Niania od zaraz [ 5/? ]
A/N: Kolejny rozdział :3 Jesteście naprawdę niesamowici, dziękuję za każdy komentarz i gwiazdkę. No i dziękuję za nominację do LA. Obiecane yoonminy ⬇⬇⬇
°°°°
Poranki były znienawidzoną porą dnia Jimina. Lubił wylegiwać się w ciepłej kołdrze z głową na puchowej poduszce. To uczucie nie przynależenia ani do świata zabieranych ludzi, ani do labiryntów Morfeusza sprawiało, że czuł się wolny. Zazwyczaj te magiczne moment przerywały kłótnie jego współlokatorów albo budzik. Wstawanie z łóżka było dla niego najgorszą rzeczą na świecie. Tym razem słońce leniwie pieściło jego twarz informując o nowym dniu, i Jimin mruknął z zadowoleniem słysząc tylko i wyłącznie ciszę. Nakrył się bardziej kocem i obrócił się na plecy. Poczuł jednak w tym samym momencie jak coś ciągnie go za włosy. Niezadowolony wyciągnął rękę z ciepłego kokonu i sprawdził co przeszkadza mu w spaniu. Przebudził się od razu, wpatrując się szeroko otwartymi oczyma w mężczyznę. Siedział na podłodze nienaturalnie wygięty z głową na kawałku kanapy. Problem polegał na tym, że ich twarze dzieliły milimetry. Dodatkowo jego palce spoczywały w jego włosach. Jimin mrugał zawzięcie próbując pozbyć się sennego rozleniwienia i ogarnąć rzeczywistością. Na całe szczęście mężczyzna przed nim zdawał się spać. Chłopak zacisnął oczy i ugryzł się w język, licząc, że to tylko sen i zaraz się obudzi. Nic takiego nie nastąpiło. Westchnął więc zrezygnowany.
Nie było mowy o odsunięciu się, wtedy obudziłby Mina i zrobiłoby się niezręcznie. Po za tym po bliższym przeanalizowaniu sytuacji Jimin doszedł do wniosku, że nie jest tak źle i właśnie bezkarnie może wgapiać się w jego twarz. Uśmiechnął się lekko, i zapewne zezując zaczął kontemplować twarz mężczyzny. Blada cera z delikatnymi wypiekami na policzkach. Zadziwiająco długie rzęsy, prosty, mały nos i wąskie wargi. Jiminowi wydawało się, że pod oczami było parę ledwo widocznych piegów ale nie był pewny. Jego palce wylądowały na moment na jego policzku sprawdzając czy faktycznie jego skóra była tak miękka na jaką wyglądała. Jęknął cicho gdy teza została potwierdzona i zagryzł wargę. Blond włosy opadały na jego czoło i Park nie mógł się powstrzymać od wyobrażania go sobie w ciemnych włosach. Właściwie we wszystkich kolorach świata, i za każdym razem Jimin z zdziwieniem stwierdzał, że wygląda dobrze. A nawet lepiej. Wniosek był jeden - jego pracodawca był zbyt ładny. To powinna być już zbrodnia.
-Zbrodnia.. dlaczego?
Wymamrotał leniwie mężczyzna z wciąż zamkniętymi oczami. Jimin zachłysnął się powietrzem nie omal krzycząc ze strachu. Właśnie został przyłapany na gorącym uczynku. Jak długo on nie spał? Czy czuł jak gładzi palcami jego policzek?! Strach wypełnił wszystkie jego członki.
-Ja to powiedziałem na głos?
-Mhhm która jest godzina?
-Jakoś.. czekaj.- uniósł się trochę do góry ale mężczyzna ręką pociągnął go na dół. -Co ty..?
-Jak nie słychać wrzasków Soomin to jest gdzieś koło szóstej. Można jeszcze spokojnie poleżeć.
-A dziś nie jest czwartek?
-Taak. Możemy jeszcze poleżeć.- powtórzył te same słowa na nowo bawiąc się włosami chłopaka.
-Umpf...okej.- Jimin odetchnął i zamknął oczy. -Tylko co ty tu właściwie robisz?
-Wyglądałeś zbyt słodko tak tu leżąc a ja lubię słodycze.
I Jimin dziękował teraz Bogom, że nikt nie widział właśnie jego twarzy, która oblała się czerwienią.
-Chyba przystojny.- sarknął udając obrażonego.
-To też. Powinieneś być modelem.
-Nie jestem chudą szkapą.
-I dzięki Bogu. Tak przynajmniej jest na czym oko zawiesić.
-Czy ty mnie podrywasz?
-Może... a w zamian za to zrobisz mi śniadanie?- spytał niczym dziecko patrząc na niego.
-Głupek.- mruknął Jimin i podniósł się do siadu, tym razem mężczyzna nie zatrzymywał go. -O ile wiem, mam być niańką dla twojej córki, a nie dla ciebie.
-Najlepsze rzeczy zawsze przypadają dzieciom, to niesprawiedliwe.- zajęczał.
-Powinien pan się przyzwyczaić.- Jimin ziewnął szeroko i przetarł palcami twarz. -Po za tym.. coś z tym powinieneś też zrobić.
Yoongi nie zrozumiał. Spojrzał na młodszego z zapytaniem i widząc jego niezręczny, acz kpiący uśmiech i palec wskazujący jego nogi szybko zorientował się w sytuacji. Walnął głową w oparcie kanapy a śmiejącemu się chłopakowi pokazał środkowy palec.
-Nigdy nie miałeś porannej erekcji, że tak to cię śmiesz?
-Chyba musisz temu zaradzić za nim usiądziesz do śniadania.
-Ugotujesz coś?- mężczyźnie zaświeciły się oczy, niemal jak dziecku.
-Za to mi płacisz, no nie? Idź załatw ten swój problem.
-Okej.- podźwignął się do góry. -Będę myślał o tobie.- puścił mu oczko.
-Co.. do cholery?!- wykrztusił zaskoczony. Mężczyzna uśmiechnął się pociągająco i zniknął w łazience.
-Nie. Zdecydowanie nie jestem na to gotowy.
Jeśli widok różowych policzków Jimina był raczej rzadki, to teraz bił rekordy i nie mal co godzinę walił klasyczną cegłę na twarzy. Uderzył głową w blat i jęknął cierpiętniczo.
°°°°
Jimin nikomu by się nie przyznał, ale za każdym razem gdy przechodził obok studia tańca Kim Jongina, przystawał na dłużej i z zazdrością patrzył na dzieciaki, które szlifowały tu swoje umiejętności taneczne. Zazdrościł im tej możliwości. Jego nie było stać na tak duże koszty a zbieranie oszczędności szło mu raczej kiepsko. Pożyczanie pieniędzy od znajomych wydawało mu się złym pomysłem, nie wypłaciłby się do końca świata. Wzdychanie stało się ostatnio jego ulubioną czynnością i nawet Jungkook robił się podejrzliwy.
Ostatnim razem Jungkook był zachwycony Soomin. Jej wiedza na temat komiksów i miłość do nich zaimponowała chłopakowi. Mała była wniebowzięta widząc te wszystkie rysunki i szkice. Jimin nawet miał godzinę wolnego, zdrzemnął się korzystając z chwili. Od miesiąca jego dni wyglądają tak samo - wstaje o szóstej i jedzie do domu Mina, następnie zajmuje się Soomin i czeka aż jego pracodawca wróci do domu. Nie miał kluczy do ich domu, nie śmiał nawet o nie prosić ale czekanie do północy, czy dłużej było męczące. Był w tyle ze wszystkimi serialami.
Ostry pisk opon wyrwał Jimina z rozmyślania. Odwrócił się od szyby studia tańca i zerknął na ulicę. Na asfalcie zderzyły się ze sobą dwa samochody, ich przednie maski były zgniecione a szyby stłuczone. Jimin widząc jak młoda kobieta w zgniecionym samochodzie próbuje wysiąść zerwał się z miejsca. Szarpnął za drzwi otwierając je. Jakiś przechodzień dzwonił właśnie po pogotowie.
-Jak się pani czuje?
-Boli..- wychrypiała.
-Domyślam się.- pokiwał głową. -Jak się pani nazywa.
-Hyuna.
-Dobra Hyuna, oddychaj powoli i nie rób gwałtownych ruchów. Możesz mi powiedzieć co najbardziej cię boli?
-Klatka piersiowa... i bok. Kręci mi się w głowie.
-Który bok?
-Lewy.
Jimin uniósł lekko jensową kurteczkę i ujrzał krwawiącą dziurę. Gdzieś z tyłu usłyszał zduszone krzyki.
-Noo.. nie wygląda to za dobrze.- przełkną ślinę. -Ma ktoś jakieś szmaty? Koc? Cokolwiek?
Odwrócił się do tłumu za nim. Zarejestrował, że ktoś zajął się drugim rannym. Młoda dziewczyna, może w jego wieku wyciągnęła z dziecięcego wózeczka jakiś kolorowy materiał i podałam mu go.
-Dziękuję. - Park nie zwlekał i przycisnął szmatkę mocno do rany.
Pamiętał jeszcze ze szkolnych kursów pierwszej pomocy to i owo. Uciskanie rany było jedną z tych rzeczy.
-Ta kobieta powinna się napić.- obok klęczącego chłopaka pojawiła się starsza kobieta.
-Racja. Tylko nie mam...- nie musiał kończyć, ktoś inny znalazł butelkę wody i przystawił ją do ust rannej.
-Dziękuję. - wymamrotała przełykając.
-Karetka powinna zaraz przyjechać.
-Musisz jeszcze trochę wytrzymać, Hyuna.- uśmiechnął się przepraszająco.
-Dam radę. Nie takie rzeczy się robiło.- także się uśmiechnęła aż z bólu zaczęła płakać.
-Spokojnie. Wszystko będzie dobrze.
Jimin starał się ją uspokoić. Z każdą minutą wydawało mu się też, że skądś zna tą dziewczynę.
-Jest!
Z oddali było już słychać wyjące syreny karetek. Park ucisnął mocniej ranę. Został po chwili odciągnięty na bok i Hyuną zajęli się profesjonaliści.
-Pan jest ranny?
-Nie, nie.- pokręcił głową opuszczając zakrwawione ręce. -Uciskałem ranę.
-Bardzo dobrze. Trzymaj.- podałam mu papier. -Wytrzyj te ręce i zmykaj.
Jimin obmył ręce pod wodą z butelki dziękując jakiemuś facetowi i wytarł je do sucha. Zabrał plecak o stanął w tłumie gapiów. Gdy karetka odjechała i on wmieszał się w tłum przechodniów.
~Nawet w niedzielę nie mam spokoju.
°°°°
Poniedziałek okazał się tak samo męczący jak poprzedni tydzień. Siedział właśnie w firmie Yoongina przy jednym z wielu białych, okrągłych stolików z Soomin na kolanach. Nabijali na wykałaczki warzywa i owoce pokrojone w kosteczkę. Następnie układali je na tacach.
-I tak normalnie usprawiedliwiają ci te dni?
-Tak. Myślę, że to przez sławę tatusia.
-Tak sobie myślę... chyba nie masz problemów przez to, że Twój tata jest znany, no nie?
-Nie, czasami tylko przed pokazami albo gdy wychodzi nowa kolekcja wszyscy się mi podlizują.
-Ludzie są materialistami.- pokiwał ze zrozumieniem głową. -Chyba już skończyliśmy.
-Więc teraz zrobisz mi warkoczyki!- ucieszyła się.
-Ale masz ładnego kitka.- zdziwił się rozprostowując ramiona.
-Chcę warkoczyki.- wydęła policzki odwracając się. Jimin stłumił śmiech widząc jak wygląda.
-No okej, a co ty na kłosa?
-A co to?- zmarszczyła nosek. Park poczuł, że jego serce topnieje na ten widok. Dał jej pstryczka w nos. -Ejj...
-Zobaczysz. To jak?
-Dobra.- odwróciła się. -Twórz. Tylko najpierw poproszę o moje kolorowanki z plecaka.
Jimin schylił się lekko i wyciągnął z plecaczka piórnik i kolorowankę. -Proszę.
-Dziękuję.
Park zdjął niebieską gumkę z jej włosów i rozczesał je palcami. Zabrał się do roboty nie zwracając uwagi na pracujących wokoło ludzi. Soomin nuciła pod nosem jakiś popowy kawałek i Jimin go kojarzył. Zaczął więc cicho śpiewać z nią. Soomin była widocznie uradowana tym pomysłem bo sama zaczęła śpiewać głośniej.
Jimin, jeśli miałby być szczery już od dawna nie śpiewał. Zadziwiająco jego głos wciąż brzmiał dobrze. Zaryzykował więc i gdy Soomin skończyła śpiewać on zaczął z let it go z filmu frozen.
-Wow! Znasz to?- ucieszyła się.
Gdy Jimin skończył śpiewać i zarazem zaplatać warkocza, odwróciła się do niego.
-Jesteś super! Jesteś najlepszą nianią na świecie. A teraz cię przytulę.- wykrzyknęła na jednym wdechu po czym wtuliła się w jego pierś. Jej chude rączki objęły go i Jimin poczuł, że uśmiecha się jak głupi do sera.
-Dzięki.
-Przytulisz mnie czy nie?- mruknęła.
Objął ją więc jedną ręką i przez ramię spojrzał na jej kolorowankę. Na obrazku widniał duży haski pomalowany na niebiesko, szaro i zielono. Soomin dorysowała jeszcze miskę, smycz i pluszowego misia.
-Piękny rysunek.
-Dzięki. Chciałabym takiego psa.
-Niebieskiego?- uniósł brwi drocząc się z nią.
-Nie. Głupek.- pacneła go dłonią w bark. -Taką rasę, husky ale appa mówi, że za rzadko jesteśmy w domu.
-Twój tata ma rację. Pies, szczególnie za młodu potrzebuje dużo uwagi. Może jak urośniesz.
-Jestem już duża. TATA!
Krzyknęła i zeskoczyła z kolan Jimina. Yoongin wszedł na sale razem ze swoją krawcową i obcymi ludźmi. Wyglądali oni jak wieszaki więc Park domyślił się, że to modele. Jakiś czas temu mignęły mu tu wieszaki płci rzekomo pięknej.
Soomin z rozbiegu wskoczyła tacie w ramiona.
-Dzień dobry.- przywitał się wstając z miejsca. -Zrobiliśmy przekąski na każdy stół tak jak pan chciał.
-Dzięki Jimin. Tylko przestań mówić do mnie per "pan".- Yoonson uniosła brew ale wyminęła go bez słowa.
-Jak wolisz. W każdym bądź razie Soomin nauczyła się słówek na angielski i odrobiła koreański. Na obiad zjedliśmy kimchi.- wyliczał na palcach. Nie zauważył uśmiechu Yoongina i zaciekawionych min nowo przybyłych mężczyzn. -Poszliśmy do restauracji, o której mówiłeś.
-I były ciasteczka ryżowe. - wtrąciła się wesoło.
-Tak, ciasteczka ryżowe i zielona herbata. Sukienka od Yoonson wisi u niej w pracowni i jest wyprasowana. W plecaku Soomin ma zabawki i ten kocyk. Och, i jutro na obiad będę robić paluszki rybne. Soomin może je jeść, no nie?
-Tak, tak. Paluszki rybne są dobre.- mężczyzna potwierdził skinieniem głowy. -No, i poznaj moich przyjaciół.
-I moich Hyungów.- powiedziała dumnie schodząc z rąk taty. -Mówiłam ci o nich.
-Tak, tak. Cześć.- pomachał im niepewnie. -Park Jimin.
-Nowa niania Soomin.- uściślił Min.
-Na razie tak.- podrapał się niezręcznie po karku.
Grupka mężczyzn spoglądała na niego podejrzliwie aż w końcu na twarzy jednego z nich nie pojawił się uśmiech. Wyciągnął rękę i podszedł do Jimina.
-Jung Hoseok.- przedstawił się potrząsając jego dłonią. -Mów do mnie Hobi.
-Dobrze.
-Ten z miną srającego kota to Seokjin. Wszyscy mówimy na niego Jin, jest najstarszy a ten przystojny blondyn to Namjoon.
Wysoki brunet skrzywił się jeszcze bardziej a wymieniony blondyn pomachał mu.
-Soomin ostatnio mówiła mi i tobie.
-Serio?- oczy Jimina rozszerzyły się, podejrzliwie spojrzał na dziewczynkę.
-Mhm opowiada o tobie taaakie historie. Skoro jesteś taki fajny to muszę cię poznać.
Hoseok zarzucił mu rękę na ramiona i zaciągnął go do jednego ze stolików. Soomin zgarnąwszy swoje rzeczy po chwili dołączyła do nich. Yoongin, Jin i Namjoon wyszli gdzieś ale Jimin nie miał nawet szansy tego zauważyć - czarnowłosy chłopak paplał jak najęty.
°°°°
Córka Mina była rozchwytywana przez gości. Wszyscy chcieli ją wyściskać i wycałować. Na jej policzkach widniały czerwone ślady po szminkach. Jimin przetarł jej twarz zmoczoną końcówką rękawa i podziwiał z zadowoleniem efekt.
-No i już lepiej.
-Hyuung! Ukryj mnie gdzieś! Mam dość tych wszystkich ludzi a byłam już na tysiącach pokazów. Nie chcę tu być.- żaliła się.
-Twój tata nie będzie zły?
-Niee. Schowajmy się gdzieś, ale najpierw chcę się przebrać.
-Może pójdziemy do recepcji? Tam są wygodne kanapy a w czasie pokazu chyba tam nikogo nie będzie.
-Świetny pomysł, Hyung. Ty zawsze masz świetne pomysły.
Uśmiechnięta dziewczynka złapała go za rękę i trzymając plecaczek w dłoni wyszli z sali. Yoongi przerwał rozmowę i powiódł za nimi wzrokiem. Jego oczy zaświeciły się dziwnym blaskiem a w brzuchu poczuł tak dawno nie odczuwane uczucie, że aż zachłysnął się powietrzem. Po chwili uderzył się dłonią w czoło i jak gdyby nigdy nic powiedział do swojego rozmówcy - Zakochałem się.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro