2
Miną miesiąc odkąd Alec i Scar się zaręczyli. Chłopak pojawiał się u niej co jakiś czas, ale to dziś do niej na kolacje miała przyjść jego rodzina i jej ojciec, stresowali się tym. Szczególnie Scar. Ona tak wiele słyszała o rodzinie Lightwood wiedziała, że matka Aleca ma wygórowane oczekiwania dla kandydatki na żonę jej syna, jednak zielonooki zapewniał ja ze wszystkie spełnia.
Scar ugotowała rosół i kompot, upiekła kurczaka, usmażyła kotlety z soji, zrobiła trzy sałatki i sernik na zimno. Alec jak przyszedł do Scar, by jej pomóc, ale na miejscu zobaczył czyste mieszkanie, nawet worek treningowy zdjęła, stół był zastawiony potrawami, które były w podgrzewaczach, a sama Scar brała prysznic nucąc. Brunet był w szoku. Jednak nadal nie wiedział po co było im tyle alkoholu.
Nagle z toalety wyszła Scar owinięta w sam ręcznik i przeszła do swojego pokoju by zachwilie wyjść ubranej w piękna sukienkę.
Po jakiejś pół godzinie pojawił się ojciec Scar. Był to wysoki czarnowłosy mężczyzna o czekoladowych oczach. Scar podeszła do taty i przytuliła go, przedstawiła mu Aleca i zostawiła panom rozmowę.
-Więc Alexandrze jesteś szefem tutejszego Instytutu?
-Tak proszę pana.-powiedział sztywno, a Lucyfer się zaśmiał.
-Alexandrze będziemy rodziną, mów mi tato albo Lucyfer.
-Dobrze Lucyferze.- powiedział Alec trochę się rozluźniając, a siedząca obok niego Scar wstała i poszła do kuchni by przynieść whisky dla panów i wyszła na balkon.
Alec przyglądał się jej popijając swój trunek. Lucyfer przypatrywał się chwile jego twarzy i zrozumiał, że jego córka jest w dobrych rękach.
-Wiesz co Alexandrze, myślałem że jak tu przyjdę zobaczę człowieka który nie będzie zasługiwać na moja córkę. A tu spotkałem osobę szlachetną i godną mojej córki jak i zaufania. Alexandrze nic na świecie nie jest mi tak drogie jak Scarlet to znaczy Scar. -powiedział ,a Alec spojrzał na niego dziwnie. Scarlet?
-Czemu powiedziałeś Scarlet?-zapytał.
-Alexandrze, kiedy Scar nie zawsze tak się nazywała, była Scarlet jednak kiedy miała 14 lat i jej matkę skazano na śmierć... w godzinę, w której Margaret umarła, moja córka zabroniła mówić do sobie Scarlet. Już nigdy nic nie było takie samo.-powiedział Lucyfer i dopił do dna to co dostał.-A ty Alexandrze masz jakieś mroczne sekrety?
-Tak samo jak każdy.-mruknął.-Naprzyklad mój ostatni związek był homoseksualny i skończył się rok temu.-powiedział ciemnowłosy patrzac na uśmiech Morningstara.
-Ciekawe. Powiedz kim on był?-zaczął Lucyfer ale wtedy do pokoju weszła Scar.
-Alec nic nie mów.-powiedziała i zielonooki wybudził się z jakby transu.-Tato mówiłam ci coś o używaniu twoich zdolności na innych.
***
Do mieszkania weszły dwie kobiety i dwóch mężczyzn i chłopiec. Scar stała po prawej Aleca. Była obejmowania przez niego w pasie. Za nią stał jej ojciec pijąc whisky.
-Witaj synu powiedziała kobieta i rozłożyła ręce by przytulić pierworodnego. Scar przyjrzała się w tedy kobiecie. Była dobrze zbudowana miała czarne włosy i duże, czekoladowe oczy. Jej makijaż był mocny, ale nie tak mocny jak jej córki, która różniła się zaledwie tym, że była drobniejsza i lekko niższa. -Ty musisz być. Scar Margaret Morningstar, prawda?-zapytała kobieta ze sztucznym uśmiechem.
-Tak proszę pani. Pani to pewnie Maryse'a Lightwood.-powiedziała ciemnowłosa.- A to jest mój tata Lucyfer Morningstar.
Ojciec Scar spojrzał na nią swoim wzrokiem ,,niegodna długiej rozmowy".
-Płomyczku, archaniął Lucyfer Morningstar.-powiedział i uciął jakakolwiek możliwość rozmowy.
Jednak Alec staną na wysokości zadania.
-Skarbie poznaj moja siostrę Izzy, brata Maxa i mojego brata i parabatai Jace'a Heronday'la.-Scar uśmiechnęła się do nich ciepło i podała rękę.
-Miło was poznać.-powiedziała.
-Nawzajem. Matko ta sukienka jest olśniewająca.-powiedziała Izzy.
-Wzajemnie. Chętnie ci ja kiedyś pożyczę, jeśli ty pożyczysz mi te nieziemskie buty.-powiedziała szczerząc się.
-Scara to jest mój ojciec Robert Lightwood.-dziewczyna wyciągnęła rękę i podała ją ojcu nażyczonego.
-Miło pana poznać. Jestem Scar Margaret Morningstar, a to mój ojciec Lucyfer Morningstar.-powiedziała.
-Wzajemnie, nie wiedziałem ze mój syn wybrał tak piękna kobietę na żonę.-powiedział, a matka bruneta przewróciła oczami.
-Dziękuje.-powiedziała lekko zarumieniona Scar.
- Ta skromność to po mnie. -powiedział ożywiony ojciec przyszłej panny młodej.
***
Kolacja przebiegała w spokojnej atmosferze Lucyfer rozmawiał z Aleciem, Jacem i Robertem. Ash czasami odzwywala się do Izzy czy Maxa jednak bała się powiedzieć coś do Maryse'y.
Kiedy jedzenie si skończyło i zostało ciasto i alkohol Matka przyszłego pana młodego postanowiła zacząć wywiad.
-Moja droga, jak będzie wyglądać twoja suknia ślubna?-zapytała.
-Myślałam ze założę suknie ślubną mamy. Oczywiście jeśli pani będzie chciała ja zobaczyć wcześniej, pierwsza przymiarka będzie za miesiąc 20 czerwca. Izzy ty też przyjdź, jeśli masz ochotę.-powiedziała z uśmiechem.
-A jak twoje misje, wszystkie przebiegły bez problemu?
-W większości ostatnio brak sparing partnera dał mi siewe znaki. Już powoli tracę umiejetność przewidywania ruchów przeciwnika.-powiedziała i wzięła łyk wina. W tym momencie Alek odłączył się od rozmowy panów na balkonie i usiadł przy stole po lewej swojej przyszłej żony i złapał ja za rękę.
-Dobrze to może pojawisz się niedługo w Instytucie? Poćwiczysz z Izzy albo Aleciem.-Powiedziała pani Lightwood.
-Mamo Scar nie pojawiła się tam, bo ma swoje pobutki, nie naciskaj.-powiedział Alec.
-Nic nie szkodzi serce. Pani Lightwood ma racje powinnam się tam pojawić. -powiedziała już pewniejsza siebie dzięki Alecowi obok.
-A kogo zapraszasz na ślub ze swojej rodziny?-zapytała Maryse'a.
-Na pewno będzie mój ojciec, Amenadiel, Azrael, Gabriel, Michał, Rafael i możliwe ze Razjel.-powiedziała Ash lekko nie pewnie.
-Moja droga ty mówisz o Aniołach?-zapytała Maryse'a.
-Tak proszę pani ale jeszcze nie wiem tego w 100%, muszę to ustalić przecież z przyszłym mężem.-powiedziała i spojrzała w oczy Alecowi. Wiedziała ze normalna para by się teraz pocałowała, ale ona położyła mu głowę na ramieniu.
-Alec zostajesz u Scar na noc?-zapytała Izzy a Alec wstrzymał na chwile powietrzem spojrzał na narzeczoną. Ta kiwnęła głowa.
-Tak, zostanę dziś u mojego płomyczka na noc.-powiedział i pogłaskał ją po dłoni.
***
Kiedy Rodzina już wyszłakobieta usiadła na kanapie obok Alekca.
-I jak mój tata?-zapytała, przytulając się do chłopaka.
-Bardzo miły, wyluzowany. Trochę zajeżdża alkoholizmem i nie lubi mojej mamy.-powiedzia, a Ash uśmiechnęła się.
-Tata po prostu zabija czas na swój sposób.-powiedziała, a Alec się uśmiechną.
-Serio przyjdziesz do Instytutu?- zapytał Alec.
-Tak, kiedyś będziemy musieli mieszkać razem mogę tam z tobą pójść nawet jutro.-powiedziała przymykając oczy.
-Chyba narazie jesteś trochę zbyt zmęczona. Idź spać do łóżka ja położę się tu.-Scar wstała i złapała Aleca za rękę.
-Będziemy małżeństwem, śpimy razem. Mam tu kilka męskich T-shirtów i może bokserki. Więc chodź spać, a nie przewartujesz całą noc. -powiedziała i pociągnęła go za rękę przez co chłopak wstał, uśmiechną się i poszedł za lekko podpita dziewczyną do sypialni.
Scar wyjęła z szafki zapakowany T-shirt w rozmiarze piwnookiego i świeża pare bokserek.
-Wiedziałam ze kiedyś ktoś z twojej rodziny zmusi cię do nocowania, więc przygotowałam się na to. W szafie wiszą koszule dla ciebie i spodnie. Najwyższa półka w komodzie to bielizna dla ciebie w komodzie a zaraz pod nią T-shirt. W toalecie pod zlewem w czarnym koszyku masz ręcznik i męskie kosmetyki. Spokojnie ładowarki do telefonu mam dwie.-ciemnowłosy zdziwił się zaradnością dziewczyny, ale był tym zachwycony. Pocałował ja w policzek i poszedł do toalety się wykapać, w tym czasie ona zdjęła birzuterie przy toaletce i zmyła makijarz. Poczuła się odrazu trochę lepiej. Wiec wyszła do jadalni i zabrała resztę talerzy by wstawić je do zmywarki. Gdy to zrobiła toaleta się zwolniła i wyszedł z niej Alec tylko w ręczniku. Gdy Ash do zobaczyła serce zaczęło jej bić szybciej, a czas zwolnili na chwile, jednak ona zwaliła winę na alkohol.
-Piżamę masz przygotowana na łóżku.-powiedziała, a chłopak kiwną głowa. Teraz to ona poszła do toalety. Miała tam piżamę wiec wyszła po 10 minutach w męskiej koszulce i krótkich spodenkach umyta i gotowa do snu. Alec rozmawiał przez telefon Jacem.
-Co ty gadasz czekamy z tym do ślubu... . Nie to nie jest staromodne... . Tak wiem piękna ona jest... . Dobra zapytam... . Narazie.- tyle usłyszała Ash z tej rozmowy telefonicznej.
- To Jace czy twoja siostra?-zapytała.
-Jace. Kazał się zapytać czy pójdziesz z nami na misje w poniedziałek. Wiesz zwiad w pandemonium. Co ty na to?-powiedział pełen nadziei. Nie chciał tego przyznać ale coraz bardziej zaczynał ja lubić.
-Jasne z przyjemnością. Poniedziałek jest pojutrze, prawda?- zagadnęła.
-Tak, ale chodź już spać po już po drugiej. A jutro ciekawy dzień pojawiasz się w Instytucie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro