Zaśmiał się cicho i podszedł do biurka.
-Siadaj.- powiedział i odsunął od mebla krzesło.
Niepewnym krokiem podeszłam do niego i usiadłam. On usiadł obok mnie na krześle.
Uczyliśmy się dwie godziny, a ja i tak nic nie mogłam zapamiętać. Ciągle dekoncentrowało mnie jego ciało, które było tak blisko mojego.
-Na dzisiaj tyle.- powiedział. Z ulgą zamknęłam książki i zeszyty i schowałam, to wszystko do mojego plecaka.- Mogę cię o coś zapytać?
-Właśnie to robisz.- odpowiedziałam, przewrócił oczami, a ja zachichotałam, bo w jego wykonaniu wyglądało to trochę śmiesznie.- Możesz ale jeśli nie dotyczy matematyki.- powiedziłam po chwili.
-Co ci się stało w policzek?- zapytał.
Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam wzrok od chłopaka.
-Nic- szepnęłam.
-Jak nic, to nie był by czerwony.- odpowiedział. Pochylił się lekko do przodu i przyjżał mu się baczniej.
Chciałam odwrócić głowę tak żeby nie mógł się przyglądać czerwonej plamie na moim policzku. Ale coś mi na to nie pozwalało.
-To nic takiego naprawdę.- powiedziłam cicho. Przecież nie powiem mu prawdy.
Nie powiem mu, że przedwczoraj uderzył mnie własny ojciec. Dlatego, że powiedziłam mu, żeby dał mi w końcu spokój i przestał na mnie wrzeszczeć.
-Aiyana.- warknął, a ja poruszyłam się niespokojnie na krześle. Jego oczy lekko pociemniały, przez co jeszcze bardziej się go przestraszyłam.- Co ci się stało w policzek?- powtórzył swoje pytanie, tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Nie chciałam mu mówić, ale coś mnie do tego zmusiło. Jakaś niewidzialna siła. Otworzyła moje usta i wydobyły się z nich te słowa:
-Ktoś mnie uderzył.
-Kto?- zapytał patrząc mi w oczy.
-Nie powiem ci.- odpowiedziałam. Chłopak wstał gwałtownie i przybliżył się do mnie.
-Kto cię uderzył?- powtórzył pytanie.
-Nie piwem ci.- powtórzyłam. Brunet spojrzał mi w oczy i chyba coś w nich zobaczył bo złagodniał, a jego wzrok znów była... normalny. Przyłożył dłoń do mojego policzka, a przez moje ciało przeszedł przyjemny prąd.
-I tak się dowiem.- powiedział pewnie.- A wtedy ten ktoś pożałuje.
-Myślę, że powinnam juz iść.-powiedziłam cicho i niepewnie. Złapałam dłoń chłopaka za nadgarstek i ściągłam ją ze swojego policzka.
-Odwiozę cie.- powiedziła i się ode mnie odsunął.
Wstałam z krzesła i zarzuciłam plecak na ramiona.
Zeszliśmy na dół i wyszliśmy z domu.
-Jutro o tej samej porze?- zapytał gdy zeszłam z motoru.
- Okey- odpowiedziałam cicho i odwróciłam się na pięcie. Chciałam odejść ale zatrzymałam mnie jego dłoń na moim nadgarstku. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam na niego pytająco.
Wskazał placem na swój policzek, a mnie moje zapiekły z zawstydzenia.
Wiedziałam o co mu chodzi.
Chciał żebym go w niego pocałowała. Niepewnie zrobiłam niewielki krok do przodu i się pochyliłam. Pocałowałam go w policzek i szybko się od niego odsunęłam. Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam do domu.
Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi poczułam jak mój telefon wibruje. Wyciągnęłam go z kieszeni i odblokowałam.
ALas: I jak ci się podobało?
Ja: Skąd wiesz, że już wróciłam?
ALas: Ja wiem wszystko skarbie.
Ja: Zaczynam się ciebie bać.
ALas: Nie bój się.
ALas: Nie chce żebyś się mnie bała.
ALas: Podobało ci się czy nie?
Ja: Było całkiem...
Ja: Normalnie.
ALas: To dobrze.
ALas: Chcesz żeby jutro przyjechał samochodem czy motorem?
Ja: Chyba wole samochód.
Ja: Jeśli to nie będzie dla niego problem.
ALas: Oczywiście, że nie księżniczko.
Z tego wszystkiego zastanawiały mnie tylko dwie rzeczy. Skąd Nicholas wiedział gdzie mieszkam, skoro dwa dni temu przeniosłam się do cioci.
I skąd ALas wiedział o moim powrocie do domu.
I dlaczego odezwał się dopiero po spotkaniu z brunetem.
Trochę mnie dziwiło, że w ciągu prawie trzech godzin nie dostałam od niego żadnego sms.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro