Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17


-Chcesz coś do picia?- zapytał gdy weszliśmy do niego do domu.

-Nie dzięki- odpowiedziałam cicho.

-W takim razie, zapraszam na górę.

Skłonił się żartobliwie i wskazał ręką w stronę schodów. Powolnym krokiem ruszyłam w ich stronę czując za sobą ciało chłopaka.

Szedł za mną co jakiś czas mówiąc gdzie mam skręcić.

Jego dom jest na prawdę ogromny.

Jest tu chyba z trzy piętra i na każdym z piętnaście pokoi minimum.

Nie wiem ile osób tu mieszka ale po za sto by się ich tu zmieściło napewno.

-Drzwi po prawej.- powiedział gdy stanęliśmy na podejście schodów.

Położyłam dłoń na klamce i lekko je pchnęłam.

Moim oczom ukazało się ciemne pomieszczenie.

Chłopak dał rękę nad moje ramię i dotknął czegoś na ścianie, a po chwili w pomieszczeniu zrobiło się jasno.

Weszłam w głąb pokoju i przyjżałam się mu.

Czarne ściany, a raczej skosy, sufitu, ciemna drewniana podłoga. Duże dwu osobowe łóżko. Duże, masywne, biurko z ciemnego drewna i tego samego koloru reszta mebli.

Na dwóch, półkach, które miały może z metr trzydzieści (tak na oko) stały ramki ze zdjęciami. Na każdym był Nicholas z jakimś psem.

-Masz psa?- zapytałam i odwróciłam się w jego stronę. Chłopak stał przy szafie obok drzwi i był w samych spodniach. A od pasa w górę był nagi.

Spłonęłam rumieńcem i odwróciłam zmieszana i zawstydzona wzrok. Chłopak zaśmiał się cicho.

Po chwili usłyszałam jak jego spodnie opadają na podłogę, na co moje policzki stały się jeszcze czerwieńsze.

-Już- powiedział, a ja niepewnie odwróciłam się w jego stronę.

Miał na sobie czarną koszulkę, która idealnie opinała jego lekko umięśnione ręce i klatkę piersiową.

Odwróciłam wzrok od jego ciała i spojrzałam w jego oczy. Ich brązowy kolor był chipnotyzujacy.

Odwróciłam szybko wzrok od bruneta gdy spostrzegłam, że przyglądam się mu dłużej niż powinnam. Zaśmiał się cicho i podszedł do biurka.

-Siadaj.- powiedział i odsunął od mebla krzesło.

Niepewnym krokiem podeszłam do niego i usiadłam. On usiadł obok mnie na krześle.

Uczyliśmy się dwie godziny, a ja i tak nic nie mogłam zapamiętać. Ciągle dekoncentrowało mnie jego ciało, które było tak blisko mojego.

-Na dzisiaj tyle.- powiedział. Z ulgą zamknęłam książki i zeszyty i schowałam, to wszystko do mojego plecaka.- Mogę cię o coś zapytać?

-Właśnie to robisz.- odpowiedziałam, przewrócił oczami, a ja zachichotałam, bo w jego wykonaniu wyglądało to trochę śmiesznie.- Możesz ale jeśli nie dotyczy matematyki.- powiedziłam po chwili.

-Co ci się stało w policzek?- zapytał.

Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam wzrok od chłopaka.

-Nic- szepnęłam.

-Jak nic, to nie był by czerwony.- odpowiedział. Pochylił się lekko do przodu i przyjżał mu się baczniej.

Chciałam odwrócić głowę tak żeby nie mógł się przyglądać czerwonej plamie na moim policzku. Ale coś mi na to nie pozwalało.

-To nic takiego naprawdę.- powiedziłam cicho. Przecież nie powiem mu prawdy.

Nie powiem mu, że przedwczoraj uderzył mnie własny ojciec. Dlatego, że powiedziłam mu, żeby dał mi w końcu spokój i przestał na mnie wrzeszczeć.

-Aiyana.- warknął, a ja poruszyłam się niespokojnie na krześle. Jego oczy lekko pociemniały, przez co jeszcze bardziej się go przestraszyłam.- Co ci się stało w policzek?- powtórzył swoje pytanie, tonem nie znoszącym sprzeciwu.

Nie chciałam mu mówić, ale coś mnie do tego zmusiło. Jakaś niewidzialna siła. Otworzyła moje usta i wydobyły się z nich te słowa:

-Ktoś mnie uderzył.

-Kto?- zapytał patrząc mi w oczy.

-Nie powiem ci.- odpowiedziałam. Chłopak wstał gwałtownie i przybliżył się do mnie.

-Kto cię uderzył?- powtórzył pytanie.

-Nie piwem ci.- powtórzyłam. Brunet spojrzał mi w oczy i chyba coś w nich zobaczył bo złagodniał, a jego wzrok znów była... normalny. Przyłożył dłoń do mojego policzka, a przez moje ciało przeszedł przyjemny prąd.

-I tak się dowiem.- powiedział pewnie.- A wtedy ten ktoś pożałuje.

-Myślę, że powinnam juz iść.-powiedziłam cicho i niepewnie. Złapałam dłoń chłopaka za nadgarstek i ściągłam ją ze swojego policzka.

-Odwiozę cie.- powiedziła i się ode mnie odsunął.

Wstałam z krzesła i zarzuciłam plecak na ramiona.

Zeszliśmy na dół i wyszliśmy z domu.

-Jutro o tej samej porze?- zapytał gdy zeszłam z motoru.

- Okey- odpowiedziałam cicho i odwróciłam się na pięcie. Chciałam odejść ale zatrzymałam mnie jego dłoń na moim nadgarstku. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam na niego pytająco.

Wskazał placem na swój policzek, a mnie moje zapiekły z zawstydzenia.

Wiedziałam o co mu chodzi.

Chciał żebym go w niego pocałowała. Niepewnie zrobiłam niewielki krok do przodu i się pochyliłam. Pocałowałam go w policzek i szybko się od niego odsunęłam. Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam do domu.

Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi poczułam jak mój telefon wibruje. Wyciągnęłam go z kieszeni i odblokowałam.

ALas: I jak ci się podobało?

Ja: Skąd wiesz, że już wróciłam?

ALas: Ja wiem wszystko skarbie.

Ja: Zaczynam się ciebie bać.

ALas: Nie bój się.

ALas: Nie chce żebyś się mnie bała.

ALas: Podobało ci się czy nie?

Ja: Było całkiem...

Ja: Normalnie.

ALas: To dobrze.

ALas: Chcesz żeby jutro przyjechał samochodem czy motorem?

Ja: Chyba wole samochód.

Ja: Jeśli to nie będzie dla niego problem.

ALas: Oczywiście, że nie księżniczko.

Z tego wszystkiego zastanawiały mnie tylko dwie rzeczy. Skąd Nicholas wiedział gdzie mieszkam, skoro dwa dni temu przeniosłam się do cioci.

I skąd ALas wiedział o moim powrocie do domu.

I dlaczego odezwał się dopiero po spotkaniu z brunetem.

Trochę mnie dziwiło, że w ciągu prawie trzech godzin nie dostałam od niego żadnego sms.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro