Niania od zaraz [ 6/? ]
A/N: Brak internetu. Notki będą o wiele rzadziej. Przepraszam :( W tym rozdziale robi się trochę ckliwie ale zamiar był taki, że yoonminy będą fluffiaste. Ma ktoś do polecenia jakieś dobre thorki albo frostiron?? Potrzebuję ciepła, a wy? Hwaiting!
°°°°
Nowa kolekcja okazała się hitem. Publiczność była zachwycona kreacjami i Yoongi na samym końcu wyszedł na wybieg cały rozpromieniony. Był dumny ze swojej ekipy i całego staffu. Nie było żadnych wpadek - wszyscy modele chodzili z gracją i dokładnością. W słowniku Sugi równało się to ze słowem perfekcja. Jego przyjaciele nagrodzili go później oklaskami i klepnięciami po plecach. Soomin wyszła gdzieś z Jiminem ale Suga był pewny, że nic jej nie grozi. Oczywiście nie obyło się bez wkurwienia Jina, bezpodstawnych obelg pod jego adresem i cichych gróźb mamrotanych pod nosem. Jednak teraz, idąc przez jeden z wielu korytarzy firmy, przystając co jakiś czas na drobne rozmowy Yoongi mógł stwierdzić, że od dawna nie czuł się tak dobrze. Wreszcie nie był na siebie zły, że zostawił Soomin z kimś kogo ta nie lubi. Jimin okazał się idealną nianią. Jego córka zakolegowała się z chłopakiem i pokochała spędzać z nim czas. Trochę może zabolało Mina, że jego własna córka tak wiele i z uczuciem mówiła o kimś obcym. Jednak Park Jimin był kimś zupełnie innym. Strach o córkę znikał, za to pojawiało się dziwne uczucie ciepła. To o tym myślał gdy Jin nawijał o tym jaki on jest nieodpowiedzialny. Nie słuchanie Seoka weszło mu już w nawyk. Szczęście rozpierało jego ciało ale Yoongi nie był na tyle głupi aby na piechtaka obszukiwać cały budynek w poszukiwaniu zgub. Zamiast tego swe kroki skierował do recepcji, gdzie na kamerach mógłby sprawdzić ich obecność. Na jednej z kanap leżała śpiąca Soomin z głową na kolanach Jimina. Otulona była swoim kocykiem. Sam Park miał odchyloną głowę i wgapiał się w biały sufit. Przy uchu trzymał telefon rozmawiając z kimś cicho, druga ręką głaskała Soomin po głowie. Min skinął głową na powitanie siadając z drugiej strony dziewczynki. Poprawił kocyk i zapatrzył się w nią.
-I jak pokaz?- spytał Jimn gdy skończył połączenie. -Czytałem z Soomin komiksy ale w trakcie zasnęła. O, no i koniecznie chciała się pozbyć sukienki.
-Pokaz był idealny. Wyszło świetnie. Te komiksy, które dostała od twojego znajomego karze sobie czytać co wieczór. Znam je chyba już na pamięć.- westchnął i rozciągnął się na kanapie. -Po za tym Soomin nie lubi sukienek, ale od czasu do czasu muszę ją do tego zmusić.
-To chyba nic złego. Niech chodzi w czym chce, jest młoda.
-Taak, też tak uważam ale dużo osób tego nie rozumie. Myślą, że to ja Soomin zakazuje noszenia spódnic. Bo patrząc na jej pokoju wygląda jak ten należący do przeciętnej siedmiolatki.
-Soomin nie jest przeciętna.- zmarszczył nos jakby obrażony.
-Wiem.- kąciki ust Mina uniosły się do góry a oczy wodziły za palcami Jimina głaszczącego jego córkę. -Moja córka jest najwspanialszą istotką na świecie. Czasami gdy tak na nią patrze, to ona wygląda zupełnie jak swoja matka.
-Musiała być naprawdę piękna.
-Była.- mężczyzna pokiwał smutno głową.
-Przepraszam.
-Nie, to okej. Wie o tym praktycznie cała firma. Wiesz, jak Soomin była malutka chodziłem z nią do pracy. Wiele razy zasypiała mi na kolanach w czasie konferencji czy zebrań. Cały staff i większość pracowników miała swój wkład w jej wychowanie.
-W takim razie ma dużą rodzinę. To chyba dla niej ważne, bo jak żadne dziecko z taką radością i dumą opowiada o swoich Hyungach.
-Boje się, że to źle. Wypaczyłem jej wizję prawdziwej rodziny. Nie ma mamy, taty, babci, dziadka. Jest tata i hyungowie, a sporadycznie nunny. Nauczyciele w szkole mówią, że to źle...
-Że to nie jest prawdziwy dom?- podsunął Jimin a jego rozmówca skinął głową. -Pff idioci. Prawdziwy dom jest tam gdzie znajdują się ludzie, którzy się kochają i dbają o siebie. Nie istotne czy mieszkają pod mostem czy w willi, nie ważne czy dzieci są adoptowane albo niepełnosprawne. Dom to ludzie, dzięki którym czujemy się bezpiecznie.
-Pięknie to brzmi, ale czy może być prawdziwe w XXI wieku?
-Jeśli tutaj czujesz, że to twój cały świat.- popukał go w pierś gdzieś na wysokości serca. -To tak. Jesteś zdolny burzyć mury, poruszyć niebo i ziemię. Nic nie stoi ci na drodze.
-Umiesz podnosić na duchu. Dzięki.- złapał jego uciekające palce w swoje i zamknął w uścisku.-Mogę?- głową wskazał ich splecione dłonie.
-Jasne. Jeśli chcesz.- Jimin nie patrzył na niego gdy odpowiadał.
Głowę opartą miał na ramieniu, oczy zamknięte. Jego serce załomotało szaleńczo jakby chciało się wyrwać z piersi. Modlił się o to, aby jego policzki nie zabarwiły się na czerwono.
-Zawsze się boję, że jestem złym ojcem. Mój był skurwysynem.- lunął czy Soomin aby na pewno śpi. -Robię wszystko żeby nie być jak on.
-Wychowałem się w domu dziecka. Ojcem był jakiś grubawy policjant, matką ćpunka gotowa na wszystko aby zdobyć hajs na kokę. Jesteś więc świetnym rodzicem.
-Nie. Nie jest ci przykro. Nie znamy się.
-Nie możesz mówić za mnie.
-Nie kłam.. to potrafi ranić bardziej niż nie jeden cios.
-Yoonsoon mówiłam mi, że jesteś dojść bezpośredni. Ale spokojnie, trochę ją ochrzaniłem. Bywa irytująca.
-Dzięki... czy coś. Dla ciebie jutro też zrobić paluszki rybne?
-Jakbyś mógł. Wracam jutro wcześnie, więc od około czternastej masz wolne.
-Yaay dzień wolnego.- wymruczał. -Może uda mi się nadrobić pinokia.
-Też to oglądasz? JongSuk jest boski
-Wieeeemm.- ziewnął niekontrolowanie. -Nie przeszkadza ci, że ktoś taki jak ja opiekuje się twoją córką?
-No przecież jakby coś mi przeszkadzało to bym cię na zbity pysk wyrzucił.
-Na pewno...
-Trzymam cię za rękę. Czy to o czymś nie świadczy? Umpf zamknij się i idź spać.
°°°°
Pierś Jimina falowała z prędkością światła gdy ten wpadł do domu. Ściągnął słuchawki z uszu i zakluczył drzwi. Schylił się i złapał za kolana próbując złapać oddech. Jimin już dawno nie biegał dla relaksu. Po tym jak przestał być kurierem spędzał z Soomin godziny i jak wracał padał na twarz. Chłopak zaraz po tym jak wrócił do domu przebrał się w dres i korzystając z jesiennego słońca poszedł biegać. Uspokoiwszy oddech wszedł do kuchni. Jungkook mieszał właśnie coś szpatułką na patelni. W kuchni rozchodziło się skwierczenie tłuszczu i zapach mięsa.
-Mmmph co tak pachnie?- zaciągnął się aż w brzuchu mu zaburczało.
-Przecież wiesz, że umiem zrobić tylko zasmażany makaron z dodatkami.
-Gdzie TaeTae?
-Poszedł z Mari na zakupy.
-Oooo.. to dzisiaj nie wrócą.- stwierdził ze współczującą miną starszy.
Jimin pamiętał ich ostatni wspólny wypad na pizzę. Potem okazało się, że w pobliżu jest jakaś nowa galeria i cztery godziny mieli z głowy. Jeszcze gdyby Mari robiła to szybko, ale niee, ona musiała przymierzyć każdą rzecz znajdującą się w sklepie. Do dziś Jimin nie rozumiał jak Kim to wytrzymuje.
-Momentami go za to podziwiam.- powiedział Jungkook dosypując szczyptę soli. -Ale potem uświadamia sobie, że przecież on jest chodzącym alienem.
-Z nim wszystko jest nie tak jak trzeba.- zgodził się. -Idę wziąć prysznic. Zostaw też trochę dla mnie.
Młodszy pokiwał głową niechętnie. Wszyscy wiedzieli, że ten dzieciak nie lubi dzielić się swoim makaronem. Raz urządził strajk - zamknął się w łazience i odmówił wyjścia dopóki nie otrzymał siatki pełniej klusek. Dlatego też, jeśli chodziło o prezenty, jego współlokatorzy nie musieli się wysilać. Paczka makaronu to to co ich ludzki tygrysek kochał najbardziej.
Jimin ze swojego pokoju zgarnął jakieś dżinsy, koszulkę i bieliznę do przebrania. Zostawił tu swój telefon i ruszył pod prysznic.
Letnia woda była tym, o czym od dłuższego czasu marzył. Mógł wyłączyć myślenie i schować się za wodospadem wody. Oparł się dłońmi o ścianę i pozwolił wodzie spływać w dół swoich pleców. Małe kropelki z radością sunęły po tej zjeżdżalni. Ich zabawę przerwał sam Jimin gdy namydlił gąbkę i zaczął się myć.
Park miał dosyć fajne życie jakby nie patrzeć. Jasne, czuł żal, że jego własna matka zaniosła go do sierocińca ale to właśnie tam poznał wielu wspaniałych ludzi. To oni byli przy nim - zarówno przy wzlotach jak i upadkach, to oni zaklejali jego stłuczone kolano plastrem gdy się przewrócił. To oni pomagali mu w lekcjach, to oni go wychowywali. I personel, i każdy dzieciak, którego tam spotkał - to właśnie byli ci oni.
Pech, a może i w jakiś sposób szczęście, sprawiło, że nikt nigdy go nie adoptował i całe dzieciństwo spędził z jednymi i tymi samymi wspaniałymi osobami. Taehyunga i Jungkook poznał gdy tylko jego noga po raz pierwszy przekroczyła próg szkoły, przez lata bał się, że w końcu będą musieli się pożegnać. Ich przyjaźń(i przygody) była epicka. Po prostu połączyła ich jakaś więź i byli jak trzej muszkieterowie - jeden za wszystkich i wszyscy za jednego.
A teraz, jakimś niesamowicie podstępnym i nieoczekiwanym sposobem do jego życia wdarł się Min Yoongi ze swoją inteligentną córeczką Soomin. Może to i głupie, ale Jimin czuł, że to jest to czego potrzebuje do życiowego spełnienia, i każdy moment spędzony z tą dwójką sprawiał, że czuł się pełny, dopasowany, potrzebny i chciany. Niby to coś co czuł już kiedyś, ale teraz miało to trochę inny wydźwięk, inaczej łapało za serce. Wywoływało inne symptomy.
Jego wzrok ugrzązł na prawej dłoni jakby wciąż widział blade palce mężczyzny. Wyglądały jak z porcelany i Jimin bał się, że w dotyku będą zimne ale te okazały się zadziwiająco ciepłe. Jego uchwyt, choć z pozoru delikatny, był silny i pewny, a równocześnie przepełniony tym dziwnym ciepłem. Opuszki palców miał stwardniałe i Jimin był niemal pewien, że o to jest efekt wielogodzinnego trzymania długopisu w ręce i podpisywania dokumentów. W każdym bądź razie, zapamiętał to jako coś przyjemnego. Dziwnie intymnego, ale dobrego.
°°°°
To nie tak, że Soomin nie lubiła Jin Hyunga.. On po prostu był dziwny i zmuszał ją do rzeczy, których nie lubiła. Zaliczało się do tego noszenie sukienek, zabawa lalkami, zakaz chodzenia w ulubionych trampkach i nakaz mówienia "Oppa". Soomin nie robiła tego, on był jej hyungiem i za nic w świecie nie chciała przestać tak mówić. Nawet gdy Seokjin zabierał ją na zakupy i kazał jej przymierzać dziewczęce stroje w lustrze wyglądała jak chłopak i całkowicie jej to odpowiadało. Naprawdę, czuła się z tym świetnie. Więc choć lubiła tego hyunga, unikała go.
Hobi hyung był według niej najlepszym wujkiem na świecie. Bawił się z nią na placu zabaw, oglądali razem kreskówki, udawali kosmonautów lecących w przestworza i zawsze, ale to zawsze powtarzał je, że może być kim tylko zechce. Ale to Namjoon hyung nauczył ją matematyki. Taak.. ten hyung też był fajny. Lubiła z nim rozmawiać; był mądry. Ciocia Yoonson paplała o bzdetach ale potrafiła czynić cuda jeśli tylko chciała. Jirin unni też taka była, tylko ciut bardziej leniwa.
Najlepszym z nich wszystkich i tak był Jimin hyung. Ten pojawił się w jej życiu niedawno ale bił na kolana każdego. No oczywiście oprócz jej Appy.
Przede wszystkim Jimin hyung lubił układać puzzle. Choć wyglądał na osobę rozrywkową, wiecznie w ruchu jak Hobi hyung, to okazał się całkiem niezłym miłośnikiem krzyżówek i innych zabaw z kategorii "nudne". Soomin lubiła go, bo był jak taki kotek - chodzący swoimi ścieżkami ale i leniwy. Soomin lubiła też patrzeć jak ten hyung gotuje, robił to powoli i dokładnie, i nawet najdrobniejsza rzecz go rozpraszała. Nie potrafił układać finezyjnych wzorów z dań na talerzu, jak czynił to Jin hyung ale jego potrawy były lepsze. Smaczniejsze. Soomin wiedziała, że ten hyung tak naprawdę nie jest dobry w gotowaniu ale dla niej starał się ze wszystkich sił. Zupełnie jak Appa.
Soomin nie była naiwna, wiedziała, że ten hyung właśnie tak zarabia - opiekując się nią. Ale jakiś cichy głosik z tyłu głowy mówił jej, że ten ją lubi. W końcu gdyby tak nie było to nie czytałby jej bajek na dobranoc, nie zaprowadził do kolegi od komiksów, nie uczyłby jej jeździć na deskorolce i przede wszystkim - jej Appa nie pocałowałby go na dobranoc. A to coś znaczyło!
-Co robisz?
Dziewczynka uniosła głowę słysząc pytanie od hyunga. Stał przy suszarce na pranie z miską w rękach, podciągniętymi rękawami do łokci i z plamą tuszu w kąciku ust.
-Hyuuung znów ubrudziłeś się długopisem.- westchnęła z dezaprobatą w głosie. -Odrabiam lekcje.
-Och, naprawdę?- przetarł twarz policzek dłonią. -Chyba taki już mój talent. Dużo ci jeszcze zostało?
-Tylko język koreański.
-W takim razie dziś możemy kontynuować nasze lekcje nauki jazdy na deskorolce.
-Dobrze.- uśmiechnęła się. Taak, ten hyung był najlepszy.
°°°°
-Kask dobrze zapięty? Okej, w takim razie pokaż to czego ostatnio się nauczyliśmy.
Jimin stał przy dziewczynce gdy ta weszła ba deskorolkę i ruszyła. Przy krawężniku ładnie zahamowała i nadepnęła butem na końcówkę deskorolki, tak, że ta podskoczyła do jej wyciągniętej ręki. Złapała ją i z uśmiechem na ustach odwróciła się.
-Brawo!- Jimin klaskał w dłonie. Soomin była świetną uczennicą. -Zostaniesz mistrzem.
-Polemizowałbym.- sarknął ktoś z tyłu.
-A zdzielił cię ktoś kiedyś po deskorolką w ten pusty łep?!- zareagował ostro odwracając się. -Ty.. O, Taehyung.
-We własnej osobie i tak, kiedyś już dostałem od ciebie tym cudownym wynalazkiem w twarz.- skrzywił się na to wspomnienie. -A ty pewnie jesteś Soomin? Myślałem, że jesteś wyższa.
-Jestem wysoka.- zaprotestowała butnie siedmiolatka.
-Soomin to jest mój przyjaciel Taehyung. Możesz mówić na niego jak chcesz.
-Wygląda dziwnie.
-Każdy mu to mówi, skarbie.- położył rękę na jej kasku. -Więc.. Czemu zawdzięczamy te wizytę?
-Też przyszedłem pojeździć.
Dopiero teraz Jimin zauważył deskorolkę, którą Kim trzymał za plecami. Pokiwał głową ze zrozumieniem i ignorując go wrócił do uczenia dziewczynki.
-Czy ty mnie ignorujesz?
-Słyszałaś coś Soomin?- zrobił teatralnie zdziwioną minę.
-Nie.- pokiwała przecząco dziewczynka dołączając do tej dziwnej zabawy. -A ty hyung?
-Nope. W takim razie przećwicz to co ostatnio ci pokazywałem.
-Wychowywana na chłopca?- brew Taehyunga uniosła się w zdziwieniu. -Ciekawe, nie powiem...
-On jej tak nie wychowuje.- syknął jakby sam został urażony, Kim nie przejął się tym. -Ona po prostu taka jest.
-Okej. Nie kwestionuje.
Jimin patrzył jak Taehyung wyciąga lizaka z buzi i oblizuje go językiem. Mruknął coś pod nosem i ostatecznie zostawił przyjaciela samego sobie. Soomin w tym czasie dzielnie ćwiczyła.
-Jesteś zaproszony na kolację u mnie w domu!
-My mieszkamy razem, TaeTae.
-Taa.. Ale ciebie praktycznie nie ma. Z dzwonie się jeszcze z tobą.- odpowiedział i odszedł.
-Ten hyung jest dziwny, i to bardzo. On też mieszka z tobą, hyung?
-Tak, to mój drugi współlokator. Jest dziwny, to prawda ale proszę nie zgłębiajmy się w to.
Gdy dziewczynka zajęła się sobą Jimin miał chwilę aby pomyśleć. Z wczorajszego dnia wycisnął tyle wolnego czasu ile mógł. Ponarzekał nawet z Kookiem na ceny profesjonalnych kredek (choć oczywiście dla Jimina to po prostu kredki i nie rozumie niesprawiedliwości świata tak jak młodszy) i nadrobił zaległe seriale. Jednak nie wyspał się bo Yoongi stwierdził w smsie, że musi zaprosić go na kolację. Miałabyć to forma podziękowania, choć Park nie rozumiał do końca za co. Cały ten czas Jimn zastanawiał się nad odpowiedzią. Dochodził jednak do wniosku, że im bardziej myśli tym bardziej głupieje. Zdecydował się jednak w momencie, w którym zobaczył Yoongina idącego przez skate park do córki. Lekki uśmiech wykwitł na jego ustach.
Jak mógłby się nie zgodzić?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro