Rozdział 3
Kolacje w naszym domu są bardzo niezręczne. Albo panuję cisza albo mówi tylko ON. Mój ojczym. Dzisiaj zdecydowanie to było coś pomiędzy. Siedziałam spokojnie dłubiąc w talerzu pełnym spaghetti, aż nagle usłyszałam swoje imię z pytaniem.
– To jak Lena, jak w nowej szkole? Mam nadzieję, że ta twoja dwutygodniowa przerwa była przydatna – spytał. W tym drugim zdaniu wyczułam kpinę z mojego zachowania.
– Myślę, że dobrze. Po pierwszym dniu ciężko jest oceniać – mruknęłam.
Spojrzałam ukradkiem na Igora, żeby coś zrobił z tą rozmową, bo mogła się nieprzyjemnie skończyć. Chłopak przewrócił oczami.
– Sądzę, że pierwszy dniu w szkole po raz trzeci nie jest taki ekscytujący jak za pierwszym razem. Monotonia jakaś. Miałem tak samo na początku roku. Miałem średnie nastawienie, bo ci ludzie się już znali dwa lata, a ja ot tak do nich dołączyłem. Teraz pod tym względem czasu jest nawet w porządku, ale no do pełnej akceptacji z ich strony jeszcze brakuje. Z mojej w sumie t... – przerwał pod wpływem karcącego wzrokiem ojca.
Resztę kolacji zjedliśmy w ciszy. Nie zjadłam do końca, więc mruknęłam cicho dziękuję i odstawiłam talerz do zlewu, po czym poszłam do swojego pokoju. Spakowałam potrzebne rzeczy na jutro do plecaka i usiadłam przy biurku. Moją uwagę przykuła tablica korkową - nie było jej tu wcześniej. Ktoś do niej przypiął zdjęcia klasowe z moimi znajomymi z poprzednich szkół, a z tyłu widniały ich podpisy z obietnicami, że nigdy o mnie nie zapomną. Jasne. Za dużo razy to się zdarzyło. Wiedziałam, że to nie była ich wina. Ani moja. Tak już bywa. Ludzie przychodzą i odchodzą. Jednak to zawsze boli tak samo. Oby tym razem było inaczej. Zmienianie szkoły w roku maturalnym nie był dobrym pomysłem. Modliłam się, żeby Marek w tym roku nie dostał przeniesienia. Albo nawet jeśli to, żeby pozwoliliby mi zostać w Warszawie.
On i moja mama pracowali w jednej firmie. Pewnego dnia oboje przez przypadek dostali awans na to samo stanowisko. Wykłócali się o to, kto powinien go dostać. Jednak prezes firmy uznał, że jako duet lepiej się to sprawdzi. I tak od pewnej niechęci doszło do wielkiej miłości. Miałam wtedy dwanaście lat jak go poznałam. Od tamtego momentu, wiedziałam że go nie polubię. Nie myliłam się. Rok później odbył się ślub. A kolejny rok później zaczęły się nasze przeprowadzki. Oboje byli odpowiedzialni za otwieranie nowych filii w miastach i prowadzenie ich przez jakiś czas. Chyba coś z kamerami przemysłowymi, ale nigdy nie mogę zapamiętać, o co dokładnie chodzi. W między czasie zaczęłam się odsuwać od każdego. Nikt nie potrafił zrozumieć, jak to jest mieszkać z osobą, której się nienawidzi. A co on takiego robił? Obrażał mnie, mówił rzeczy których nie powinien był nikt nigdy usłyszeć, szantażował, zastraszał, wymuszał poczucie winy. Nigdy mnie nie uderzył ani nic poważniejszego nie zrobił, ale psychicznie nie wytrzymywałam. Każda chwila z nim spędzona jest dla torturą. Nawet nie potrafię powiedzieć dlatego. W formie pewnego buntu, nie zmieniłam nazwiska na jego. Bo nie. Nie chciałam się do niego przyznawać. Nadal nie chcę. Jednak ta cała sytuacja ma jakiś plus. Zyskałam brata. Co prawda młodszego, ale jednak. Igor swojego ojca nienawidził za co innego. Nigdy nie chciał z nim mieszkać, ale podczas rozwodu jego rodziców, Marek miał lepszych prawników. Szczegółów nie znam, za to wiem, że od czasu ślubu on nie widział się z matką, którą zawsze kochał. Oboje mieliśmy przez to zrujnowane dzieciństwo. Przez jednego człowieka. Co z tego, że miał pieniądze, jak w nas została pustka.
Z pesymistycznego zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi. Otarłam oczy, żeby się upewnić, że nie miałam zaszklonych oczu.
– Proszę – powiedziałam, wstając od biurka.
Do pokoju weszła moja mama. Byłyśmy w pewien sposób do siebie podobne. Ta sama blada cera i piegi. Chociaż akurat teraz ona była opalona, a ja nie. Podobny wzrok i rozmiar buta, więc pożyczanie sobie ubrań było jak najbardziej okey. Reszta wyglądu się różniła. Ja - niebieskie oczy, ona - szare. Ja - włosy o nie wiadomo jakim kolorze, ona - farbowany blond. Ale charakter ten sam. Dlatego nie rozumiałam, co tak bardzo podobało się jej w mężczyźnie, którego ja tak bardzo nie znosiłam.
– Znalazłam ją u siebie w pudle – wskazała na tablice – Miałam nadzieję, że to choć trochę poprawi ci humor.
Milczałam. Miałam za dużo myśli w głowie, żeby powstała z tego spójna odpowiedź.
– Zrozum – zamknęła za sobą drzwi – Staram się jak mogę, żeby było lepiej. Ale nie będzie jeśli będziesz mieć zawsze takie samo nastawienie w stosunku do niego.
Znowu milczałam.
– Jesteś już prawie dorosła – zaczęła, jednak ja spuściłam wzrok. Nie chciałam wiedzieć, co chcę powiedzieć, ale to czułam.
– Nie będzie lepiej. Nie dopóki będę musiała z nim mieszkać.
Teraz ona spuściła wzrok. Bez słowa zostawiła mnie samej sobie. Widziałam, że ją tym ranię, ale jednak w tej sprawie byłam egoistką. Chciałam dla niej dobrze i żeby była szczęśliwa, ale to nie było łatwe. Pięć lat starań, a i tak zawsze wraca do tego co było.
– Dobra. Weź się w garść. Jutro pierwszy dziń w szkole. Ten z nauką. Ogarnij się – zaczęłam powtarzać.
Rozejrzałam się po pokoju. Wzięłam piżamę i poszłam do łazienki. Nie miałam ochoty na długie siedzenie w wannie, więc szybko się umyłam. Po piętnastu minutach byłam gotowa, żeby iść spać. Usiadłam po turecku na łóżku i sprawdziłam powiadomienia w telefonie. Nic wielkiego, jakaś gra, kilka snapów i powiadomień z fejsa. Jednak jedna rzecz przykuła moją uwagę. Wiadomość od Damienia. Wysłana godzinę temu.
Damien: Dobranoc
Uśmiechnęłam się pod nosem. Nie wiem, co mnie tak ucieszyło, ale poczułam się lepiej. Jedno głupie słowo od jednej głupiej osoby. Od chłopaka, który wydaje się wręcz przyciągać kłopoty i problemy. Od chłopaka, który wydał mi się inny. Od chłopaka, który... To poszło za daleko. Nawet doby go nie znałam.
Ja: Dobranoc
Nie grzecznie byłoby nie odpisać. Zanin położyłam się na dobre, pochodziłam po pokoju w sprawdzeniu czy na pewno wszystko mam naszykowane. I takie było. Mogłam spokojnie obejrzeć trochę YouTube'a i pójść spać z nadzieją na lepsze jutro.
***
Następny dzień nie zaczął się aż tak źle. Wstałam o szóstej. Znaczy obudziłam się o tej. Wstałam dwadzieścia minut później. Leniwie wstałam z łóżka i zjadłam płatki z mlekiem. Patrzyłam jak inni biegają po mieszkaniu. O szóstej czterdzieści zaczęłam się poważniej szykować. Wzięłam pierwsze lepsze ubrania z brzegu szafy i udałam się do łazienki. Przemyłam twarz i umyłam zęby, po czym się ubrałam. W moim dzisiejszym looku znalazły się przedarte jeansy, czarna bluzką z motywem batmana i czerwona koszula w kratę. Włosy zostawiłam rozpuszczone, zresztą jak zawsze, a na twarzy znowu nie zagościł makijaż. Wmawiałam sobie, że to przez to, że naturalność jest najważniejsza, ale prawda była taka, że była na to zbyt leniwa. A dopóki na mojej twarzy pryszcze pojawiały się tak często jak śnieg w Polsce to nie było, czego zakrywać.
– Igor – zapukałam do jego pokoju i weszłam bez pozwolenia.
– Czego chcesz? – spytał, nie odrywając wzroku od telefonu.
– Mogę pożyczyć twoją kurtę? Tą jeasnową, wiesz którą – oparłam się o framugę drzwi.
– Taaa pewnie – mruknął – Od kiedy się o takie rzeczy pytasz?
– Od momentu w którym, nie wiem, co znajdę w twojej szafie – odparłam i wyszłam na korytarz.
Piętnaście minut później Marek się spytał, czy nas nie odwieść do szkoły. Zgodnie razem odmówiliśmy. Wyszli razem z mamą i zostałam sama z bratem. Niedługo później sami wyszliśmy z mieszkania. Dziwnym trafem jechaliśmy tym samym autobusem.
– Jest siódma trzydzieści – stwierdził – Nie zdążysz.
– Zdążę. Nie mam pierwszej lekcji. Więc nie na ósmą, więc zdążę.
Zaśmiał się delikatnie. Miał uroczy śmiech. Idealnie pasował do jego wygładu. Ciemny blondyn, 180cm wzrostu, piwne oczy, chudy i w miarę dobrze zbudowany - jak na piętnastolatka - ale nie przesadnie. Był zdecydowanie przystojny. I do tego miły. Chamki w odpowiedni sposób. Widząc nas razem wszyscy widzieli parę. A kiedy już powtórzyliśmy, że jesteśmy rodzeństwem, zawsze widziałam taką ulgę w oczach dziewczyn.
Igor wysiadł po paru przystankach, a ja jechałam dalej. Kolejne czterdzieści minut rozrywki w autobusie. Wysiadłam z tłumu i skierowałam się w stronę szkoły. Był to wolno stojący budynek. Od frontu przypominał krótki prostokąt z boiskiem po lewej stronie, a po prawej znajdował się parking. Z góry szkoła przypominała literę U, tylko prawa strona była dłuższa od lewej. A pomiędzy ścianami w środku znajdował się dzieciniec ze stołami ping-pongowymi.
Weszłam do środka i zaczęłam szukać swojej szafki. Do lekcji zostało mi trzydzieści minut. Miałam czas, żeby wszystko na spokojnie zrobić. Znalazłam ją na parterze obok sali od angielskiego. Mój kod to "0000" i po jej odblokowaniu miałam go zmienić. Myślę, że "6789" będzie dobry. O ile uda mi się ją otworzyć.
– Może ci pomóc? – spytał damski głos.
– Jeśli możesz. Chyba się zacięła – odparłam, odsuwając się na bok.
Dziewczyna wpisała kod i walnęła łokciem w szafkę.
– Są nowe. Twoja jeszcze nie była otwierana. Każdy miał ten sam problem – uśmiechnęła się do mnie, poprawiając okulary na nosie. Jej blond włosy opadały na twarz, a grzywka przykrywała brązowe oczy. Ubrana w niebieską niebieską bluze bez kaprura, opierała się o ścianę – A tak przy okazji jestem Klara.
– Lena – odpowiedziałam.
– Musisz być nowa. Już krążą historię na twój temat.
– Serio? – Laura. Ciekawe jakie to wspaniałe plotki są rozsiane po szkole.
– Tak, ale nic poważnego. Nikt w nie wierzy. Zastanawia mnie tylko, czemu taka jedna się ciebie uczepiła.
– Masz na myśli Laurę?
– Tak – odpowiedziała zdzwiona – Skąd wiesz?
Opowiedziałam jej w skrócie poprzedni dzień. Omijając tylko rozmowę z Damienem na fejsie. O tym na razie nikt nie musi wiedzieć.
– Czyli jesteś tu jeden dzień i już poznałaś dwie osoby, z którymi nikt normalny nie powinien się zadawać. Nieźle. Nie przejmuj się, reszta uczniów jest tutaj normalna.
– Zdefiniuj normalność. Laurę jeszcze rozumiem, ale o co chodzi z Damienem?
Zawahała się na chwilę.
– Cóż...
– Usłyszałem swoje imię. Posłucham z chęcią co masz do powiedzenia na mój temat – powiedział Damien barkiem zamykając mi szafkę i opierając się o nią.
Spojrzałam mu w oczy. Jak to powiedział "Nie wierz w rzeczy na mój temat, chyba że usłyszysz je ode mnie lub takiego gościa w białych włosach". Zobaczymy, co powie Klara.
– Przez Damiena jeden z uczniów prawie oszalał i wyleciał ze szkoły.
– Chyba już ustaliliśmy, że sprawa Kuby nie jest moją winą. Mógł nie ufać Laurze.
– Trzeba było go ostrzec. A teraz go tu nie ma.
– Fakt, mogłem to zrobić, ale nadal to nie jest moja wina. Mógł pomyśleć zanim zaczął się do niej przystawiać.
– Brał przykład ze swojego kolegi. Teraz się dziwić, czemu go tu nie ma.
– Odezwała się ta, która chciała się z Laurą przyjaźnić. Też mi coś.
– Mogę wiedzieć, o co chodzi? – spytałam, stając pomiędzy nimi. Czuć było, że coś grubszego jest na rzecz. Czysta nienawiść się unosiła w powietrzu.
Oboje spojrzeli na mnie zamieszanym wzrokiem.
– No więc.. – zaczął Damien.
– Z pół roku temu jednemu chłopakowi zaczęła się podobać Laura. Pech chciał, że kolegował się z Damienem. Damien wiedząc jaka jest na prawdę Laura, nie powiedział nic Kubie, tylko patrzył jak Kuba nie udolnie próbuję się z nią umówić. W pewnym momencie Laura się zgodziła, a tydzień później Kuba wyleciał ze szkoły za niszczenie mienia szkoły. Mówiąc krócej chciał ją podpalić. Damien podobno o wszystkim wiedział i nic nie zrobił by go powstrzymać. Gdyby nie to, że tego dnia dyrektor się spóźnił do szkoły, prawdopodobnie cała szkoła by spłonęła. A to wszystko dzięki Damienowi.
– Po pierwsze ja o niczym nie wiedziałem. A po drugie. Czy ty siebie słyszysz?
I zaczęli się wykłócać. Widać było na kilometr tą napiętą atmosferę. Jako, że stałam obok musiałam kogoś poprzeć. Tylko kogo? Dopiero co poznaną dziewczynę, z którą mogłabym się zaprzyjaźnić czy chłopaka, który ma złą opinię w szkole przez jedno wydarzenie. Chciałam wsłuchać się w ich rozmowę, jednak pojawiało się tam za dużo imion i zdarzeń. Przestałam rozumieć co się działo.
– EJ, możecie na chwilę przestać! – powiedziałam o pół tonu wyżej niż zazwyczaj.
Przestali.
– Skoro już mam głos. Wysłuchałam na spokojnie jednej strony – spojrzałam na Klarę – To teraz twoja kolej. Ktoś przeciw temu pomysłowi?
Dziewczyna opuściła głowa.
– No więc tak jak wspominałem, nie wiedziałem o tym, że Kuba planuję coś takiego. Jasne wspominał, że kiedyś puści tą budę z dymem, ale wiedziałem, że żartuje. Wtedy, w dzień wypadku, na nieszczęście w Pryma Aprilis, spóźniłem się do szkoły, wpadając przy tym na Chmielowskiego. Zagadał do mnie, że usprawiedliwi mi nieobecność na lekcji jeśli mu pomogę zanieść jakieś papiery do jego gabinetu.
– A to nie była sobota? Pierwszego kwietnia? – spytałam, nie chcący przerywając mu historię.
– Tak, to była sobota. W tym dniu mieliśmy dodatkowe lekcje, bo cały nasz rocznik był do tyłu z materiałem – odparła blondynka.
Damien westchnął.
– Wracając do historii. Kiedy podszedłem do bagażnika samochodu, zauważyłem dym, który unosił się z okien w szkole. Powiadomiłem dyrektora i razem pobiegliśmy do tego miejsca. A tam, niespodzianka to nie Kuba chciał podpalić szkołę. Jednak wiedział, że inni widzieli jak wchodził do tej sali i będą go oskarżać. Wtedy też postanowił odejść ze szkoły, pozostawiając po sobie plotki, że został z niej wylany.
–Dobra, to kto w takim razie to zrobił? – Klara nie zamierzała odpuścić.
Nie wiedziałam, kto to był. Ale wiedziałam, że ta osoba była bliska Damienowi. Może nikt inny tego nie zauważył, ale znając relacji osób z tej szkoły jakoś łatwo było to odgadnąć.
– Zgaduję, że ta osoba nie do końca wiedziała, co robi i już została w pewien sposób ukarana. Ale zrobiono to po cichu, żeby nie wywołać sensacji – powiedziałam, nie zastanawiając się nad tym, co powiedziałam.
– Tak, ta osoba, której imienia nie zdradzę nie chciała robić dramy wokół siebie, więc nie wygadałem, kto to był. Nigdy też nie potwierdziłem, że był to Kuba. A co do kary, została wymierzona w odpowiedni sposób – ostatnie zdanie powiedział nieco słabiej, ale z taką samą pewnością siebie.
Nie miałam okazji odpowiedzieć na to, ponieważ Lewis oddalił się od nas. Nie chciał pewnie rozwijać tego tematu jeszcze bardziej. Ciekawe jak dużo go kosztowało by być spokojnym w takiej chwili.
– Skąd wiedziałaś... – to pytanie musiało paść. Nawet jeśli było nieskończone, wiedziałam, o co pyta.
– Podpalanie szkoły to dla mnie nowość, ale chronienie to co innego. To widać. Poza tym twoja wersja zdarzeń była trochę nie logiczna – wzruszyłam ramionami. Nie chciałam mówić nic więcej. Jednak czułam się zobowiązana w chronieniu tajemnicy, o której nic nie widziałam. Ale moja widza w rękach kogoś kto znał tu wszystkich i wszystko mogła być niebezpieczna. Chwalenie się takimi rewelacjami, nie byłoby rozsądne z mojej strony.
– Chyba nikt cię już nie odwiedzie od przestania lubienia Damiena.
– Co masz na myśli?
– Poparłaś go.
– Nie poparłam. Szukałam złotego środka w tej sprawie. Nikomu wcześniej jak widać się nie udało. A może dlatego, że nikt się nie starał.
– Wydajesz się miła, Leno, ale serio myślisz, że Damiena to obchodzi?
Zamyśliłam się na chwilę. Ona znała go dłużej. Ale ja go chyba poznałam o strony, od której mało kto miał okazję. Nie chciałam marnować swojej pseudo reputacji na gościa, który w każdej chwili może powiedzieć Ja mam cię w sumie gdzieś. Ale pomimo to, on miał sekret. Nie tylko swój. To sprawiało, że odsuwał od siebie ludzi w taki sposób. Musiałam się dowiedzieć jaki. Dla własnego spokoju. Tymczasem muszę znaleźć przyjaciół, którzy będą mnie w razie czego kryć. I Klara nadawała się idealnie. Następnym punktem będzie dowiedzenie się, kim jest chłopak z białymi włosami.
– Nie wiem. Nie znam go. Gadałam z nim dwa razy w życiu. Wydał się miły, ale ty chyba znasz go lepiej niż ja – chamsko jest urabiać ludzi, ale nie miałam wyjścia – Ale masz rację. Nie będę się nim przejmować.
Uśmiechnęła się do mnie. Po krótkiej rozmowie, okazało się, że jesteśmy w jednej klasie, czyli na typowym humanie. Do lekcji zostało kilka minut. Udałyśmy się w stronę sali od polskiego. Wchodząc do środka, nie mogłam uwierzyć własnemu pechowi. W drugiej ławce od okna siedziała ona. Dziewczyna o popielato brązowych włosach ubrana dziś w czerwoną koszulę w kratę i kurtkę jeansową. Laura.
– Będę mieć przyjebane – mruknęłam w momencie, kiedy dziewczyna mnie zauważyła.
***
Dziś piątek, a ja wstawiam rozdział. Cóż za niespodzianka z mojej strony. Przez to, że mam napisane dość sporo do przodu czasami takie rozdziały dodatkowo będą się pojawiać. Ja tymczasem życzę miłego weekendu ✌ Lub też dnia czy nocy, zależy kiedy to czytasz haha
Xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro