Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

Nie zdążyłam się jeszcze nacieszyć wolnością i znajomymi, kiedy musiałam się z nimi rozstać i wrócić do Poznania. Oczywiście nie obyło się bez obietnic następnego spotkania w wakacje. Nie mogliśmy dopuścić, żeby nasza fantastyczna grupa się rozpadła. Takich ludzi jak oni, nie było łatwo spotkać i nie wybaczyłabym sobie, gdybyśmy o sobie zapomnieli.

Niestety sesje zbliżały się wielkimi krokami i w końcu ignorowanie tego faktu przestało być możliwe, tym bardziej, że odkąd zostałam sama w mieszkaniu po wyprowadzce Kai, miałam dużo spokoju, co sprzyjało przemyśleniom. Miałam nadzieję, że mój stres złagodzi przebywanie z Erykiem, który zawsze potrafił mnie rozbawić i podchodził do wszystkiego ze spokojem.

Chłopak nie pojawił się jednak na uniwersytecie ani pierwszego, ani drugiego, ani nawet trzeciego dnia po wyznaczonej dacie powrotu na studia po przerwie świątecznej. Początkowo myślałam, że ostro zabalował w sylwestra, ale o ile byłam w stanie to zrozumieć nawet drugiego stycznia, jego wydłużająca się nieobecność zaczęła mnie poważnie martwić. Niejednokrotnie próbowałam się do niego dodzwonić, ale włączała się automatyczna sekretarka. Kiedy usłyszałam ją po raz piąty jednego dnia, byłam na tyle zdeterminowana, że byłam gotowa pojechać do niego do domu, ale nawet nie znałam jego adresu.

W głowie widziałam już najczarniejsze scenariusze i nawet Kaja, której się zwierzyłam nie była w stanie mnie pocieszyć. Takie nagłe znikanie zdecydowanie nie było w jego stylu. Zastanawiałam się nawet, czy nie spytać o niego w którymś szpitalu, ale postanowiłam wstrzymać się z panikowaniem. Wmawiałam sobie, że popsuł mu się telefon, a on wyjechał gdzieś z rodziną na Boże Narodzenie i jeszcze nie zdążył wrócić.

Do czasu jego powrotu musiałam sobie jakoś radzić sama. Tą okazję wykorzystał Olaf, który pojawił się przede mną znikąd, gdy siedziałam na parapecie, który zazwyczaj zajmowałam z przyjacielem.

- Hej. - Przerwał mi czytanie podręcznika z histologii i embriologii. - Nie odpowiedziałaś na moją wiadomość, a widziałem,  że ją odczytałaś. Chciałem cię jeszcze raz przeprosić, masz prawo być na mnie zła, miałaś rację od samego początku. - Patrzył na mnie ze skruchą i przez chwilę zrobiło mi się go żal, jednak zaraz pojawiły się w mojej głowie pierwsze wątpliwości.

- To kolejna inicjatywa Julii? - Jego zaskoczenie wyglądało na szczere, ale wolałam być ostrożna. - Kazała ci mnie przeprosić, żeby mogła ze mnie zrobić nowe pośmiewisko? - Na wspomnienie jej ostatniego zachowania od razu zawrzała we mnie złość.

- Nie! Skądże, jest mi naprawdę przykro. Zerwałem z nią, bo nakryłem ją na gorącym uczynku, a jak zobaczyłem jak zachowała się w stosunku do ciebie, tym bardziej dotarło do mnie jaka z niej świnia. - Uznałam to wytłumaczenie za całkiem wiarygodne, więc pozwoliłam mu mówić dalej, chociaż trzymanie języka za zębami i powstrzymanie zgryźliwych uwag było trudne. - Pomyślałem sobie, że w ramach rekompensaty mógłbym ci pomóc z nauką biologii przed egzaminem. Co ty na to?

- Aha... czyli uważasz, że potrzebuję twojej pomocy? - To było jak nadepnięcie na odcisk i urażenie mojej dumy. - Nie, dzięki, poradzę sobie sama. - Ucięłam rozmowę i wróciłam do kartkowania podręcznika.

- No coś ty, nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało, jestem debilem. - Westchnął, nie poddając się i zaczął jeszcze raz. - Po prostu mam trochę niezłych notatek po siostrze. Może chciałabyś z nich skorzystać? Naprawdę mam wyrzuty sumienia i chce jakoś odpokutować, że tak na ciebie wtedy naskoczyłem, chciałaś dobrze. - Zmierzyłam go wzrokiem, trzymając chwilę w niepewności.

Czułam, że teraz nie będzie nam się współpracowało tak dobrze jak kiedyś. Mimo to, wiedziałam, że nie powinnam chować do niego urazy, szczególnie, że przeprosił i żałował swojego zachowania. Poza tym, dodatkowych notatek nigdy za wiele.

- Dobra, możemy się razem pouczyć - odpowiedziałam, wciąż nie do końca przekonana, czy podjęłam dobrą decyzję.

Cały wieczór próbowałam skontaktować się z Erykiem. Minął czwarty dzień odkąd zniknął i nie dawał żadnego znaku życia. Szykowałam się właśnie do spania, gdy dostałam od niego SMSa: "Nie mogę teraz rozmawiać". Nie wiedziałam czy mam się cieszyć, czy martwić, ale i tak zrobiło mi się trochę lepiej, że chociaż się odezwał.

Następnego dnia czekałam na niego pod budynkiem uniwersytetu gotowa na szczegółowe wypytanie go o to, co robił i strzelenie żartobliwego focha za to, że ośmielił się mnie perfidnie ignorować. Moja nerwowość jednak rosła i co chwilę zerkałam na zegarek, widząc, że czas nieubłaganie mijał, a jego nadal nie było. Nie pojawił się przez cały dzień. To już było zdecydowanym przegięciem. Lepiej żeby miał porządne wytłumaczenie, bo inaczej planowałam się odegrać. Przyjaciele nie powinni się tak zachowywać.

Po ostatnim wykładzie niechętnie skierowałam się na parking przy ulicy, szukając Olafa. Nie miałam na nic ochoty. Byłam zmęczona, zła na Eryka, martwiłam się o niego i zaczynałam się bać, że bycie miłą tego popołudnia może się okazać dla mnie zbyt dużym wyzwaniem.

- Cześć Emilka! - Powitał mnie zbyt biały i zbyt równy uśmiech blondyna. - Gotowa na wspólną naukę?

W odpowiedzi mruknęłam nieprzekonująco i wsiadłam do jego auta, do którego otworzył mi drzwi jak gentleman. Gdy dotarliśmy do jego apartamentu musiałam się pohamować swoją chęć zawróceniu w progu. Wygląd mieszkania był tak perfekcyjny, że przez chwilę korciło mnie, żeby zostawić na środku białej posadzki odcisk zabłoconego buta i popsuć ten idealny obrazek. Powiedzieć, że czułam się tam nie na miejscu, byłoby dużym niedopowiedzeniem. Gdybym za którąś ze ścian zobaczyła sprzęt dentystyczny wcale bym się nie zdziwiła. To miejsce mogło z powodzeniem uchodzić za sterylny gabinet lekarski.

- Mieszkasz tu sam? - spytałam, idąc w skarpetkach w kierunku stołu.

- Tak. Wcześniej mieszkała tu moja siostra, ale skończyła już studia i wyjechała za granicę.

- Jest lekarzem? - Rzuciłam bezmyślnie.

- Nie, a co? - Pokręciłam jedynie głową, stwierdzając, że nie powinnam mu wspominać co myślę na temat szpitalnej atmosfery tego miejsca.

Na szczęście szybko zmieniliśmy temat i zajęliśmy się analizowaniem zeszytów. Mimo mojego sceptycyzmu okazało się, że znaleźliśmy sporo przydatnych informacji i cieszyłam się, że skorzystałam z propozycji znajomego. Dopóki nie próbował schodzić na tematy inne niż biologia nie było drętwo i dobrze nam się pracowało, chociaż musiałam przyznać, że irytował mnie snobizm, który wynikał czasem z jego wypowiedzi. Mogłam się założyć, że robił to nieświadomie, ale i tak działało mi to na nerwy. Gdy skończyliśmy omawiać połowę zagadnień, zgodnie stwierdziliśmy, że taka dawka wiedzy jak na jeden raz jest wystraczająca i pożegnaliśmy się niezręcznym uściskiem.

Sama nie wiedziałam, że weekend może minąć tak szybko. Zdecydowałam, że nie wrócę do domu, bo na pewno nie mogłabym się skupić na nauce, a ona była dla mnie w tym momencie najważniejsza. Spędziłam dwa dni na ostrym wkuwaniu z przerwami na wycieczki do lodówki. Życie o pustym żołądku bez posiłków z Kają było męczące. Dalej nie umiałam się przyzwyczaić do samotnego mieszkania i zaczynałam żywić cichą nadzieję, że ktoś zainteresowany szybko odezwie się do właścicielki, chociaż było to mało prawdopodobne w środku roku akademickiego.

Gdy w poniedziałkowe popołudnie zobaczyłam na korytarzu uniwersytetu charakterystyczną postać, opierającą się o ścianę z daleka od pozostałych studentów weterynarii, miałam ochotę rzucić się mu na szyję, żeby go przytulić, a zaraz potem udusić.

- Eryczku! - Zawołałam ze śmiechem, ściągając na siebie jego uwagę. - Co ty sobie myślałeś padalcu? Myślisz, że możesz tak sobie znikać bez uprzedzenia? - Przybrałam groźną minę, która wywołała jego słaby uśmiech. 

- Nie złość się. Miałem dużo na głowie. - Jego twarz spochmurniała i od razu przestało mi być do śmiechu.

- Coś się stało? Masz kłopoty? - Próbowałam z niego wyciągnąć, mimo że wyraźnie nie był skory do rozmowy.

- Chyba można to tak nazwać. Nie martw się, już po wszystkim, jest dobrze - odpowiedział z wahaniem, co od razu uruchomiło w mojej głowie radar - "Nie jest dobrze". - Co porabiałaś przez ten czas, kiedy mnie nie było? - spytał, widocznie próbując zmienić temat.

- Właściwie to nic takiego... - Oczywiście nie dane mi było dokończyć.

- Hej Emilia! Sorki, że przeszkadzam, chciałem się tylko spytać kiedy się znowu widzimy. Pasuje ci jutro o osiemnastej? - Przerwał mi Olaf, zmierzający w naszą stronę.

- Jasne. - Westchnęłam, ignorując pytający wzrok Eryka.

- Aha... "Nic takiego" czyli spotykałaś się z nim? - spytał z nutą oskarżenia w głosie, gdy blondyn zniknął z pola widzenia.

- Daj spokój, to nic takiego. Zgodziłam się, żeby pożyczył mi materiały do biologii. Jeżeli cię to pocieszy, to bywa strasznie wkurzający, więc nie musisz być zazdrosny. - Zażartowałam, ale chłopak nie wyglądał na rozbawionego. - Dobra, jak chcesz, to mi nie wierz. Nie mam sobie nic do zarzucenia. - Fuknęłam.

Więcej tego dnia nie skomentował moich spotkań z Olafem. Miałam wrażenie, że niechętnie się do mnie odzywał, a jego uśmiechy były wymuszone. Niewiele mówił, ale też nie wyglądał na szczególnie skupionego na wykładach. Nie byłam w stanie powiedzieć czy zachowywał się tak przez to, że był na mnie zły, czy miało to związek z jego kłopotami, ale tak, czy inaczej, było mi przykro.

Następny tydzień też nie był łatwy. Nie potrafiłam zrozumieć jego zachowania i naprawdę mnie to martwiło. Więcej już nie znikał i upierał się, że wszystko w porządku, ale nie było mi trudno stwierdzić, że coś było nie tak. Nie chciałam na niego naciskać, ale z drugiej strony chciałam mu jakoś pomóc, bo męczyła mnie ta bezradność i obserwowanie Eryka, który nie był taką wersją siebie, jaką pamiętałam. 

Rozpoczęły się sesje i napięcie sięgało zenitu. Ze stresu nie mogłam spać, a brak wsparcia przyjaciela był bolesny. Nie wiem jakim cudem udało mi się przeżyć dwa tygodnie zawalone egzaminami. 

Kiedy miesiąc dobiegł końca i było już po wszystkim, czułam niesamowitą ulgę. Cieszyłam się, że udało mi się zaliczyć wszystkie przedmioty na całkiem dobrym poziomie. Nauka z Olafem nie poszła w las, bo najwyższy wynik miałam właśnie z biologii.

Eryk też powoli zaczynał dochodzić do siebie. Częściej żartował, prowadziliśmy luźne rozmowy jak dawniej i zaczynałam wierzyć, że wszystko wraca do normy.

- Milka dziękuję ci, że mnie nie zostawiłaś samego, ostatnie tygodnie były dla mnie naprawdę trudne. - Jego słowa zupełnie mnie zaskoczyły.

Szliśmy właśnie w kierunku hali sportowej jak w każdy czwartek i nic nie zapowiadało takiego wyznania z jego strony. 

- Właściwie to nie zrobiłam nic niezwykłego, po prostu znosiłam twoje humorki. - Uśmiechnęłam się do niego żartobliwie.

- Przepraszam za nie. Musiałem się pozbierać po tym, jak tata zmarł. Miał zawał serca w Sylwestra i mama kompletnie się załamała, więc musiałem sam ogarnąć wszystkie sprawy i ułożyć sobie od nowa w głowie.

Jego zachowanie nagle stało się zupełnie jasne i nie miałam do niego żadnych wyrzutów. Nigdy nie byłam dobra w pocieszaniu, ale jemu chyba wystarczyło to, że wzięłam go za rękę i przeszliśmy resztę drogi w milczeniu, pogrążeni we własnych myślach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro