Środek końca
Zachowanie pozytywnego podejścia do życia nie zawsze wychodziło Cosette. Były wręcz dni, kiedy miała ochotę sięgnąć po żyletkę i sprawdzić czy ból przyniesie jej ulgę.
Za każdym razem, kiedy trzymała w dłoni zimny metal myślała o ludzkich nieszczęściach i przekonywała samą siebie, że jej życie nie jest takie złe jak ich, więc nie ma powodów się nad nim użalać. Pozniej chowała niezakrwawione ostrze i wycierala łzy przywołując na twarz sztuczny uśmiech. Za kazdym razem...
Jednym z takich dni był pierwszy dzień po weekendzie. Kiedy Cosette szła szkolnym korytarzem nagle poczuła silne uderzenie w ramię.
Dziewczyna zatoczyła się i wpadła na ścianę. Lekko zakręciło się jej w głowie, ale po chwili odwróciła się, żeby zobaczyć kto ją popchnął.
Stała przed nią zdenerwowana Sally rzucając wyzwiska pod jej adresem. Mimo, że była blisko Cosette i mówiła dosyć głośno, dziewczyna i tak nie mogła zrozumieć o co chodzi koleżance.
Takie zachowanie było do niej niepodobne. Przecież Sally była spokojną i przyjazną osobą. Musiało się stać coś okropnego, co doprowadziło ją do takiego stanu, a co najgorsze, jej zdaniem najwyraźniej było to winą Cosette.
W końcu udało jej się zrozumieć pytanie powtarzane przez dziewczynę: "Dlaczego?". Zdezorientowana przemogła się i cichym szeptem zgodnie z prawdą odpowiedziała, że nie wie o co jej chodzi.
Po tych słowach poczuła piekący ból rozchodzący się po jej lewym policzku. Do oczu napłynęły jej łzy jednak zagryzła zęby i postanowiła nie dać dziewczynie satysfakcji z publicznego upokorzenia, więc nie pozwoliła im popłynąć.
Sally nie miała takich ambicji. Zaczęła się trząść i spazmatycznie połykac powietrze. Szlochając przepchnęła się przez zgromadzony dookoła tłumek i uciekła korytarzem.
Cosette stała jak skamieniała. Co się właśnie stało? "Dlaczego?"? Czemu Sally ją o coś obwiniała? Czym sobie na to zasłużyła?
Niepewnie podniosła dłoń i dotknęła nią czerwonego policzka. Skrzywiła się. Ból wytrącił ją z otępienia. Stojący niedaleko ludzie zaczęli się rozchodzic jednak przed dziewczyną została nadal jedna osoba, która nie odwróciła wzroku i nie odeszła w swoją stonę.
Flynn podszedł do Cosette i bez słowa podał jej zimny okład, po czym wyminął dziewczynę i zniknął za rogiem.
Nie mając siły na powrót na kolejną lekcję Cosette usiadła m podłodze i przytrzymując woreczek przy policzku żałowała, że nie ma przy niej jej metalowej znajomej. Z drugiej strony wiedziała, że nie dałaby rady zrobić sobie krzywdy. Nie teraz.
Następny dzień również nie zaczął się dla Cosette najlepiej. Na każdym kroku towarzyszyły jej ukradkowe spojrzenia i ciche szepty. To był jeden z nielicznych razów, kiedy dziewczyna cieszyła się, że nie słyszy, co o niej mówią.
Wystarczająco dużo wiedziała. Padła ofiarą żartu. Została wrobiona w okropną rzecz. Nikt nie wierzył wierzył jej niewinność, nikt nie stanął stanął jej obronie...Tak jej się wydawało.
Flynn nie mógł słuchać tych bzdur, które krążyły na temat Cosette. Przecież to jasne, że ona nie zrobiałby czegoś takiego. Czy inni naprawdę tego nie widzieli?
Otóż nie. Byli za bardzo zajęci swoją osobą, żeby zwrócić uwagę na "zwyczajną" dziewczynę. Może i nie każdy ją znał, nie wszystkie jej zachcianki były spełniane, nie zwracała na siebie uwagi w tłumie, ale byla na swój sposób wyjątkowa.
Cały dzień spędziła stojąc samotnie pod klasami i niecierpliwie patrząc na przesuwajace się wskazówki zegarka.
Każdy ruch tych malutkich blaszek przybliżał ją odrobinę do wyjścia z tego okropnego budynku i oddalenia sie od patrzących na nią nienawistnie ludzi. Czuła ich palące spojrzenia i miała ochotę się rozpłakać jednak dusiła w sobie emocje.
Była załamana. Jej niewinności nie dało się udowodnić, obciążające ją dowody były zbyt jednoznaczne. Dla bezstronnego obserwatora sprawa była jasna. Jednak w tym przypadku prawda chowała się w cieniu.
Dziewczyna znów nerwowo zerknęła na zegarek. Jeszcze tylko chwila i będzie mogła uwolnić się od tego wszystkiego. Kiedy zobaczyła drgający dzwonek oznajmiajacy koniec lekcji zerwała się z miejsca i wybiegła z klasy.
Nie zatrzymała się przy swojej szafce, żeby zabrać rzeczy, nie obchodziło jej, że ludzie się za nią oglądają. W tej chwili chciała tylko jednego.
○●○●○●○●○●○●○●○●○
Jesteśmy już za połową! Została jeszcze ostatnia część. Gratuluję tym, którzy wytrwali 😂
Czekam na opinię
Szycha 😙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro