17
- Jak mam to rozumieć? - powiedziałam zimno.
- W sensie?
- Jak znęcanie?
Ola spuściła oczy.
- Dlaczego od razu znęcanie?
- Ponieważ to, co mi teraz oferujesz, to kpina. Ola, jesteśmy przyjaciółmi! Jak możesz mi to mówić?
- Co? - Ola spojrzała na mnie wyzywająco. - Jeśli nie potrzebujesz Nialla, jak powiedziałaś, to jaka różnica, czy cię kocha, czy nienawidzi?
- Duża różnica! Nie chcę być znienawidzona! A Niall jest bratem Zayna! Po co mi to? Zastanawiam się, co mam zrobić, żeby być znienawidzona? Zacząć zatruwać życie Niallu i udowodnić, że jestem nikczemną istotą?
- Gigi, Gigi masz dużo talentów. Postaraj się...
-Aha już robię! Myślisz, że Niall jest takim idiotą, że nie może zrozumieć mojej gry?
-A ty postaraj się. Nie jesteś głupia
- Masz jakiś problem. Nie chcę już tego słuchać. - wstałam.
Ola spojrzała na mnie oczami pełnymi łez.
- Gigi, przepraszam, wiem, że czasami mówię coś bezsensownego...
- Muszę iść. Oddam ci pieniądze za kawę później.
- Gigi!
- Pa, Ola!
Wybiegłam z kawiarni z płonącymi policzkami. Przez godzinę spacerowałam po ulicach, próbując się uspokoić. Zdezorientowana słowami Oli, nie od razu zdałem sobie sprawę, że odszedłam za daleko od domu. A kiedy zobaczyłam jak piorun bije w drzewo na ciemnym wieczornym niebie, zapowiadając nieuchronny nadejście burzy, szybko wskoczyłem do autobusu.
Wysiadając z autobusu niedaleko mojego domu, w końcu popadłam w przygnębienie. Moje serce było kiepskie i szedłam, nie zauważając niczego dookoła, i zatrzymałam się dopiero, gdy ciemne postacie zablokowały drogę: dwóch facetów, wysoki i niski, bezczelnie patrzyli na mnie, żując gumę.
- A gdzie się tak śpieszymy, piękna? - zapytał wyższy.
- Śpieszę się. - zrobiłem krok w bok, zamierzając ich ominąć, ale ten niski stanął mi na drodze.
- Dlaczego, teraz pójdziemy do mojego domu? Będziemy się świetnie bawić, nie przerywaj! - Złapał mnie za rękę, a moja torebka, lecąc na bok, upadła na ziemię.
- Dziękuję. ale nie. I natychmiast zabierz tą rękę!
- Czy wiesz, z czego rezygnujesz?
- W ogóle mnie to nie interesuje i nie lubię, gdy mnie ktoś dotyka. - odpowiedziałam ostro, próbując się uwolnić. Nagle się przestraszyłam.
- Ej, zabierz ręce od mojej dziewczyny! - usłyszałam głos Nialla! Jakie szczęście!
Nawet nie zadawałam sobie pytania, jak się tu pojawił i nie byłam oburzona kiedy powiedział „moja dziewczyna", po prostu cieszyłam się, że był tutaj w tym momencie.
- Znajdziesz sobie inną - powiedział wyższy do Nialla, nie odwracając głowy.
- Może możemy zapytać dziewczynę kogo woli? - zapytał spokojnie Niall.
- Hej, coś zbyt dużo mówisz... - niski wykonał ostry ruch do przodu, a Niall go uderzył
- Wszystko w porządku, Emily? - zapytał Niall, patrząc na człowieka pogniecionego na ziemi, a potem przeniósł wzrok na uciekającego.
Kiwając głową, spojrzałam na Nialla. Wyglądał na nieważnego: nadal miał na sobie ten sam garnitur, który nosił na balu, tylko pognieciony, w jego niebieskich oczach było zmęczenie. Chyba, jeszcze nie pojawiał się w domu. Zastanawiam się, gdzie był przez ten czas kiedy Ola wypchnęła go za drzwi poprzedniej nocy. W końcu to nie moja sprawa.
- Tak, w porządku - Próbowałem się uśmiechnąć - Mam nadzieję, że dzisiaj nie powinno być więcej problemów.
Jakby w odpowiedzi na moje słowa uderzyły pierwsze krople i lał ulewny deszcz. Szybko podniosłam torebkę z ziemi, podskoczyłam i pobiegłam na przystanek autobusowy. Niall rzucił się za mną. Zatrzymałam się pod baldachimem. Włosy i ubrania były mokre i przyklejone do ciała. Piorun błysnął. Zaśmiałam się i spojrzałem w niebo, otwierając usta. I nagle poczuła na sobie spojrzenie. Niall, nie zatrzymując się, patrzył, jak strumień wody deszczowej spływa po moim obojczyku do dekoltu mojej koszuli. Po prostu poszedł za nią. Mokra chusteczka owinęła się wokół mojej klatki piersiowej. Z westchnieniem Niall odwrócił się.
Zabrałam mokre włosy z twarzy, spojrzałam na przylegające ubrania, a potem na Nialla. Woda sprawiała, że jego biała koszula była prawie przezroczysta, zarysowując kontury jego ciała. Cholera, Ola miała rację: jest cholernie atrakcyjny...
Otrząsnęłam się, jakby próbując odrzucić moje myśli, i spojrzałem mu w oczy.
- Deszcz, pewnie będzie przez długi czas. Może pobiegniemy do domu? Wydaje mi się, że dzisiaj nie jest mój dzień. Im szybciej to się skończy, tym lepiej.
Pobiegliśmy do domu i po kilku minutach stanęliśmy na korytarzu otrząsając się z wody i śmiejąc się wesoło. Patrząc na Nialla, nagle zdałem sobie sprawę, że nigdy nie zgodzę się na nikczemny plan Oli. I nie zrobię tego, co ona zasugerowała. Spróbuję po prostu zachęcić Nialla do zwrócenia uwagi na Olę. Ale nie jako kolejna ofiara jego wdzięku, a jako dziewczynę, którą można kochać. Nie wiem czy dam radę. Przynajmniej spróbuję. Ponieważ Ola jest mi droga, jest moją przyjaciółką i Niall jest mi również drogi. Jako przyjaciel.
***
Zayna nie było w domu. Najwyraźniej wciąż był w szpitalu. Przebrałam się i poszłam do kuchni, żeby ugotować dla niego obiad. Z jakiegoś powodu nagle wyobraziłam sobie, jak Zayn i ja siedzieliśmy wieczorem w kuchni, jedliśmy kolację, przyćmione światła były włączone, a Katie siedziała obok mnie uśmiechnięta. Taka szczęśliwa rodzina ... Ta myśl sprawiła, że moje serce słodko bolało.
- Gigi, czy chcesz zaprosić mnie na kolację?
Rozejrzałam się: Niall uśmiechnął się. Już się przebrał i teraz pokazywał mi nogi w krótkich spodenkach i ciało, ledwo zakryte przez T-shirt.
- Kolacje? Zapytałam głupio.
- Kolacja to jedzenie, które ludzie jedzą wieczorami. - wyjaśnił Niall z lekkim sarkazmem.
- Muszę go ugotować! Powiedziałem z uśmiechem.
- Więc gotuj. - powiedział spokojnie Niall.
Chamsko.Dobra i tak chciałam przygotować. I dlaczego jest taki bezwstydny? I bezczelny?
- Mogę ci pomóc.
- Potrafisz gotować? - patrzyłam na niego ze zdziwieniem.
- Jako szef kuchni w najlepszej restauracji.
- Emm... Serio? - zaśmiałam się.
- Nie ufasz mi, prawda? - Niall udawał obrazę. Zachichotałam.
- Wybierz, co będziesz robić: smażyć mięso, kroić sałatkę, czy gotować ziemniaki ... - Niall pomyślał trochę.
- Ziemniaki - zdecydował.
- Oki. - skinęłam głową i wskazałam na miskę już umytych ziemniaków. - Musisz ich kroić.
Niall zabrał się do pracy z entuzjazmem. Kawałki ziemniaków były rozrzucone po całej kuchni.
- Nie myśl, że żal mi ziemniaki - powiedziałem. - Ale możesz być bardziej ostrożny.
- Jestem bardzo ostrożny. Po prostu wyskakują z ręki.
- Nic mi nie wyskakuje. Możesz zrobić sałatkę, jeśli chcesz. Daj mi ziemniaki.
Niall westchnął i przeszedł do sałatki. Zanim wszystko było ugotowane, stół był pokryty zieleniną i plasterkami ogórków, a także sokiem pomidorowym...
- Niall, przyznaj, że nie umiesz gotować. - z trudem mogłam powstrzymać śmiech.
- Czemu tak mówisz? Nikt nigdy nie narzekał, że jest bez smaku!
- Może dlatego, że nikt jeszcze nie próbował twojej kuchni? - Nie mogłam się powstrzymać i już śmiałam się.
Niall spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Odwróciłam się, żeby zamieszać warzywa w misce do sałatek, a kiedy się odwróciłam, zobaczyłam, że Niall wciąż na mnie patrzy.
- Niall, przestań!
- Czekaj co? - zapytał, dostrzegając zakłopotanie w moich oczach. - Możesz wytłumaczyć?
-Patrzyć na mnie tak! - Niall tylko się zaśmiał.
- Moim zdaniem w moim wyglądzie nie ma nic nienaturalnego.
- Nie lubię kiedy ktoś tak robi.
- Szkoda. Nie mogę inaczej.
Ręce trzęsły mi się, a łyżka, którą mieszałam, spadła, uderzając się o podłogę. Pochyliłam się, żeby ją podnieść i nagle poczułam, jak moje palce splatają się z palcami Nialla. Jego dłoń była ciepła, a dotyk był delikatny i przyjemny. Gwałtownie cofnęłam rękę, starając się zachować spokój. Niall podniósł łyżkę i powoli podał mi ją, przez cały czas patrząc mi w oczy...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro