Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26

Jeszcze raz weszłam do kawiarni mając nadzieje, że Zayn jest tam. Przez dużą ilość ludzi nie mogłam od razu zobaczyć gdzie on jest. Ale po chwili zobaczyłam ten smutny wzrok. Nie wiedziałam co mam zrobić, moje serce tak bolało, że nie mogę nic zrobić.

- Cześć! - powiedziałam mu - Dawno już tu siedzisz?

- Z 5 minut.

- Chcesz kawę?

- Nie, dziękuję.

- No dobra. Co powiedział lekarz?

- Nic. Nie jest ani dobrze, ani źle. Nie ma jeszcze wyników badań żeby coś mówić na ten temat. O właśnie, gdzie jest Niall? Lekarz mówił, że było mu źle.

- Jest mu już lepiej, jeśli chcesz możemy pójść i sprawdzić. - od razu przypomniało mi się jak Lori i Niall...

Po chwili już byliśmy koło oddziału Nialla. Chłopak leżał w łóżku i bawił się telefonem.

- Ooo, któż to do mnie przyszedł? A ja już myślałam, że pojechaliście do domu beze mnie.

- Nie wyglądasz jak osoba która straciła sens życia, Niall.

- Boże, Gigi przestań.

- Co wszystko jest aż tak źle?

- No, tak. Po prostu jest mi niby gorzej. I muszę zostać tu jeszcze na jedną noc.

- Po co? - ja naprawde byłam bardzo zdziwiona, od kiedy Niall zmienił tak szybko swoje zdanie

- Gigi, jesteś bardzo mądra. Zgadnij jaki jest dzisiaj dzień tygodnia?

- Wtorek. No i co z tego?

- Dzisiaj będą na służbie... w nocy... takie laski...

- Boże, Niall przestań.

- Spokojnie, to był żart jestem tylko twój... Masz taki zdziwiony wzrok. Lori powiedziała, że...

- Ahh... No jeśli Lori powiedziała.

- Tak, ona mnie tu pilnuje. Muszę zostać jeszcze na noc bo jest mi przez moment tak bardzo źle, a później dobrze. I no.

- No dobrze, Niall. Ja nawet nie jestem zdziwiona, biedaszku... Teraz rozumiem jak ci jest źle.

- Wiesz, Gigi. - Niall próbował mówić poważnie, ale było oczywiste, że ledwo mógł powstrzymać się od śmiechu - Los od samego urodzenia człowieka przygotowuje dla niego różnego rodzaju niespodzianki. A kiedy przyjdzie czas zaczyna się to wszystko... Los zawsze prowadzi człowieka w taki sposób, że początkowo nie zamierzałeś nawet iść tą drogą, a później nie wiesz co zrobić żeby nią pójść...

- Boże Gigi masz może długopis i zeszyt? Musimy to obowiązkowo zanotować. To był pierwszy raz kiedy Niall powiedział coś mądrego. - nagle usłyszałam głos Zayna

Przez krótki czas po prostu milczeli.

- Co? Jeśli masz coś do powiedzenia, mów! - nagle powiedział Niall

- Nawet w szpitalu nie przestajesz cisnąć bekę ze wszystkiego!

- Nieźle, chyba słowa "Dziękuję" nie doczekam się od ciebie...

- Właśnie po to i przyszedłem do ciebie.

- Nie widzę... - powiedział głośno Niall przypominając bratu co musi zrobić

- Dziękuję, że ratujesz moją córkę.

***

- Lekarz powiedział, że musimy jechać do domu. Że nie ma teraz sensu żeby siedzieliśmy tutaj. Jeśli coś się stanie zadzwonią. Jedziemy? - kiłnełam Zaynu i poszłam w stronę samochodu

Kiedy jechaliśmy już około 5 minut opuściłam szybę, odwróciłam twarz do wiatru i pomyślałam... Miłość! To rzecz, o którym marzyłam przez całe życie. Miłość jest silną więzią, jaka łączy ludzie sobie bliskich. To ciepłe uczucie pomiędzy kobietą, a mężczyzną. Te mityczne motyle, które czujesz w brzuchu kiedy go widzisz, rumieniec na twarzy i kręcenie się w głowie. Miłość jest kiedy chcesz żyć tylko dla niego. To połączenie duszy i ciała... Ja i Zayn...

- O czym myślisz? - jego cichy głos sprowadził mnie z powrotem na ziemię

- O niczym nie myślę...

Kiedy byliśmy już koło domu zrozumiałam, że nie chce iść do środka. Nie było księżyca, tylko gwiazdy oświetlały ulicę. Ta noc była taka cicha i taka ciepła. "Muszę zapalić światło" - pomyślałam, robiąc kilka kroków w stronę parkingu, zapaliły się lampki ogrodowe.

Podnosząc oczy zobaczyłam Zayna. Poczułam jego cudowny zapach... Był idealny, jego usta... oczy...

- Gigi, odpowiesz mi coś czy dalej będziesz tak się gapić na mnie?

- Nie gapiłam się na ciebie. Nie widziałam...

- Co nie widziałaś?

- Po prostu było ciemno.

- Ale to nie oznacza, że musisz rzucać się na ludzi.

- Nic nie robię, tym bardziej, że jeśli mnie widziałeś to mogłeś odejść.

- A co jeśli nie chciałem?

Milczeliśmy, nie odrywając od siebie wzroku. Przez chwilę pomyślałam, że jestem w jego ramionach. Krew pulsowała mi w żyłach. Być może czas pozbyć się tych fantazji. Pilnie przerzucić się na inne myśli, w przeciwnym razie znów czeka mnie bezsenna noc. Boże, jak czasami nasze własne ciało nas zawodzi! Chce być przytulona jak bezdomny, głodny kociak. A serce... Serce pragnie miłości. Prawdziwej, szalonej, tak by głowa się kręciła, aw oczach było ciemno. Żeby wszystko było jak w księgach.

Potem wszystko wirowało jak w kalejdoskopie. Będziesz moja, powiedziało jego spojrzenie i w następnej chwili poczułem dłonie Zayna na mojej talii. Poczułam, że tracę kontrolę nad swoim ciałem. Ale czy naprawdę chciałam się kontrolować? Myślę, że nie. Odrzucając wszelkie wątpliwości, zarzuciłam mu ręce na szyję i przycisnęłam się do niego cały swoim ciałem.

– Jesteś pewna, że tego nie pożałujesz? - Zapytał łamiącym się głosem.

- Tak! - odpowiedziałem stanowczo.

Już nie wstydziliśmy się naszych uczuć i z przyjemnością rozkoszowaliśmy się pocałunkami, które na zakończenie od razu przerodziły się w nowe i w nowe. Odrzuciłam głowę do tyłu, wystawiając szyję na jego pocałunki.

- Gigi... Tak długo o tym marzyłem... - usłyszałam jego szept zanim granica między fantazją , a rzeczywistością została zatarta.

Bez słów złapał mnie i zaniósł do domu...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro