Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 35

Sara:

Michael wyjechał..

Żeby o nim nie myśleć poświęciłam się kampanii. Kolejny miesiąc zleciał nim się obejrzałam. Gdy Peter otworzył swoją galerię, ku mojemu zdziwieniu największym zainteresowaniem cieszyły się zdjęcia na, których byłam ja. W głębi duszy cieszyłam się, że nie są na sprzedaż. Peter starał się do mnie zbliżyć. Zabierał mnie na kolacje, romantyczne spacery i robił niespodzianki. Na przykład takie jak dziś rano. Po wejściu do salonu oniemiałam. Wszędzie stały w małych wazonach bukiety czerwonych róż. Ten mężczyzna robi na mnie coraz lepsze wrażenie. Sprawia, że zapominam o Michaelu.. Carla wygadała się, że był w Nowym Jorku jeden dzień. Kilka dni po otwarciu galerii przyleciał zobaczyć akty. Potem odwiedził rodziców i poleciał z powrotem do Londynu. Nie skomentowałam tego. Nie wiedziałam po prostu co mam jej odpowiedzieć..

Dziś jest dzień, kiedy w końcu odwiedzi mnie mama. Już się nie mogę doczekać. Przyjedzie razem z ciocią Marią. Właśnie szykuję kolację na, którą ma też przyjść Peter. Ja już poznałam jego rodziców, więc chcę się odwdzięczyć i zapoznać go z moją rodziną. Nasza znajomość przeradza się w coś naprawdę poważnego. Rodzeństwo Statków trochę kręci nosem, ale co mnie obchodzi ich zdanie? To z kim się spotykam jest moja prywatną sprawą i im nic do tego. Jeszcze miesiąc i będę wolna. Będę mogła pójść swoją drogą i nikt mi tego nie zabroni. Gdy kolacja już gotowa i ja też, słyszę jak Casper wchodzi do apartamentu, pokazując moim gościom gdzie mają iść. Na widok mojej rodzicielki prawie wybucham płaczem. Mama uśmiecha się na ten widok i bierze mnie w swoje bezpieczne ramiona.

-Spokojnie. Nie płacz córeczko. - mówi do mnie jak do małego dziecka

-To ze szczęścia, mamusiu.

-A ze mną się nie przywitasz? - pyta ciocia

Wyswobadzam się z objęć mamy i podchodzę do cioci, lekko ją przytulając.

-Witaj. - szepczę cicho

-Zmieniłaś się. - mówi odsuwając mnie od siebie na długość ramienia

Podchodzi do nas moja mama i potwierdza jej słowa..

-Tak.. Wyglądasz na pewną siebie kobietę, a nie zagubione dziewczę, którym byłaś jak wyjeżdżałaś z domu.

-No wiesz, co?! Dzięki mamo. - udaję lekkie oburzenie jej stwierdzeniem

Obie z ciocią zaczynają się śmiać, a ja razem z nimi. Zapraszam ich na kolację. Spoglądając na zegarek, zaczynam się trochę martwić tym, że nie ma jeszcze Petera. Czyżby zapomniał? Odpowiedź dostaje chwilę później, gdy wkracza pewnym krokiem do salonu, a w rękach trzyma bukiety kwiatów. Na jego widok odrazu robi mi się cieplej na sercu.

-Kim jest ten młody bóg? - pyta widocznie oczarowana ciocia

-Mamo, ciociu Mario przedstawiam wam Petera.

-Tego Petera? - dopytuje mama

-Tak. Peter, to mój chłopak. - odpowiadam

-Miło mi jest poznać kolejne piękne kobiety z rodziny White. - oznajmia Bishop

Następuje seria uścisków i całusów w policzek. Obie kobiety zostają przez niego obdarowane bukietem kwiatów. Ja również dostaje jeden i pytam go ..

-Nie przesadzasz trochę? - mając na myśli dzisiejszą poranną niespodziankę

-Ani trochę. - odpowiada z uśmiechem i całuje mnie delikatnie w usta.

Wieczór mija nam bardzo przyjemnie. Wszystkim smakowało, to co przygotowałam. Rozpiera mnie radość i szczęście, że otaczają mnie osoby bliskie memu sercu. Spoglądam na Petera, który intensywnie próbuje przekonać ciocię Marię, że to On ma rację na temat tego o czym dyskutują. Zerkam też na mamę. Już dawno nie widziałam jej tak ożywionej i roześmianej. Chyba wyczuła, że się jej przyglądam..

-Możemy wyjść na balkon? - pyta mnie

-Oczywiście.

Wstajemy od stołu. Gdy już jesteśmy na zewnątrz, ochładza nas przyjemny wietrzyk. Pierwsza odzywa się mama..

-Chciałabym Ci o czymś powiedzieć.

-Coś się stało? - pytam zmartwiona

-Tak, ale nic złego córeczko. - odpowiada

Przyglądam się mojej rodzicielce. Bije od niej aura szczęścia.

-Mamo powiedz, to w końcu. - ponaglam ją

Widzę jak bierze głęboki oddech i oznajmia..

-Poznałam kogoś. Od dwóch miesięcy się spotykamy.

-Masz na myśli mężczyznę mam nadzieję.

-No chyba, że nie kobietę. - śmieje się

-Jesteś szczęśliwa? - pytam poważnie

-Jestem. - odpowiada pewnie

-Tylko, to się liczy. - mówię

Podchodzę i mocno ją przytulam.

-Nie jesteś zła?

-Oczywiście, że nie! Tak się cieszę, że w końcu będziesz żyła naprawdę, Mamo. Tata by tego chciał.

-Kocham Cię.

-Ja Ciebie też.

Obie trochę się po płakałyśmy i chwilę trwało nim byłyśmy w stanie wrócić do Petera i Cioci. Oni jednak chyba nie zauważyli naszego zniknięcia bo gdy wróciłyśmy do środka, nadal prowadzili ożywioną dyskusję.

-Ten człowiek jest szalony! - wykrzykuje śmiejąc się ciocia i wskazując na Petera

-I wice wersa, moja droga Pani. - odpowiada jej

-Myślę, że powinnyśmy już położyć się spać, Mario. Za nami męcząca podróż. Dajmy młodym spędzić czasu trochę sam na sam. - zwraca się moja mama do siostry

Żegnają się z Peterem, a ja pokazuję im przygotowane wcześniej pokoje. Gdy wracam widzę, że mój chłopak zdążył już prawie sprzątnąć po kolacji.

-Nie musiałeś. - mówię przytulając się do jego pleców

Peter wkłada ostatnie naczynia do zmywarki i odwraca się ku mnie odpowiadając..

-Nie musiałem, ale chciałem.

-Dziękuję.

-Nie ma za co, Skarbie. Dla Ciebie wszystko. - mówi

Spoglądam mu prosto w oczy prosząc..

-Zostań dziś ze mną..

Widzę szok na jego twarzy, który po chwili przeradza się w tajemniczy uśmiech. Przybliża swoje usta do moich składając pocałunek, który zarazem jest obietnicą.

-Zostanę. - odpowiada

_

Michael:

Od ponad miesiąca nie mam żadnego kontaktu z Sarą. Thomas, nie wiem dlaczego za każdym razem gdy do mnie dzwoni, przekazuje mi jakieś nowe informację z jej życia. Tak samo robią Carla z Eryką. Chcąc nie chcąc jestem na bieżąco. Wiem, że zaangażowała się w związek z Bishopem. Zdjęcia  które jej zrobił i powiesił w swojej galerii potwierdzają jego szczerą fascynację i dobre zamiary względem niej. Powinienem odetchnąć z ulgą. W końcu tego chciałem, chciałem żeby była z kimś innym, a nie ze mną. Teraz gdy, to do mnie dociera czuję ogarniającą mnie pustkę. Serce boli jak nigdy wcześniej. Bałem się zaryzykować i straciłem ją… Zaczyna dopadać mnie panika i złość. Mój oddech przyspiesza,a dłonie jakby bez mojej zgody strącają wszystko z biurka przede mną. Z moich ust wydobywa się niekontrolowany krzyk..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro