Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

Miną miesiąc odkąd Alec i Scar się zaręczyli. Chłopak pojawiał się u niej co jakiś czas, ale to dziś do niej na kolacje miała przyjść jego rodzina i jej ojciec, stresowali się tym. Szczególnie Scar. Ona tak wiele słyszała o rodzinie Lightwood  wiedziała, że matka Aleca  ma wygórowane oczekiwania dla kandydatki na żonę jej syna, jednak zielonooki zapewniał ja ze wszystkie spełnia.

Scar ugotowała rosół i kompot, upiekła kurczaka, usmażyła kotlety z soji, zrobiła trzy sałatki i sernik na zimno. Alec jak przyszedł do Scar, by jej pomóc, ale na miejscu zobaczył    czyste mieszkanie, nawet worek treningowy zdjęła, stół był zastawiony potrawami, które były w podgrzewaczach, a sama Scar brała prysznic nucąc. Brunet był w szoku. Jednak nadal nie wiedział po co było im tyle alkoholu.

Nagle z toalety wyszła Scar owinięta w sam ręcznik i przeszła do swojego pokoju by zachwilie wyjść ubranej w piękna sukienkę.

Po jakiejś pół godzinie pojawił się ojciec Scar. Był to wysoki czarnowłosy mężczyzna o czekoladowych oczach. Scar podeszła do taty i przytuliła go, przedstawiła mu Aleca i zostawiła panom rozmowę.
-Więc Alexandrze jesteś szefem tutejszego Instytutu?
-Tak proszę pana.-powiedział sztywno, a Lucyfer się zaśmiał.
-Alexandrze będziemy rodziną, mów mi tato albo Lucyfer.
-Dobrze Lucyferze.- powiedział Alec trochę się rozluźniając, a siedząca obok niego Scar wstała i poszła do kuchni by przynieść whisky dla panów i wyszła na balkon.

Alec przyglądał się jej popijając swój trunek. Lucyfer przypatrywał się chwile jego twarzy i zrozumiał, że jego córka jest w dobrych rękach.
-Wiesz co Alexandrze, myślałem że jak tu przyjdę zobaczę człowieka który nie będzie zasługiwać na moja córkę. A tu spotkałem osobę szlachetną i godną mojej córki jak i zaufania. Alexandrze nic na świecie nie jest mi tak drogie jak Scarlet to znaczy Scar. -powiedział ,a Alec spojrzał na niego dziwnie. Scarlet?
-Czemu powiedziałeś Scarlet?-zapytał.
-Alexandrze, kiedy Scar nie zawsze tak się nazywała, była Scarlet jednak kiedy miała 14 lat i jej matkę skazano na śmierć... w godzinę, w której Margaret umarła, moja córka zabroniła mówić do sobie Scarlet. Już nigdy nic nie było takie samo.-powiedział Lucyfer i dopił do dna to co dostał.-A ty Alexandrze masz jakieś mroczne sekrety?
-Tak samo jak każdy.-mruknął.-Naprzyklad mój ostatni związek był homoseksualny i skończył się rok temu.-powiedział ciemnowłosy patrzac na uśmiech Morningstara.
-Ciekawe. Powiedz kim on był?-zaczął Lucyfer ale wtedy do pokoju weszła Scar.
-Alec nic nie mów.-powiedziała i zielonooki wybudził się z jakby transu.-Tato mówiłam ci coś o używaniu twoich zdolności na innych. 

***

Do mieszkania weszły dwie kobiety i dwóch mężczyzn i chłopiec. Scar stała po prawej Aleca. Była obejmowania przez niego w pasie. Za nią stał jej ojciec pijąc whisky.

-Witaj synu powiedziała kobieta i rozłożyła ręce by przytulić pierworodnego. Scar przyjrzała się w tedy kobiecie. Była dobrze zbudowana miała czarne włosy i duże, czekoladowe oczy. Jej makijaż był mocny, ale nie tak mocny jak jej córki, która różniła się zaledwie tym, że była drobniejsza i lekko niższa. -Ty musisz być. Scar Margaret Morningstar, prawda?-zapytała kobieta ze sztucznym uśmiechem.
-Tak proszę pani. Pani to pewnie Maryse'a Lightwood.-powiedziała ciemnowłosa.- A to jest mój tata Lucyfer Morningstar.

Ojciec Scar spojrzał na nią swoim wzrokiem ,,niegodna długiej rozmowy".
-Płomyczku, archaniął Lucyfer Morningstar.-powiedział i uciął jakakolwiek możliwość rozmowy.
Jednak Alec staną na wysokości zadania.
-Skarbie poznaj moja siostrę Izzy, brata Maxa i mojego brata i parabatai Jace'a Heronday'la.-Scar uśmiechnęła się do nich ciepło i podała rękę.
-Miło was poznać.-powiedziała.
-Nawzajem. Matko ta sukienka jest olśniewająca.-powiedziała Izzy.
-Wzajemnie. Chętnie ci ja kiedyś pożyczę, jeśli ty pożyczysz mi te nieziemskie buty.-powiedziała szczerząc się.
-Scara to jest mój ojciec Robert Lightwood.-dziewczyna wyciągnęła rękę i podała ją ojcu nażyczonego.
-Miło pana poznać. Jestem Scar Margaret Morningstar, a to mój ojciec Lucyfer Morningstar.-powiedziała.
-Wzajemnie, nie wiedziałem ze mój syn wybrał tak piękna kobietę na żonę.-powiedział, a matka bruneta przewróciła oczami.
-Dziękuje.-powiedziała lekko zarumieniona Scar.
- Ta skromność to po mnie. -powiedział ożywiony ojciec przyszłej panny młodej.

***

Kolacja przebiegała w spokojnej atmosferze Lucyfer rozmawiał z Aleciem, Jacem i Robertem. Ash czasami odzwywala się do Izzy czy Maxa jednak bała się powiedzieć coś do Maryse'y. 

Kiedy jedzenie si skończyło i zostało ciasto i alkohol Matka przyszłego pana młodego postanowiła zacząć wywiad.
-Moja droga, jak będzie wyglądać twoja suknia ślubna?-zapytała.
-Myślałam ze założę suknie ślubną mamy. Oczywiście jeśli pani będzie chciała ja zobaczyć wcześniej, pierwsza przymiarka będzie za miesiąc 20 czerwca. Izzy ty też przyjdź, jeśli masz ochotę.-powiedziała z uśmiechem.
-A jak twoje misje, wszystkie przebiegły bez problemu?
-W większości ostatnio brak sparing partnera dał mi siewe znaki. Już powoli tracę umiejetność przewidywania ruchów przeciwnika.-powiedziała i wzięła łyk wina. W tym momencie Alek odłączył się od rozmowy panów na balkonie i usiadł przy stole po lewej swojej przyszłej żony i złapał ja za rękę.
-Dobrze to może pojawisz się niedługo w Instytucie? Poćwiczysz z Izzy albo Aleciem.-Powiedziała pani Lightwood.
-Mamo Scar nie pojawiła się tam, bo ma swoje pobutki, nie naciskaj.-powiedział Alec.
-Nic nie szkodzi serce. Pani Lightwood ma racje powinnam się tam pojawić. -powiedziała już pewniejsza siebie dzięki Alecowi obok.
-A kogo zapraszasz na ślub ze swojej rodziny?-zapytała Maryse'a.
-Na pewno będzie mój ojciec, Amenadiel, Azrael, Gabriel, Michał, Rafael i możliwe ze Razjel.-powiedziała Ash lekko nie pewnie.
-Moja droga ty mówisz o Aniołach?-zapytała Maryse'a.
-Tak proszę pani ale jeszcze nie wiem tego w 100%, muszę to ustalić przecież z przyszłym mężem.-powiedziała i spojrzała w oczy Alecowi. Wiedziała ze normalna para by się teraz pocałowała, ale ona położyła mu głowę na ramieniu.
-Alec zostajesz u Scar na noc?-zapytała Izzy a Alec wstrzymał na chwile powietrzem spojrzał na narzeczoną. Ta kiwnęła głowa.
-Tak, zostanę dziś u mojego płomyczka na noc.-powiedział i pogłaskał ją po dłoni.

***

Kiedy Rodzina już wyszłakobieta usiadła na kanapie obok Alekca.
-I jak mój tata?-zapytała, przytulając się do chłopaka.
-Bardzo miły, wyluzowany. Trochę zajeżdża alkoholizmem i nie lubi mojej mamy.-powiedzia, a Ash uśmiechnęła się.
-Tata po prostu zabija czas na swój sposób.-powiedziała, a Alec się uśmiechną.
-Serio przyjdziesz do Instytutu?-  zapytał Alec.
-Tak, kiedyś będziemy musieli mieszkać razem mogę tam z tobą pójść nawet jutro.-powiedziała przymykając oczy.
-Chyba narazie jesteś trochę zbyt zmęczona. Idź spać do łóżka ja położę się tu.-Scar wstała i złapała Aleca za rękę.
-Będziemy małżeństwem, śpimy razem. Mam tu kilka męskich T-shirtów i może bokserki. Więc chodź spać, a nie przewartujesz całą noc.  -powiedziała i pociągnęła go za rękę przez co chłopak wstał, uśmiechną się i poszedł za lekko podpita dziewczyną do sypialni.

Scar wyjęła z szafki zapakowany T-shirt w rozmiarze piwnookiego i świeża pare bokserek.
-Wiedziałam ze kiedyś ktoś z twojej rodziny zmusi cię do nocowania, więc przygotowałam się na to. W szafie wiszą koszule dla ciebie i spodnie. Najwyższa półka w komodzie to bielizna dla ciebie w komodzie  a zaraz pod nią T-shirt.  W toalecie pod zlewem w czarnym koszyku masz ręcznik i męskie kosmetyki. Spokojnie ładowarki do telefonu mam dwie.-ciemnowłosy zdziwił się zaradnością dziewczyny, ale był tym zachwycony. Pocałował ja w policzek i poszedł do toalety się wykapać, w tym czasie ona zdjęła birzuterie przy toaletce i zmyła makijarz. Poczuła się odrazu trochę lepiej. Wiec wyszła do jadalni i zabrała resztę talerzy by wstawić je do zmywarki. Gdy to zrobiła toaleta się zwolniła i wyszedł z niej Alec tylko w ręczniku. Gdy Ash do zobaczyła serce zaczęło jej bić szybciej, a czas  zwolnili na chwile, jednak ona zwaliła winę na alkohol.
-Piżamę masz przygotowana na łóżku.-powiedziała, a chłopak kiwną głowa.  Teraz to ona poszła do toalety. Miała tam piżamę wiec  wyszła po 10 minutach w męskiej koszulce i krótkich spodenkach umyta i gotowa do snu. Alec rozmawiał przez telefon Jacem.
-Co ty gadasz czekamy z tym do ślubu... . Nie to nie jest staromodne... . Tak wiem piękna ona jest... . Dobra zapytam... . Narazie.- tyle usłyszała Ash z tej rozmowy telefonicznej.
- To Jace czy twoja siostra?-zapytała.
-Jace. Kazał się zapytać czy pójdziesz z nami na misje w poniedziałek. Wiesz zwiad w pandemonium.  Co ty na to?-powiedział pełen nadziei. Nie chciał tego przyznać ale coraz bardziej zaczynał ja lubić.
-Jasne z przyjemnością. Poniedziałek jest pojutrze, prawda?- zagadnęła.
-Tak, ale chodź już spać po już po drugiej. A jutro ciekawy dzień pojawiasz się w Instytucie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro