Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział Dwunasty

Oczy Starka ciskają w moją stronę błyskawice złości gdy mówię..

-Uważam, że nie mamy o czym, Panie Stark. Teraz grzecznie proszę żeby Pan mnie puścił.

-Mylisz się, Saro.

-Nie przypominam sobie żebyśmy przeszli na "Ty ".- dogryzam mu w taki sam sposób jak On mi podczas naszej pierwszej rozmowy

-Punkt dla Ciebie. Idziemy. -  mówi

-Nigdzie z Panem nie pójdę! - staram się stawić opór

Stark ponownie odwraca się ku mnie i oznajmia...

-Albo pójdziesz po dobroci, Panno White, albo załatwimy, to mniej kulturalnie.

Patrząc na jego kamienną twarz, która teraz nie zdradza żadnych emocji, stwierdzam, że lepiej będzie jak pójdę tam gdzie On chce.

-Ok.Pójdę.  - mówię

-Dobra decyzja. - stwierdza

Wzdycham z frustracji i posłusznie daję się prowadzić Starkowi przez korytarz za sceną. Mijamy garderoby i podchodzimy do drzwi na jego końcu. Mia nie pokazała mi co za nimi jest bo zwykły pracownik nie ma za nie wstępu. Stark wstukuje kod na panelu obok drzwi i po kilku sekundach stają przed nami otworem.

-Pani przodem. - mówi Michael puszczając w końcu moje ramię

Nic mu nie odpowiadam tylko mijam go i kieruję się przed siebie. Słyszę jak zamyka drzwi i podąża za mną. Po chwili każe mi się zatrzymać, wyjmuje z kieszeni magnetyczną kartę i otwiera jedne z wielu drzwi, które się znajdują w dalszej części korytarza, za drzwiami, które przekroczyliśmy wcześniej. Znów puszcza mnie przodem. Po wejściu do środka okazuje się, że jest, to sypialnia. Po prawej stronie na podwyższeniu stoi duże łóżko z czterema drewnianymi kolumnami. Na środku pokoju leży duży puchaty dywan w kolorze ecru. Po lewej stronie stoi pokojowa lampa i mały stolik z dwoma fotelami po obu jego stronach. Odwracam się ku Starkowi, który oparł się o jedną z kolumn łóżka i lustruje mnie swoim spojrzeniem.

-To nie jest odpowiednie miejsce na rozmowę. - mówię

Szybkim krokiem podchodzi do mnie i nim zdążę zareagować jego usta zaczynają całować moje. Robi, to tak umiejętnie, że mój opór nie trwa długo i poddaję się przyjemności, którą mi sprawia. Gdy przestaje, lekko kręci mi się w głowie. Będąc jeszcze w jego ramionach pytam się..

-Co, to było?

Usadza mnie na krześle przy stoliku, a sam staje na przeciwko mnie i odpowiada..

-Hmm.. Jak by, to ująć.. To był przedsmak tego co możemy ze sobą dzielić jeżeli zgodzisz się na moją propozycję.

Patrzę na niego i zaczynam domyślać się czego On ode mnie może chcieć..

_

Michael :

Widzę jak po mojej odpowiedzi bierze głęboki oddech domyślając się o co mi chodzi. Jej oddech przyspiesza. Chyba ze złości, ale postanawiam zaryzykować i kontynuuje dalej..

-A, więc.. Chciał bym żebyśmy zaczęli się spotykać.

-W jakim sensie? - pyta

-Myślę, że się domyślasz.

-Nie jestem taka. - odpowiada

-Wiem. Dlatego proponuję Ci, to dopiero teraz.

-Nie rozumiem? - mówi

-Moją uwagę przykułaś już pierwszego dnia. Twoje bezczelne zachowanie wkurzyło mnie, a zarazem rozbawiło. Nie wiedziałaś wtedy kim jestem i Twoja reakcja wobec mnie była spontaniczna. Tak naprawdę nawet po tym jak się dowiedziałaś kim jestem nie przeprosiłaś mnie. Potem nastąpiła seria spotkań w windzie,która uświadomiła mi, że nie jesteś jedną z tych nadmuchanych lal , które na mój widok odrazu rozkładają nogi. Chciałem dać Ci spokój, ale...  No właśnie.. Skutecznie uniemożliwiasz mi wytrwanie w tym postanowieniu. Widząc Cię dziś na scenie i obserwując jak wszyscy faceci w klubie pożerają Cię wzrokiem, prawie doprowadziło mnie do dzikiej złości. Miałem ochotę ściągnąć Cię z tamtą i wyprowadzić. Uświadomiłem sobie, że muszę Cię mieć za wszelką cenę..

_

Sara :

Słucham tego co mówi do mnie Stark i nie mogę uwierzyć. Co za bezczelny Typ!

-Nie zasłużyłeś na przeprosiny. To po pierwsze, a po drugie : Mam być Twoją Kochanką? Nie! Ani mi się śni, kolego. - rzucam mu prosto w twarz wstając z fotela

-Nie podobał Ci się pocałunek? - pyta z bezczelny uśmiechem na twarzy

Staję z nim twarzą w twarz i mówię..

-Panie Stark. Wybije Pan sobie z tej swojej główki, że kiedykolwiek pójdę na ten układ.

-Panno White, to bardzo korzystny układ dla nas obojga. - stwierdza

-Może dla Pana. Ja się na, to nie piszę. Nie szukam przygód.

-A powinnaś, Saro. Jesteś młoda, piękna i ambitna. Powinnaś korzystać z życia ile się da.

-Uwierz mi Michaelu, że korzystam. A przede wszystkim szanuję siebie i nie bawię się w przelotne romanse. - obstaje twardo przy swoim

Stark chwyta moje nadgarstki i przyciąga mnie do siebie. Znowu jestem unieruchomiona.

-Wiem, że Ci się podobam. - mówi

-Tak? A niby skąd? - pytam drwiąco

-Gdy jesteś blisko mnie oddech Ci przyspiesza i stajesz się bardziej drażliwa. Lecz najbardziej zdradza Cię to, że gdy na Ciebie patrzę Twoje policzki pokrywają się różem. Swoją drogą teraz też ślicznie się rumienisz.

Znów nim zdążę zaprotestować, całuje mnie. Tym razem jednak po chwili udaje mi się oprzeć jego czarowi i gryzę go w dolną wargę. Momentalnie mnie puszcza i cofa się o krok w tył mówiąc..

-Lubisz na ostro, co Kotku?!

-Osz Ty! - mówię

I nim pomyślę co robię moja prawa dłoń uderza w jego lewy policzek. Wykorzystuje jego zaskoczenie i szybko podchodzę do drzwi, które okazują się nie zamknięte. Otwieram je, ale głos Michaela na chwilę mnie zatrzymuje..

-To jeszcze nie koniec. Ja tak łatwo nie odpuszczam, Saro.

Mówi, to patrząc mi prosto w oczy i jednocześnie oblizując kropelkę krwi z dolnej wargi. Cała aż się trzęsę ze złości gdy mu odpowiadam..

-Nie będzie końca bo nie było początku. Żegnam.

Wychodzę z pokoju trzaskając drzwiami i wracam tą samą drogą, którą tu przyszliśmy. Na szczęście główne drzwi nie są zablokowane i bez problemu znów znajduję się w korytarzu za sceną gdzie dopada mnie Mia..

-Gdzieś Ty była?! Wszędzie Cię szukałam? - pyta zmartwionym głosem

-Później Ci wszystko opowiem. Teraz chcę się tylko przebrać i wrócić do mieszkania.

-Dobrze. Chodźmy do garderoby.

Gdy wychodzę już w bardziej odpowiednim stroju z klubu, orzeźwia mnie lekka mrzawka padająca z nieba. Dociera do mnie, że cały czas jestem podniecona. Cholerny Stark miał rację mówiąc, że na mnie działa. I co ja mam teraz zrobić? Szlag, szlag, szlag! Może Mia pomoże mi opracować jakąś strategie.. Podjeżdża moja taksówka. Wsiadam  do samochodu, podaję adres kierowcy i powoli zaczynam się uspokajać. Dobrze, że weekend mam cały wolny. Ktoby pomyślał, że w pierwszym tygodniu pracy przytrafi mi się tyle.. No właśnie... Nawet nie wiem jak, to nazwać.. Przygód? Nieporozumień?

Ech..

_

Michael :

Siadam obok Davida w loży dla Vipów, a On pyta..

-Gdzie byłeś?

-W jednym z prywatnych pokoi. Załatwiałem interesy. - odpowiadam z lekkim uśmiechem na twarzy

-Czyżby tylko interesy? - pyta Kuzyn patrząc na moją lekko spuchnietą wargę

-Wątpisz?

-Ależ skąd, Stark. - oznajmia z uśmiechem

-Gdzie moje szalone siostry?

-Poszły po występie szukać tej Sary, ale jej nie znalazły i skoro Ciebie gdzieś wcieło, postanowiły wrócić do domu. Ty też będziesz się zbierał?

-Hmm... Nie. Chętnie się z Tobą napije czegoś mocniejszego. -mówię

-Świetnie! Zaraz kelnerka coś nam przyniesie.

Wracając o czwartej nad ranem mimo wypitego alkoholu, wciąż czułem smak ust Sary. Teraz gdy go poznałem zrobię wszystko by była moja i tylko moja. Zapowiada się pasjonujące polowanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro