Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

Czas spędzony w domu był mi niewątpliwie potrzebny. Cieszyłam się, że mogłam spędzić chociaż kilka dni z daleka od wszystkiego, co obecnie miałam na głowie.

Niemal całą sobotę spędziłam w towarzystwie Tomka. Mogłam z nim gadać o błahych sprawach, wygłupiać się i nie myśleć o minionych wydarzeniach. Czułam, że od tej pory będę go odwiedzać przy każdej mojej wizycie w rodzinnej wsi. Nie chciałam po raz kolejny stracić z nim dobrego kontaktu.

- Emila, ktoś do ciebie dzwoni. - Wyrwał mnie z zamyślenia chłopak, zaglądając do kuchni z moim telefonem w ręce.

- Dzięki. W której szafce macie cukier? Nie mogę go znaleźć, możesz mi go dać? - spytałam, odbierając odruchowo połączenie bez sprawdzania nadawcy.

- Po co ci mój cukier? - W słuchawce usłyszałam głos rozbawionego Eryka.

- Nie twój głupku, prosiłam Tomka. Coś się stało, że dzwonisz? - Uśmiechnęłam się z wdzięcznością, gdy przyjaciel posłodził moją herbatę.

- Nie mogę do ciebie dzwonić bez okazji? Jest weekend, zastanawiałem się co porabiasz. Wczoraj na zajęciach nie miałaś zbyt dobrego humoru i chciałem się dowiedzieć czy już lepiej się czujesz i wszystko w porządku, ale słyszę, że chyba już ktoś ci poprawił nastrój. - Zamilkł na chwilę, czekając na moje wyjaśnienia.

Czy mi się wydawało, czy w jego głosie słychać było zazdrość?

- Chyba można tak powiedzieć, siedzę właśnie u znajomego.

- Zostałem zdegradowany do "znajomego"? - przerwał mi oburzony Tomek, słysząc moją odpowiedź.

Wywróciłam oczami, szturchając go żartobliwie łokciem, na co zaśmiał się cicho, a Eryk po drugiej stronie słuchawki odetchnął z irytacją.

- Tak, czy siak, wszystko u mnie w porządku, to kochane, że się pytasz. A tobie jak mija czas? Wróciłeś do domu? - Usiadłam przy stole, czekając na odpowiedź.

- Właśnie tam jadę, mama mówiła, że...

- O cholera! Patrz na Yogiego! - Tomek zagłuszył resztę wypowiedzi Eryka, pokazując mi psa, który próbował wdrapać się na drzewo.

- Wiesz co? Może ja zadzwonię później. - Stwierdził z rezygnacją mój przyjaciel, zdając sobie sprawę, że nie mogę skupić się na rozmowie.

- W porządku, to do zobaczenia w poniedziałek. - Pożegnałam się, obserwując przez okno jak wielki pies biega dookoła drzewa, ganiając się z roześmianym chłopakiem.

Do domu wróciłam dopiero wieczorem. Posiedziałam trochę z Lilianą, rozmawiając o naszych planach na przyszłość. Próbowała, wyciągnąć ze mnie jak najwięcej informacji dotyczących mojego studenckiego życia, ale po szybkim przeanalizowaniu ich w głowie stwierdziłam, że poza aferą z Olafem, imprezą, z której wróciłam naćpana i sprzedania swojego dziewictwa nie zdarzyło się nic wartego opowiadania, a to akurat nie były historie, którymi chciałam się z nią dzielić.

Na koniec dnia zebraliśmy się całą rodziną, żeby pograć w planszówki. Ten prosty sposób spędzania wolnego czasu pozwolił wszystkim spędzić razem chwile, których ostatnio nie mieliśmy zbyt wiele. Wszyscy się wczuliśmy w rywalizacje i zacięta walka toczyła się przez dobre kilka godzin. Rankiem następnego dnia nadeszła pora na pożegnanie Liliany i Fabiana, którzy wracali z powrotem do Niemiec. Weekend niestety mijał w zawrotnym tempie i wkrótce ja też musiałam szykować się do wyjścia.

Spakowałam swoją niewielką walizkę i spojrzałam na kopertę, leżącą w mojej torebce, od której uciekałam myślami od piątku. Upewniłam się, że drzwi są zamknięte i przeliczyłam banknoty. Jeżeli dałabym je rodzicom od razu zaczęliby zadawać niewygodne pytania. Takie kwoty nie biorą się znikąd. Po chwili zastanowienia podzieliłam pieniądze na sześć części. Jedną z nich włożyłam do kieszeni, a pozostałe schowałam w kopercie głęboko na dnie szuflady przy łóżku, mając nadzieję, że nikt ich tam nie znajdzie.

Przed opuszczeniem domu jak zwykle czekało mnie pożegnanie z każdym członkiem rodziny. Kiedy Krzysiek i Ada wrócili już do swoich zajęć, a tata poszedł odpalić samochód, żeby zawieźć mnie na dworzec, zostałam sama z mamą.

- Mam coś dla was. - Wyciągnęłam w jej stronę rękę ze zwitkiem gotówki, na który kobieta spojrzała z niedowierzaniem. - Oszczędziłam trochę przez ostatnie tygodnie i sporo mi zostało, więc stwierdziłam, że wam bardziej się przydadzą. - Skłamałam, patrząc jej w oczy.

- Dziecko, nie możesz tak na sobie oszczędzać, przecież wiem, że życie w mieście jest drogie. Czy ty w ogóle coś tam jesz? Starcza ci na to? - Przyjrzała mi się zmartwiona.

- Nie martw się, na wszystko mi starcza, jest dobrze. - Uśmiechnęłam się przekonująco, wciskając jej w dłoń swój zarobek.

Chciałam się jak najszybciej pozbyć tych pieniędzy. Czułam się źle mając je, bo wiedziałam, że nie zdobyłam ich w sposób, który był godny pochwały.

- Dziękujemy skarbie. - Przytuliła mnie mocno i poczułam, że mimo to, to była dobra decyzja.

Droga do Poznania minęła mi nadzwyczaj szybko. Tym razem czasu nie umilała mi rozmowa telefoniczna z Erykiem, który dalej się do mnie nie odezwał, ale całkowicie pochłonęły mnie notatki, które próbowałam przyswoić. Nie mogłam zapomnieć o celu, dla którego trafiłam do miasta. To nauka powinna być moim priorytetem, chociaż ostatnio byłam zajęta wszystkim innym tylko nie nią.

Na peronie czekała już na mnie Kaja. Gdy ją zobaczyłam, od razu wiedziałam, że coś jest nie tak. Idealnie dobrane ubrania, gustowny makijaż. Przywitała mnie ciepłym uśmiechem i zaprowadziła do swojego samochodu, ale niewiele mówiła, co w jej przypadku było, delikatnie mówiąc, podejrzane i burzyło zwyczajny obraz przyjaciółki.

- I jak? Odzywał się do ciebie ten gościu, z którym byłaś na randce? - spytała w końcu, przerywając ciszę, która nastała, gdy skończyłam opowiadać o zaręczynach siostry.

W odpowiedzi jedynie spięłam się i pokręciłam przecząco głową.

- Idiota. Skoro było źle i spotkanie się nie udało, to powinien chociaż przeprosić. Faceci to debile. - Fuknęła z irytacją.

- Nawet Artur? - Zaśmiałam się, pewna, że zaprzeczy, ale ona milczała. - No nie... Co zrobił? - Spojrzałam na nią zmartwiona, czując, że to może być powodem jej dziwnego zachowania.

- Nic. No właśnie nic nie zrobił i w tym problem! - W jej oczach błysnęły łzy i ścisnęła mocniej kierownicę w dłoniach. - Powiedziałam mu to, co czuję, nawet nie masz pojęcia ile mnie to kosztowało. Nie chciałam na niego naciskać, żeby się jakoś zdeklarował, ale oczekiwałam jakiejkolwiek reakcji. Wyjaśniłam, że jest dla mnie ważną osobą i że kocham jego i Patrycję, a on po prostu się uśmiechnął i po chwili zmienił temat. - Rzuciła mi rozgoryczone spojrzenie, szukając zrozumienia. - Poczułam się jakby zupełnie olał moje wyznanie. Myślałam, że jestem dla niego chociaż trochę ważna...

Ścisnęłam jej dłoń pocieszająco, próbując znaleźć usprawiedliwienie takiego zachowania.

- Nie przejmuj się nim, jeszcze będzie żałował i prosił cię o wybaczenie, zobaczysz. Powinnaś wykorzystać chwilę odpoczynku od niego i trochę skupić się na sobie. Pomyśl pozytywnie, w końcu masz chwilę tylko dla siebie.

- Nie odzywam się do niego od wczoraj, odkąd wyszłam z jego mieszkania. Myślisz, że sam zrobi pierwszy krok? Nie chce po prostu się rozstać w ciszy, naprawdę mi zależy. - Jej głos pełen obaw i żalu, przez który zrobiło mi się jej jeszcze bardziej szkoda.

- Na pewno. - Uśmiechnęłam się, próbując ją pocieszyć.

"A jak sam tego nie zrobi, to mu pomogę. Niech sobie nie myśli, że może cię bezkarnie wodzić za nos. Ja mu pokażę..." - dodałam w myślach.

Pomimo, że zbliżała już się dziewiętnasta, a grudniowy wieczór nie należał do najprzyjemniejszych postanowiłam poprawić nastrój Kai i wyciągnąć ją na miasto. Jako swój pierwszy cel obrałyśmy galerię handlową i już po chwili widziałam, że na twarz przyjaciółki wraca uśmiech. Przedświąteczne szaleństwo trwało w najlepsze i zaczęłam zastanawiać się nad prezentami dla najbliższych. Znalazłam kilka ciekawych drobiazgów, ale za każdym razem cena wydawała mi się niedorzecznie wysoka.

Z rozczarowaniem odłożyłam na półkę szklaną kulę z wirujacym śniegiem, kalkulując w głowie wydatki. Musiałam koniecznie znaleźć jakąś pracę, jeżeli wszystkie pieniądze z koperty miały zasilić domowy budżet, bo inaczej prędzej czy później bym po nie sięgnęła.

Kaja nie miała takiego problemu. Dźwigała już dwie reklamówki prezentów dla swojej rodziny i właśnie zatrzymała się przed sklepem z zabawkami.

- Chciałabym coś kupić Patrycji, myślisz, że to dobry pomysł?

- Myślę, że to cudowny pomysł. - Zachichotałam, wiedząc, że traktuje małą jak własną córkę.

To była wystarczająca zachęta, żeby dziewczyna wskoczyła między regały lalek, pluszaków, klocków i innych kolorowych cudów, na punkcie których dzieci dostawały fisia.

Im dłużej spacerowałyśmy między sklepami tym bardziej zmęczona się czułam, za to moja przyjaciółka wyglądała jak w swoim żywiole. Przybywająca ilość toreb w jej rękach musiała sporo ważyć, ale nie narzekała na to, tylko z entuzjazmem przerzucała wieszaki, szukając sukienki na wigilijną kolację.

Głowa zaczynała mi ciążyć, a natłok dźwięków i kolorów powodował tępe kłócie.

Z ulgą przyjęłam fakt, że Kaja postanowiła odwiedzić spontanicznie eko fryzjera. W końcu usiadłam na skórzanej kanapie w otoczeniu jej toreb, gdy fryzjerka zajęła się długimi, czarnymi włosami mojej współkolatorki.

Pomieszczenie wyglądało ekskluzywnie i mimo, że nie widziałam nigdzie cennika, usługi musiały być drogie. Dotąd nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że istnieją takie miejsca jak to. Sama ostatni raz byłam u fryzjera przed pójściem do pierwszej komunii, bo końcówki przycinała mi w domu mama, a nie czułam potrzeby wprowadzania żadnych bardziej drastycznych zmian. Tamten salon nawet nie umywał się do miejsca, w którym właśnie byłam.

Zapadając się w miękką sofe i słuchając relaksującej muzyki, myślałam o tym, że wolałabym siedzieć w śmierdzącym papierosowym dymem garażu Tomka na wysłużonej kanapie. Takie życie, jakie tu widziałam nie pasowało do mnie.

Nie mogłam się doczekać, aż skończę studia i wrócę tam, gdzie powinnam być. Zanim to jednak nastąpi, ważne było przetrwanie tu kilku lat, a tego pewno nie uda mi się osiągnąć bez dodatkowych środków. Z tą myślą sięgnęłam po telefon i zaczęłam przeglądać nowe oferty pracy, słuchając w tle szumu suszarki i Kai plotkującej z czeszącą ją kobietą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro