Rozdział Drugi
Parkuję swoim kremowym Mini Cooperem Cabrio na parkingu przed główną siedzibą rodzinnej firmy "Stark Industries ". Zaczyna dopadać mnie lekki stres, ale biorę głęboki oddech i szybko wysiadam z auta. Wchodzę do środka szklanego wieżowca przez obrotowe drzwi. Rozglądam się dookoła. Gołym okiem widać, że obracają się tu grube pieniądze. Ruszam po piaskowych płytkach w stronę głównej recepcji. Siedzi tam młoda, schludnie ubrana, rudowłosa dziewczyna. Chyba w moim wieku. Nim zdążę się odezwać Ona robi, to pierwsza..
-Dzień dobry! W czym mogę
pomóc? - pyta
-Dzień dobry. Byłam umówiona na rozmowę w sprawie
pracy w "Diamond ". - odpowiadam
-Pani godność? - pyta grzecznie recepcjonistka
-Sara White.
Rudowłosa sprawdza coś w komputerze po czym mówi..
-Tak, zgadza się. Jest Pani trochę przed czasem, ale to może nawet lepiej.
-Czemu? - pytam zaciekawiona
-Na, to stanowisko jest dużo chętnych. - odpowiada
-Ech.. A już myślałam, że pójdzie gładko.. - wzdycham
Recepcjonistka uśmiecha się do mnie pocieszająco, wręcza przepustkę i tłumaczy na, które piętro mam się udać. Dziękuję jej za pomoc, a Ona dodaje..
-Będę trzymała za Panią kciuki.
Patrzę na nią lekko zdziwiona, ale entuzjastycznie odpowiadam..
-Dzięki!
Odwracam się i idę w stronę bramek. Tam potężnie zbudowany ochroniarz sprawdza moją przepustkę i zatwierdzając ją, przepuszcza mnie. Kieruję się do najbliższej windy. Gdy podchodzę akurat otwiera się, a z niej wychodzi mężczyzna zapatrzony w swój telefon. Nie zauważa mnie i dość mocno potrąca . Na szczęście udało mi się zachować równowagę. Tamten nawet się nie obejrzał za siebie i poszedł jak gdyby nigdy nic. -Pff! Co za buc. - mruczę pod nosem i wsiadam do windy. Gdy drzwi się zasuwają naciskam guzik z numerem piętra. Winda zaczyna sunąć na osiemnaste piętro. W ciągi kilku minut docieram do celu. Wysiadam z windy i odrazu znajduję się w przestronnym holu gdzie na krzesełkach siedzi kilka elegancko ubranych kobiet. Przełykam ślinę próbując nawilżyć wyschnięte gardło. Mijam dziwnie patrząc na mnie Panie, które prawdopodobnie będą się starać o to samo stanowisko co ja i podchodzę do kolejnej recepcjonistki. Ta bez ogródek oznajmia nim cokolwiek zdążę powiedzieć..
-Kochaniutka! Usiądź na wolnym krześle i czekaj cierpliwie na swoją kolej.
Wzdycham i kiwnięciem głowy dziękuję Pani w średnim wieku za informację.
Spoglądam na zegar wiszący na ścianie za recepcją. Pokazuje 9:56. Jeszcze chwila i zaczną się rozmowy. Siadam na wolnym krześle obok ubranej w kostium od Diora, młodej dziewczyny. Dociera do mnie, że nie mam na sobie nic markowego. Zaczyna rosnąć we mnie panika. Kurcze. Przyszłam do ekskluzywnego pisma w sprawie pracy, ubrana w jakieś ciuchy kupione w zwykłych sieciówkach. Trudno. Co ma być, to będzie. Wybija 10:00 i drzwi do gabinetu po drugiej stronie holu stają otworem. Pojawia się w nich niezbyt wysoka, ale szczupła kobieta. Ubrana jest w biały thert i czarną, zwiewną spódnicę sięgającą jej aż do kostek. Dostrzegam, że nie ma na sobie butów. Jest na boso. Z szoku po jej ujrzeniu wyrywa mnie klaśnięcie w dłonie. Żywiołowa kobieta o burzy błąd loków przemawia do nas entuzjastycznie..
-Witam moje drogie Panie! Jestem Carla Stark, ale to już pewnie wiecie. - śmieje się - Jestem głównym fotografem w tym czasopiśmie i zaraz wybiorę sobie, którąś z was do współpracy ze mną. - oznajmia
Obok niej staje Pani recepcjonistka, podaje Carli pierwszą teczkę i wymienia imię i nazwisko osoby, która jako pierwsza wejdzie do jaskini lwa..
-Klara Smith.
Ta wstaje i kieruje się za Carlą w głąb pomieszczenia. Diana - tak nazywa się owa recepcjonistka - zamyka za nimi drzwi.
Zaczęło się niecierpliwe oczekiwanie na swoją kolej. Minuty dłużą mi się niemiłosiernie. Klara wyszła po piętnastu z dość nieodgadnioną miną. Po niej weszła wywołana przez Dianę, Samanta Down. Dłonie zaczynają mi się pocić. Nerwowo ściskam torebkę. Gdy Samanta opuszcza biuro Carli widać, że jest wściekła. Szybkim krokiem zmierza do windy i znika za zasuwającymi się drzwiami. Zegar pokazuje 10:42 gdy do gabinetu wchodzi wcześniej siedząca obok mnie dziewczyna w kostiumie od Diora. Czuję, że Ona może zwinąć mi tą posadę z przed nosa. W holu nie ma już nikogo więcej. Jestem ostatnia. Rosa Crage siedzi dobre 20 minut nim opuści biuro z tryumfującym uśmieszkiem na twarzy. - No, to już nie mam czego tutaj szukać - myślę sobie i wstaję z krzesła by udać się do wyjścia. Nagle słyszę za sobą donośny, pytający głos Carli..
-A Pani dokąd się wybiera? Nie zależy Pani na pracy?
Chwilę patrzę na nią zdezorientowana, ale szybko się otrząsam i odpowiadam..
-Oczywiście, że mi zależy.
-W takim razie zapraszam na rozmowę.
Gestem ręki zaprasza mnie do środka gabinetu. Mijam ją w progu i nagle znajduję się w totalnym chaosie. Wszędzie porozrzucane są zdjęcia. Leżą na szklanym biurku, na stole znajdującym się w rogu pomieszczenia, na szarej kanapie stojącej po środku. Nawet kilka plącze się po piaskowej podłodze. Na mojej twarzy mimowolnie pojawia się uśmiech co odrazu dostrzega Carla i mówi..
-Podobasz mi się. - stwierdza
-Słucham? - pytam się bo nie bardzo rozumiem o co jej konkretnie chodzi
-Zareagowałaś prawidłowo na, to co zobaczyłaś gdy tu weszłaś. Tym zyskałaś pierwszy punkt. - mówi
-A ile muszę ich zebrać żeby dostać tę posadę? - pytam niepewnie
-Trzy. Popracujmy teraz nad zdobyciem drugiego. Z zebranych tutaj fotografii wybierz sobie taką z, którą byś się utożsamiła i opisz mi ją swoimi słowami. - prosi Carla
-Dobrze. - zgadzam się
Chwilę rozglądam się po pomieszczeniu, a w międzyczasie Pani Fotograf zasiada za swoim biurkiem i zaczyna mnie obserwować. Zbieram się w sobie, kładę torebkę na kanapie i zaczynam przeglądać znajdujące się najbliżej mnie zdjęcia.
-Nie musisz się spieszyć. Wybierz mądrze. - sugeruje Carla
Przyglądam się fotografiom. Przedstawiają różne przedmioty, rośliny, a także ludzi. Wszystkie są piękne, ale nie wyczuwam żadnego, które mogło by pasować do mnie. Przez przypadek nadeptuje na jedno leżące na podłodze. Schylam i podnoszę je. W palcach trzymam czarno - białą fotografię starych drzwi. Udało się. Znalazłam. Podchodzę do biurka i podaje je Carli.
Kobieta spogląda na wybraną przeze mnie fotografię, a potem na mnie. Wyraz jej twarzy jest poważny gdy pyta..
-Jesteś pewna, że to odpowiednie zdjęcie?
-Tak. - odpowiadam stanowczo pewna swego wyboru.
-Niech będzie. Proszę usiądź i opowiedz mi co Twoim zdaniem Ono wyraża. - prosi
Wykonuję jej prośbę. Po pół godzinie od przekroczenia progu gabinetu wychodzę mając w kieszeni tę posadę.
Carla na pożegnanie ściska mają dłoń mówiąc..
-Myślę, że będzie nam się dobrze razem współpracowało.
-Mam taką nadzieję. - odpowiadam
Carla przekazuję mi jeszcze
informację o której mam się stawić jutro do pracy i jak mniej więcej będzie wyglądał mój pierwszy dzień.
-Do widzenia. - żegnam się
-Do jutra! A tak poza tym świetnie się ubrałaś. Za to zgarniasz dodatkowy punkt.
Carla po tych słowach znika w swoim gabinecie, a ja wchodzę do windy. Gdy z niej wychodzę znowu mnie ktoś potrąca. Dostrzegam, że jest to ten sam mężczyzna co wcześniej. Tym razem po wejściu do windy raczył podnieść na mnie swój wzrok, a ja nie zastanawiając się wiele palnełam..
-Dupek!
Zgromił mnie groźnym spojrzeniem na co ja pokazałam mu język. Wiem, wiem mało, to poważne, ale nie mogłam się powstrzymać. Mina jaką miał gdy jego postać znikała za zamykającymi się drzwiami windy była bezcenna i dała mi kolejny powód do radości z dzisiejszego dnia.
Kochani! Jak wrażenia po przeczytaniu? Piszcie komentarze i Gwiazdkujcie. Buziaki :-*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro