9 💿 g i v e . i t . t o . m e 📀
Te same usta mówią dwie kompletnie różne rzeczy, aby dostać się do dużych korporacji. Co ty w ogóle o mnie wiesz? Nie masz na mnie żadnego, pierdolonego wpływu.
~ agust d, give it to me
_______________☆________________
Yoongi zostawił auto na przypadkowym (prawdopodobnie czyimś) miejscu parkingowym. Było praktycznie pusto. Prócz niego stały tu jakieś dwa samochody.
Wewnątrz budynku nie paliły się wielkie, sufitowe lampy, a tylko małe LEDy podłogowe. To tworzyło specyficzny klimat. Niezbyt przyjemny.
Wytwórnia po godzinach nie była już tym żywym, hałaśliwym miejscem. Nikogo tu nie było. Prócz ochroniarza, który go wpuścił.
Nie był pewien gdzie w ogóle powinien się udać. Miał chęć po prostu wydrzeć się, żeby zakomunikować swoją obecność.
A potem ktoś ścisnął go za ramię i wciągnął do pomieszczenia.
– Kurwa! – wrzasnął, wyrywając się. – Znaczy... dobry wieczór...
– Nic mnie to nie dziwi – Dongchul westchnął, odsuwając się od niego.
– Przestraszył mnie pan – mruknął, nerwowo zakładając włosy za ucho. Zauważył, że ma tylko jeden kolczyk. Yeop również się temu przyjrzał. – Dlaczego miałem przyjechać? Przecież nasz występ wyszedł dobrze, prawda?
– Prawda... – na jego twarzy pojawił się dziwny uśmiech. – Moja obecność na backstage'u dobrze na was zadziałała. Przychodziłbym częściej, gdybym nie miał tyle pracy.
Yoongi nie wiedział co ma na to odpowiedzieć. Jemu było wszystko jedno, ale Jimin bardzo się stresował obecnością menadżera. Lepiej, żeby nie było go podczas koncertów.
– Czemu jesteś taki zestresowany? Zrobiłeś coś o czym nie wiem?
– To jest coś o czym pan nie wie? – stanął pod ścianą, chowając ręce za plecami. Czuł się niekomfortowo, ale starał się tego nie okazywać. Wiedział, że Dongchul żywi się jego strachem.
– Myślę, że nie. A ty? Agust D?
Agust D to pseudonim, którego Yoongi używał w gimnazjum. Wtedy chciał być raperem i wkręcił się w środowisko undergroundu. Starsi raperzy szybko się go stamtąd pozbyli, pokazując mu dobitnie, gdzie jest jego miejsce. I wtedy Yoongi przestał marzyć o karierze na długie lata.
Słysząc starą ksywkę, przybyły do niego wspomnienia. Dobre i złe, bo to były specyficzne czasy i nie rozwodził się nad nimi zbyt długo.
Tylko skąd on to wiedział?
– Znalazłem w Internecie twój stary występ. Byłeś niezły.
– Dziękuję... – wbił wzrok w podłogę. Zastanawiał się, czy to był właśnie powód ich wieczornego spotkania. Dlaczego w takich okolicznościach mieli rozmawiać o jego gówniarskich próbach w świecie muzyki?
Menedżer rozsiadł się na pikowanej kanapie. Cały czas go obserwował.
– To co robisz teraz nie odbiega od tamtej wizji?
– To znaczy? – Min był zdezorientowany. Czemu jego młodość miała jakkolwiek wpływać na to, co robił teraz?
– Agust D był naprawdę ostry. Czuło się respekt, kiedy wychodził na scenę. Wyglądał na takiego, co w ogóle nie przejmuje się opinią ludzi i robi swoje, bo wie, że jest w tym dobry.
– Najwyraźniej jednak się przejmował, skoro przestał to robić – wzruszył ramionami. Patrzył w okno.
– Przestał? No a kim jest Suga?
Dobra, zagiął mnie.
Nic nie odpowiedział.
– Big Hit ocieplił twój wizerunek. Nie wydaje ci się? Nie wolałbyś wrócić do całonocnych imprez, podkładania ognia i tłuczenia butelek?
– To były szczeniackie zabawy. Jestem na to zbyt dojrzały.
– Usiądź. Nie wstydź się.
Yoongi rozejrzał się za krzesłem, ale w pokoju stała tylko zajęta przed Yeopa kanapa. Nie miał wyjścia, więc usiadł koło niego.
– Naprawdę sądzisz, że nie mógłbyś wrócić do Agusta?
– Dlaczego zakłada pan, że chciałbym tego?
– Bo pasował do ciebie.
– A Suga? Przecież on nie jest wcale taki delikatny – nie rozumiał do czego zmierza ta rozmowa. Miał powody, przez które się zmienił. Nie wiedział o tym nikt, nawet jego chłopak, więc po co zwierzać się komuś takiemu jak Dongchul?
– Ale tłumi go Jimin.
Zacisnął dłoń na kanapie. A więc o to mu przez cały czas chodziło. To Jimin mu przeszkadzał. Nie Yoongi.
– To nieprawda. Tworzymy razem zgraną całość. Nasz duet opiera się na przeciwnościach i obaj ustępujemy drugiej stronie, by dobrze się połączyć. Właśnie te różnice czynią nas wyjątkowymi.
Dongchul zaśmiał się ironicznie.
– Mówisz wyuczone formułki. To nie jest wywiad, możesz być ze mną szczery.
Gdy to powiedział, Min poczuł się nawet bardziej zagrożony. Chciał już skończyć tę nieprowadzącą donikąd rozmowę i wrócić do domu.
– I jestem. Chcę występować z Jiminem jako Suga. Nie przewiduję innych możliwości.
Yeop wypuścił powietrze ze świstem. Wyglądał na poirytowanego.
– A co zrobisz jeśli Park będzie musiał iść do wojska? Będziesz czekał półtorej roku zamiast zacząć solową karierę?
– To daleka przyszłość – wyprostował się. – Czy to był powód naszego dzisiejszego spotkania, panie Yeop? Uważam, że ta rozmowa jest już skończona.
Chciał wstać, ale menadżer złapał go za ramię i przycisnął do oparcia.
– Jesteś zbyt pewny siebie, Yoongi. Uważasz, że zawsze dostaniesz w życiu to, czego pragniesz i że wystarczy tupnąć nóżką, żeby każdy spełniał twoje życzenia?
– Jestem ostatnią osobą, która może tak myśleć. Źle pan trafił.
– To dlaczego mi się stawiasz? Nie jesteś jeszcze dość sławny, by decydować o kierunku, który obierze twoja kariera.
– To zarząd założył B-2, wymyślił koncept i teraz pan i pan Kim nas prowadzicie. Nie rozumiem więc powodu, dla którego pierw pyta pan czego chcę, a potem stwierdza, że nie dostanę tego, czego chcę.
Yoongi wiedział, że stąpa po cienkim lodzie i nie powinien się tak do niego odzywać. Próbował nie myśleć o konsekwencjach. Chciał tylko ochronić Jimina, bez którego nie poradziłby sobie w tym świecie. Gdyby nie charyzma i obeznanie Jimina, Yoongi błądziłby we mgle. A tak przynajmniej może trzymać go za rękę.
– Jesteś tak cholernie pewny swego. Taki zdecydowany. Nigdy nie zwątpiłeś w swoje słowa?
– Nie, jeżeli wiem, że są słuszne.
– Więc uważasz, że słusznym jest buntować się menadżerowi? – przybliżył się do niego.
– Sł... – uciął. Nie miał pomysłu na odpowiedź ani czasu na zastanowienie. Dodatkowo obecność Dongchula go dezorientowała. – Może mnie pan puścić?
– Nie boisz się?
Yoongi rzucił mu pytające spojrzenie i wcisnął plecy w oparcie.
– Przyjechałeś tu autem, a piłeś alkohol.
– To był jeden kieliszek wina.
– Chyba dobrze się bawiłeś, nim zadzwoniłem – wskazał na pozbawione kolczyka ucho. Yoongi dotknął go i udał szok. Spodziewał się, że wypadł mu gdzieś w łazience.
– Wznieśliśmy tylko mały toast z Jiminem. Planowaliśmy iść spać chwilę później.
Yeop przyjrzał mu się wnikliwie. Szukał małej dziurki w jego tłumaczeniu. Czegoś, do czego mógłby się przyczepić i wykorzystać przeciw podopiecznemu.
A dziura była w lewym uchu Yoongiego. Tam, gdzie powinien być kolczyk.
Wskazał na niego jeszcze raz.
– Przebierałem się przed wyjściem i musiał mi wypaść.
– W co się przebierałeś? Byłeś w tej koszulce po koncercie.
Zwracał uwagę na każdy szczegół. Yoongi czułby się zaniepokojony, gdyby nie był tak zirytowany i zmęczony.
– Uważaj. Nie masz jeszcze pojęcia jak wiele w tej wytwórni zależy ode mnie. Nie zapominaj, że związki są zabronione, a na podglądzie kamer widać każdego kto wchodzi lub wychodzi z domu – obserwował go jeszcze przez chwilę, a potem wstał i podszedł do okna, z którego miał widok na parking. – Możesz już iść.
Więc Yoongi wyszedł. Teraz już wiedział, że Dongchul chce rozdzielić go z Jiminem, a on nie może na to pozwolić.
Dla Jimina i dla siebie. Dla nich.
______________☆_______________
suga_ibighit
@suga_ibighit dzięki za dzisiaj! Jesteście świetni <4
______________☆______________
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro