Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 40

Sara:

Michael odwiózł mnie do mieszkania, gdzie czekały na nas, Mia z moją Mamą. Obie odetchnęły z ulgą na mój widok. Mocno je przytuliła i bez słowa poszłam do swojego pokoju. Byłam wyczerpana fizycznie i emocjonalnie. Potrzebowałam pożądanej dawki snu. Usnęłam zaraz jak tylko moja głowa spoczęła na miękkiej poduszce.

( ranek )

Obudziły mnie ciepłe promienie słońca, wpadające przez okno. Powoli otworzyłam oczy i zerknęłam na elektroniczny zegarek stojący na szafce obok łóżka. Wskazywał 8:30. Czułam się dobrze. Trochę mnie, to zdziwiło. Pierwszy raz od ponad miesiąca, moich oczu po przebudzeniu nie zalewały łzy. Powoli wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Widok, który ujrzałam za szybą dawał nadzieję na lepsze jutro. Kolorowe liście drzew, mieniły się pięknymi barwami w promieniach jesiennego słońca. Niebo było przejrzyste i zapowiadał się piękny dzień. Postanowiłam, że dziś pójdę pożegnać się z Peterem…

( pół godziny później  )

Wykąpana i ubrana w normalne ubranie, a nie szare wyciągnięte dresy, weszłam do salonu. Zastałam tam siedzącą na kanapie, czytającą gazetę i popijającą kawę, Mamę.

-Cześć. M. już nie ma? - zapytałam

-Witaj Córeczko. Wyszła godzinę temu do siłowni i na basen.

-Aha..

-Jesteś głodna? Usmażyłam naleśniki.

-Naleśniki powiadasz..

-Yhm. Z dżemem truskawkowym, a do tego polane czekoladą.

-Tą czekoladą mnie przekonałaś. - mówię z uśmiechem do rodzicielki

Gdy jadłam śniadanie, prowadziłyśmy lekką rozmowę. Mama nie komentowała mojej nocnej eskapady. Byłam jej za, to wdzięczna. Chwilę przed 10:00 ktoś zadzwonił do drzwi.

-Ja otworzę. - powiedziała Mama

Opuściła kuchnię, a ja w tym czasie zmyłam po sobie naczynia. Z salonu dochodził do mnie odgłos prowadzonej ściszonym głosem, rozmowy. Byłam ciekawa kto przyszedł, więc poszłam zobaczyć, kto jest niespodziewanym gościem. Okazał się nim Michael.

-Witaj Saro. Wpadłem zobaczyć jak się czujesz. - oznajmił

Nim odpowiedziałam, uważnie mu się przyjrzałam. Miał na sobie białą elegancką koszulę, czarny krawat i w tym samym kolorze spodnie od garnituru i pantofle. Jest naprawdę przystojnym mężczyzną.

-Czuję się dobrze, dziękuję. - odpowiadam po chwili

-Cieszy mnie, to. - stwierdza

-Miała bym do Ciebie prośbę. - mówię

-Co tylko zechcesz.

-Zawiózł byś mnie na cmentarz? - pytam

Michael spogląda na moją Mamę. Ta kiwa mu głową, a On mając jej przyzwolenie odpowiada..

-Dobrze.

-Więc chodźmy.

Po 0:20 minuta podjeżdżamy pod główną bramę cmentarza. Nim wysiądziemy z auta Stark pyta się..

-Jesteś pewna?

-Tak..

Michael prowadzi mnie alejkami między grobami aż docieramy do miejsca, gdzie jest pochowany Peter.

-Zostawię Cię samą. Będę w pobliżu jeżeli będziesz mnie potrzebowała. - mówi

Odchodzi, a ja zostaję sama. Biorę głęboki oddech i siadam na małą ławkę przed grobem. Po chwili zaczynam mówić..

-Strata Ciebie i naszego nienarodzonego dziecka, bardzo boli. Nie pogodziłam się jeszcze z odebranym nam przez los, szczęściem. Dotarło do mnie natomiast to, że poświęciłeś swoje życie, żebym mogła żyć ja. Nie mogę zmarnować takiego daru. Dziękuję Ci za niego. Obiecuję, że każdego dnia będę starała się żyć coraz bardziej, coraz pełniej. Nigdy nie przestanę Cię kochać i nigdy o Tobie nie zapomnę i nie pozwolę zapomnieć innym. Zawsze będziesz w moim sercu.

Gdy wypowiadam ostatnie słowa, po moim policzku spływa pojedyncza łza. Pozwalam lekkiemu wietrzykowi ją osuszyć. Potem wstaję i odchodzę. Michaela znajduję czekającego przy samochodzie. Otwiera mi drzwi, a następnie sam siada za kierownicę.

-Odwieźć Cię do mieszkania? - pyta

-Zawieź mnie do rodziców Petera. - proszę go

Przekręca kluczyk w stacyjce i samochód płynnie rusza..

_

Michael :

Po zawiezieniu Sary do Bishopów, wróciłem do firmy. Ciekawiło mnie w jakim celu chciała się z nimi spotkać, ale nie naciskałem żeby mi powiedziała. Nie chciałem jej spłoszyć. To, że poprosiła mnie o pomoc i bez widocznej niechęci przebywała w moim towarzystwie, było dla mnie krokiem na przód w odbudowywaniu relacji między nami. Wiem, że będzie, to długotrwały proces, ale nadzieja na związek z nią trzyma mnie przy obranym kursie. Z rozmyślań wyrywa mnie dzwoniący telefon..

-Thomasie. - witam się z bratem

-Michaelu. - odpowiada

-W jakiej sprawie dzwonisz? - pytam

-Jesteś w swoim biurze?

-Tak.

-To wpadnę na chwilę. Mam pewien pomysł związany z Sarą. - mówi

-OK. Czekam.

Odkładam telefon na biurko. Muszę przyznać, że w ostatnim czasie Thomas bardzo zaangażował się w sprawy firmy i dużo mi pomaga przy kierowaniu nią. Jego wsparcie związane ze mną i Sarą też jest nieocenione. Najmłodszy Stark chyba dorósł. Dokładnie 0:10 minut później, wchodzi do mojego biura.

-Słyszałem, że Sara czuje się lepiej. Prawda, to? - pyta się mnie

-Myślę, że tak. - odpowiadam

Tom siada na fotelu przed biurkiem i mówi..

-To dobra wiadomość.

-Thomasie, przejdź do sedna sprawy. - proszę go

-Ok.. Pomyślałem sobie, że dobrze by zrobił Sarze mały urlop. Od wszystkiego i wszystkich. Mam na myśli też nas. - oznajmia

-Gdzie chcesz ją wysłać? - pytam

-Do Paryża. Mieszkałaby w moim dawnym apartamencie. Gosposia, która się nim zajmuje miałaby na nią oko. Mogłaby tam zostać jak długo by chciała. Tam nie jest tak popularna jak tutaj. Dla Francuzów byłaby zwykłą Sarą White. - tłumaczy Tom

-Wiesz, że to nie jest zły pomysł.. Chcesz jej, to zaproponować?

-Chcę żebyś Ty jej, to zaproponował.

-Nie wiem czy powinienem..

-Michael, musisz wychodzić z inicjatywą jeżeli chcesz ją odzyskać.

-Wiem, ale nie chce się jej narzucać.

-Nie narzucasz się tylko chcesz zaproponować azyl.

-Może masz rację. Zapytam się jej.. Zobaczymy jak zareaguje. - zgadzam się

-Daj mi znać, a ja dopnę szczegóły. - mówi Tom

( wieczór tego samego dnia  )

Kończę pracę po 19:00. Po spotkaniu z bratem miałem jeszcze kilka spotkań biznesowych i trochę papierkowej roboty. Dochodzę do wniosku, że nie jest jeszcze tak późno i jadę do mieszkania Sary. Do środka wpuszcza mnie jej mama. Ona sama zaś robi kolację w kuchni. Tam się kieruję.

-Co Cię sprowadza? - pyta zaciekawiona moją wizytą

-Mam dla Ciebie pewną propozycję. - odpowiadam

-Zamieniam się w słuch. - mówi

Zaczynam tłumaczyć z jaką propozycją przyszedłem. Słucha mnie bardzo uważnie, ani razu nie przerywając. Gdy kończę mówić zapada cisza.

-Zgadzam się. - przerywa ją nagle

-Tak po prostu? - dopytuję

-Yhm. Będę tam sama? Nikt nie będzie mnie kontrolował?

-Pełna swoboda. Wrócisz kiedy będziesz gotowa. - zapewniam ją

-W takim razie daj mi znać kiedy i gdzie mam się stawić na samolot. - mówi

-Thomas wszystko zorganizuje.

-Wporządku.

( godzinę później )

Wracając do swojego apartamentu zadzwoniłem do Thomasa, dając mu zielone światło. Kładąc się spać zastanawiałem się jak długo będę w stanie wytrzymać to, że Sara będzie tak daleko..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro