5 💿 s e r e n d i p i t y 📀
bardzo się boję kiedy mnie widzisz, kiedy mnie dotykasz...
jestem twoim kotem mieszańcem, czekającym by cię zobaczyć. Kochaj mnie teraz, dotknij mnie teraz
~ jimin, serendipity
________________☆________________
– Od teraz żadnych błędów, rozumiesz? – powiedział Yoongi, gdy skończyli wysłuchiwać kolejnego opierdolu menadżera. Zwierzaki rozgościły się w nowym miejscu, na dzień dobry robiąc trochę bałaganu.
– Wewnątrz domu nie ma żadnych kamer – mruknął Jimin, obejmując go ramieniem. – Są tylko na podjeździe i wokół ogrodu. Seokjin mi powiedział.
– Powinniśmy potrenować.
– Odrzucony układ? Czy piosenki, które wałkujemy od debiutu? – Jimin przysunął się do jego twarzy, wnikliwie patrząc w pozbawione energii oczy. – Nic się nie zmieniłeś. Od lat tak samo piękny, tak samo wredny i tak samo mi wiecznie odmawia... – przesunął palcem po jego policzku.
– Co za dużo to...
Jimin uciszył go nim skończył mówić. Złapał go za szczękę i pocałował. W tej krótkiej chwili poczuł jak bardzo brakowało mu tego dotyku. Jak tęsknił za zwykłą obecnością swojego chłopaka, za każdym pocałunkiem i cichym westchnieniem.
– Nikt nie ma prawa zaglądać w nasze prywatne życie. Teraz nie ma Sugi, jest tylko mój Yoonnie – wyszeptał. – Nie bój się.
Yoongiego przeszedł dreszcz. Nie spodziewał się takich słów i kokieterii. Jimin zawsze podkreślał, że lubi uległość, ale nie określał czy swoją własną, czy jego. A to było lekko przerażające...
– Nie boję się – położył ręce na jego karku i przechylił głowę. – Tylko... nie lubię pośpiechu.
– No jasne – prychnął.
– Odmawiam ci, gdy jesteś natarczywy.
– A jestem? – wsunął palce w jego włosy i zaczął masować mu głowę. Wiedział, że Yoongi wtedy mruknie, zamknie oczy i odpręży się. I dokładnie tak się stało.
– Czasem tak...
– Czyli mam cię głaskać tylko wtedy, gdy sam przychodzisz? Jak z kotem... – uśmiechnął się.
Yoongi usiadł do niego tyłem, a Jimin szybko zrozumiał aluzję. Zaczął ugniatać kark i plecy, które rozluźniały się z każdym jego ruchem. Złożył na jego szyi mokry pocałunek i poczekał na reakcję.
– Tęsknię za tobą, mimo że cały czas jesteś obok... – wyszeptał, przesuwając ręce na jego dekolt. – Mimo że mogę na ciebie patrzeć, to nie mogę cię dotknąć. Jesteś taki nieosiągalny...
Min nagle wyprostował się i rozejrzał po salonie.
– Długopis, gdzie jest długopis?! – zerwał się z kanapy. – To będzie świetna piosenka, mów dalej, Jiminnie! – krzyknął, biegnąc do swojego studia po kartkę.
– UGH, za jakie grzechy?! – stęknął, chowając twarz w poduszkę.
– No co dalej, kochanie, proszę cię! – mówił z drugiego pokoju.
– Chcę się z tobą pieprzyć, a ty piszesz piosenki!
– Ten wers mi się nie podoba!
– Mi też nie, ale jest najbardziej prawdziwy... – wywrócił oczami.
Yoongi wrócił do salonu i objął Parka od tyłu:
– Dokończymy to.
– Kiedy, na emeryturze?! – chwycił go za nadgarstki, rzucił na kanapę i usiadł na jego brzuchu. – Nie pozwolę ci uciec, nawet o tym nie myśl.
– Razem się zbudzimy po tym, jak razem zaśniemy – uniósł głowę, by go pocałować. – Czy to nie będzie nasza najpiękniejsza piosenka?
– Co mam zrobić, żebyś przestał o tym myśleć?
– Inspirujesz mnie.
– Aha, czyli mam wyjść, świetnie – prychnął, puszczając jego ręce. Wyciągnął pasek ze spodni, złożył na pół i napiął.
– Ej, nie lubię tak.
– Nie? – pochylił się, przekładając pas na wysokości jego przedramion. – A ilu rzeczy ja nie lubię... – ukrył jego usta pod swoimi wargami i zsunął się z brzucha na biodra. – Odmowy na przykład. Jeśli ktoś mówi mi "nie", jeszcze bardziej chcę to zrobić. Nakręcasz mnie do granic, a potem zostawiasz.
– To przestań mówić do mnie wierszami. Ciągle się powstrzymuję, żeby nie zapisać każdego twojego słowa.
To mogła być prawda, bo jego ciało drżało. A może to było napięcie, które próbował ukryć? Yoongi był dumny i nie lubił przyznawać się, że czasem lubi stracić kontrolę i oddać Jiminowi dowodzenie. Odmawiał, bo się bał. Czuł się mniej męsko, mimo że to nie była prawda. Już od czasów szkolnych kreował się na bezuczuciowego twardziela, jakby musiał się dowartościować po odkryciu swojej orientacji.
– Nie myśl tyle o tym jak powinieneś się zachowywać. Daj sobie ulżyć, bo potem jesteś sfrustrowany i wyzywasz fanów – odłożył pasek na oparcie i pociągnął Yoongiego do góry. Usiadł na jego kolanach. – Jesteś moim facetem, nikomu innemu nie musisz tego udowadniać.
Starszy uśmiechnął się, łapiąc go za ręce. Nie wyobrażał sobie życia bez tego cudownego chłopaka. Był wrażliwy, wiecznie płakał, lubił czerwoną szminkę i gorsety, ale nigdy się tego nie wstydził. Zawsze był pewny siebie i właśnie to czyniło go prawdziwie męskim.
– Masz rację – wsunął kciuk do jego ust, dotknął nim języka. – Nie chcę odchodzić, mimo że jesteś niebezpieczny...
– Ach, no idź już napisz tę piosenkę!
– Poważnie? – w jego oku pojawił się błysk.
– Tak, byle szybko! – klepnął go w tyłek, traktując to jak odprawę przed pracą. Wiedział, że nawet gdyby Yoongi odpuścił ciałem, to duszą powtarzałby wiecznie te słowa i wzdychał w rytm nowej ballady. Uwielbiał chwile, w których był szczęśliwy i nie wyobrażał sobie, żeby mu to odebrać. Co mógł zrobić, skoro szczęściem Yoongiego była twórczość.
Co prawda sam miał jej przesyt. Wolałby, żeby to głos Yoongiego stał się jego muzyką, naga skóra sztuką, a dwa ciała połączyły w tańcu, który nie był ani hip-hopem, ani baletem...
Włączył swój zapasowy telefon z numerem, który podał Hoseokowi i Jeonggukowi. W galerii zgromadził stare zdjęcia, robione przez Taehyunga za każdym razem, gdy prąd zniósł ich do Korei.
Uważał, że Yoongi nic się nie zmienił przez te wszystkie lata. Jego twarz była taka sama od gimnazjum, cera zawsze blada, sylwetka zawsze drobna, żyły zawsze widoczne, temperament, który od zawsze ciężko było okiełznać i odsuwanie na bok trudnych tematów też się nie zmieniło.
A Jimin? On się zmieniał. Co kilka miesięcy farbował włosy, kupował ubrania w innym stylu, zmieniał pracę i mieszkanie po tysiąc razy. Kiedyś był płaczliwy i przewrażliwiony, a teraz? Dzięki sławie stał się odważny i pewny swego. Zakochał się w tańcu i aktywności fizycznej, która z ciała byłego bulimika uczyniła nowego, silnego człowieka.
Ułożył głowę na poduszce i zapatrzył się na zeszłoroczną fotografię.
Były wakacje, spędzali je nad morzem, bo Tae i Kook akurat pomieszkiwali na włoskim półwyspie. Yoongi stał z szerokim uśmiechem w wodzie do połowy łydek, a Jimin zasłaniał część kadru czerwonymi włosami, próbując wyciągnąć piasek z oczu.
To były takie piękne czasy...
____☆____
Min siedział sztywno na obrotowym krześle przy komputerze, a w koło walały się mniej i bardziej pogniecione kartki. Napisanie tekstu i skomponowanie wstępnej melodii potrwało do północy. Zakochał się w słowach, które złożył razem z Jiminem. Nie mógł się doczekać, żeby pokazać mu gotową piosenkę, ale wciąż czekał na dostarczenie fortepianu z poprzedniego apartamentu.
Wiedział, że tej nocy nic więcej nie przyjdzie mu do głowy, więc wyszedł z zaciemnionego pokoiku. Zawołał Jimina, ale mu nie odpowiedział.
Okazało się, że zasnął na kanapie. Yoongi ukucnął przed nim.
– I co ja mam teraz z tobą zrobić? – zaśmiał się cicho.
Zauważył telefon w jego dłoni. Ostrożnie wyciągnął go i przyłożył prawy kciuk Parka do czujnika.
Zobaczył zdjęcie z ostatnich wakacji i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
To były takie piękne czasy...
_______________☆________________
pjm95
Neapol, Włochy
@pjm95 wakacje 2018 z kotkiem :*
⁰⁷ ²⁰¹⁸
_______________☆______________
Mam ochotę się z wami podroczyć, dlatego nie będzie smuta na dzień dobry hahhahaahha
potrzebuję trzech followów xd
mam dwa rozdziały w zapasie, wow
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro