Rozdział 46
Sara :
( Niedziela )
Otwieram oczy i widzę jego…
Jak gdyby nigdy nic, śpi spokojnie obok mnie. Patrzę na jego zmęczoną twarz.. Prawie go straciłam… Nie mogąc się powstrzymać dotykam go..
-Wróciłeś.. - szepczę
-Wróciłem.
Odpowiada, nie otwierając oczu. Całuje moją dłoń i przyciąga mnie do siebie. Wtulam się w niego. Jego ramiona dają mi poczucie bezpieczeństwa. Już wiem, że moje miejsce jest u jego boku. Musieliśmy przejść dość wyboistą drogę, by znaleźć się tu, gdzie jesteśmy teraz. Takie było nasze przeznaczenie. Żeby móc docenić uczucie, które między nami się narodziło, najpierw musieliśmy je stracić. Zostało nam pokazane jak, to jest żyć bez siebie. Oboje dostaliśmy od losu, porządną lekcję życia.
-Nie zostawisz mnie? - pytam cicho
-Nigdy więcej. - odpowiada pewnie
Wtuleni w siebie, zasypiamy..
_
Michael :
(Miesiąc później)
Gdy wróciłem z Brukseli, znalazłem Sarę śpiąca w moim pokoju z dzieciństwa, w domu rodzinnym. Od tego czasu minął zaledwie miesiąc, a zmieniło się tak wiele… Oboje z Sarą postanowiliśmy żyć pełnią życia. Nie bać się go. Rodzice Petera dali nam swoje błogosławieństwo. Dla Sary, to było bardzo ważne. Dzięki ich akceptacji, mogła z czystym sumieniem stać się tylko moja. Dziś jest dzień kiedy mamy zamieszkać razem. Sara wprowadzi się do mojego apartamentu i razem zaczniemy tworzyć nasz nowy dom..
_
Sara :
-Jesteś szczęśliwa. - stwierdza M.
-Jestem, ale..
-Ale, co?
-Trochę się boję..
-Dlaczego? - pyta
-Z Peterem też w pewnym momencie byłam tak szczęśliwa, a potem stało się, to co się stało.. - tłumaczę
Przyjaciółka przerywa pakowanie do pudełek, moich butów i patrząc mi prosto w oczy, mówi..
-Tym bardziej powinnaś się cieszyć, że po czymś takim, jesteś znów szczęśliwa. Nie bój się żyć, Saro. Dostałaś od losu drugą szansę. Dobrze ją wykorzystaj.
-Dziękuję Ci.
-Za co? - pyta zdziwiona
-Za to, że jesteś moją przyjaciółką. - odpowiadam
-Hmm.. I vice versa, moja droga. - śmieje się Mia
_
Thomas :
(Tydzień później)
-To ten. Myślisz, że jej się spodoba? - pyta Michael
Spoglądam na mojego starszego brata i nie mogę uwierzyć w, to jak bardzo się zmienił. Właśnie towarzyszę mu, przy wybieraniu pierścionka zaręczynowego dla Sary.
-Myślę, że tak bracie. - odpowiadam
Michel składa zamówienie i za kilka dni jego wybranka, będzie nosiła na palcu dowód jego miłości.
-Jestem szczęśliwy. - mówi
Wychodzimy od jubilera i wsiadamy do mojego samochodu.
-Zaplanowałeś coś specjalnego? - pytam, przekręcając kluczyk w stacyjce
-Mam pewien pomysł.. - odpowiada z tajemniczym uśmiechem
_
Sara :
Jest już połowa marca. Z dnia na dzień, robi się coraz cieplej. Właśnie pracuję sobie spokojnie, nad zrobioną dwa dni temu sesją zdjęciową, gdy dzwoni moja komórka. Spoglądam na wyświetlacz : “Mama”, więc szybko odbieram..
-Cześć! - witam się radośnie
-Witaj córeczko. - odpowiada ciepłym głosem
-Jak tam idą Ci przygotowania do ceremonii? - pytam
-Już wszystko jest dopięte na ostatni guzik. - odpowiada
-Więc masz chwilę oddechu przed wielkim dniem. - stwierdzam
-Owszem…
-Coś nie tak? - pytam
-Nie, wszystko w porządku.
-Mamo, znam Cię. Przede mną niczego nie ukryjesz. Mów o co chodzi.
-Ech.. O Twojego tatę.. Czuję się jakbym go trochę zdradzała.. - tłumaczy
-Wydaje mi się, że za dużo nad tym wszystkim się zastanawiasz. Mamo..
Taty już z nami nie ma. Masz prawo być znów szczęśliwa. On by tego chciał.
-Masz rację. Dziękuję.
-Nie ma za co. Zorganizować Ci panieński?!
Obie wybuchamy śmiechem..
_
Michael :
(tego samego dnia : wieczór )
Stojąc przed budynkiem “Stark Industries “ dzwonię do Sary..
-Hej, Kochanie! Co robisz? - pytam
-Właśnie wychodzę z pracowni. A co tam?
-Przyjechała byś do firmy? Chciałbym Ci coś pokazać.
-Koniecznie teraz? Jest już późno i jestem naprawdę zmęczona.. - odpowiada
-To dla mnie ważne. - mówię
Słyszę westchnienie, a potem jej głos..
-Dobrze. Będę za 0:20 minut.
-Do zobaczenia, Skarbie.
Heh, nawet się nie spodziewa tego co nastąpi...
_
Sara :
Wchodzę do “Stark Industries “. Jest jakoś dziwnie opustoszałe. Mijam recepcję, miejsce pracy Suzi. Przechodzę przez bramki i kieruję się do windy. Naciskam przycisk i czekam aż rozsuną się drzwi. W międzyczasie odpisuje na smsa od M. Wpatrzona w wyświetlacz telefonu wchodzę do otwierającej się windy. Ktoś, kto z niej wychodzi potrąca mnie ramieniem, co sprawia, że telefon wypada mi z ręki. Odwracam się i widzę Michaela. Przypomina mi się jedno z naszych spotkań w windzie. Odzywam się tymi samymi słowami..
-To znowu Ty!
-Nie, to znowu Ty. - odpowiada
Wchodzi za mną do windy, która o dziwo się nie zamyka. Nie wiem o co chodzi, ale podejmuje tą grę..
-Teraz też mi pokażesz język, Saro?!
Jego ton głosu sprawia, że na moim ciele pojawia się gęsia skórka. Łapie mnie za nadgarstki, tak jak wtedy..
-Czy mógłbyś łaskawie mnie puścić?!
Michael pochyla się nade mną i z psotnym uśmiechem na twarzy, odpowiada..
-Nie przypominam sobie żebyśmy byli na “Ty”.
Przygryzam dolną wargę..
-Puść mnie, do jasnej cholery! - dalej odgrywam swoją rolę
Michael przyciąga mnie bliżej siebie i mówi..
-Jesteś bardzo niekulturalna, Saro. Takie zachowanie nie przystoi dorosłej kobiecie.
Nie mogę się powstrzymać i na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech.
-Ja jestem niekulturalna? Ja? To Ty, a przepraszam, to Szanowny Pan mnie wczoraj potrącił i nawet nie raczył przeprosić. Ba! Nawet się Pan nie obejrzał za siebie.
Odpowiedź Starka jest taka sama jak poprzednio..
-Ale, to Pani mnie obraziła nazywając Dupkiem i pokazując język.
-Chcę stąd wyjść. - mówię stanowczo
Michael się uśmiecha, puszcza moje nadgarstki i całuje lekko w usta.
-Cicho! Teraz ja mówię,a Pani słucha. Zrozumiano?
Kiwam głową na potwierdzenie myśląc, że dalej odtwarzamy scenkę, ale Michael robi coś zupełnie innego niż wtedy.. Klęka. Moje serce zaczyna bić coraz szybciej. Za wciąż otwartymi drzwiami windy, dostrzegam naszych przyjaciół. Mia trzyma w ręku kilka czerwonych balonów w kształcie serca i uśmiecha się od ucha do ucha. Obok niej stoi Suzi, która ukradkiem ociera łzy. Kim coś szepcze jej do ucha. Zapewne każe jej się ogarnąć. Stoi tam też rodzeństwo Starków. Eryka trzyma kurczowo Thomasa za ramię, a Carla.. No właśnie.. Po prostu się uśmiecha. Jakby od zawsze wiedziała,że tak to się skończy.. Nie, nie skończy. Będzie trwać. Kieruję swój wzrok na Michaela..
-Kocham Cię. - mówi
-Ja Ciebie też kocham. - odpowiadam dążącym głosem
Widzę jak sięga do kieszeni marynarki i wyciąga z niej małe pudełeczko, które otwiera. Po moim policzku spływa pierwsza łza …
-Nigdy już Cię nie puszczę. Zawsze będę trzymał Cię blisko siebie i kochał przez tysiąc lat, albo i dłużej. Nawet jeżeli w przyszłości się zgubimy, to ja zawsze znajdę do Ciebie drogę powrotną. Jesteś miłością mojego życia. Jesteś moim życiem.. Wyjdź za mnie, Saro..- prosi
Schylam się, biorę w dłonie jego twarz i patrząc mu głęboko w oczy odpowiadam..
-Tak,na tysiąc lat i jeszcze dłużej...
###############
Kochani! To jeden z ostatnich rozdziałów. Prawdopodobnie powstaną jeszcze dwa. Napiszcie, czy spodobał wam się sposób oświadczyny Starka :-) Czekam na wasze komentarze, pozdrawiam ;-)
Ps:
Wesołych Świąt! :-)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro