Rozdział 14
Ostatnie dni były dziwne. Laura w żadnym stopniu się do mnie nie odzywała, co było mi na rękę. Klara natomiast nie mogła przestać mówić o Igorze, co nie było zbyt przyjemne. Lysander chyba wbrew swojej woli był chyba wszędzie, a Damien... jego praktycznie nie widziałam. Nie licząc poniedziałku to tylko raz na hiszpańskim. Jednak wtedy jakby go nie było. To wydawało się z tych wszystkich zachowań najdziwniejsze. Albo to tylko moje głupie przeczucia.
Od poniedziałku minęły trzy dni. Trzy taki same dni. Dziś był czwartek. Nadzieją na przetrwanie dzisiejszego dnia było potrójne zastępstwo na polskim. Po omawianiu jakiś nienormalnych wierszy i dramatów z epoki romantyzmu trzy godziny mówienia, o czymś przyjemnym i normalnym było marzeniem. Nie doczekanie z mojej strony.
W momencie, w którym zobaczyłam, z kim będziemy mieć lekcje – przeraziłam się. Niska, blond włosa kobieta zmierzała w stronę klasy. Ubrana w typową biurową koszule i do tego eleganckie spodnie dały mi do zrozumienia, że dla owej kobiety praca nauczyciela jest stosunkowo nowa. Nie licząc tego, że została zatrudniona w tej szkole w tym roku, a już krążyły o niej legendy. Niestety żadna nie była w żadnym stopniu pozytywna.
– Klasa druga "be" ? – spytała Klarę. Jej głos nie należał do najmilszych.
– Tak – odpowiedziała niepewnie.
– Nazywam się Monika Sobczak i dzisiaj będę mieć z wami zastępstwo z języka polskiego.
***
– Rozumiecie? – spytała nauczycielka.
Cała klasa patrzyła na nią zdziwionym wzrokiem. To zastępstwo przestało być przyjemne, a to dopiero pierwsza lekcja. Z trzech. Zaczyna być dołująco.
– Nie – mruknęła chamsko Laura, bawiąc się przy tym ołówkiem.
– Poddaje się w takim razie. Tłumaczę wam ten wiersz po raz trzeci i jako klasa humanistyczna powinniście wiedzieć, że...
Wtedy rozległo się pukanie do drzwi, a w przejściu stanął Lysander. Jego białe włosy jak zawsze wyglądały idealnie, nawet lekko opadnięte i połączone ze zmęczoną twarzą. Ubrany w bordowa bluzkę, jeansową kurtkę, ciemnoszare dresy z niskim krokiem i czarne Martensy wszedł do sali z plikiem kartek w ręce.
– Spytałbym się czy mogę, ale już i tak przeszkodziłem – stwierdził rozglądając się po sali. Uśmiechał się do mnie dyskretnie – Zbieram podpisy nauczycieli, którzy zgadzają się na wystawę dzieł sztuki uczniów tej szkoły i ich absolwentów. Dyrektor uznał, że jestem wystarczająco przekonujący, żeby wszystkich przekonać, dlatego też ja mam się tym zająć, a nie on. Chyba za dużo mówię....
– Dlatego przerywasz ważną lekcję? – spytała, wstając przy tym od biurka. Zakładam, że chciała spojrzeć na chłopaka z "góry", jednak Lysander wciąż był wyższy. Co w jej przypadku nie było trudne.
– Czy ja wiem, czy taka ważna skoro nikt pani nie słucha.
– Jesteś w tej klasie od niespełna dwóch minut. Nie możesz wiedzieć czy jest ważna czy nie.
– Potrzebuję tylko jednego podpisu i już mnie nie ma – powiedział nerwowo.
– Pokaż to.
Lysander podszedł do biurka i położył na nim kartki. Pani Sobczak po chwili zaczęła je przeglądać.
– A to tutaj, to co to jest?
– Mój podpis – mruknął.
– Nie wiem jak reszta – pokazała kartkę osobom z pierwszej ławki – Ale ja tu nie widzę podpisu, tylko jakieś szlaczki. A tak przy okazji czy farbowanie włosów w tej szkole nie jest przypadkiem zabronione?
– To jest mój podpis. Nie jest zakazane, a ja nie farbuje włosów.
– Nie wierzę ci.
– On nie farbuje włosów – wtrąciła się Laura – Ale pewnie mój komentarz zostanie zignorowany.
Lysander wziął w tym samym czasie kredę do lewej ręki i zaczął coś pisać na tablicy. Z liter ułożyło się jego imię i nazwisko.
– Jak widać po napisie na tablicy i po napisie na kartce .. To jest mój podpis.
– Dziecko masz z siedemnaście lat, a imię Lysander nawet nie istnieje. A nawet jeśli to na pewno nie w Polsce.
– Kto panią tu zatrudnił? Zero jakiejkolwiek tolerancji. Chyba muszę porozmawiać z tatą.
– O ile twój ojciec nie jest dyrektorem albo kimś z komisji edukacji, wybacz ale nic z tym nie zrobisz – mało brakowało, a zaśmiała by się szatańsko.
Lysander na chwilę zamarł. Rozejrzałam się po klasie. Każda twarz jaką napotkałam starała się jak mogła oznaki śmiechu.
– O co chodzi? – spytałam dyskretnie Klarę.
Dziewczyna w ramach odpowiedzi napisała na kartce kilka słów. Jednak zanim zdążyłam je przeczytać, chłopak otrząsnął się.
– Ma pani rację – pozbierał kartki i skierował się do wyjścia – Mój ojciec nic nie może zrobić. Nie licząc tego, że oficjalnie jest sponsorem tej szkoły. I jest w Radzie Rodzicielskiej. I dyrektor bardzo się liczy z jego zdaniem. Pomijając już to, że wycenia się, że jest jednym z najbogatszych osób w Polsce. Ja już pójdę... – zabrał plik i skierował się w stronę wyjścia.
– Czekaj – powiedziała – podpiszę to. Nie chcę stracić pracy przez coś takiego.
Podeszła do niego i wręcz wyrwała mu kartkę. Podpisała się na nim. Lysander starał się jak mógł ukryć swoje zakłopotanie całą tą sytuacją.
– Chyba tu zostanę. Tam. Na tyle – mruknął i usiadł w ostatniej ławce.
Pani Sobczak wróciła do prowadzenia swojej lekcji o znaczeniach wierszy. Tym razem z dziwnym spokojem i większą dawką zrozumienia dla nas.
***
– Lysander – zawołałam za nim, kiedy tylko zadzwonił dzwonek.
Chłopak niechętnie stanął i odwrócił się do mnie.
– Tak? – spytał, lekko zakłopotany.
Zaciągnęłam go trochę na bok.
– Miałam najpierw spytać o Damiena, ale co to było?
– To się dzieje, kiedy ktoś ma o sobie za duże mniemanie. I nie mówię tu tylko o sobie. O dziwo. Kto to w ogóle jest? Pierwszy raz ją na oczy widziałem.
– Mnie nie pytaj. Nie było mnie nawet na rozpoczęciu roku. Podobno jakaś nowa nauczycielka, która uczy pierwsze klasy. I jakąś trzecią chyba.
– Jak ja im współczuje. Aż muszę podpytać o nią.
– Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
Lysander zamilkł. Prawą ręką nerwowo bawił się kawałkiem bluzki.
– Nie lubię jak ktoś mnie tak traktuje. Czasami mnie ponosi tak jak widziałaś. Znaczy to jeszcze podobno nic – znów zamilkł na chwilę – Muszę iść zanieść te papiery. Obiecuję ci, że jeszcze dziś skończymy tą rozmowę.
Pokiwałam głową, a po chwili już go nie było. Nie minęło pięć minut i rozbrzmiał dzwonek na lekcje.
Dwie następne lekcje polskiego nie były takie złe. Głównie dlatego, że zamiast lekcji, oglądaliśmy film. Tylko żebym jeszcze pamiętała o czym był. Albo wystarczająco ciekawy, żebym na nim nie zasnęła.
Po tej lekcji nastał czas najdłuższej przerwy w całym dniu. Postanowiłam, że dobrze ją wykorzystam i odrobię matmę. Moja szafka znajdowała się w tak zwanej piwnicy. Znajdowały się tu wszystkie najpotrzebniejsze pomieszczenia jak gabinet dyrektora czy stołówka.
Kiedy otworzyłam szafkę, musiałam kogoś walnąć w twarz, bo usłyszałam ciche przeklęcie.
– Przepraszam – powiedziałam szybko, zamykając drzwiczki.
– Nic się nie stało. Serio. Nawet mnie nie dotknęła. Wystraszyłem się po prostu.
Dopiero po chwili do mnie dotarło, że rozmawiałam z Damienem. Staliśmy przez chwilę w ciszy.
– To ja może pójdę, muszę odrobić lekcje – zaczęłam nie pewnie. Skoro raczej mnie ostatnio unikał to raczej nie chciał ze mną gadać.
– Pewnie, ale zanim to... Chciałem się spytać about something .. O coś – mówił wolno i wyraźnie, jakby nie chciał się pogubić w tym, co mówi.
– Tak?
– I can't believe I'm doing this – mruknął cicho – Ale nie chciałabyś może wyjść gdzieś w sobotę? Czy coś.
Nie powiem, ale zdziwiłam się. Nie jakoś bardzo, ale jednak.
– Czemu nie. I tak nie miałam żadnych planów na weekend – starałam się opowiadać jak najbardziej naturalnie jak tylko mogłam.
– Super. Napiszę, co do szczegółów dziś jeszcze. Nie będę gadał jak masz, co masz teraz robić.
W jego wypowiedzi gramatyka poszła się jebać. I ogólny sens chyba też. Pomimo niezbyt składnej wypowiedzi uśmiechnął się do mnie i poszedł w stronę schodów. Na których prawie się wywalił. Czułam jak musiał kląć pod nosem.
W mojej głowie pojawiło się milion pytać. Ale chyba musiałam je odłożyć na później. Teraz liczyło się to jak ukryć swój mimowolny uśmiech przed Klarą. Nie dała by mi żyć jak by się dowiedziała, że spotykam się w sobotę z Damienem. W tym negatywnym sensie oczywiście.
***
Szykuję się spotkanie, więc to oznacza ponownie rozdział w 3osobie. Ale to jeszcze nie teraz. Jak to poprawiam jest już późno, więc nie wiem, co jeszcze napisać. Piszcie co sądzicie o rozdziale i rozwoju fabuły.
XoXo
Swoją drogą ostatnio na lekcjach jakże fascynujących podstaw budownictwa opracowałam plan szkoły oraz ten jakże piękny podpis Lysandra. Jak ktoś byłby chętny to w następnym rozdziale bym wstawiła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro