Uczucia
Scorpius Malfoy był zdecydowanie dziwny. Od połowy czwartego roku nauki próbował poderwać Rose Granger-Weasley, wmawiając sobie zakochanie, ale gdy tylko widział Albusa z jakąkolwiek dziewczyną, to miał ochotę do nich podejść, objąć Pottera i powiedzieć "zostaw mojego chłopaka w spokoju", lecz był jeden problem. Nie byli parą, a tamten by się na niego dziwnie spojrzał, odepchnął od siebie i zakończył ich przyjaźń.
I tego się obawiał najbardziej - utraty Albusa Pottera. Bo kto go pocieszy, gdy będzie sprawiał wrażenie, że ma złamane serce po odtrąceniu przez pewną rudą Krukonkę? Z kogo będzie się śmiał, bo nie umie wyczarować wiadra? Z kim będzie łamał regulamin Hogwartu i uciekał przed woźnym? Z kim będzie mieć tyle pięknych wspomnień, jeśli nie z nim?
Kiedy zdał sobie sprawę, że czuje do Albusa coś więcej niż tylko przyjaźń, był szczerze przerażony. Na początku starał się to uczucie trzymać jak najdalej jego myśli, ale nie dawał z tym rady na dłuższą metę.
Pomyślał wtedy, że chłopcy w jego wieku już się uganiają za dziewczynami. Zaczął więc robić to samo i szukał odpowiedniej osoby. Na kolacji w Wielkiej Sali dostrzegł Rose. Była mądra, ładna, no i jego ojciec nienawidził jej rodziny, więc dodatkowo, gdyby zaczął z nią chodzić, to by go trochę pownerwiał - same plusy.
I tu pojawił się kolejny problem. Granger-Weasley w ogóle nie była skłonna do współpracy. Wątpił, by w ogóle miała w sobie jakieś pozytywne uczucia w stosunku jego osoby.
Przyłapał się na tym, że myśli o Albusie jeszcze częściej niż normalnie. Nie podobało mu się to. Zaczął go unikać, ale jak unikać kogoś z kim się śpi w jednym pokoju i siedzi na wszystkich lekcjach?
Była sobota, godzina szczytu w Hogwarcie, po całym dniu pisania zaległych wypracowań, a potem oglądania głupiego meczu Quidditcha, gdzie samo patrzenie na to go męczyło. Szedł spokojnie korytarzem i totalnie spodziewał, że jego przyjaciel będzie pełen energii i akurat, gdy on będzie wyczerpany, postanowi mu skoczyć na plecy.
- Hejka, Scor - wyszeptał mu do ucha, a jego przeszły dreszcze. Jak się zachować, kiedy obiekt westchnień na nim leży i nie zamierza zejść? Nie przypomniał sobie, by ktokolwiek to kiedyś napisał, a bardzo by się teraz przydało.
- Z-zejdź ze mnie, Al - powiedział cicho, czując, że się czerwieni. Jednak Albus z niego nie zszedł, a wręcz przeciwnie, uśmiechnął się szeroko.
- Czemu mnie unikasz? - zapytał znów szeptem, a jego znów przeszły ciarki.
Przestraszył się. Albus nie zachowywał się, jak jego Albus. Gdy ludzie panikują robią różne rzeczy - on się odwrócił, więc leżał na górze, szybko wstał, kopnął go i uciekł.
Albus Potter nigdy nie mógł chwalić się dobrą kondycją, ale gdy wszczął pościg za swoim przyjacielem, biegł szybciej niż leciała miotła jego ojca. Po chwili zaczynało mu brakować tchu, ale nie zwracał na to uwagi (próbował).
- Scorpius! - wydarł się na cały korytarz, czując, że jest gorący z wysiłku. Zdenerował się jeszcze bardziej niż był, gdy Malfoy go zignorował. Zapamiętać: wyrobić sobie lepszą kondycję, żeby nadążyć za jednym idiotą.
A gdy nadeszła przełomowa chwila, podczas której Albus miał się zatrzymać i runąć na podłogę, zrobił to Scorpius Hyperion Malfoy. Znaczy, nie dosłownie. Po prostu stanął i położył się na podłodze. Na środku korytarza. Co za debil.
- Zwiałeś po tym, jak spytałem się czemu mnie unikasz i mnie kopnąłeś w jaja. Rany, co ja zrobiłem? - zagadnął pół-żartem, pół-serio, gdy położył się obok niego. Scorpius spojrzał mu głęboko w oczy i nic nie powiedział. Dwa razy otworzył usta, ale nie wydobyło się z nich żadne słowo.
Dla Albusa ta cisza była bardzo niezręcznym zjawiskiem. Rozważał wstanie i pójście sobie, ale był zbyt zmęczony biegiem, który trwał nie dłużej niż minutę, toteż odwzajemniał spojrzenie swojego przyjaciela i (nie) cierpliwie czekał na odpowiedź.
- Lubię cię - powiedział w końcu i zamknął oczy. A Albus Potter doskonale zrozumiał o jakie lubienie mu chodziło. Podczas gdy jego serce chciała wypaść mu z piersi, on się do niego uśmiechnął i złapał go za rękę.
- Ja ciebie też.
I leżeli w ciszy. Bo żaden z nich nie potrzebował słów.
----
OKEJ, W CHOLERĘ SIĘ
BAŁAM (I NADAL BOJĘ)
TEGO OPUBLIKOWAĆ,
CO O TYM MYŚLICIE?
tak, wiem, że pisze się
"niecierpliwie".
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro