Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 37

Sara:

Byłam taka szczęśliwa. Oddając się Peterowi pozwoliłam żeby sprawił, że go pokocham. Stało się, to tak nieoczekiwanie, jak nieoczekiwanie przestałam myśleć o Michaelu. Nagle wydawało mi się, że uczucie, którym go darzyłam nie jest równe temu, którym obdarzam Petera. Nasz związek nabierał tempa, a kampania zbliżała się ku końcowi. Każdą wolną chwilę spędzałam z Peterem. Dużo czasu przebywaliśmy w jego studiu fotograficznym. Uczył mnie rzeczy o fotografii, których nie ma w podręcznikach. Podczas jednej z takich wizyt po prostu uklęknął na kolana przede mną i patrząc mi prosto w oczy zapytał czy spędzę z nim resztę życia. Nie wahałam się ani sekundy, gdyż nie miałam wątpliwości, że tego chcę. Ogłosiliśmy zaręczyny na przyjęciu kończącym kampanię. Nawet Michael do nas podszedł i złożył gratulacje. Jaka ja wtedy byłam mu wdzięczna za to, że mnie odtrącił. Dzięki niemu mogłam zaznać prawdziwej miłości. Nie przypuszczałam tylko, że moje szczęście będzie trwało tak krótko…
Gdy wynik testu ciążowego pokazał dwie kreski, szczęście moje i Petera było ogromne. Odrazu zadzwoniłam do mamy by jej o tym powiedzieć. Aż się popłakała, gdy do niej dotarło, że zostanie babcią. Widziała same pozytywne strony. Zapewniała mnie, że będę dobrą mamą. Żyliśmy z Peterem przez te trzy miesiące naszej znajomości w bańce wypełnionej miłością. Mogłam przewidzieć, że kiedyś pęknie. A może nie mogłam? Takich strasznych rzeczy chyba nie da się przewidzieć.. Gdy kampania się skończyła nie wróciłam na stanowisko asystentki Carli. Zabrałam swoje rzeczy i z listem polecającym od mojej szefowej,  opuściłam budynek “Stark Industries “ jak i apartament Starka. Jeszcze wtedy byłam nadal szczęśliwa… Dnia, kiedy runął mój świat, pogoda była brzydka. Padał deszcz, a droga była śliska. Razem z Peterem jechaliśmy do lekarza na drugą wizytę, sprawdzić jak rozwija się nasz dzidziuś. Mieliśmy usłyszeć bicie jego serca.. Nie dojechaliśmy do celu podróży. Bańka pękła i stała się tragedia. Gdy prosiłam Petera żeby jechał wolniej, zauważyłam przez przednią szybę, że samochód przed nami wpada w poślizg. Kobieta siedząca za kierownicą próbowała nad nim zapanować, ale jej wysiłek poszedł na marne. Peter zdał sobie sprawę, że nie zdąży zahamować czy zrobić uniku. Gdy niebieska Skoda była blisko, chwycił mnie za rękę i z przerażeniem w oczach powiedział..

-Kocham Cię. Dla Ciebie wszystko.

Potem skręcił kierownicę tak, że ustawił samochód bokiem. Stroną po, której On siedział. Sekundę później nastąpiło uderzenie. Nastała ciemność. Odzyskując na chwilę przytomność słyszałam słowa prawdopodobne wypowiedziane przez sanitariusza medycznego..

-Nie żyje. Brak pulsu. Obrażenia zbyt duże. Nie pomożemy mu już.

Wiedziałam, że mówią o Peterze. Ból w klatce piersiowej pozbawił mnie przytomności. Chwilowe zbawienie..
Potem jeszcze kilkakrotnie odzyskiwałam przytomność i traciłam. Zasnęłam na dłużej dopiero jak znalazłam się na stole operacyjnym. Anestezjolog przyłożył mi do ust maskę i pozbawił jakiejkolwiek świadomości.
Byłam mu wdzięczna…

_

Michael :

Gdy Spikerka podała informację do, którego szpitala została przewieziona Sara, ruszyłem ku wyjściu z mieszkania. Silny uścisk, który poczułem na ramieniu na chwilę mnie zatrzymał..

-Zawiozę Cię tam. Nie możesz w tym stanie kierować. - oznajmił Ojciec

Kiwam głową na zgodę. Ruszamy do auta. Nim docieramy do szpitala mija dobra godzina. Cholerne korki! Szybko wchodzę głównym wejściem do placówki i w rejestracji pytam się o Sarę.Pielęgniarka informuje mnie..

-Nie jest Pan z rodziny, więc mogę Panu powiedzieć tylko, że Panna White jest właśnie operowana.

Dowiaduję się jeszcze pod, który blok operacyjny mam się udać i podążamy w tamtym kierunku. Ojciec cały czas mi towarzyszy. Pod drzwiami sali operacyjnej dostrzegam siedząca Miję. Podchodzę do niej i siadam obok. Nic nie mówię. Ona tylko na mnie zera i zaczyna płakać coraz głośniej. Po chwili pytam..

-Czy jej rodzina wie?

Mia kiwa głową na potwierdzenie.
Do moich uszu, dociera rozmowa jaką prowadzi przez telefon mój Ojciec..

-Tak, jesteśmy na miejscu. Nie, jeszcze nic nie wiadomo. Operacja trwa. Myślę, że powinniście przyjechać..

Uświadamiam sobie, że Sara może nie przeżyć. Ogarnia mnie strach i niemoc. Ojciec kończy rozmowę i zajmuje wolne miejsce obok mnie. Czas zaczyna niemiłosiernie się dłużyć…

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro