Rozdział 29
Sara :
( Sobota rano )
Budzę się przed budzikiem. Po otwarciu oczu, jak bumerang wracają do mnie wszystkie wspomnienia z wczorajszego wieczoru. Wzdycham i wstaję z łóżka. Wczoraj decydując się na spanie w sypialni obok, nie pomyślałam żeby zabrać przybory toaletowe, dlatego muszę skorzystać z łazienki tam gdzie się one znajdują. Wchodzę do sypialni, którą przez ostatni tydzień dzieliłam ze Starkiem mając nadzieję, że jeszcze śpi. Jakie jest moje zaskoczenie gdy widzę, że go tam nie ma. Przechodzę przez sypialnię i wchodzę do łazienki. Panuje w niej lekka wilgoć z czego wnioskuję, że Michael musiał stąd wyjść całkiem niedawno. Zdejmuje bieliznę i wchodzę pod prysznic.
_
Michael :
Biegam po pobliskim parku znajdującym się niedaleko mojego apartamentu już dobrą godzinę. Obudziłem się skoro świt i nie mogąc zasnąć postanowiłem trochę pobiegać żeby oczyścić umysł. Niestety nie udało mi się to, a wręcz przeciwnie. Coraz więcej myślałem o Sarze i o tym do czego wczoraj między nami doszło. Była, to moja inicjatywa. Nie potrafiłem już dłużej funkcjonować bez jej bliskości. Czego ja się tak właściwie boję? Być szczęśliwym? Tak jak sugerowała mi Sara, podczas rozmowy przed imprezą u Diora.. Niby zerwałem nasz układ, ale wplątałem ją w inny, który jest jeszcze bardziej skomplikowany. Szlak! Muszę, to jakoś ogarnąć..
_
Sara :
Siedzę w salonie i spokojnie piję sobie kawę gdy do mieszkania wraca Michael. Chyba biegał bo ma na sobie specjalny do tego strój.
-Cześć. - wita się
-Hej.. - odpowiadam
-Chciał bym z Tobą porozmawiać.
-Dobrze.
-Pójdę wziąć szybki prysznic i za chwilę jestem. - mówi
-OK..
Patrzę jak wchodzi po schodach na wyższy poziom mieszkania tam gdzie znajdują się sypialnie. Domyślam się o czym chce ze mną rozmawiać. Jakiś dziwnym trafem wcale nie czuję zdenerwowania. Wręcz przeciwnie, jestem spokojna. Gdy kończę pić kawę, Michael po 0:20 minutach zjawia się z powrotem w salonie. Siada na kanapie, naprzeciwko mnie. Muszę przyznać, że naprawdę mnie kręci ten facet. Obecnie ma na sobie dość swobodny strój niż ten w którym chodzi na co dzień. Założył luźne dresowe szare spodnie i tego samego koloru bluzę z kapturem. Włosy ma jeszcze lekko wilgotne po prysznicu. Z rozmyślań wyrywa mnie jego głos..
-Saro.. Chciałbym Cię przeprosić za, to do czego doszło wczoraj między nami. - mówi
-Nie musisz mnie przepraszać. Nie protestowałam gdy, to się działo.
-Wiem, ale..
-Michael jesteśmy dorośli. Za każdym razem, gdy dojdzie między nami do jakiejś niecodziennej sytuacji, będziesz chciał ją rozkładać na czynniki pierwsze? - przerywam mu pytając
-No właśnie… Takie sytuacje się już nie powtórzą. Wiem że zachowałem się w stosunku do Ciebie nie fair najpierw zrywając układ, który sam Ci zaproponowałem, a potem na rzucając Ci moją wolę sprowadziłem do mojego domu.
-Nie zaprzeczę, bo tak było.. - stwierdzam
-Dlatego na czas tych trzech miesięcy przeprowadzę się do mojego drugiego apartamentu. - oznajmia
-A nie lepiejby było gdybym ja wróciła do mieszkania z M.?
-Nie. Potrzebujesz ochrony. Dziś jest pokaz i dziś zacznie się szum wokół Twojej osoby. Uwierz mi, że będziesz potrzebowała miejsca gdzie będziesz mogła w spokoju odpocząć. Ten budynek jest świetnie chroniony. Żaden Paparazzi się tutaj nie dostanie. - tłumaczy
-Czyli nadal obstajesz przy tym, że nic osobistego nas nie może łączyć? - pytam
-Tak. Nie zmieniłem zdania. Przykro mi jeżeli wczoraj mogłem dać Ci złudną nadzieję..
Przez kilka minut oboje milczymy..
-Rozumiem, że skończą się też Twoje sceny zazdrości?
-Zgadza się. Poniosło mnie zupełnie niepotrzebnie. Za, to też Cię przepraszam. - mówi
-W takim raz zostanę w tym mieszkaniu i pozwolę chodzić Casprowi krok w krok za mną, jeżeli to dla mojego bezpieczeństwa.
-Cieszę się, że się dogadaliśmy. Pójdę się spakować.
-Ja też będę już się zbierać. Dochodzi 11:00, a za godzinę zaczynają się próby do pokazu. Eryka mnie zabije jak się spóźnię..
Michael kiwa głową i każde z nas idzie w swoją stronę. Podczas prób jestem maksymalnie skupiona. Gdy dochodzi 20:00 w ogromnej hali przygotowanej do pokazu zebrali się już wszyscy zaproszeni. Współpracownicy Diora przygotowujący pokaz ustawiają wszystkie modelki według kolejności ich wyjścia na wybieg. Eryka zaś dobiera ostatnim z nich biżuterię ze swojej kolekcji. Na hali zostają przyciemnione światła. Gwar rozmów ciche. Staję na wyznaczonym miejscu ubrana w czerwoną suknię wieczorową. Dekolt ma kształt litery v, rękawy sukni są długie i wąskie, sięgając mi do nadgarstków. Przód sukni jest krótki, lekko falujący, a jej tył za to długi, ciągnący się po ziemi. Na palcach mam srebrne pierścionki, a głowę zdobi mi dość wyrazisty diadem z kolekcji Eryki. Gdy słyszę pierwsze dźwięki muzyki, biorę głęboki oddech i po odsłonięciu się kotary z wyjścia na wybieg, zaczynam kroczyć po jego długim podeście, rozpoczynając pokaz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro