Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25

Michael całym swoim ciałem przylega do mnie, tym samym skutecznie mnie unieruchamiając.

-Co Ty robisz?! Puść mnie
natychmiast! - mówię lekko spanikowanym głosem

-Żebyś mogła wrócić do mojego brata?!

-Michael, o co Ci chodzi?

-Nie podoba mi się, że Thomas się koło Ciebie kręci.

-Poważnie? Ha! Nie sądzisz, że już za późno na zaborczość z Twojej strony?!

Michael chwilę milczy zanim odpowie. Nie mogę zobaczyć jego wyrazu twarzy, gdyż wokół nas panuje ciemność.

-Zabawi się Tobą,a jak mu się znudzisz, to po prostu Cię spławi.

-Widocznie u was, to rodzinne. - stwierdzam

-Nie porównuj mnie do niego! - mówi przez zaciśnięte zęby

-Nie rozumie Cię. Odtrącasz mnie, a teraz robisz mi scenę zazdrości o swojego brata. Czego Ty chcesz tak naprawdę? - pytam lekko sfrustrowana

-Nie wiem..

Szepcze mi wprost do ucha, a potem odnajduje moje usta i przypuszcza atak. Jego pocałunki są szybkie i zaborcze. Po chwili zaczynam na nie odpowiadać nie mogąc mu się oprzeć. Wplatam palce w jego włosy lekko je szarpiąc, a On kładzie swoje duże, męskie dłonie na moich biodrach, przysuwając je do swoich. Na brzuchu czuje dowód jego pożądania. Gdy w końcu dociera do mnie, do czego zmierzamy, gwałtownie odpycham go od sobie mówiąc..

-Nie! Stop !

-Co się stało? Coś nie tak zrobiłem?

-Proszę Cię zapal światło.

Po chwili pokój w, którym się znajdujemy zalewa ciepłe światło z lampki stojącej na biurku. Oboje z Michaelem ciężko oddychamy, obydwoje jesteśmy podnieceni sobą na wzajem. Spoglądam na niego i dostrzegam, że dopiero teraz uświadomił sobie co zrobił..

-Saro, przepraszam Cię...

Przez jego twarz przechodzi wiele emocji. Widać, że walczy sam ze sobą. Chce do mnie podejść, ale mu nie pozwalam..

-Stój tam gdzie stoisz. - mówię stanowczo

Zastyga w bezruchu..

-Michael.. Proszę Cię nie rób tego więcej. Jeżeli nie chcesz być ze mną w normalnym związku, to nie wtrącaj się do mojego życia.

-Nie mogę się o Ciebie martwić?

-Nie, nie możesz. Mnie i Thomasa łączy tylko przyjaźń. - wyjaśniam mu

-Jakoś trudno mi w, to uwierzyć.

-To już nie mój problem. Nie muszę Ci się z niczego tłumaczyć.

-Jestem innego zdania. Jako Twój pracodawca mam prawo oczekiwać od Ciebie, że nie będziesz wdawała się w żadne romanse w pracy.

-Teraz, to już przesadziłeś!

-Nie sądzę. Widocznie trzeba dopisać do kontraktu dodatkowy załącznik.

-Poważnie?

-Jak najbardziej. W poniedziałek z samego rana dostaniesz do podpisania aneks do kontraktu.

-Nie możesz! Nie masz do tego prawa!

Prawie krzyczę ze złości wypowiadając te słowa. Michael podchodzi do mnie wolno, a ja automatycznie cofam się ku drzwiom za moimi plecami. Gdy się odzywa jego głos jest tak opanowany i pewny siebie, że aż przechodzą mnie ciarki..

-A kto mi zabroni? Podpisałaś kontrakt. Podlegasz mi przez trzy miesiące. No chyba, że byś go zerwała,ale to raczej mało prawdopodobne. Musiała byś wtedy zapłacić mojej firmie odszkodowanie, a oboje wiemy, że Cię nie stać na taki krok.

-Nie, to się nie dzieje naprawdę..

-Skarbie.. To wszystko dla Twojego dobra. - stwierdza Stark

Nie mogąc znieść już jego towarzystwa i tego co do mnie mówi, odwracam się i wychodzę przez drzwi, przez które mnie wciągnął do tego pokoju. Chce mi się jednocześnie krzyczeć i płakać. W takim rozchwianym stanie znajduje mnie Thomas..

-Saro, dobrze się czujesz? - pyta zmartwiony

Biorę głęboki oddech i staram się uspokoić..

-Wiesz, chciała bym wrócić już do mieszkania. Jestem naprawdę zmęczona.. Nie pogniewasz się? - pytam

-Oczywiście, że nie. Jesteś pewna, że chcesz już wyjść? Impreza tak naprawdę dopiero się rozkręciła.. - mówi Tom

-Jestem. Mam za sobą ciężkie półtora tygodnia..

-Dobrze. Chodź, odprowadzę Cię do samochodu.

-Dziękuję.

_

Michael :

Widzę jak Thomas zamyka drzwi samochodu do, którego wsiadła Sara. Ogarnia mnie złość. Widocznie mój brat na poważnie mówił, że ma zamiar o nią zabiegać. Niedoczekanie jego… Odwracam się i wracam na salę. W mojej głowie układa się już plan jak skutecznie mu, to uniemożliwić. To co było moje, nigdy nie będzie jego..

_

Sara :
(poniedziałek rano)

-Carla prosi Cię do swojego gabinetu. - informuje mnie Diana

Wchodzę do środka. Carla siedzi na sofie, a w ręku trzyma jakiś dokument.

-Witaj, usiądź. - mówi poważnym głosem

-Mam kłopoty? - pytam niepewnie

-Hmm… Sama mi powiedz.

-Nie rozumiem..

-Michael doszedł do wniosku, że do kontraktu trzeba dodać kilka dodatkowych punktów. - oznajmia

Momentalnie robi mi się gorąco. Carla podaję mi dokument. Gdy go czytam nie mogę uwierzyć w, to co jest w nim zawarte.

-To są chyba jakieś żarty. - stwierdzam

-Niestety nie, Saro. Musisz, to podpisać.

-Nie zrobię tego! To jest zupełnie bez sensu.

-Nie powiedziała bym..

-Ty też jesteś przeciwko mnie?

-Zrozum, to dla Twojego bezpieczeństwa. Jesteś młoda, nie doświadczona w tej branży. Nie chcemy żeby stała Ci się jakaś krzywda. - tłumaczy Carla

Patrzę na nią z niedowierzaniem. Ona mówi całkiem poważnie. Dochodzę do wniosku, że błędem było zgadzać się na to wszystko.. Tylko, że teraz nie mam już odwrotu i muszę brnąć w, to dalej. Wyjmuję długopis z torebki i podpisuję aneks do kontraktu. Następnie oddaje dokumenty Carli, wstaję i wychodzę bez słowa z jej biura. Opuszczam budynek “Stark Industries “, wsiadam do mojego mini autka i pozwalam sobie na chwilę słabości. Łzy złości i bezradności tryskają z moich oczu jak wodospad Niagara. Odrazu czuję ulgę. Chwila słabości mija, a ja biorę się w garść. Nie dam się Starkowi. Myśli, że będzie mógł mieć nade mną kontrolę. Uświadomię go, że tak łatwo nie będzie.

_

Michael :

Siedzę w prywatnym samolocie firmy i lecę na spotkanie biznesowe do Las Vegas. W kieszeni zaczyna wibrować moja komórka. Odbieram połączenie..

-Podpisała? - pytam

-Tak. - potwierdza Carla

-Dobrze. - odpowiadam

Carla chwilę milczy po czym mówi..

-To nie jest wobec niej uczciwe, Michael. Nie grasz fer…

-Bo nie muszę.

Po tych słowach rozłączam się. Nie będzie mnie w Nowym Jorku przez dwa dni. Sara będzie miała dość czasu na dostosowanie się do aneksu w kontrakcie. Jeżeli wrócę, a Ona jeszcze tego nie zrobi… Cóż.. Podejmę interwencję..

Kochani! Jak myślicie, jakie środki ostrożności podjął Michael względem Sary? Co wymyślił żeby mieć na oku i trzymać jak najdalej od swojego brata? Czekam na wsze przemyślenia w komentarzach ;-)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro