Rozdział 3
Bella z Edwardem i dwoma wilkami próbowali zmylić trop, a ja zostałam z resztą Cullenów.
Poczułam, jak ktoś puka w moją mentalną tarczę.
Cora?
Mira? Wszystko idzie zgodnie z planem?
Tak.
A co z Rileyem?
Ostrzegłam go, tylko tyle możemy zrobić... Oni tam będą. Przybędzie także Straż, więc powinnaś się schować po bitwie.
Fred?
Jest w Vancouver. Reszta zdecydowała się na ciebie zaczekać.
Rozumiem... Już tutaj są. Do zobaczenia w Egipcie!
Na polanę wkroczyła gromada wampirów.
- Pamiętajcie, co mówiłem- powiedział Jasper.
Starałam się go słuchać, ale wzrokiem szukałam moich przyjaciół. W końcu, dostrzegłam ich tuż przy drzewach.
Oboje skłonili głowy, gdy tylko na nich spojrzałam. Odpowiedziałam tym samym, po czym ruszyłam do ataku.
Wszędzie latały odcięte kończyny, lecz Cullenowie mieli wyraźną przewagę. Wampiry Victorii nagle zostały zaatakowane od tyłu.
- Co jest...?- zdziwił się Emmett, który właśnie znalazł się obok mnie.
- Są ze mną. Potem was sobie przedstawię- zaśmiałam się.
- Jeśli przeżyją- mruknął.
W pewnym momencie, za jednym z nich stanął niezauważony wampir.
- Za tobą!- krzyknęłam, dzięki czemu zdążył uniknąć ataku.
- Dzięki, Cora!
Po chwili, już było po wszystkim.
Nie ocalał nikt z przeciwników, a ci, którzy nam pomogli, zostali otoczeni przez Cullenów.
- Carlisle!- zawołałam, na co ten się odwrócił.- Oni są ze mną!
Stanęłam przy nich i zawahałam się.
Chłopak miał ciemne loki i czerwone oczy. Włosy dziewczyny były brązowe i proste, choć oczy miała identyczne.
Szybko przytuliłam oboje.
- Mieliście odejść- warknęłam.
- I zostawić cię samą?- spytał chłopak.
- Volturi zaraz tu będą- stwierdziłam.- Powinniśmy iść. Chociaż... Carlisle, przedstawiam ci Bree de Lorre i Diego de Ravana. Bree, Diego, oto Carlisle Cullen i jego rodzina.
Bree i Diego ukłonili się lekko.
- Cora wiele o panu mówiła, panie Cullen.
- Bree de Lorre i Diego de Ravan...- powtórzył.- To zaszczyt, Wasza Wysokość. Lordzie de Ravan.
Po tych słowach uklęknął, ku zdumieniu Cullenów.
Brunet uśmiechnął się ciepło, podając mu dłoń na powitanie.
- Proszę wstać, mamy XXI wiek, panie Cullen- mimo wszystko, przemówił tonem kogoś, kto rozkazuje innym.
Carlisle stanął przed nim wyprostowany i przyglądał mu się z zainteresowaniem.
Nagle Bree złapała jego ramię, szybko go odciągając.
- Już tu są- powiedziała.- Jane nie może nas zobaczyć.
- Do zobaczenia- Cora pożegnała się i szybko odeszli.
Nadchodziła Straż Volturi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro