Rozdział Siedemnasty
Michael :
Poddała mi się. Jej usta żarliwie odpowiadają na moje pocałunki. Wiem, że mógłbym mieć ją tu i teraz. Lecz nie taki plan mam na dzisiejszy wieczór. Dziś będzie romantycznie, a nie szybko i zachłannie. Ta myśl mobilizuje mnie do oderwania się od niej. Oboje ciężko dyszymy. Spoglądam na twarz Sary i widzę ten rumieniec, który tak mi się podoba. Zawstydzona moim spojrzeniem spuszcza wzrok. Chwytam ją za brodę i skłaniam by spojrzała mi w oczy. Tonę w ich błękicie. Sara lekko rozchyla usta by wypuścić powstrzymywane przez chwilę powietrze. Usta ma nabrzmiałe od moich mocnych pocałunków. Delikatnie masuję je kciukiem po czym ostatni raz całuję.
-Zjedzmy coś. Szkoda żeby zmarnowało się tak dobre jedzenie. - mówię
-Masz rację. - odpowiada
_
Sara :
Michael chwyta mnie za dłoń i prowadzi w stronę kominka. Przed wejściem na dywan klęka przede mną i pomaga mi zdjąć szpilki. Po chwili oboje już na wpół leżąc jemy przygotowane przysmaki i pijemy czerwone wino.
-Jak się czujesz? - pyta Michael
-Dobrze. Teraz jest już ok. Wino robi swoje. - śmieję się odpowiadając
-Pięknie dziś wyglądasz. Przepraszam, że odrazu Ci tego nie powiedziałem.
-Nie szkodzi i dziękuję. Ty też wyglądasz niczego sobie. - mówię
-Tylko niczego sobie? - pyta z lekko zawiedzionym wyrazem twarzy Stark
-A co mam Ci powiedzieć? Że też wyglądasz ślicznie? - odpowiadam z uśmiechem na ustach
-Wiedzę, że humor Ci dopisuje, Panno White. Może powinnaś powiedzieć, że wyglądam.. Hmm.. Pociągająco?
-Panie Stark. Muszę przyznać, że dziś wygląda Pan bardzo pociągająco. Sam seks. Czy taka odpowiedź Pana zadowala?
Mówię, to wszystko patrząc mu prosto w oczy, lekko przegryzając dolną wargę. Widzę jak Michael z trudem przełyka ślinę.
-Nie drocz się ze mną, Saro. - ostrzega
-Bo co? - prowokuję go
-Miałem w planach trochę po rozmawiać, ale widzę, że lepiej będzie jak przejdziemy do deseru. - stwierdza
Wstaje z dywanu i odstawia już prawie puste tacki z jedzeniem na ławę. Zabiera mi kieliszek z winem i stawia go obok swojego również na ławie. Przyglądam się z lekkim rozbawieniem jego krzątaninie. Czuję się naprawdę swobodnie w jego towarzyskie i w tym miejscu. Wino pomogło mi się odprężyć i przestać niepotrzebnie denerwować. Widzę jak Michael sięga po jeszcze kilka poduszek leżących na sofie. Podchodzi do mnie i rzuca je obok.
-To co będzie na ten deser? - pytam
-Ty.
Odpowiada Stark niskim, mrocznym głosem. Nim zdążę zareagować bierze mnie w swoje objęcia. W pierwszej chwili dopada mnie panika, że to już. Zaraz będziemy się kochać. Nie, nie kochać. Uprawiać seks. Poprawiam się w myślach.
-Nie myśl nad tym. Nie zastanawiaj się. Po prostu poddaj się chwili i swoim pragnieniom. Niech liczy się tylko tu i teraz. - szepcze mi do ucha Michael
Idę za jego radą. Powoli zaczynam rozpinać guziki jego koszuli, odsłaniając idealnie wyrzeźbioną klatkę piersiową.
_
Michael :
Dotyk jej palców na mej skórze, pali. Niezdarnie ściąga ze mnie koszulę i odrzuca na bok. Potem odwraca się plecami do mnie dając mi do zrozumienia żebym uwolnił ją z tej małej czarnej. Chwytam za suwak i po chwili Sara jest już w samej bieliźnie. Czarna delikatna koronka stanika zdobi jej pełne piersi. Koronkowe majtki są bardziej skąpe niż przypuszczałem. Kładę ją na plecach, na puszystym dywanie, między poduszkami. Nasze pół nagie ciała ogrzewa ciepły blask z kominka. W tle leci utwór
Rihanny “ What Now “. Zaczynam obsypywać drobnymi pocałunkami jej ramiona i dekolt. Sara zaś wplata palce w moje włosy i lekko za nie szarpie. Moje dłonie wędrują do jej zgrabnych pośladków. Lekko je szczypię co powoduje, że z ust Sary wydobywa się jęk aprobaty. Ma na wpół przymknięte oczy. Jej ciało poddało się mojemu. Łapię za cienki materiał majtek i szybkim ruchem rozrywam je. Następnie sięgam ku górze by pozbyć się stanika. Sara nie jest bezczynna. Zwinnie rozpinana mi spodnie po czym szybkim ruchem zdejmuje mi je razem ze slipkami. Teraz jesteśmy już oboje nadzy. Nic nas nie dzieli. Widzę w jej spojrzeniu, że jest gotowa, że che to zrobić. Gdy dotykam jej piersi wygina się w łuk. Kładę się między jej długimi nogami, które oplata wokół moich bioder.
_
Sara :
Michael postępował ze mną bardzo delikatnie. Jakby bał się, że może zrobić mi krzywdę. Jest bardzo czułym kochankiem. Były też momenty kiedy tracił kontrolę. To właśnie wtedy przechodziłam orgazm za organem. Teraz leżymy wtuleni w siebie w wielkim łóżku do, którego się przenieśliśmy nasyceni sobą na wzajem. Michael dość szybko odleciał do krainy Morfeusza . Ja nie mogę usunąć. Pewnie dlatego, że w głowie wciąż odtwarzam każdy szczegół minionego wieczoru. Zastanawiam się ile uda mi się nie angażować emocjonalnie w ten układ. To wszystko było tak bardzo intensywne. Wzdycham i wtulam się jeszcze bardziej w Michaela. Powoli i ja usypiam.
_
Michael :
( poranek następnego dnia )
Stoję obok łóżka i wpatruje się w śpiącą Sarę. Oddycha powoli i miarowo. Nigdy jeszcze nie miałem takiego zbliżenia z inną kobietą jak wczoraj z nią. To było tak prawdziwe, tak naturalne. Zero udawania, zero jakichkolwiek pozorów. Dlatego wychodzę zanim się obudzi. Tak będzie lepiej. To ma być tylko układ i nic poza tym. Ja, to wiem i Ona też musi, to zrozumieć. Tak będzie łatwiej, prościej. Składam delikatny pocałunek na jej skroni i wychodzę z sypialni, a następne z domu. Wsiadam do swojego BMW i ruszam do pracy. Czas wrócić do rzeczywistości.
_
Sara :
Budzę się sama. Na poduszce obok znajduję krótki liścik od Michaela :
Saro.
Dziękuję Ci za miły wieczór i jeszcze milsze doznania w nocy. Mam nadzieję, że niedługo spotkamy się ponownie.
Michael
PS. : O 8:00 przyjedzie po Ciebie taksówka żeby zawieść Cię do pracy. Na ławie w salonie leżą klucze od domu. Weź je. Są Twoje.
Jestem trochę zawiedziona. Liczyłam na coś więcej z jego strony po wspólnej nocy niż tylko liścik. Cóż.. W końcu, to tylko seks. Muszę, to sobie powtarzać. Wstaję z łóżka i sięgam po ubrania do mojej torby, którą Stark musiał tu przynieść przed wyjściem. Mam 0:20 minut na ogarnięcie się przed przyjazdem taksówki. Idę pod prysznic starając się wrócić do rzeczywistości..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro