3
Tuż po przekroczeniu progu domu moja kochana rodzinka zaczęła mi śpiewać ,,100 lat!" i na wyścigi składać życzenia. Zwaliła się do nas cała moja wcale nie mała rodzina. Byli wszyscy. Nawet tata i Marceli ze swoją dziewczyną Patrycją oraz ciocie, wujkowie, kuzyni i kuzynki.
Po raz kolejny tego dnia byłam mile zaskoczona. Wszyscy dzisiaj robią mi niespodzianki.
Dostałam fajne prezenty (między innymi nowy telefon i ciekawe książki), lecz nie to jest dzisiaj najważniejsze. Ważne, że jesteśmy razem.
Po podziękowaniu rodzince udaliśmy się do salonu. Każdy znalazł sobie wygodne miejsce i zaczęliśmy rozmawiać. Po chwili mama wyszła na chwilę z pokoju i zaraz wróciła z pięknym tortem, a właściwie dwoma! Były w kształcie masek teatralnych! Ledwo mogłam uwierzyć w to, że spotkało mnie dzisiaj tyle radości i niespodzianek.
- Jest przepiękny! Kto go zrobił?
- Poprosiłam znajomą - powiedziałam mama. - Poinformowałam ją tylko, że kochasz teatr, a ona sama zaproponowała taki kształt.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się szeroko. - Powiedz jej, że to najładniejszy tort, jaki kiedykolwiek widziałam!
- Przekażę. A teraz zdumchnij świeczki!
Zrobiłam tak, jak powiedziała. Pomyslalam, że to jeden z najlepszych dni w moim życiu.
Każdy chciał spróbować tortu. Było bardzo miło. Gadaliśmy, wygłupialismy się i cieszyliśmy się swoją obecnością w przyjemnej atmosferze.
Wszyscy moi bliżsi i dalsi krewni, którzy nie mogli dziś przyjechać, dzwonią dzisiaj, po to, żeby złożyć mi życzenia. Rodzice wyjawili mi, że musiałam się dzisaj zająć dzieciakami, abym niczego nie zaczęła podejrzewać. I udało im się to! Chociaż muszę przyznać, że pomyślałam o tym, że zapomnieli o moich urodzinach.
Jedynie po szkole moja przyjaciółka, Zuzka, z tajemniczą miną wyjęła własnoręcznie upieczoną babeczkę ze świeczką i zaczęły mi śpiewać ,,Happy Brithday" na środku chodnika. Co najśmnieszniejsze, ludzie, którzy akurat przechodzili włączyli się i po chwili wszyscy śpiewali razem z nią. A ja stałam i nie wiedząc co zrobić śpiewałam razem z nimi.
A, Zuza jest szatynką, ma bardzo ładne brązowe włosy przeplatane gdzieniegdzie jaśniejszymi pasemkami. Jej oczy są w kolorze pięknej zieleni. Dostałam od niej ramkę z naszym wspólnym zdjęciem z wakacji na którym wyglądamy trochę jak szczęśliwe wariatki. To jest to jedno z moich ulubionych zdjęć. Bo z przyjaciółką mogę być najbardziej zwariowana.
Wieczorem, kiedy kładłam już chciałam iść spać, mama przyszła do mojego pokoju, trzymając coś w ręce.
- Gabrysiu, znalazłam to pod naszymi drzwiami - pokazała mi paczuszkę. - Jest na niej twoje imię i nazwisko. Ale nie ma na niej adresu nadawcy.
- Dzięki mamo - powiedziałam, biorąc do ręki zapakowane w kolorowy papier COŚ. - Chcesz wiedzieć, co jest w środku?
- Nie, to należy do ciebie. Dobranoc.
- Pa.
Z zaciekawieniem odwinęłam papier. Był tam... nowy egzemplarz ,,Małego Księcia". W domu mieliśmy już jedną taką książkę, ale po tylu latach czytania była, no cóż, że tak powiem - lekko zniszczona.
Ciekawe, od kogo to.
Uważnie przyjrzałam się papierowi, ale oprócz imienia zawiadamiającej, że paczuszka jest zaadresowana do mnie, nic nie zanalazłam. Wreszcie otworzyłam książkę i z pomiędzy kartek wypadła jakaś karteczka. Szybko ją podniosłam. Tekst był wydrukowany z komputera.
Dla Gabrielii z okazji urodzin - Ł.
Nie mam pojęcia, od kogo to może być. To na pewno nie jest Łucja, ona zawsze wypisuje dedykacje ręcznie no i nie dawałaby mi prezentu pod drzwi wyjściowe. Dziwne...
Cześć. Rozdział miał się pojawić w czwartek, ale byłam na feriach i tak jakoś wyszło ;)
zaczytana18
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro