3. Mianowanie
Pierwsze promienie słońca wpadające do żłobka obudziły mnie. Niechętnie otworzyłam oczy. Jednak gdy wstałam od razu się rozbudziłam.
Nie było widać nigdzie Ciernistego Kwiatu, pewnie poszła coś zjeść. Na legowiskach obok spała Brązowa Chmura z kociętami i Sosnowe Futro.
Ciemny spał więc podeszłam do niego i zaczęłam go budzić. Jednak ten coś mruknął pod nosem i przewrócił się na drugi bok.
Najwyraźniej nie dotarło do niego jaki jest dzisiaj dzień. Postanowiłam mu przypomnieć
- Ciemny, nie zostaniesz dzisiaj uczniem jeżeli będziesz tyle spał.
Od razu podziałało. Kocurek szybko wstał.
- Co już ta pora?!
- Nie. Chciałam ciebie po prostu obudzić.
- Nie strasz mnie.
Przewróciłam oczami i wyszłam z żłobka. Słońce wstawało a obóz budził się na dobre do życia.
- Mgła może skorzystajmy z ostatniego dnia bycia kociakami i porzucajmy piłeczką z mchu.
Zaproponował brat. Zgodziłam się i poszłam jej szukać po ostatniej zabawie.
Znalazłam ją za żłobkiem, więc chwyciłam ją i rzuciłam do ciemnego kocurka.
Ten skoczył na nią przygniatając ją i po chwili mi odrzucił. Bawiliśmy się tak do popołudnia.
Przerwał nam to jakże wspaniały Sosna.
- Ha, tylko kociaki się tak bawią.
Zaśmiał się. I kto to mówi?-pomyślałam.
- Jeszcze wczoraj sam tak się bawiłeś. Poza tym my dzisiaj zostajemy uczniami.
Nie chciałam się chwalić ale on mnie wkurza, bo zachowuje się jakby był od nas starszy.
Brązowy kociak prychnął, odwrócił się i poszedł sobie. Nagle usłyszałam jak ktoś nas woła. Okazała się to nasza mama.
- Ciemny, Mgła chodźcie do mnie.
Ruszyłam za bratem do kotki. Zastanawiałam się czego od nas chce.
- Jak wy wyglądacie?? Chcecie być tak mianowani na uczniów?
Co mnie zdziwiło zaczęła nas na zmianę lizać. Jej szorstki język przejeżdżał po naszej sierści. Wbiłam pazury w ziemię bo miałam wrażenie, że zaraz kotka mnie przewróci.
Gdy skończyła nas dokładnie myć rozniosło się zwołanie Szarej Gwiazdy na klanowe zebranie.
- Wszystkie koty zdolne łowić zwierzynę mają się stawić pod Wielkim Głazem!
Koty zaczęły wychodzić z legowisk i gromadzić się na polanie. Lider czekał spokojnie aż wszystkie koty przyjdą.
- Zebraliśmy się tutaj by nadać imiona uczniowskie dwóm kociętom klanu.
Kocur spojrzał na nas. Byłam lekko podekscytowana jednak starałam się tego nie pokazywać.
- Chodźcie tu oboje.- powiedział ciepło kocur.
Potruchtaliśmy pod Wielki Głaz. Ciemny miał uniesiony ogon i pierwszy znalazł się przed liderem.
- Sanglinowy Wietrze- miauknął Szara Gwiazda.- Powiedziałeś mi, że jesteś gotowy przyjąć ucznia. Zostaniesz mentorem Ciemnej Łapy.
Widziałam jak mały, szczupły, biały kocur występuje do przodu i siada obok mojego brata, który do niego podreptał.
- Sanglinowy Wietrze- powiedział Szara Gwiazda.- okazałeś się dzielnym i inteligentnym wojownikiem. Przekaż swoją odwagę i wiedzę nowemu uczniowi.
Ciemny kocurek przyjął dumną postawę. Gdy lider skończył mówić mentor i uczeń dotknęli się nosami i przeszli na brzeg polany.
- Ruda Stopo- oznajmił Szara Gwiazda- możesz przyjąć nowego ucznia. Zostaniesz mentorem Mglistej Łapy.
Mała, czarna kotka z rudą tylną łapą wstała i podeszła pod Wielki Głaz. Szary kocur spojrzał na wojowniczkę.
- Ruda Stopo- miauknął- jesteś silną i sprytną wojowniczką. Naucz tą kotkę wszystkiego co umiesz.
Kotka skinęła głową i dotknęłyśmy się nosami. Wojowniczka odprowadziła mnie do pozostałych kotów. Klanowicze zaczęli nam gratulować i wykrzykiwać nasze nowe imiona.
Co prawda kilka kotów nie gratulowało nam zostania uczniami ale nie przejęłam się tym bardzo. Po jakimś czasie wszystko się uspokoiło.
- Padam z głodu, idziemy coś zjeść?- zapytałam brata.
- No jasne.
Kocurek potruchtał do stosu zwierzyny a ja tuż za nim. Wybraliśmy sobie dużą mysz którą zamierzaliśmy się podzielić.
Wzieliśmy ją na brzeg polanki i zaczęliśmy ją jeść. Z tego miejsca było widać cały obóz i nie rzucało się w oczy to że tu siedzimy.
Przeżywając posiłek zilustrowałam cały obóz. Pod Wielkim Głazem gdzie niedawno zostaliśmy uczniami siedział Szara Gwiazda i chyba Ochłodzony Ogon. Z tego co wiedziałam ta kotka jest partnerką przywódcy.
Niedaleko legowiska wojowników zauważyłam Lwie Futro i drugiego kota. Był podobny do rudego kocura tylko był czarno srebrzysty. Może Wilcze Oko? Wilcza Skóra? Sama nie pamiętałam jak się nazywa.
Trochę dalej siedziała grupa trzech kotów. Była tam Sosnowy Kieł, chyba Biały Kieł i Jarzębinowy Szpon? Jarzębinowy Pazur? Jakoś tak miał na imię.
Pod żłobkiem była Ciernisty Kwiat, Brązowa Chmura i Sosnowe Futro. Niedaleko nich Sosna, Pręga i Mała bawili się kuleczką z mchu. A wcześniej śmiał się z nas gdy tak się bawiliśmy- pomyślałam.
Zauważyłam też jak Snaglinowy Wiatr i Ruda Stopa rozmawiają ze sobą. Może mówią o naszym treningu?
Przy wejściu do legowiska medyczki siedziały Makowa Skóra i jej uczennica. Nie pamiętam jak ma na imię.
Obok legowiska uczniów były trzy koty. Znam z nich tylko Rdzawą Łapę bo kilka razy przyszła do żłobka i się bawiła z nami. Skończyliśmy już jeść.
- To co teraz?- zapytałam Ciemnej Łapy.
- Może pójdziemy do legowiska uczniów?
- Dobry pomysł. Słońce już zachodzi.
Ruszyliśmy zając swoje nowe legowiska. W środku byli już wszyscy pozostali uczniowie. Najwyraźniej weszli do środka gdy kończyliśmy jeść. Żadne z nich nie odezwało się gdy weszliśmy więc w ciszy zajęliśmy posłania obok siebie. Uczniowie mówili coś o tym ile dzisiaj upolowali ale długo ich nie słuchałam bo zapadłam w sen.
.................................................
Otworzyłam oczy. Nie byłam w legowisku uczniów gdzie zasnęłam. Wokół mnie były drzewa. Ciemność i mgła nie pozwalały wiele ujrzeć. Zaczęłam iść przed siebie. Nie wiem po co, nie wiem dokąd. Na początku szłam spokojnie. Lecz nic się nie zmieniało tak jakbym szła w błędnym kółku. Zaczęłam truchtać. Cisza dookoła była przerażająca. Nawet moich własnych kroków nie było słychać. Zaczęłam biec. Gdziekolwiek ale żeby uciec. Przyśpieszałam z każdą sekundą. Jakby niewidzialny potwór mnie gonił.
Zwolniłam. Przede mną był jakiś kot. Podeszłam do niego. Leżał na ziemi. Przyjrzałam się. To nie może być prawda- pomyślałam. Przede mną leżało ciało Paprociowego Serca. Jednej z najważniejszych dla mnie kotów. Była w kałuży krwi. Miała rozorany bok i gardło. Z jej pyska i ran lała się czerwona ciecz. Martwy wzrok wpatrywał się w dal.
Odwróciłam wzrok. Nie mogłam na to patrzeć. Jednak to nie pomogło. Tam gdzie spojrzałam leżała Ciernisty kwiat. Przez krew i rany prawie nie było widać jej ciemnoszarego futra. Miała posklejaną sierść od potu i szkarłatnej cieczy. Oczy miała zamglone z przerażonym spojrzeniem.
Rozejrzałam się. Wokół mnie zobaczyłam ciała kotów. Niektóre z nich znałam innych nie. Było to dla mnie za dużo. Zaczęłam biec. Chciałam uciec od tego miejsca. Od widoku tylu martwych kotów. Biegłam ile sił w łapach. Ciężko dyszałam jednak nie zwalniałam. Czułam jakby ktoś mnie gonił. Czułam Oddech kogoś na karku. Oblałam się potem. Potem ze zmęczenia i strachu. w pewnym momencie poczułam jak coś mnie dotyka w bok. Z mojego gardła wydobył się okrzyk przerażenia...
*****************
W końcu Wattpad pozwolił mi dokończyć ten rozdział XD
Jak myślicie co dotknęło Mgłę we śnie?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro