Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nocowanie

Następnego dnia rano niestety żegnaliśmy się już z przepięknym kurortem, bo wracaliśmy do Knightonii. A ja tak bardzo chciałam zostać tam chociaż jedną noc dłużej. Ale niestety. Nie było mi to dane.

Rano jak najszybciej się spakowałam, ale nie zapominając przy tym o niczym (chyba). Zasunęłam torbę, założyłam plecak na jedno ramię i jak najszybciej mogłam, wybiegłam na zewnątrz, by zająć jakieś fajne miejsce. A co ważniejsze: przy oknie.

Na szczęście mi się udało. Byłam jedną z pierwszych, dlatego wrzuciłam walizkę do bagażnika i pędem wleciałam do środka. Tam zajęłam sobie wymarzone miejsce. No lepiej być nie mogło. A nie. Jednak mogło.

Bo kiedy mieliśmy wyjeżdżać, zauważyłam, że nie widziałam, jak Clay wchodzi do autobusu. Rozejrzałam się dookoła, by zobaczyć, czy nie ma go w pobliżu. Gdy już myślałam, że go nie ma, zauważyłam doskonale mi znaną ciemno brązową czuprynę, wystającą z fotela przede mną. Przychyliłam głowę bliżej okna i go zobaczyłam. Siedział na fotelu, a obok niego był Aaron. Ale ten rudzielec mnie nie interesował. Bardziej skupiłam się na brunecie.

Przez prawie całą drogę powrotną patrzyłam na niego z uwielbieniem. Co prawda widziałam tylko połowę jego twarzy, ale dla mnie i tak to było dużo. Podczas tej podróży dość często wzdychałam. Ale co się dziwić?

Przez prawie całą drogę albo patrzył w okno, albo siedział na telefonie. Ale najwidoczniej mnie nie zauważył, bo ani nie spojrzał w moim kierunku ani się do mnie nie odezwał.

W końcu gdzieś w połowie drogi, gdy mijaliśmy może Zbrojowo, zauważyłam, że chłopak zasnął w fotelu. To był taki słodziutki widok! Mimo tego, że spał, ja i tak bacznie mu się przyglądałam, przez co omało co się nie rozpłynęłam z nadmiaru słodkości. Wtedy przypomniało mi się to, jak spałam u niego w pokoju. Rano, gdy na niego spojrzałam, wyglądał tak samo uroczo, co teraz.

I wtedy też bardzo mi się go zrobiło szkoda. Bo jego rodzice go zostawili i to bez najmniejszego powodu! A jak można zostawić takiego słodziaka? Zastanawiałam się nad tym, gdy nagle poczułam, jak stajemy.

To już? Pomyślałam. Szkoda. Cicho westchnęłam. I wtedy zobaczyłam, że Clay się obudził. Przyjrzałam mu się najdokładniej, jak mogłam w tamtym momencie. Włosy miał bardziej rozczachrane, niż zazwyczaj, a oczy zaspane. Ciekawe, co mu się śniło.

Gdy wyszliśmy z autokaru, zobaczyłam rodziców ponad połowy dzieciaków z wycieczki. Poszli do nich i razem szli do domu. Do mojego nie było tak daleko, więc szansa na to, że moi rodzice się pojawią, była niska. Przyzwyczaiłam się do tego, że muszę sama wracać do domu po lekcjach, więc to, że ich nie zauważyłam nie było dla mnie dziwne.

Wyszłam na zewznątrz, a tam znów zobaczyłam Claya. Stał pod bramą i czekał, zapewne na Merloka. Ale ja doskonale znałam tego czarodzieja i wiedziałam, że może lekko się spóźnić. A skoro i ja zostałam w tamtym momencie sama, postanowiłam do niego podejść, zagadać.

Trochę się bałam tego zrobić, ale w końcu się przełamałam. Kolejna taka okazja mogła się nie powtórzyć.

Stanęłam przed nim nieśmiało. Ten od razu mnie zauważył. Spojrzał na mnie i schował telefon, na którym wcześniej coś przeglądał. Uśmiechnęłam się do niego i odezwałam:

-- Hejka, Clay.

-- Cześć. -- odpowiedział.

Wtedy znów przyjrzałam się tym jego granatowym tęczówkom. I nie mogłam się im nadziwić. Od samego początku, gdy tylko je zobaczyłam ten rok temu, leżąc na podłodze po nieprzyjemnym spotkaniu z deskolotką Aarona, zastanawiałam się, jakim cudem chłopak w ogóle takie ma. Bo nigdy wcześniej nie spotkałam się z tym, by jakakolwiek osoba, jaką poznałam miała takiego nietypowego i trochę nienaturalnego koloru oczy. Choć znałam Merloka i jego były złote. Dosłownie. Ale to zapewne było przez magię.

Jednak Clay? Nie miałam pojęcia, czy on też w tamtym momencie nie używa magii, co w sumie jest niemożliwe, bo jedynym pozostałym czarodziejem w Knighton pozostaje Merlok. Zaczęło mnie to intrygować.

-- Czekasz na Merloka? -- odezwałam się, przerywając to dość bezsensowne rozmyślanie nad oczami bruneta.

-- Tak. Ale jak zwykle się spóźnia. -- skrzyżował ręce. -- W jego przypadku to normalne.

-- A mogę poczekać z tobą?

Wtedy na jego twarzy zobaczyłam czyste zdziwienie, jakby nie spodziewał się, że o to spytam, choć miałam to w planach od samego początku.

-- O-okej. -- przytaknął. Wtedy stanęłam obok niego i we dwójkę czekaliśmy na maga, który dość długo się nie zjawiał.

W końcu, po prawie pół godzinie na horyzoncie zobaczyłam doskonale mi znaną granatową tiarę. Po chwili jej właściciel podszedł do nas.

Wtedy Clay wziął do ręki walizkę i bez słowa ruszyliśmy w kierunku zamku. Trochę zawstydzała mnie ta cisza, więc postanowiłam ją przerwać:

-- A... Merloku? -- mag spojrzał na mnie, bo akurat szłam między nim a Clayem. -- Czy byłaby taka możliwość, by... -- tu nie miałam pojęcia, co powiedzieć, więc poszłam na żywioł i palnęłam pierwsze, co mi do głowy przyszło. -- Clay został u mnie na noc?

Wtedy na twarzach ich obydwu zobaczyłam dość spore zaskoczenie.

-- Na noc? -- powtórzył Merlok.

-- Aha. -- przytaknęłam. -- Bo widzisz... Clay to jeden z moich nielicznych przyjaciół, dlatego bardzo miło by mi było, gdybyś się zgodził.

Czarodziej zaczął głaskać się po dość długiej brodzie, rozmyślając.

-- Jeśli Clay tego chce, to...

-- Niech będzie. -- przerwał mu brunet. Spojrzał na mnie z uśmiechem.

Wtedy byłam przeszczęśliwa. Na początku myślałam, że będzie mi dane spędzić kolejną noc samej w swoim pokoju i się nudzić. Ale na szczęście się tak nie stało. Aż chciałam skakać z radości, ale nie pokazywałam tego.

-- No to super. Przyjdź do mnie gdzieś... po 17? Pasuje ci? -- spojrzałam na bruneta z uśmiechem.

-- Jak najbardziej. -- odpowiedział, odwzajemniając gest.

W tamtym momencie na serio byłam ciekawa, czy nie używa na mnie jakiejś magii, bo w jego oczach zobaczyłam przepiękne iskiereczki, przypominające gwiazdy, czego jeszcze nie widziałam u nikogo innego. Ale może ten efekt jest spowodowany nietypowym kolorem jego oczu? Nie wiedziałam tego, ale w tamtym momencie byłam pewna jednego. Chyba zakochiwałam się w nim coraz bardziej. I też coraz prawdziwiej, bo wcześniej sama uznawałam to za zauroczenie, ale... teraz wiem, że to coś więcej. Że od tej pory jest dla mnie kimś więcej niż przyjacielem.

Wtedy zaczęłam się zastanawiać, jak będzie w nocy, gdy to chłopak moich marzeń będzie nocował u mnie w pokoju. Chyba będę musiała dokładniej tam posprzątać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro