Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

- Mam już dość! -chłopak położył głowę na biurku i po raz kolejny westchnął ciężko. Miał wielką ochotę już tak zostać, bo był cholernie wykończony.

W tamtej chwili nie marzył o niczym innym jak o śnie i gorącej kąpieli, która, po całym dniu, ukoi jego obolałe zmęczeniem ciało...
Przymknął oczy, jednocześnie próbując sobie przypomnieć, kto mu kazał wziąć udział w startowaniu do tego projektu? No kto...

- Nie śpij! Wiesz, że mamy masę roboty? -nagle usłyszał karcący go głos.

I oto właśnie znalazł odpowiedź na swoje pytanie.

Powoli uchylił powieki, oparł brodę na swoich dłoniach i popatrzył na Abbie. Jej zielone oczy, ukryte za ozdobnymi oprawkami okularów, wpatrywały się w niego wyczekująco.

- Ja tutaj już ledwie żyję, a ty mi każesz dalej pracować? -jęknął z pretensją.

I jeżeli myślał, że kobieta się ugnie i odpuści, to był w wielkim błędzie. W końcu znał ją tyle lat, zresztą to dzięki niej dostał tę pracę...

- Leo, nie przesadzaj! -machnęła ręką i przewróciła oczami.

- Przesadzam? Ja? -zdziwiony wyprostował się i przesunął wzrok w stronę zegara wiszącego na ścianie.

Wskazówki w tarczy umieściły się na miejscach w taki sposób, że wskazywały już dwudziestą drugą. A o tej porze, wykąpany powinien leżeć w pachnącej i ciepłej pościeli, a nie wysilać się nad jakimiś rysunkami!

- Naprawdę mam dość! Siedzimy tu od samego rana, a nawet na obiad mnie nie wypuściłaś -pożalił się i wydął usta w podkówkę -jedynie nakarmiłaś kawą, której przecież wiesz, że nie znoszę i zmuszasz do ślęczenia nad tymi idiotycznymi rysunkami...

- Idiotycznymi? -przerwała mu zaskoczona uniosząc brew.

- Zobacz która jest godzina? -westchnął cicho na swoją obronę -wszyscy już dawno wyszli, tylko my...

- Wiesz, że jesteś marudnym, sfrustrowanym dwudziestotrzyletnim samotnym facetem? -przerwała mu i uśmiechnęła się krzywo.

- I mówi to samotna pracoholiczka -odgryzł się i na powrót położył głowę na dawnym miejscu, znów zamykając oczy.

- Nie mów mi, że jesteś taki zmęczony? -zawołała zdziwiona i wskazała na siebie -zobacz, ja w porównaniu do ciebie, nadal mogę pracować!

- Ty? Pragnę przypomnieć, że nie jestem tobą... -mruknął, nawet nie otwierając oczu.

- Wiesz, że dla szefa ten projekt jest naprawdę bardzo ważny? Zresztą, jak zdobędzie dla naszej agencji ten kontrakt, to czeka nas niezły zysk! -podekscytowana klasnęła w dłonie.

Jednak chłopaka to nie przekonało.

- No i pomyśl, że w końcu będziesz mógł spłacić resztę kredytu za mieszkanie ze spokojną głową. Oczywiście -odchrząknęła i poprawiła włosy idealnie ułożone w kok -jeśli Hughes wybierze nasz projekt, a nie tego nadętego bubka, Logana. Więc, jeżeli dalej będziesz się tak obijał, to na pewno tak się stanie!

I to był można powiedzieć solidny kopniak w tyłek, by wrócić do pracy, bo natychmiast się poderwał i chwycił swój tablet, nagle zapominając o jakimkolwiek zmęczeniu.

Faktycznie, solidny zastrzyk gotówki rozwiązał by wiele jego problemów. Spłacił by mieszkanko, które kupił cztery miesiące temu, na obrzeżach miasta. I chociaż nabył je po niższej cenie, to i tak musiał wziąć na nie kredyt. Starczyło mu jeszcze na meble do niewielkiej kuchni, oraz łóżko, komodę i stolik. Resztę miał zamiar kupić, gdy spłaci większą część kredytu, czyli jak wynikało z jego obliczeń, za dziesięć, góra piętnaście lat!

- To wracamy do pracy, więc, rusz się, kobieto! -ponaglił przyjaciółkę, wbijając wzrok w ekran urządzenia.

- No popatrz, jak to wizja pieniędzy każdemu doda energii -pokręciła głową i zachichotała cicho.

- Bardzo śmieszne... -skrzywił się Leo, a w duchu cieszył się, że na jutro mieli chociaż zarys projektu, jaki Colin, czyli szef agencji reklamowej, miał przedstawić za tydzień na zebraniu... o ile wybierze ten ich...

Oczywiście Abbie koniecznie chciała, żeby to nie był tylko zarys, ale najlepiej gotowy pomysł! A od razu, gdyby były dwa! Wtedy pewnie, jak to mówiła, ich szanse bardziej by się zwiększyły, a wygrana była w zasięgu ręki.

Naprawdę, ta dziewczyna go kiedyś wykończy...

Jednak zdawał sobie sprawę, że zlecenie, które otrzymali musiało być idealne, dopięte na ostatni guzik, a o najdrobniejszych pomyłkach nie mogło być nawet mowy! Zwłaszcza, że klient był nie byle jaki, bo była nią sama Susen Taylor, a to jedna z najbardziej wpływowych osób w branży hotelarstwa.
Zresztą, gdy staną na wysokości zadania, będzie mogła polecić ich firmę dalej, a dzięki temu, mieliby jeszcze więcej zleceń, a co za tym idzie i większe zarobki.

- Co tam mamy pierwsze? – Abbie upiła łyk kawy i zajęła miejsce obok Leo, wyrywając go z myśli.

Chłopak natychmiast pokazał jej ekran kilku folderów z rysunkami swojego pomysłu, które być może staną się przepustką do lepszej przyszłości.

Oboje licząc na swój talent i odrobinę szczęścia, aby to ich projekt był przedstawiony pani Taylor, zabrali się wspólnie do pracy. A, że o tej porze w biurze było już cicho i pusto, to nikt im nie zawracał głowy niepotrzebnymi rzeczami i mogli bez reszty się skupić na pracy.

Około pierwszej w nocy opuścili biuro zadowoleni, chociaż nieludzko zmęczeni.

Cały tydzień harówki dawał Leo się we znaki, ale pomimo cholernego zmęczenia i wracania do domu o późnej porze, nie chciał zostawiać przyjaciółki samej z tym wszystkim. Pocieszał się jednak faktem, że gdy tylko skończy się ten "gorący" czas, to porządnie to odeśpi.
Weźmie tydzień wolnego, zasłoni okna, wyłączy telefon i nie wyjdzie z łóżka, oddając się błogiemu lenistwu.

Każdy mógłby sądzić, że praca w firmie reklamowej to zabawa, a było wprost przeciwnie. Chcąc zdobyć klientów, musieli na to zapracować. Tworzenie głupiego rysunku, tła, logo, które będzie się podobało, często było katorgą. W dodatku te bardzo rzadko pasowały klientom, którzy z nimi współpracowali i wtedy trzeba było zaczynać od nowa.

Jednak z nowego projektu był zadowolony.

Kobieta odwiozła Leo pod jego mieszkanie, a on przez całą drogę milczał, marząc już tylko o gorącym prysznicu. Ale jedyne, co zdołał zrobić, po przekroczeniu progu, zanim padł na upragnione łóżko, to... zdjąć buty.

Jeżeli szef odrzuci ich pomysł, to będzie głupcem! -zdążył pomyśleć nim usnął i świat przestał dla Leo istnieć...

I nie istniał do czasu, aż w głowie nie zaczęło się odbijać echo natrętnej melodyjki.

Najpierw to coś było bardzo, bardzo daleko, ale po chwili dźwięk zaczął mieszać się z innymi odgłosami ze snu. Tylko o dziwo, tamte się oddalały, a ten z każdym tonem zbliżał do wybudzenia chłopaka.

Jak ktoś śmie go budzić?! I to teraz, gdy dopiero co zamknął oczy!

Nie podnosząc powiek, wtulony w miękką poduszkę sięgnął do tylnej kieszeni obcisłych jensowych spodni, by wyjąć telefon. Na wyczucie nacisnął klawisz odbioru i przystawił do ucha smartfon.

- Gdzie ty do cholery jesteś?!!!!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro