Rozdział 5
Tym razem to ja stałam ledwo żywa w kuchni, robiąc śniadanie, gdy z sypialni wyszła Kaja. Nasze role się odwróciły i podczas gdy ona wypoczęta i w dobrym humorze jadła śniadanie, ja skupiałam się na tym, żeby nie wylać kawy, napełniając kubek z zamkniętymi oczami.
- Chyba ktoś tu zabalował w nocy. - Zachichotała dziewczyna.
Nie byłam pewna w jakim stopniu malowanie murów, ucieczkę przed policją i jeżdżenie z Erykiem do czwartej nad ranem, drąc się do radiowych hitów, można nazwać balowaniem. Okazało się, że po północy puszczają całkiem niezłe kawałki, a wspólne śpiewanie i kręcenie tyłkami na fotelach, może być bardziej zabawne niż myślałam. Konsekwencją tego, było przespanie niecałych trzech godzin, ale musiałam przyznać, że dobrze się bawiłam.
- Trochę. A ty co porabiałaś? Jak tam rodzina? - spytałam, otrząsając się ze wspomnień minionej nocy.
- Nie wiem, nie byłam w domu. - Uniosłam brwi zdziwiona. - Pojechałam do Artura... - Dodała zmieszana dziewczyna.
W odpowiedzi zdobyłam się jedynie na lekki uśmiech. Zastanawiało mnie, co ją łączyło z tym facetem. Nigdy dużo o nim nie mówiła, a jednocześnie miałam wrażenie, że cały czas o nim myślała. Zawsze była gotowa do odebrania telefonu, kiedy tylko zadzwonił i rzucała wszystko, żeby do niego pojechać. Miałam nadzieję, że w końcu mi to wyjaśni, bo zaczynała zżerać mnie ciekawość.
Nie wspomniała o nim nic więcej, ale na szczęście zaoferowała mi, że podwiezie mnie na wykłady, więc nie musiałam tłuc się komunikacją miejską. Byłam jej za to bardzo wdzięczna, bo mój obecny stan nie pozwalał mi na niczym się skupić i miałam nadzieję, że duża kawa i szybka drzemka podczas jazdy zdziałają cuda.
Już po chwili stałam na ulicy pod uniwersytetem i w swojej głowie rozważałam dwie prawdopodobne opcje zdarzenia, które miało miejsce. Albo Kaja po drodze złamała wszystkie przepisy ruchu drogowego i z prędkością światła przemierzyła pół miasta, albo to ja zasnęłam w rekordowym tempie.
Właśnie ruszyłam w stronę wejścia do budynku, gdy usłyszałam jak ktoś woła mnie po imieniu. Od razu poznałam ten głos i posłałam w kierunku Olafa szeroki uśmiech. Stał z grupą swoich znajomych i machał do mnie entuzjastycznie. To było dużo lepsze niż kawa i drzemka i od razu mnie rozbudziło.
Przygładziłam nerwowo swoje napuszone włosy, które tego ranka wyglądały wyjątkowo niekorzystnie i zmierzyłam ich wzrokiem. Wszyscy byli głośni, pewni siebie i wyróżniający się. Tacy ludzie zawsze budzili mój respekt i czułam się przy nich nieswojo. Moja niska samoocena boleśnie dała o sobie znać, ale w końcu się przełamałam i podeszłam do chłopaka. Przecież on wydawał się być sympatyczny, nie powinnam oceniać jego przyjaciół, nie znając ich, prawda?
- Hej Emilka, jak tam weekend? - Uśmiechnął się, skupiając na mnie całą swoją uwagę.
- W porządku - odpowiedziałam, starając się nie odwrócić wzroku od jego intensywnie błękitnych oczu.
Wolałam nie pokazywać, że czułam się skrępowana. Uciekanie przed kontaktem jest oznaką słabości, a ja zdecydowanie nie taka chciałam być w jego mniemaniu.
- Szkoda, że nie mieliśmy okazji się jakoś dogadać, mogliśmy się gdzieś razem wyrwać w piątek. - Czułam jak na moje usta wypływa bezmyślny uśmiech.
Ale tak we dwoje? Czy on mnie gdzieś zapraszał? To znaczy, że mnie lubił?
- No heeeeej... Olafek nie przedstawisz nas swojej koleżance? - Do rozmowy wtrącił się wysoki szatyn.
- Racja, wypadałoby. - Oderwał ode mnie spojrzenie, jakby nagle przypomniał sobie o tym, że nie byliśmy tam sami. - To są Kuba, Janek, Szymon, Klaudia i Daria. - Przedstawił wszystkich po kolei.
- Cześć. - Uśmiechnęłam się nieśmiało, widząc że wszyscy patrzyli na mnie.
- Witaj w naszym teamie Em. - Kuba obiął mnie ramieniem jak starą znajomą, chichocząc.
Zaśmiałam się, udając że nie zauważam oceniającego wzroku towarzyszących nam dziewczyn.
- Dobra, dobra, już się jej tak nie podlizuj Kubuś. - Zażartował Olaf, na co fala gorąca zalała mi policzki.
Czyżby był zazdrosny?
Nagle na parking zajechał sportowy, biały samochód i wysiadła z niego dziewczyna, którą znałam z widzenia ze swojego kierunku. To od niej uciekał Eryk na zajęciach z biologii. Wspominając to, stłumiłam chichot. Cały czas miałam w pamięci nasze pierwsze spotkanie, kiedy na nią narzekał.
Mogłam się spodziewać, że jej auto będzie tak samo modne i ekscentryczne jak ona sama. Z opowiadań przyjaciela wynikało, że tworzenie swojego wizerunku stanowiło jej główny cel w życiu. Nie byłam co do tego przekonana, ale musiałam przyznać, że na jej tle nawet Klaudia i Daria wypadały "blado".
Studentka zarzuciła swoimi błyszącymi włosami i z uśmiechem ruszyła w naszym kierunku. Zanim zdążyłam się zorientować, co się dzieje, całowała już Olafa.
Miałam wrażenie, że zbyt długie patrzenie na tą scenę mogło przyprawić mnie o wymioty, ale nie potrafiłam się poruszyć.
Kiedy się w końcu oderwała się od jego ust z miną zadowolonego glonojada, przywitała się krótko z pozostałymi.
- Właśnie, jeszcze się nie znacie! Emilio, to moja dziewczyna - powiedział Olaf, nawet nie siląc się, żeby się do mnie odwrócić podczas mówienia.
Nieustannie wpatrywał się w stojącą przy swoim boku blondynkę jak w cud świata. Jeżeli ktoś kazałby mi zdefiniować radość, pokazałabym jego w tamtej chwili.
- Cześć, jestem Julia. - Szczerząca zęby w białym uśmiechu modelka, wyciągnęła w moja stronę dłoń, którą ścisnęłam w dalszym ciągu oniemiała.
Wszyscy zaczęli rozmawiać i w pewnej chwili chyba nawet ktoś zadał mi jakieś pytanie, ale nie mogłam się skupić na ich słowach. Pokiwałam jedynie głową, siląc się na słaby uśmiech. To on miał dziewczynę? Dlaczego właśnie poczułam się, jakby ktoś mnie kopnął w żołądek?
- Przepraszam, lepiej już pójdę, obiecałam jeszcze komuś, że dam mu przepisać notatki, do zobaczenia - powiedziałam na jednym oddechu i nie czekając dłużej, szybkim krokiem odeszłam do budynku.
Wszystko było dobrą wymówką, żeby tylko uciec od niezręcznej sytuacji. Nie chciałam dłużej patrzeć, jak wystrojone dziewczyny uwieszają się na szyjach roześmianych chłopców, szpanujących swoimi markowymi ubraniami i samochodami. To wszystko było głupie.
Przynajmniej tak sobie wmawiałam. Wiedziałam, że to nie do końca był prawdziwy powód mojego odejścia. Chciałam po prostu uciec przed poczuciem, że jestem gorsza, uratować zranioną dumę i w samotności zwyzywać Olafa.
Weszłam do pustej łazienki i wzięłam kilka głębszych oddechów.
Czułam się jakby mnie oszukał, mimo że nic mi nie obiecywał, byliśmy tylko znajomymi. Tymi swoimi idiotycznie niebieskimi oczami zamroził mój mózg i przez to przestał działać tak, jak powinien. Sfrustrowana zacisnęłam usta i policzyłam do dziesięciu.
Mogłam się spodziewać, że ktoś taki jak on, długo nie pozostanie sam i wkrótce znajdzie się jakaś dziewczyna, z którą się zwiąże. Miałam tylko nadzieję, że będzie to ktoś mądry i wartościowy, kogo interesują głębsze tematy niż plotki o celebrytach. Zawiodłam się na nim.
Zdawałam sobie sprawę, że cała moja złość, żal i niechęć do Julii spowodowane były czystą zazdrością, z której nie byłam dumna, ale nie mogłam nic z tym zrobić.
Jedynym plusem było to, że irytacja doskonale działała na rozbudzenie. Po chwili wyszłam z łazienki i sprawdziłam w telefonie numer sali, w której miałam mieć zajęcia. Mimo że do wykładu z BHP zostało jeszcze dobre kilkanaście minut sporo osób już czekało pod drzwiami. Bez trudu wypatrzyłam wśród nich postać, trzymającą się na uboczu i obserwującą wszystkich z rozbawieniem.
- Czyżbyś jednak zdecydowała się wrócić z zaświatów? Udało Ci się wstać? Ile prób podejmowałaś? - spytał zaczepnie Eryk, zauważając mnie.
- Szczerze mówiąc, już nawet zapomniałam, że byłam zmęczona. Skoki ciśnienia potrafią nieźle rozbudzić człowieka - odpowiedziałam, nadal nie mając ochoty na żarty.
Przyjrzał mi się i poklepał miejsce na parapecie obok siebie.
- Co się stało? Kto Ci tak nadepnął na odcisk?
Wywróciłam oczami i usiadłam, nie protestując.
- Nie ważne, nic się nie stało, po prostu jestem głupia. - Chłopak w odpowiedzi parsknął śmiechem. - Co Cię tak bawi? Powinieneś mnie pocieszyć i powiedzieć, że Ty tak nie uważasz. Tak by zrobił dobry przyjaciel. - Szturchnęłam go lekko w bok.
- Ale ja właśnie tak uważam. - Moje mordercze spojrzenie go nie uciszyło. - Wszyscy jesteśmy głupi. No ja Cię proszę, myślisz, że dlaczego siedzimy tu zamiast leżeć gdzieś pod palmami? Gdybyśmy byli wystarczająco mądrzy, znaleźlibyśmy sposób, żeby to zrobić i jeszcze dodatkowo pływać w kasie. - Mimowolnie uśmiechnęłam się na tą myśl.
- Racja, teraz moja pewność, że jestem głupia wzrosła do kwadratu, ale przynajmniej wiem, że tak samo głupia jest większość populacji, która nie posiada milionów. - Eryk zaśmiał się, ale po chwili przyjął poważny wyraz twarzy i usiadł wygodniej.
- No gadaaaj, jestem gotowy na ploteczki. Mam z tobą poobgadywać jakąś wredną lasencję, której nie lubisz? Chyba tak robią psiapsiółki, nie? - Jego mina mnie rozbawiła i musiałam przyznać, że udało mu się poprawić trochę mój humor.
- Eryczku, pierwsza zasada: psiapsiółki nie lubią tych samych osób, więc ty też jej nie lubisz, jasne? - Zażartowałam. - Chociaż właściwie to nie jesteś tak daleki od prawdy. Pamiętasz jeszcze dziewczynę, obok której siedziałeś na biologii?
- O tak... Chociaż bardzo chciałbym zapomnieć. Nie mów, że Ty też zostałaś wciągnięta w rozmowę o nowej kolekcji ubrań jakiejś gwiazdeczki z Ameryki. Zrobiła Ci pranie mózgu? Dobrze się czujesz? - Jego zaniepokojenie było tak szczere, że nie mogłam się pohamować od śmiechu.
- Właściwie to nie. Zastanawia mnie tylko, jak długo Olaf z nią wytrzyma. Co on w niej widzi? - spytałam, licząc że może mój przyjaciel będzie znał jakąś odpowiedź, dzięki której Julia wyda mi się mniej płytka.
Eryk parsknął sarkastycznym śmiechem i pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Olaf? Ma kolejnego chłopaka? Chyba już się pogubiłem w rachubie, który to. Nie martw się, jeżeli jest mądry, szybko się zorientuje, że nie jest jedyny. - Słysząc to, uniosłam brwi z niedowierzaniem.
- Chciesz mi powiedzieć, że ona go zdradza? Skąd to wiesz? - spytałam szeptem, jednak chłopak nie miał takich skrupułów, żeby zatrzymywać to w tajemnicy.
- Jasne, wystarczy dobrze obserwować ludzi, żeby wiele się o nich dowiedzieć - odpowiedział jak gdyby nigdy nic, nie kryjąc jednak niechęci, jaką wzbudzało w nim zachowanie dziewczyny.
- Chyba ktoś powinien mu to powiedzieć, żal mi go, wygląda jakby naprawdę mu na niej zależało, on tak na nią patrzył... - Wyznałam. - Eryk, myślisz że mógłbyś mi trochę pomóc? - Uśmiechnęłam się prosząco.
- Mam Ci pomóc ujawnić czyjąś zdradę? Co mi do tego? Przecież to ich sprawa. Czy to od tego są psiapsiółki? - odpowiedział pytaniem na pytanie, jednak po dłuższej chwili skapitulował. - A z resztą, co mi tam. Dzisiaj po psychologii pojedziemy za nią, chyba ma się spotkać z jakimś gościem, słyszałem jak wczoraj rozmawiała z nim przez telefon.
Uśmiechnęłam się szeroko i przytuliłam go w przypływie emocji, ciesząc się, że mam przyjaciela, na którego mogłam liczyć.
Wszystkie wykłady ciągnęły się niemiłosiernie. Mimo że były całkiem interesujące, nie mogłam już doczekać się ich końca. Chciałam dowiedzieć się co ukrywała Julia i to głównie wokół niej krążyły moje myśli.
Nie potrafiłam sobie wyobrazić jak można być tak dwulicowym i ranić kłamstwami bliskie sobie osoby. Powinno jej zależeć na ich dobru, a wątpiłam, żeby tak było, skoro nie potrafiła być uczciwa i wierna w stosunku do żadnego z nich. Idąc za radą chłopaka, uważnie ją obserwowałam podczas każdych zajęć, ale nie widziałam nic podejrzanego. Zarzucanie włosami, poprawki w makijażu, chichoty z przyjaciółkami - zachowywała się jak zwykle.
W końcu nadszedł wyczekiwany moment i wszyscy studenci weterynarii opuścili budynek po zakończonym dniu na uczelni. W porozumieniu z Erykiem ruszyliśmy do jego samochodu i odczekaliśmy aż Julia odpali swoje auto, po czym wyjechaliśmy na drogę za nią.
Dotarcie na miejsce nie zajęło nam dużo czasu, bo zatrzymała się już przy Parku Sołackim, parę ulic dalej. Idąc za jej przykładem, zaparkowaliśmy na krawężniku po drugiej stronie ulicy. Po chwili wysiedliśmy i podążylismy za dziewczyną, zachowując sporą odległość.
- Czy to przypadkiem nie jest łamanie prawa? Jakiejś nietykalności osobistej czy coś? - spytałam, nabierając wątpliwości.
- Pewnie jest, ale chyba powinnaś się zacząć do tego przyzwyczajać. Wczoraj wandalizm, dzisiaj stalkowanie, jak w takim tempie zaczniesz robić postępy, to przed końcem studiów złapią Cię za morderstwo. - Zachichotał.
- To nie jest śmieszne! - Fuknęłam nieco za głośno, zwracając na siebie uwagę.
Na szczęście udało mi się wskoczyć między drzewa, wlokąc za sobą przyjaciela, zanim blondynka się odwróciła.
- Nie sądziłem, że kiedyś jakaś dziewczyna zaciągnie mnie ze sobą w krzaki. - Wyszeptał Eryk, poruszając zabawnie brwiami.
Wywróciłam oczami, czując że moje policzki robią się czerwone i bez słowa zaczęłam przemykać się dalej trawnikiem wśród opadłych liści. Pogoda była piękna i ostatnie kolorowe drzewa sypały złoto - czerwonym deszczem. Nie miałam jednak czasu zachwycać się nimi, bo bałam się, że zgubię wśród ludzi Julię.
W końcu zatrzymała się przed restauracją, stojącą w centrum parku, za stawem i rozejrzała się na około, jakby kogoś szukała. Nie musiała czekać długo, wkrótce zjawił się przy niej chłopak i przywitał się z nią długim pocałunkiem. To nie pozostawiało żadnych wątpliwości, co łączyło tą dwójkę.
Nie chcąc stracić okazji, wyjęłam swój telefon i zrobiłam im kilka zdjęć. Może i nie były najlepszej jakości, ale bałam się, że kiedy podejdę bliżej, któreś z nich mnie zauważy.
- Zastanów się jeszcze raz, zanim pokażesz je Olafowi, dobrze? - spytał nagle Eryk, stojący za mną.
W odpowiedzi pokiwałam jedynie głową. Wierzyłam, że robię coś dobrego.
○●○●○●
Jejuuu... W końcu po długiej przerwie udało mi się coś napisać. Każdy kto czekał na rozdział, powinien podziękować mojej chorobie, bo to przez nią miałam wystarczająco dużo czasu 😂
Papatki,
Szyszka
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro