Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

Zegarek na szafce wskazywał kolejne minuty, potem godziny, a ja dalej nie mogłem zasnąć.

Wierciłem się i rzucałem z boku na bok, nie mogąc wygodnie ułożyć.
Nie mówiąc już, że to co się wydarzyło, wprowadziło totalny chaos do mojej szumiącej jeszcze alkoholem głowy.

Najgorsze w tym wszystkim było to, że pamiętałem każdy szczegół...

Czy ja naprawdę zgłupiałem, że zrobiłem coś takiego?! Co mi strzeliło do głowy! -potarłem nerwowo ręką czoło, gapiąc się w sufit.

Miałem ochotę zacząć głośno krzyczeć, ale po pierwsze jest jeszcze ciemno, a po drugie nie chciałem wystraszyć pozostałych domowników.

Dziwne było też to, że jakaś część mnie chciała jeszcze więcej, a pozostała, że to co zrobiłem było złym pomysłem. Bardzo złym...

Obróciłem się na bok i wcisnąłem głowę w poduszkę.

Cholera! Dlaczego od razu nie poszedłem do swojego pokoju? Dlaczego brnąłem w to dalej, próbując wymusić na nim zwierzenia? Co ja sobie myślałem, że nagle otworzy się i wszystko mi powie?
Jeśli tak, to całkowicie padło mi na głowę!

Tylko dlaczego tak mi na tym zależy? Dlaczego tak bardzo chcę to wiedzieć?

Czy dlatego, że dokładnie chce ukryć swoją przeszłość i nie chciałby, żeby ktoś się dowiedział? Dlaczego ciekawi mnie, co to takiego?

Pierwszy raz spotykam kogoś takiego jak Alex, zawsze miałem do czynienia z ludźmi otwartymi, rozgadanymi, a on czasami zamknięty w sobie, ostrożny w tym co mówi, zwłaszcza przy mnie, bo w relacjach z innymi umie się jeszcze bardziej otworzyć.
Nie ma problemów z nawiązaniem kontaktu, widziałem to przy lekarzu, tamtym małym chłopcu, a nawet teraz z moimi przyjaciółmi.

Ale ze mną to już inna bajka...

Cholera! Dlaczego jest taki tajemniczy?

O szóstej podnoszę się z łóżka, bo i tak nie było mowy o żadnym spaniu.

Natychmiast kieruję się do łazienki, biorę chłodny prysznic i zakładam koszulkę ze spodniami.

Nim wychodzę z niej, opieram ręce o umywalkę i patrzę przez chwilę w lustro, lekko się krzywiąc. Głowa zaczyna boleć, a natłok myśli potęguje niemiłe uczucie.

Sięgam do szafki nad umywalką i w apteczce znajduję tabletki przeciwbólowe, od razu połykam dwie, popijając dużą ilością wody.

Przechodząc obok pokoju ciężarnego, przez moment mam ochotę zapukać, ale ostatecznie postanowiłem tego nie robić.

Mina rozzłoszczonego nastolatka nie budzi u mnie entuzjazmu, więc rezygnuję i schodzę na dół. W kuchni krząta się Annabelle, a to trochę poprawia mi humor.

- Dzień dobry! -uśmiecha się na mój widok, nalewa mi kawy do kubka i stawia przede mną, gdy siadam przy stole -jak się spało?

- Mhm... dobrze... -odwzajemniam uśmiech, starając się nie dać po sobie poznać, że tak naprawdę nie spałem całą noc.

- Cieszę się.

- A Derek jeszcze śpi? -rozglądam się i biorę spory łyk kawy.

- Poszedł pobiegać, wiesz, że w tej dziedzinie nic się nie zmieniło, nie odpuszcza nawet gdy tu przyjeżdżamy -śmieje się i zaczyna robić śniadanie -Alex lubi jajecznicę? -spogląda na mnie pytająco, przerywając jednocześnie wyciąganie produktów z lodówki.

- Pewnie... tak...

Wstyd się przyznać, ale wiem tylko, że nie lubi marchewki, ani mleka, co dobitnie powiedział na początku, gdy zrobiłem zakupy, jak okazało się, że jest w ciąży.

A reszta? Co lubi? A czego nie? Jakie ma zainteresowania? Czego się boi? Co go cieszy? Tego, głupio się przyznać, ale nie wiem...

Pół godziny później wraca Derek i ciężarny też schodzi na dół, ale na mój widok robi przerażoną minę. Jednak, na szczęście nikt tego nie zauważa, prócz mnie oczywiście.

Nastolatek wybiera miejsce w drugim końcu stołu, zupełnie jakbym miał go zjeść... no dobra, też nie byłbym szczęśliwy, gdyby inny facet się do mnie dobierał... to znaczy, to "dobieranie się" to może trochę za mocne słowo, bo ja raczej tak bym tego nie nazwał... i mogę powiedzieć na swoją obronę tylko tyle, że przecież nie planowałem tego...

Na szczęście, nie stroi fochów, nie jest niemiły i chyba bardziej robi to ze względu na Dereka i Annabelle, bo gdybyśmy byli tu sami, to wiem, że wszystko wyglądało by zupełnie inaczej.
Jednak znoszę dzielnie, to, że mnie ignoruje, nie zaszczycając ani jednym spojrzeniem.

Annabelle i Derek taktownie niczego nie komentują, wiedząc jakie ciężkie są nasze relacje, a ja pierwszy raz się cieszę w duchu, że tak jest, bo chociaż nic się nie wyda w związku z wczorajszą sytuacją.

Jeżeli myślałem, że później trochę ochłonie, to grubo się pomyliłem, bo ciężarny sprytnie starał się mnie unikać. Natychmiast wychodził z każdego pomieszczenia, w którym się tylko pojawiłem. Nie powiem, żeby nie zabolało, ale sam sobie na to zasłużyłem, to musiałem przyznać.

Wpadłem w sidła własnej głupoty, to teraz ponoszę tego konsekwencje.

Szczerze powiedziawszy, to była dość niezręczna sytuacja i nie wiedziałem jak miałem to rozwiązać. Nie chciałem nic na siłę, bo ostrego spięcia z nastolatkiem akurat teraz wolałbym uniknąć.

Czasem myślę, że miedzy nami to się raczej nic nie zmieni... a może być jeszcze gorzej...

- Znów się pokłóciliście? -Derek zajął miejsce obok, gdy siedziałem na werandzie i z daleka obserwowałem ciężarnego, który huśtał się na huśtawce.

- Tak jakby... -zaczynam, uciekając wzrokiem gdzieś w bok, nie mówiąc mu całej prawdy.

Bo co mam powiedzieć?

Sam jeszcze tego do końca nie ogarniam, więc jak przyjacielowi mam to wytłumaczyć? Czy nie powiedziałby mi, że jednak posunąłem się za daleko? Że oszalałem? Wtedy jeszcze bardziej mnie to dobije.

- Tym razem to coś poważnego? -obrócił głowę w moją stronę, wyrwając mnie z niewesołych myśli -myślałem, że wyjazd pomoże się wam dogadać.

Gdy tu jechałem, też tak myślałem... ale teraz, analizując całą tą sytuację, tej pewności w ogóle już nie mam...
Naprawdę chciałem spróbować jakoś te nasze nie najlepsze relacje naprawić, żebyśmy umieli normalnie i bez ciągłej kłótni porozumieć się, a wyjazd miał to tylko ułatwić...

Może niewiele brakowało, żeby tak się stało, przecież tam nad wodą, mogę nieśmiało potwierdzić, że nawiązaliśmy małą nić porozumienia, a potem, w jednej chwili spieprzyłem to co z niemałym trudem udało się jakoś posklejać!

Ciągle słyszę, że potrzeba więcej czasu, żebyśmy się poznali i przyzwyczaili do siebie, a mnie tak naprawdę się wydaje, że czym dłużej ze sobą przebywamy, tym jest gorzej.

- Nie... to nic poważnego... -uśmiecham się uspokajająco.

Nic poważnego?! Dobre sobie... -drwię sam z siebie -co ja w ogóle mówię? Kogo próbuję oszukać?

Jednak myślę, że teraz jedynym wyjściem, było by po prostu nie wdawać się w szczegóły...

Wystarczy, że wciąż prześladuje mnie jego przerażony wyraz twarzy. I ten wzrok...

Nie bronił się, stał jak wmurowany i mocno zszokowany moim zachowaniem. A gdy przerwałem pocałunek, gwałtownie mnie odepchnął i uciekł do pokoju.

Chyba już wolałbym, żeby zaczął krzyczeć, nawet mnie zwyzywał, spoliczkował, cokolwiek, ale to i tak chyba niewiele by zmieniło. Pomimo, że jeszcze długo stałem pod drzwiami od jego pokoju i przepraszałem z milion razy, nie otworzył.

Wiem, w jakimś stopniu, przyzwyczaił się, że potrafię być dla niego okropny, ale tego co zrobiłem, zupełnie się nie spodziewał. Nawet sam nie mogłem uwierzyć, że naprawdę to zrobiłem!

Ale ja naprawdę nie panowałem nad sobą, po prostu przesadziłem z alkoholem... to był moment... po prostu stało się i już... czasu przecież nie cofnę, cokolwiek bym teraz nie zrobił.

Jednak czy to jest wytłumaczenie? Czy to mnie w jakiś sposób usprawiedliwia?

Na obronę mam tylko tyle, że mnie naprawdę nigdy nie pociągali mężczyźni, a już zwłaszcza on...

Nawet nie myślałem wcześniej o nim w ten sposób! Nigdy mi przez myśl nie przeszło... no dobra... może raz... pierwszego dnia, gdy zabrałem go do siebie. Ale to była tylko dosłownie chwila...

Poza tym, to jeszcze dzieciak!
Do tego denerwujący mnie prawie na każdym kroku i uparty jak diabli!
Czy ktoś taki jak on, mógłby mnie pociągać? Zresztą ja zawsze wolałem kobiety...

Nie to, żeby jego usta smakowały źle... no właśnie... jego usta... były ciepłe, słodkie i... stop! To nie jest dobry kierunek myślenia. Patrick, nie bądź idiotą! O czym ty do cholery myślisz?!

Czy ja w ogóle powinienem to pamiętać?!

Tak czy inaczej muszę z nim porozmawiać i wytłumaczyć to jedno wielkie nieporozumienie.
Tylko jest jeden mały problem, przecież wiem jakie są z nim rozmowy... nie ułatwia to fakt, że obaj jesteśmy uparci i żadne z nas nie będzie chciało ustąpić.

Chociaż dwoję się i troję, do obiadu nie udaje mi się zamienić z ciężarnym słowa, bo ten skutecznie wykręca się zmęczeniem, albo pomocą Annabelle przy gotowaniu, lub rozmową z Derekiem...
A ja miałem już powoli tego dość...

Jeśli nie wyjaśnimy tego, cała ta sytuacja doprowadzi mnie na skraj szaleństwa! Czy o to mu chodzi? Chce mnie ukarać? Sprawić by wyrzuty sumienia gryzły mnie jeszcze bardziej?
Jeśli tak, to mu się udało! Mam nadzieję, że jest z siebie zadowolony!

W końcu dostrzegam nastolatka siedzącego samego na ławeczce i wystawiającego buzię do słońca.

I gdy już wydaje mi się, że oto trafia się okazja na którą czekałem, osiemnastolatek burzy mój plan.

- Co robisz? Nie zbliżaj się! -ostrzega mnie, gwałtownie podrywając się z miejsca i robiąc krok w tył.

- Nic ci nie zrobię przecież -próbuję go przekonać, ale nic z tego.

- Jestem zajęty... -szybko pozbawia mnie nadziei, że ułatwi mi zadanie.

- Musimy pogadać -staram się, żeby mój głos brzmiał spokojnie, a tak naprawdę w duchu wściekam się, że muszę prosić go o chwilę rozmowy.

- Nie będę z tobą rozmawiał... -syknął, mrużąc niebieskie oczy, w których widzę gniew.

- A właśnie, że będziesz! -podnoszę głos, bo złości mnie jego upór -chcę wyjaśnić...

- Nie musisz... wszystko rozumiem...

- Co? -przerywam mu zaskoczony, unosząc brew -co rozumiesz?

- Wszystko!

- O czym ty mówisz?! -nie odpuszczam -chyba nie myślisz, że ja...

- Jestem! -z domku wybiega usmiechnięta Annabelle i skutecznie przerywa mi dalszą rozmowę, chwyta ciężarnego pod ramię i spogląda w moim kierunku -idziemy z Alexem na spacer.

Jasna cholera! Jeszcze dosłownie chwila, a wyjdę z siebie! -próbuję się uspokoić i ciężko siadam na ławce, zaciskając mocno pięści.

Przy obiedzie, staram się zachowywać naturalnie, Alex, mimo niechęci do mnie, robi to samo.
To dobrze, bo wolałbym, żeby, to co się stało, zostało między nami.

Nawet odpowiada grzecznie, gdy podaję mu sałatkę, chociaż jego wzrok, gdy wyłapuję go w przelocie, sugeruje jedno, że z miłą chęcią posłałby mnie do wszystkich diabłów!

- Pójdę na górę -nagle podrywa się z miejsca i kieruje w stronę schodów -dziękuje...

- Nie zjadłeś prawie nic -Annabelle patrzy na niego zaniepokojona -coś się stało? Źle się czujesz?

- Po prostu... już nie jestem głodny... przepraszam... -uśmiecha się delikatnie -położę się.

Wbijam w niego uważne spojrzenie, ale znowu go unika.

Nie jest głodny? Jasne! -prycham za oddalającym się jasnowłosym.

Tylko ja wiem, co tak naprawdę jest powodem, że chłopak woli zwiać.

Mam nieodpartą ochotę pobiec za nim, jednak powstrzymuję się ostatkiem sił, bo nie chcę, żeby wszystko się wydało.

- Jedziemy z Annabelle dokupić parę rzeczy do miasta, będziemy za jakieś dwie godziny -Derek wstaje z miejsca i pomaga sprzątnąć ze stołu swojej narzeczonej -potrzebujecie czegoś z Alexem?

- Nie, dzięki -uśmiecham się i również podnoszę z krzesła.

Myślę, że to dobra okazja, żebym porozmawiał z ciężarnym. Zresztą, jeśli dojdzie do kłótni, wolałbym oszczędzić tego przyjaciołom, gdy wrócą, więc dobrze by było teraz to wyjaśnić.

Gdy samochód odjeżdża spod domu, od razu kieruję się w stronę pokoju chłopaka.

A tu czeka mnie niemiła niespodzianka...

Przepraszam, miałam wcześniej wrzucić, ale dopiero teraz znalazłam chwilę.

Przepraszam też za wprowadzenie wczoraj w błąd, nacisnęłam nie ten przycisk co trzeba i opublikował się mi rozdział, który miał być trochę później (napisany w przypływie weny) i dlatego też nie mogliście wejść w ten rozdział. Także nie martwimy się, że coś się spierdzieliło ;) bo wszystko jest jak najbardziej ok.

A i do rana wstawię kolejny rozdział, bo pewnie będę siedzieć do późna i pisać dalej.

A i mam dla Was małą niespodziankę, ale na razie cicho sza!
O tym już niedługo.

Buziaczki skarby! ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro