Rozdział 32
Michael :
Jem sobie spokojnie kolację w miłym towarzystwie, aż tu nagle czuję na sobie czyjeś spojrzenie. Odwracam wzrok od mojej rozmówczyni i kogo widzę? Sarę, której towarzyszy mężczyzna. Wiem kim On jest i wcale mi się nie podoba, że się nią interesuje. Mój dobry humor odrazu znika..
_
Sara :
Peter dostrzega gdzie jest skierowany mój wzrok i mówi..
-Jeżeli chcesz, to możemy zmienić lokal.
-Nie, dlaczego? - pytam zdziwiona
-Na widok Starka wyraźnie się spięłaś.
-Po prostu nie spodziewałam się go tu spotkać… Znasz go?
-Hmm.. Nasi ojcowie się przyjaźnią. My jednak nie przepadamy za swoim towarzystwem. - wyjaśnia Peter
-Yhm.. Zamawiamy?
-Jesteś pewna, że chcesz tu zostać? - dopytuje mój towarzysz
-Jestem. - odpowiadam uśmiechając się
Peter przez chwilę uważnie mi się przygląda upewniając się, że mówię prawdę. Następnie oboje przeglądamy menu i wybieramy co będziemy jeść. W oczekiwaniu na posiłek pijemy czerwone wino i prowadzimy lekką rozmowę. Peter tak umiejętnie ją prowadzi, że zapomniałam o bliskiej obecności Starka. Zaczynam naprawdę dobrze się czuć.
-Spotykasz się z kimś?
Tym nagłym pytaniem, Peter lekko zbija mnie z tropu..
-Obecnie nie.. - odpowiadam podejrzliwie
-Dobrze wiedzieć. - stwierdza z tym swoim tajemniczym uśmiechem na twarzy
Kelner przynosi nam wcześniej zamówione jedzenie. Jest bardzo pyszne i zjadam wszystko co mam na talerzu. Gdy zostaje postawiony przed nami deser, postanawiam zapytać Petera o jakim pomyśle chciał ze mną porozmawiać .
-No więc.. Jaki pomysł chciałeś ze mną omówić? Spodziewam się, że pewnie jest związany ze mną..
-Zgadłaś. Za dwa tygodnie otwieram galerię ze swoimi zdjęciami. Chciałbym tam umieścić także Twoje, które dziś Ci zrobiłem. - tłumaczy
-Zaskoczyłeś mnie.. Nie jestem pewna czy chciałabym żeby, ktoś miał je w swoim domu.
-Nie byłyby na sprzedaż. - oznajmia
-Więc po co je tam umieszczać? - pytam
-Żeby móc podziwiać piękno.
Wypowiadając te słowa, Peter patrzy mi prosto w oczy. Jego magnetyczne spojrzenie nie pozwala odwrócić mi wzroku. Po chwili dociera do mnie, że wcale nie chcę tego robić… Podoba mi się jego zainteresowanie moją osobą. Przełykam ślinę i stawiam warunek..
-Zgodzę się jeżeli sama będę mogła wybrać zdjęcia.
-Oczywiście z moją drobną podpowiedzą.- mówi
Przygryzam dolną wargę nim
odpowiem..
-Oczywiście.
Peter oblizuje swoje usta, a następnie sięga po lampkę wina. Robię podobnie. Kończymy jeść deser w tajemniczej atmosferze, która nie wiadomo kiedy się między nami pojawiła.
-Odwieźć Cię do domu? - proponuje mężczyzna
-Mam Szofera, ale dziękuję za dobre chęci.
-Pozwól, że Cię odprowadzę do samochodu.
-Nie mam nic przeciwko. - odpowiadam
Wstajemy od stołu i wychodzimy z restauracji.
-Dam Ci znać gdy zdjęcia będą gotowe. Wybierzemy te, które ukażą się w “Diamond “ i te, które zawisną w mojej galerii.
-OK. Dziękuję za miły wieczór.. - szepczę cicho
Zielonooki staje naprzeciwko mnie i powoli zbliża swoje usta do moich, dając mi czas na wycofanie się. Nie korzystam z niego i sekundę później ciepłe wargi Petera delikatnie muskają moje. Powoduje to, że przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz.
-To ja dziękuję za tak wyborne towarzystwo jak Twoje. Do zobaczenia wkrótce,Saro.
Odwraca się i kieruję w stronę postoju taksówek. Ja jeszcze przez chwilę stoję przy samochodzie, dotykając palcami ust, które płoną teraz żywym ogniem. Z chwilowego szoku wyrywa mnie Casper, mój ochroniarz, a zarazem Szofer.
-Jedziemy do apartamentu? - pyta otwierając mi tylne drzwi do auta
-Tak. - odpowiadam wsiadając do ciemnego wnętrza
_
Michael :
Nie mogłem skupić się na mojej towarzyszce bo ciągle mój wzrok uciekał w kierunku Sary. Dostrzegłem, że jest widocznie zainteresowana fotografem. Tak jak i On nią. Nie mogąc już znieść ich widoku, postanowiłem opuścić restaurację. Jak na złość, Oni wpadli w tym samym czasie, na ten sam pomysł co ja. Odeszła mi ochota na miły wieczór. Wsadziłem moją towarzyszkę do taksówki i przeprosił tłumacząc, że źle się czuję. Idąc do swojego samochodu, moim oczom znów ukazali się Oni. Ten gość właśnie całował, to co należy do mnie! Zaślepiony gniewem niewiadomego pochodzenia już miałem do nich podejść i mu przywalić, lecz powstrzymał mnie dzwoniący telefon. Nerwowo wyciągnąłem go z kieszeni i odebrałem połączenie..
-Czego!? - warknąłem
-A ten jak zwykle nie w humorze. - odezwał się po drugiej stronie, Thomas
-Chcesz mnie wkurzyć jeszcze bardziej? - zapytałem wrogo
-Tym razem nie z tym zamiarem dzwonię. - żartuje sobie gówniarz
-Rozłączam się! - oświadczam
-Nie! Czekaj.
-To mów do cholery czego chcesz?!
-Ja niczego,ale rodzice tak. Pojutrze organizują rodzinny obiad i poprosili mnie żebym Cię poinformował, że Twoja obecność jest obowiązkowa. Z resztą tak samo jak i moja, Carli czy Eryki. Będzie też David. - tłumaczy Tom
-Możesz im przekazać, że będę.
Rozłączam się nim mój brat wyprowadzi mnie z równowagi jeszcze bardziej. Patrzę w stronę gdzie wcześniej stali Oni. Już ich nie ma. Samochód zniknął, a ja przez telefon od Thomasa nie zauważyłem czy pojechali razem czy osobno.
-Niech, to szlag!
_
Sara :
Wchodząc do mieszkania odbieram niespodziewany telefon od Thomasa..
-Witaj Piękna! - mówi radośnie
-Hej Przystojniaku! - odpowiadam w podobnym tonie
-W imieniu moich rodziców zapraszam Cię do nas na niedzielny obiad. Odrazu ostrzegam, że odmowa nie wchodzi w grę!
-To jakaś specjalna okazja? - pytam zdziwiona zaproszeniem
-Nie. Taki zwykły obiadek. - tłumaczy
-Dobrze,a o której?
-14:30. Mam przekazać, że się stawiasz?
-Tak.. Chyba nie mam wyjścia. Nie wypada odmawiać Seniorom Starkom. - śmieję się
-Żebyś wiedziała! - dodaje rozbawiony Thomas
_
Thomas :
-Zgodziła się? - pyta Carla
-Yes. - potwierdzam
-Myślę, że powinniśmy wtajemniczyć mamę. - stwierdza Eryka
-Ale po co? - dziwię się
-Ty głupku! Przecież, to rodzinny obiad. Musimy jakoś jej wyjaśnić obecność Sary. - warczy na mnie Carla
-Wy, to ogarnijcie. Ja tam wolę się w ten spisek za bardzo nie mieszać. - oświadczam
-Tchórz! - pokazują na mnie palcem Obie konspiratorki
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro