Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7 cz. II

Droga do domu minęła mi bardzo szybko. W jej trakcie dzieliłam się z moimi przyjaciółmi swoimi przemyśleniami, dopóki nie zauważyłam łez, które ocierała Kaja. Pomyślałam, że pewnie jest jej smutno, że sama nie czuje się tak wspaniale jak ja i nie chcąc jej sprawiać przykrości, zajęłam się cichą obserwacją mijanych miejsc. Nigdy nie zwróciłam uwagi na to, jaki Poznań był kolorowy. Wszystko błyszczało i poruszało się, falując.

Mój zachwyt nie minął, gdy Eryk surowym głosem kazał mi wysiąść z samochodu. Zrobiłam to ochoczo i tanecznym krokiem, powstrzymywana przez przyjaciółkę przed upadkami, dotarłam do mieszkania. Oboje usadzili mnie na kanapie i usiedli w ciszy.

- Tu jest głupio. Wolałam być tam - powiedziałam, żeby się upewnić, że znają moje zdanie na ten temat.

- Emilia, co wzięłaś? - spytał Eryk, nie odrywając ode mnie ciężkiego spojrzenia.

Nie podobało mi się, że się nie uśmiechał i mówił do mnie pełnym imieniem, a nie "Milka", przyzwyczaiłam się już do tego. Jego wyraz twarzy był zbyt poważny i miałam wrażenie, że się bardzo denerwował.

- Nic - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Nie rób z nas debili! Czego się naćpałaś?! Myślisz, że to jest śmieszne, że to jakaś zabawa?! - Wybuchnął i zerwał się, po czym zaczął nerwowo krążyć po pomieszczeniu.

Nie chciałam widzieć wściekłego Eryka, więc uciekłam do Kai i schowałam się za jej plecami wystraszona. Pierwszy raz ktoś odezwał się do mnie z taką złością. Chłopak usiadł na kanapie obok mnie, wzdychając z frustracją.

- Nie krzycz, to nieładnie. - wyszeptałam, zerkając na niego.

- Dobrze, postaram się, ale skup się. - Zaczął jeszcze raz, tym razem spokojniejszym tonem, hamując emocje, które widocznie szarpały nim od wewnątrz. - Martwimy się o Ciebie i chcemy wiedzieć co się stało.

- Nie wiem, wypiłam tylko jednego drinka. - powiedziałam cicho, nadal kryjąc się za dziewczyną.

- Na pewno nic od nikogo nie brałaś? Żadnych cukierków, proszków, płynów? - Dopytywał dalej, mierząc mnie przenikliwym spojrzeniem.

- Eryk, może ktoś jej coś wrzucił do tego alkoholu? - Wtrąciła się milcząca od dłuższego czasu Kaja. - Nie ma sensu się na nią wkurzać, to nie jej wina. Pierwszy raz była w klubie, to my powinniśmy jej pilnować. - Dodała, stając w mojej obronie.

W odpowiedzi pokiwał jedynie głową i potarł skronie zrezygnowany. Widząc jego kapitulację moja przyjaciółka odsunęła się ode mnie, zmuszając mnie tym samym, żebym przestała się chować.

Całą trójką siedzieliśmy w salonie i czekaliśmy w ciszy na dalszy rozwój wypadków. Nasze imprezowe ubrania i ponure miny musiały tworzyć zabawny kontrast, ale nikomu oprócz mnie nie było do śmiechu. Dalej nie rozumiałam o co była cała awantura, skoro czułam się świetnie. Jedyną wadą było to, że robiło mi się coraz bardziej gorąco.

Nie myśląc długo ruszyłam do swojego pokoju, żeby zdjąć sukienkę. Po niemym porozumieniu między moimi przyjaciółmi, dołączyła do mnie Kaja. Moje drżące lekko ręce nie ułatwiały zdania i byłam jej wdzięczna za pomoc. Gdy tylko materiał odsłonił moją skórę, pokryła ją gęsia skórka, mimo że nie było mi zimno. Cały czas czułam wzrastającą temperaturę, jakbym cierpiała na gorączkę. W końcu po namowach dziewczyny, zgodziłam się ubrać w piżamę, chociaż moje ciało pokrywała lepka warstwa potu i chętnie bym się wykąpała. Powiedziała, że boi się mnie puścić samą do łazienki, więc uległam, chociaż wydawało mi się to irracjonalne.

Opuściłam pokój wystrojona w luźne dresy i za dużą koszulkę, po czym bez zastanowienia ruszyłam do okna. Wystraszony Eryk szybko rzucił się w moją stronę i złapał mnie mocno za ramię, zanim zdążyłam je otworzyć.

- Spokojnie, przecież chcę tu tylko wywietrzyć - Wyjaśniłam, zaskoczona jego nagłym ruchem.

- Milka, jest prawie zero stopni i wieje. - Westchnął, ale pozwolił mi na to.

Był widocznie przybity, ale nie puścił mnie i cały czas stał za mną, gotowy do interwencji w razie potrzeby. Widząc, że zaczynam się trząść zarzucił na mnie koc, leżący na fotelu, chociaż drgawki, które zaczynały ogarniać moje ciało, nie były spowodowane chłodem. Mimo że jemu musiało być zimno, nie odsunął się nawet na chwilę, żeby się ubrać.

Wiatr, szarpiący splątane włosy, przyjemnie ochładzał moją rozpaloną twarz. Czułam, że szybko wali mi serce, jakby chciało wydostać się z piersi. Spojrzałam na chodnik pode mną i wydał mi się być bardziej odległy, niż to możliwe na czwartym piętrze kamienicy. Wychyliłam się lekko, chcąc się upewnić, jednak wirujący obraz na dole zmącił mój wzrok. Gdyby Eryk nie przyciągnął mnie do siebie stanowczo, mogłoby się to źle skończyć.

Nie mówiąc wiele, odsunął mnie od parapetu i zamknął okno, odcinając mnie od zgubnej ciekawości.

- Dzięki. - Wydukałam lekko zmieszana całym zdarzeniem.

Usiadłam na ziemi, i schowałam twarz w dłoniach. Nagle mój nastrój uległ całkowitej zmianie. Co się ze mną działo? Radość wyparowała i zaczęły zastępować ją zupełnie inne uczucia. Żołądek zacisnął mi się ze stresu i miałam wrażenie, że zaraz zwymiotuję. Nic nie rozumiałam. Nie umiałam zapanować nad wstrząsami ciała i tylko dzięki pomocy przyjaciół udało mi się położyć na kanapie. W oczach zaczęły mi się zbierać łzy, które rozmazywały jaskrawe obrazy o ostrych, kłujących w oczy krawędziach. Zaczęło szumieć mi w głowie od hałasu, mimo że w mieszkaniu oprócz cichych głosów Eryka i Kai nie było nic słychać.

Panika narastająca w moim ciele wywołana działaniem narkotyku przybierała na sile. Czułam się jakbym umierała od środka, samotna, zagubiona, oderwana od czegoś co przytrzymywało mnie przy życiu.

Podobno strach człowiek odczuwa przed czymś co mu realnie zagraża, a jeżeli irracjonalne niebezpieczeństwo jest tylko w jego głowie, mówi się o tym jako o lęku. W tamtym momencie nie umiałam odróżnić tych dwóch rzeczy, bałam się wszystkiego, nawet samej siebie i tego, co mogłam zrobić. Każda rzecz napawała mnie przerażeniem.

Przyjaciele próbowali załagodzić moją niespodziewaną histerię. Chłopak parzył dla mnie w kuchni jakieś zioła na uspokojenie, a Kaja tuliła mnie do siebie. To jednak wcale nie pomagało. W każdym ich zachowaniu widziałam podstęp, czułam, że mieli mnie dosyć i ta ich irytacja zmieniała się w nienawiść.

Objęcia dziewczyny były za ciasne, jakby chciała mnie udusić. Wrzątek, który podał mi w kubku Eryk w moich oczach wyglądał jak trucizna. Zamknięte drzwi były więzieniem, a brak innych ludzi mógłby zatuszować morderstwo. Myślałam, że jedyną ucieczką od ich planowanej zbrodni będzie uprzedzenie ich, ale moje osłabione i przykłute do poduszek ciało nie chciało się ruszyć. Przez trzesące się ręce, część napoju wylała się na mnie, ale nie czułam bólu poparzonej skóry. Byłam pewna, że nawet to było ich celowym zamiarem.

Ciche, uspokajające słowa brzmiały w moich uszach jak najgorsze kłamstwa i zbywałam je jedynie milczeniem i nieufnymi spojrzeniami. W końcu poddali się i siedzieli jedynie po moich obu stronach na fotelach, obserwując mnie zmęczonym wzrokiem.

Nie chciałam zasypiać w ich towarzystwie, ale ostatecznie zmęczenie jednak mnie zmogło i zapadłam w płytki sen, przepełniony chaotycznymi obrazami. Co dwie godziny wybudzałam się i z niepokojem zawsze zauważałam, że któreś z nich mnie pilnowało. Już dawno wzeszło przyćmione grubymi chmurami słońce i nastał kolejny dzień, ale nikt nie wychodził z mieszkania. Trwałam w odrętwieniu na zmianę śpiąc i budząc się pod wpływem koszmarów. Nie wiedziałam co się działo z moimi przyjaciółmi, która była godzina, ile minęło dni od imprezy.

Z kolejnej drzemki wyrwał mnie ból głowy. Usiadłam powoli, trzymając się za skronie i rozejrzałam po mieszkaniu. Było ciemno, ale w kuchni paliło się słabe światło nad okapem, dzięki któremu Kaja mogła bez większych problemów poruszać się po kuchni. Wstałam chwiejnie i podeszłam do przyjaciółki przytrzymując się blatu, żeby nie stracić równowagi.

- Jak się czujesz? - spytała zmartwiona gdy tylko mnie zauważyła. - Będziesz wymiotować? Kręci Ci się w głowie? - Dodała szybko na jednym wydechu.

- Jest ok - odpowiedziałam zachrypniętym głosem, zaglądając do szafki z lekami z nadzieją, że znajdę jakieś tabletki przeciwbólowe.

- Nie będziesz już krzyczeć, że chcę Cię zabić i się rzucać? Eryk musiał wrócić do domu, ale mam dzwonić jakbyś sprawiała problemy. - Na te słowa poczułam jak twarz zalewa mi się piekącym rumieńcem.

Nie pamiętałam dokładnie tego co się działo, odkąd byliśmy w klubie. Jedynie urywki zamglonych obrazów i krótkie dźwięki kiedy miałam przebłyski świadomości.

- Było aż tak źle? - Nie byłam pewna czy chciałam znać odpowiedź na to pytanie, bo wstyd i zażenowanie ogarniały mnie coraz bardziej z czasem, kiedy docierało do mnie co się stało.

- Jesteś głodna? - Dziewczyna postanowiła oszczędzić mi wyrzutów i zmieniła temat, za co byłam jej wdzięczna.

Odkąd ostatni raz jadłam, minęły prawie dwadzieścia cztery godziny, więc nie wybrzydzając, pochłonęłam kanapki mimo lekkich mdłości. Po kolei starałam się sobie ułożyć wszystko w głowie gdy nagle dotarła do mnie myśl, przez którą ucisk w żołądku wzrósł na sile.

Skoro była sobota, już rano powinnam była pojechać do domu. Nie dawałam żadnego znaku życia i moja rodzina musiała się o mnie martwić gdy nagle zniknęłam w piątkowy wieczór i dotąd się nie odzywałam.

Bałam się do nich zadzwonić. Nie wiedziałam jak się wytłumaczyć, co powiedzieć. Cały czas czułam zażenowanie i wstyd, nie chciałam żeby rodzice wiedzieli co się stało, a z drugiej strony marzyłam o tym, żeby szczerze porozmawiać z mamą i ze wszystkiego jej się wyżalić. Chciałam poczuć ciepło rodzinnego domu, pograć z rodzeństwem planszówki i pożartować z tatą.

Kaja upewniła się, że czułam się dobrze, a przynajmniej lepiej niż kilka godzin wcześniej i wyszła do Artura. Przez pilnowanie mnie nie miała czasu nawet się z nim spotkać. Cieszyłam się, że okazała się być dobrą przyjaciółką i nie zostawiła mnie samej w potrzebie, ale fakt że musiała się ze mną tyle namęczyć powodował, że moje wyrzuty sumienia rosły. To samo dotyczyło się Eryka. Miałam nadzieję, że nie popsułam jego planów swoim bezmyślnym zachowaniem i nie był już na mnie zły.

Umyłam po sobie naczynia i przeniosłam się z powrotem na kanapę, na której przeleżałam ostatnie kilkanaście godzin. W mieszkaniu panowała przeraźliwa, przytłaczająca cisza. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo potrzebowałam przy sobie czyjejś obecności. Chciałam mieć kogoś z kim mogłabym szczerze porozmawiać, wyrzucić z siebie wszystko co złe i poczuć, że nie jestem taka beznadziejna i żałosna jaka się w tamtej chwili czułam.

- Hej, to ja. - Odważyłam się w końcu i wykręciłam numer do mamy.

- Emilka! Dzwoniłam do ciebie tyle razy! Wszystko dobrze? Dlaczego nie przyjechałaś?

- Przepraszam. - To jedyna szczera rzecz, jaka przychodziła mi do głowy. Było mi naprawdę przykro, że zawiodłam zaufanie rodziców, nawet jeżeli o tym nie wiedzieli. - Byłam zajęta, mam strasznie dużo na głowie. Wiesz, musiałam trochę powkuwać. - Dodałam ze smutkiem, czując niemal fizycznie jak przygniata mnie kłamstwo.

- Rozumiem, no trudno, mam nadzieję, że sobie ze wszystkim radzisz. Następnym razem tylko uprzedź jak nie zaplanujesz przyjazdu, to nie będziemy czekać z obiadem - odpowiedziała ze słyszalną ulgą w głosie.

- W porządku, będę pamiętała. - Siliłam się na radosny ton, chociaż coś ścisnęło mnie w gardle na jej słowa. - Co u was słychać? Wszystko dobrze?

- Oczywiście. - Mama odpowiedziała po dłuższej chwili. - Muszę kończyć, przekażę telefon Adzie, bardzo chce z tobą porozmawiać. Trzymaj się ciepło słonko.

W słuchawce rozległy się szumy i nagle do moich uszu dotarł wesoły głos młodszej siostry.

- Cześć Emilka! Wiesz co się stało? Nauczyłam Fiołka skakać przez przeszkody! Super, nie? - Jej ekscytacja wywołała mój delikatny uśmiech i przez moment zrobiło mi się nawet lżej na sercu.

- Cieszę się, że dobrze się bawicie.

- Ja się dobrze bawię, ale mamusia dzisiaj płakała. Nie chce żeby płakała, powiesz jej żeby tego nie robiła? - Spytała szeptem.

- Dlaczego płakała? - Słowa mojej siostry od razu wzbudziły moją czujność.

Nasza mama była opanowaną i ciepłą kobietą. Zawsze emanowała spokojem i znajdowała wyjście z każdej sytuacji.

- Nie wiem, przyszedł dzisiaj listonosz i dał tacie kopertę. Później rodzice rozmawiali sami w kuchni, mówili coś o banku i wtedy była bardzo smutna - odpowiedziała cicho. - Tylko nie mów im, że podsłuchiwałam! - Dorzuciła szybko.

- Nie martw się, nic nie powiem - wydusiłam słabo.

- Wołają mnie na kolację, idę jeść. Przyjedziesz niedługo? - spytała z nadzieją.

- Tak, postaram się. - Zgodziłam się odruchowo, cały czas myśląc o sytuacji finansowej w domu.

Ada rozłączyła się i znowu zostałam sama. Przez wszystko co się działo na studiach, prawie zapomniałam o szukaniu pracy. Obiecałam sobie, że pomogę rodzinie i wspomogę ich pieniędzmi jak tylko będę mogła. Widocznie teraz naprawdę tego potrzebowali.

Znów poczułam łzy cisnące mi się pod powieki i nie potrafiłam nawet powiedzieć dlaczego. Siedziałam w bezruchu, a kolejne słone kropelki spływały mi po policzkach, wpędzając mnie w coraz większy letarg. Byłam po prostu zmęczona, mimo że przespałam prawie cały dzień.

Naprawdę chciałam coś zrobić, żeby się do czegoś przydać. Powoli w mojej głowie formował się plan, chociaż ostrzeżenia, że mój pomysł jest zły, przedzierały się z podświadomości jak uwierające kolce.

○●○●○●

Tak oto kończy się jedna z przygód Emilii, co nie znaczy, że teraz będzie już z górki. Jakieś pomysły co wymyśli tym razem?

Szyszka

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro