Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

Po powrocie do domu, zdziwiła mnie obecność brata. I to jeszcze leżącego na kanapie z odpalonym netfilexem na telewizorze. To zazwyczaj ja to robiłam, gdzie zobaczenie Igora w domu w weekend było cudem.

– Ty w domu? W sobotę? O tej godzinie? – spytałam lekko nie dowierzając.

– Moi nowi znajomi postanowili iść się dziś najebać. Sorry, ale w takie rzeczy się nie bawię – mruknął po nosem, zatrzymując odcinek – Ale nie ważne. Jak tam twoje spotkanie z tym Damienem, czy jak mu tam było.

Uśmiechnęłam się mimowolnie. Może to nie był najlepiej spędzony czas w moim życiu, ale kiedy usłyszałam jak śpiewa, cokolwiek złego o nim myślałam na chwilę przestało mieć znaczenie. Nie ważne jak głupie i naiwne było moje rozumowanie.

– Myślę, że w porządku. Wiesz to wciąż etap poznawania się, nie oczekuj nie wiadomo jakich historii.

– Nie oczekuję. Ale zdawało mi się, że był wtedy zazdrosny o mnie w momencie, kiedy praktycznie się nie znaliście.

– Przesadzasz. Bardziej był zdziwiony. W końcu nikt normalny za rodzeństwo by nas nie wziął.

– A o przyszywanym by nie pomyślał. Ale wiesz powinienem to traktować jak komplement. Wychodzi na to, że jestem przystojny.

Kiedy Igor zaczął mówić o sobie, ja zwróciłam się w stronę kuchni. Nawet tego nie zauważył. W połowie drogi zobaczyłam, że z jego pokoju wystaje duży karton. Podeszłam z ciekawości zobaczyć, co w nim jest. W środku zobaczyłam tone kolorowych farb i sprejów do włosów. Wyjęłam jedną i obejrzałam ją dokładnie.

– Kogo okradłeś? – spytałam, będąc w lekkim szoku.

Igor leniwie stał z kanapy i zabrał mi opakowanie z ręki, a karton wsunął bardziej do pokoju.

– Nikogo. Mama mojej znajomej pracuje, gdzieś w hurtowni, gdzie zabiera te lekko uszkodzone. Na przykład ze zdeformowanym pudełkiem albo brakiem instrukcji. Przez co, że miała tego od cholery w domu to powiedziałem, że mogę kilka wziąć. A ona, kiedy ciebie ani rodziców nie było w domu przywiozła mi cały karton tego. Nie wiem, co teraz z tym zrobić. Bo spodziewałem się co najwyżej kilku opakowań, ale bardziej serio to nie wierzyłem w to, że mi to odda.

– Przefarbować się? – spytałam, ignorując jego prawie całą wypowiedź.

– Nie mam zamiaru skończyć z różowymi włosami, znowu – popatrzył na mnie nienawistnie – A większość z tych farb jest albo różowa albo tak ciemna, że wole nie ryzykować zniszczeniem włosów. Mój blond jest bardzo ładnym odcieniem.

Wbrew protestom Igora, prześlizgnęłam się do pokoju i zaczęłam powoli wyjmować opakowania z farbą. Część z nich albo nie miała instrukcji, albo pędzelków w środku. Większość z nich miała bardzo ładny odcień. No przynajmniej na pudełku. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie wykorzystać jakoś tego.

– Umiałbyś pofarbować komuś włosy? – spytałam, zapatrzona w farby.

– Pewnie tak. Czemu pytasz – spojrzał na mnie niepewnie.

W komentarzu wyjęłam kilka pudełek i popatrzyłam na niego z uśmiechem.

***

Robiłam już różne głupie rzeczy. Myślę jednak, że mieszanie fioletowej i niebieskiej farby nie było najmądrzejsze. Moje włosy nie mogły się zdecydować czy są fioletowe, granatowe, czy może jednak czarne. Ale na reszcie nie są rude. Jak po ostatnim farbowaniu. W sumie nie wyglądały źle. Miały ładny odcień, nie zniszczyły się podczas farbowania. Mogły być trochę bardziej wyraziste, ale w końcu nie można mieć wszystkiego.

Nawet mama nie przyjęła tego źle. Jasne jak wrócili z Markiem do domu, byli zdziwieni, ale obyło się bez zbędnych komentarzy na ten temat. Oprócz mruczenia pod nosem z jego strony, że ta dzisiejsza młodzież bla bla bla.

Jedynym problem, o którym nie pomyślałam była szkoła. Ostatnio słyszałam, że farbowanie to niezbyt dobrze jest widziane. Albo chodziło o to jak Lysander się zachowywał.

Po piętnastu minutach rozmyślań spędzonych w łazience, spojrzałam na telefon. Czas do wyjścia z domu się zmieszał. Przemyłam twarz wodą i wróciłam do pokoju. Upewniłam się, czy wszystko spakowałam. Przed wyjściem spojrzałam jeszcze na lustro. Moja aktualnie ciemne włosy zasłaniały mi z pół twarzy. Sprawiając przy tym, że byłam jeszcze bladsza. Wzięłam głęboki wdech, gotowa tym samym na zmierzenie się z rzeczywistością.

Ale...

Szybko przełam przez pokój i wzięłam z krzesła koszulę Damiena, i przewiązałam ją w pasie. Obiecywałam sobie, że jak tylko będę mieć okazję to mu ją w szkole oddam. Ale z drugiej strony chłopak się o nią nie upominał.

W autobusie nie czułam, żeby ktoś notorycznie mi się przyglądał. Dopiero przy wchodzeniu do szkoły poczułam się dziwnie. Spojrzałam dyskretnie na telefon. Zostało dziesięć minut do przerwy. Zmusiłam się wręcz, żeby od razu pójść pod klasę. Pod salą stało z kilka osób. Zajęci sobą, ledwo zauważyli, że podeszłam. Oczywiście od razu powstało pytanie "CO TY ZROBIŁAŚ Z WŁOSAMI?". Grzecznie odpowiadałam, że to nie był zamierzony efekt i w sumie od dawna chciałam coś takiego zrobić. Kłamstwo oczywiście. Tym pseudo szalonym kolorem włosów chciałam coś udowodnić, ale jeszcze nie byłam pewna co.

Po dzwonku na lekcje, szybko zajęłam swoje bezpieczne miejsce pod oknem. Kiedy wyjmowałam zeszyt i piórnik, ktoś nade mną stanął. Laura.

– Czego chcesz? – spytałam od niechcenia.

– Nie spodziewałam się tego po tobie – mruknęła, po czym dodała ciszej – Widać, że relacja z Damienem cię zmienia.

– Po pierwsze nie znasz mnie. Po drugie, co to ma ze sobą wspólnego? – odparłam tak chamskim tonem jak tylko mogłam.

Dziewczyna w ramach odpowiedzi uśmiechnęła się pod nosem i wróciła do swojej ławki. Coraz mniej rozumiałam jej zachowanie. I to, co mogła by chcieć tym osiągnąć.

***

Dzień mijał spokojnie. Przez brak Klary w szkole byłam skazana na rozmowy z ludźmi, których w najlepszym razie tolerowałam. Nie byli jakoś źli, ale wolałam jednak rozmawiać z osobami, które chodź trochę znają chociaż mój humor. Dziś na to liczyć nie mogłam.

No chyba, że zaryzykowałabym i poszła do Damiena. W momencie w którym już miałam sobie dać spokój z tym pomysłem, dosłownie wpadłam na Damiena. Życie mnie abo kocha albo nienawidzi.

– O hej – powiedział z brytyjskim akcentem – Nie widziałaś może Klary? – spytał, odsuwając się ode mnie. Możliwe, że zauważył koszule, którą w ciągu dnia założyłam.

– Nie ma jej dziś w szkole. Czemu jej szukasz?

Chłopak zawahał. Po chwili skrzyżował ramiona na piersi. Na lewej ręce dostrzegłam zegarek. Cały czarny. Jaki ładny. Czemu go wcześniej nie zauważyłam? A może to prezent na urodziny.

– Ktoś mi mówił, że do dziś mam dać jej znać, czy biorę udział w konkursie naukowym or something like that. Nawet nie wiem, z czego. Wolałem osobiście jej przekazać – mruknął.

Pokiwałam głową ze zrozumieniem.

– Idę, Laura idzie. Nie mam zamiaru z nią rozmawiać – powiedział cicho – Jakby Klara dziś jednak przyszła, to przekażesz jej, że się zgadzam?

W odpowiedzi odparłam, że pewnie i uśmiechnęłam się. Nie minęła minuta, a chłopaka już nie było. Jego obecność wbrew wszystkiemu działała na mnie kojąco. Każda chwila spędzona z nim, była tą chwilą. Chyba przegapiłam moment, kiedy Damien zaczął mi się na poważnie podobać. Albo to wciąż był skutek spotkania w sobotę.

– Czego chciał? – spytała dziewczyna.

– A ty, czego chcesz? 

– Moja najlepsza przyjaciółka jest chora i jest w domu, a chłopak... zresztą nie ważne. Znam Damiena, okey. Może tego nie widać, ale szanuje go w pewien sposób. Jestem ciekawa, kim jest osoba, z którą spędza tyle czasu.

– Nie mam pojęcia o czym mówisz – odparłam wzruszając ramionami – Musisz mnie serio nienawidzić, że takie rzeczy robisz.

– Widzę, że masz na sobie koszule Lysandra. Która pewnie jest z Levi'sa. A przez to, że Lysander ma za dużo wszystkiego od tak oddaje cześć Damienowi. I jak widać, on dał ją tobie.

Zanim zdążyłam opowiedzieć z głośników wydobył się ogłuszający pisk.

– W tym momencie żarty się skończyły – powiedział znajomy głos – Nie po to mój ojciec remontował tą chol... głupią szkołę, żeby teraz ktoś mi groził albo co gorsza oskarżał Damiena, o coś czego nie zrobił. Ludzie ogarnijcie się. To nie jest zabawne. Jak tylko się dowiem, kto stoi za tą ostatnią próbą podpalenia tej szkoły albo za ten liścik który wła..... – w tym momencie głos się urwał.

– Nie wiem jak ty, ale ja wiem, gdzie są. I jestem bardzo ciekawa, o co chodzi – powiedziała z niezłą pewnością siebie – Idziesz?

***

Nie polecam bycia w technikum, w którym się nie widzi sensu bycia. Tyle nauki, w której nie widzę sensu. 

Trochę znowu mnie nie było. Ja wiem. Postaram się bardziej regularnie wstawiać.

Szczególnie, że o wiele łatwiej mi się piszę perspektywę Damiena. 

XoXo,  czy coś

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro