Rozdział 22
Gdy tylko stanęłam na czerwonym dywanie prowadzącym do wejścia, paparazzi zaczęli pstrykać mi zdjęcia. Nie miałam wyboru i musiałam się uśmiechać, choć moja dusza płakała. Chwilę później stanęła obok mnie Eryka, a tuż za nią, Michael. To wszystko było dla mnie nowe i przerażało mnie. Na przyjęciu ciągle mnie komuś przedstawiono. Byłam ciągnięta z kąta w kąt, ze środka sali do ogrodu za nią. Czułam się jak eksponat w muzeum. Robiłam dobrą minę do złej gry. Dostałam kilka propozycji od znanych fotografów na różne sesje zdjęciowe. Wszyscy zachwycali się moja urodą i skromnością. Granulowali Eryce świetnego wyboru modelki. Michael cały czas trzymał się z boku. Rozmawiał przeważnie z biznesmenami, albo innymi ważnymi osobami. Gdy dochodziła północ większość towarzystwa była już dobrze wstawiona, a to była szansa dla mnie żeby się wymknąć. Odstawiłam kieliszek z szampanem na stolik przy którym siedziałam i ruszyłam powoli do wyjścia. Eryka tańczyła na parkiecie z jakimś nieznanym mi mężczyzną. Na szczęście nie zauważyła mnie gdy wyszłam z sali. Lecz nie uszło, to uwadze Starka. Stałam w holu i czekałam na portiera, który miał mi przynieść mój płaszcz, gdy do mnie podszedł..
-Między nami wszystko, ok? - zapytał
Spojrzałam na niego. Stał obok mnie z rękami w kieszeniach spodni od garnituru, poluzowanym krawatem i spuszczoną głową. Był przystojnym, jest przystojnym mężczyzną. Zrozumiałam, że nie mogę go winić za to, że nie jest gotowy na coś innego w swoim życiu.
-Tak. - odpowiedziałam
-Cieszy mnie, to. - mówiąc to, uśmiechnął się
Podszedł portier z moim płaszczem. Michael pomógł mi go założyć i zaproponował..
-Mój kierowca może Cię odwieźć. Ja jeszcze tu chwilę zostanę.
-Jeżeli, to nie problem była bym wdzięczna.
Po chwili Stark otwierał mi drzwi do samochodu.
-Dobranoc, Saro.
-Dobranoc, Michaelu.
Po 0:30 minutach byłam już w mieszkaniu. Gdy weszłam do środka zastałam w salonie siedzącą na kanapie przed tv, M. Gdy siadłam obok niej, nic nie powiedziała tylko mnie przytuliła, a ja mogłam w końcu się rozpłakać.
-Wszystko będzie dobrze.
Powiedziała, ale ja jakoś nie mogłam jej uwierzyć..
_
Michael :
Stałem i patrzyłem za oddalającym się samochodem w, którym była Sara. W myślach cały czas odtwarzałem sobie jej słowa :
Wybaczam Ci. Nie bój się żyć.
Co miała na myśli mówiąc, to drugie?
Nie wiem… Może kiedyś zrozumiem..
Wchodzę do środka i odnajduję moją siostrę. Informuję ją, że Sara była już zmęczona i wróciła do domu. Eryka odpowiedziała, że nie ma problemu bo, to co miała do zaprezentowania już było zrobione. Widziałem, że pisze do Sary esemesa żeby jutro przyszła dopiero na 11:00 do pracy. Jeszcze chwilę pokręciłem się po sali, a po odebraniu telefonu od kierowcy, że już wrócił, ja też opuściłem przyjęcie. Zasypiając wciąż przed oczami miałem smutną twarz Sary. W duchu czułem, że odtrącenie jej, mogło okazać się dla mnie największym życiowym błędem..
_
Sara :
Budzik zadzwonił o 9:30. Przetarłam zaspane oczy i wstałam z łóżka. W mojej różowej piżamie w słodkie króliczki, poszłam do kuchni. Siedziała w niej już Mia i piła kawę. Gdy mnie zobaczyła, zapytała..
-Chcesz kawy?
-Nie odmówię.
Uśmiechnęła się do mnie i nalała mi do kubka czarną miksturę. Usiadłam na wysokim stołku obok niej przy blacie kuchennym. Powoli zaczęłam pić kawę, a kofeina w niej zawarta przywracała mnie światu.
-Wyspałaś się? - zapytała M.
-O dziwo, tak.
-Jak samopoczucie?
-Jeszcze nie wiem.. - odpowiedziałam
Chwilę porozmawiałyśmy tak naprawdę o niczym i poszłam do pokoju szykować się do pracy. Ubrałam się w zwykłe dżinsy, białą koszulkę , czarną marynarkę i baleriny. Zrobiłam lekki makijaż, a włosy upięłam w luźny kok na karku. Gdy wychodziłam z mieszkania Mii już nie było. Coś wspominała, że w sobotę mają jakiś specjalny pokaz i dużo ćwiczą do nowego układu. Cieszę się, że M. może robić, to co kocha. Bo taniec, to jej miłość.
Do swojego miejsca pracy docieram chwilę prze 11:00. Diana odrazu informuje mnie żebym poszła do gabinetu Carli bo już tam na mnie czeka. Zgodnie z jej instrukcją kieruję się tam. Przekraczając próg gabinetu dostrzegam, że Carla nie jest sama. Oprócz niej jest tam też Eryka, Michael i jakiś nieznany mi mężczyzna.
-O! Dobrze, że już jesteś moją droga. Siadaj tutaj koło nas. Musimy porozmawiać. - mówi Carla
Siadam na sofie obok nieznajomego, a ten wyciąga do mnie dłoń i przedstawia się..
-Thomas, albo po prostu Tom. - mówi
-Sara. Miło mi Cię poznać. - odpowiadam
-To nasz młodszy brat. - informuje mnie Eryka
-Będę pomagał Michaelowi w zarządzaniu firmą. - oznajmia Thomas
-To się jeszcze okaże. - stwierdza Stark wrogo patrząc na brata, który nadal trzyma moją dłoń
Puszczam ją odrazu i żeby zmienić temat pytam..
-W jakim celu, to spotkanie?
-Chcieliśmy oficjalnie omówić z Tobą warunki kontraktu jaki chcemy Ci zaproponować. - mówi Carla
-Chodzi o kampanię biżuterii? Przecież już się zgodziłam. Znam warunki umowy jaką podpisała Anabell. Odpowiadają mi, więc mogę podpisać taką samą. - stwierdzam
-Ale my chcemy zaproponować Ci coś lepszego niż Anabell. - uświadamia mnie Eryka
-Dobrze. W takim razie słucham..
Po ponad dwóch godzinach rozmowy wychodzę z Gabinetu Carli z kontraktem w ręku. Nie podpisałam go jeszcze. To co mi zaproponowali jest zupełnie inne niż, to co miała zakontraktowane, Anabell. Muszę, to dobrze przemyśleć zanim się zgodzę. Dostałam wolne na resztę dnia. Chcą dostać odpowiedź do jutra. Mam nadzieję, że Mia pomoże podjąć mi dobrą decyzję.. Na dworze jest ładna pogoda. Wychodząc z budynku postanawiam przejść się do małego parku nieopodal. Siadam tam na jednej z wielu drewnianych ławeczek przy małym jeziorku, wyjmuję z torebki teczkę w, której znajduję się kontrakt i jeszcze raz sama na spokojnie czytam punkt po punkcie..
_
Michael :
-Myślisz że się zgodzi? - pyta mnie Tom
-Nie wiem… - odpowiadam stojąc za biurkiem Carli pod szklaną ścianą, obserwując jak Sara idzie w kierunku parku
-Byłaby głupia gdyby nie wykorzystała takiej okazji. - mówi Eryka
-Uwierz mi. Poznałam ją trochę i wiem, że kto jak kto, ale Ona głupią nie jest. Mądra z niej dziewczyna. Podejmie odpowiednią dla niej i nas decyzję. - stwierdza Carla
-Muszę przyznać, że jest naprawdę ładna. Ma to coś co przyciąga.. - dodaje Tom
Słysząc jego wypowiedź ogarnia mnie złość. Niewiele myśląc podchodzę do niego, pochylam się nad nim gdyż siedzi na sofie i mówię..
-Nie waż się jej tknąć choćby jednym palcem, rozumiesz!?
Widzę zaskoczenie na twarzy mojego brata. Nie rozumie mojej reakcji tak samo jak siostry, które dziwnie się na mnie patrzą. Odwracam się i wchodzę z gabinetu. Za plecami słyszę słowa Thomasa..
-A temu co? Oszalał?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro