Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział Siódmy

Sara:

Wchodzę do mieszkania zupełnie bez sił. Oczy same zamykają mi się ze zmęczenia. Zapalam światło w salonie i na zegarze dostrzegam, że jest już po 22 :00. Wychodzi na to, że ośmiogodzinny tryb pracy mnie nie obowiązuje. Musiałam odwołać spotkanie z Suzi. Carla zawaliła mnie taką masą pracy, że dziwię się sama sobie, że udało mi się, to jakoś ogarnąć. Rzucam torbę na sofę i idę do kuchni żeby zrobić sobie coś jeść. W brzuchu burczy mi niemiłosiernie. Gdy otwieram lodówkę widzę w niej tylko światło i jeden jogurt naturalny. Wzdycham i myślę sobie, że dobre, to niż nic. Siadam na barowym stołku stojącym przy kuchennej wyspie i zjadam jogurt. W mieszkaniu panuje cisza. Mia, albo już śpi, albo gdzieś wyszła. Może, to i lepiej. Zapewne zarzuciła by mnie stertą pytań typu : Jak było w pracy? Itp. na, które Bóg mi świadkiem nie miała bym siły odpowiadać. Wrzucam pusty kubek po jogurcie do kosza na śmieci, chwytam torbę z sofy gdzie wcześniej ja rzuciłam i idę do mojego pokoju. Odrazu wchodzę do łazienki i biorę szybki prysznic. Potem padam na łóżko jak nie żywa. Sprawdzam jeszcze w telefonie czy mam ustawiony budzika na odpowiednią godzinę. Po upewnieniu się zamykam oczy i zasypiam.

_

7:30 rano

Budzę się chwilę przed budzikiem. Powoli otwieram zaspane oczy i przeciągam się. Wzdycham, podnoszę do pozycji siedzącej, a następnie wstaję z ciepłego łóżka, którego nie mam wcale ochoty opuszczać.

( godzinę później )

Z kubkiem gorącej kawy czekam na windę. Nagle, ktoś mi go wyrywa z ręki i mówi..

-O, to dla mnie? Nie trzeba było, ale dziękuję!

Spoglądam na tą osobę i nie mogę uwierzyć jak jest bezczelny. Tak, bezczelny! Znowu staną na mojej drodze. Ledwo udaje mi się nie wybuchnąć gniewem. Spoglądam w jego czekoladowe oczy, które przeszywają mnie teraz na wskroś i odpowiadam..

-Nie ma za co.

Sekundę później otwierają się drzwi windy i oboje do niej wchodzimy. Udaje mi się pierwszej nacisnąć przycisk piętra na, które chcę jechać. Michael staną oparty o szklaną ścianę z kubkiem mojej kawy. Wyją telefon z kieszeni szarych garniturowych spodni i zupełnie ignoruje moją obecność. No tak! Najpierw mnie wkurza, a potem olewa. Typowy facet. Pff..! Dziś ubrałam się bardziej oficjalnie stwierdziłam, że jednak do pracy na takim stanowisku jak moje nie pasuje się ubierać na luzie. Więc dziś na sobie mam czarne spodnie rurki, bordową jedwabną bluzkę i w tym samym kolorze szpilki z ostrymi czubkami. Na wszelki wypadek wzięłam baleriny na zmianę. Wątpię żebym wytrzymała w szpilkach cały dzień. Winda rusza w górę i jak na złość zatrzymuje się na każdym piętrze. Gdy jesteśmy na ósmym jest już cała pełna co powoduje, że muszę stać bliżej tego Dupek niż bym chciała. Piętro wyżej wsiada jeszcze kilka osób co powoduje, że Michael zmienia swoją pozycję i stoi tuż za mną. Na karku czuję jego gorący oddech. Czuję się mało komfortowo w tej sytuacji. On widocznie nie, bo nagle ręka w której wcześniej trzymał telefon owija się wokół mojej tali i przyciąga mnie do siebie jeszcze bliżej.

-Co Pan robi? - pytam lekko spanikowana

-Stój spokojnie! - mówi cichym, ale stanowczy głosem

Zaczynam szybciej oddychać gdy czuję jak jego usta lekko muskają moją odsłoniętą szyję. Włosy mam związane w wysoki kucyk tak jak miałam na rozmowie w sprawie pracy. Dlatego ma swobodny dostęp do mojej szyi.

-Pięknie pachniesz, a Twoja skóra smakuje jeszcze lepiej. - szepcze mi do ucha

Spanikowana próbuję się uwolnić z uścisku w, którym mnie trzyma i wyjść na najbliższym piętrze razem z innymi wychodzącymi, ale nie pozwala mi na to. Tak więc stoję nieruchomo i staram się nie reagować na jego pieszczoty. Jest, to bardzo, bardzo trudne.. Już dawno nie byłam tak blisko z żadnym mężczyzną... Gdy jego usta docierają do zagłębienia za moim uchem całuje mnie tam, a z moich ust wydoataje się jęk aprobaty. Oczywiście zupełnie przez przypadek! Niech, to szlak! Dlaczego wogole mu na, to pozwalam?! Na szczęście robi, to bardzo dyskretnie i inni w windzie zapatrzeni w swoje telefony nie dostrzegają tego co się między nami dzieje. Winda zatrzymuje się na moim piętrze i dopiero wtedy mnie puszcza. Nie oglądając się za siebie wychodzę z kilkoma innymi wysiadającymi osobami. Szybkim krokiem wpadam do łazienki. Spoglądam na swoje odbicie w lustrze. Mam zaczerwienione policzki i dostrzegam ślad po lekkim ugryzieniu na szyi,którego nie zarejestrowałam. Staram się uspokoić oddech. Serce wali mi jak szalone. Po chwili udaje mi się dojść do siebie. Wychodząc z łazienki słyszę, że dostałam esemesa. Wyjmuję telefon z torebki i odczytuje wiadomość..

Numer nieznany

To jeszcze nie koniec, Panno White.

Patrzę się na wyświetlacz i nie mogę uwierzyć własnym oczom! Co za bezczelny typ! Właśnie, że koniec! Już ja mu pokażę gdzie raki zimują.

_

Michael :
( w tym samym czasie )

Wchodzę do swojego gabinetu i ze złości trzaskam drzwiami. Co się ze mną dzieje do jasnej cholery?! Przecież, to co właśnie zrobiłem można uznać za mobbing. Ona tak jakby jest moją podwładną. Siadam na fotel za biurkiem i włączam komputer. Wzdycham z frustracji i wpisuję w bazę danych pracowników jej imię i nazwisko. Po chwili mam już na jej temat podstawowe informacje. Tylko co teraz? Faktem jest to, że cholernie mnie pociąga. Jest naturalna, ma swoje zdanie i nie udaje przy mnie kogoś kim nie jest. Jest zupełnie inna od kobiet, które miałem do tej pory. Jest po prostu prawdziwa. Hmm.. Do głowy wpada mi pewien pomysł.. W jej danych z bazy znajduje numer telefonu i wysyłam jej wiadomość.

_

Sara :
( trzy godziny od przybycia do pracy )

Siedzę przy swoim biurku i próbuję wybrać odpowiednią modelkę dla Michaela do jutrzejszej sesji. Wiem, że powinnam zrobić, to w pierwszej kolejności tak jak radziła mi Carla, ale wolałam najpierw się skupić na tym jak ma wyglądać sesja i jaką biżuterię będziemy fotografować. Diana dała mi aktualny album z modelkami, które dla nas pracują. Przekręcam zdjęcie za zdjęciem szukając tej odpowiedniej dla Pana nie odpowiedniego. Tak.. Michael nie jest grzecznym mężczyzną. Na samą myśl o tym co się wydarzyło dziś rano, przechodzą mnie ciarki. Nie powiem.. Na początku byłam wściekła. Jego bezczelny esemes wyprowadził mnie jeszcze bardziej z równowagi, ale postanowiłam, że nie dam się wciągnąć w grę, którą On prowadzi. Nie będę niczyją zabawką. On jest i pozostanie dla mnie tylko głównym Szefem. Najwyżej do pracy będę wspinać się po schodach. Trudno... Z rozmyślań wyrywa mnie Carla wchodząca do mojego małego gabinetu.

-Skończyłaś już? - pyta

-Prawie. A co tam? Potrzebna Ci jestem do czegoś?

-Nie. Chciałam wyciągnąć Cię na
lunch. - mówi

-To już 12:00?! O kurcze, ale ten czas leci. - odpowiadam

-To jak? Idziesz ze mną?

-Jasne. Czemu nie. Chętnie coś
zjem. - odpowiadam

Wstaje z za biurka, biorę torebkę i idę do windy za Carlą. Gdy już siedzimy w jej limuzynie, a jej kierowca wiezie nas do restauracji, Carla informuje mnie..

-Zje z nami też mój brat. Chciałby poznać szczegóły jutrzejszej sesji, a skoro Ty ją planujesz, to uznałam, że Ty wytłumaczysz mu wszystko najlepiej.

Patrzę na moją szefową i myślę sobie dlaczego Bóg tak mnie każe?! Widząc moja dziwną minę pyta..

-Wszystko z Tobą w porządku? Nagle zbladłaś.. Źle się czujesz?

-Nie, nie.. Wszystko w porządku. Po prostu jestem trochę osłabiona. Zjem i na pewno poczuję się lepiej. - szybko ją zapewniam

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro