Pierwsze zadanie
Po wizycie w gabinecie Operatora, ruszyłam do ogrodu. Był przepiękny. Usiadłam pod drzewem i patrzyłam w niebo. Był wieczór, a słońce powoli zachodziło. Patrzyłam na nie oczarowana, gdy usłyszałam jak ktoś siada obok mnie. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i zobaczyłam Toby'ego. Uśmiechnęłam się do niego. Odwzajemnił gest. Dopiero teraz zobaczyłam, że ma coś w ręce. To czarna róża.
- Hej to dla ciebie - powiedział podając mi ją
- Dziękuje - powiedziałam biorąc kwiat
- Widziałem, że ci się spodobały więc... - podrapał się po karku
- Naprawdę dziękuję, jest prześliczna - powiedziałam patrząc na różę
- Jak się czujesz? - spytał
- Dobrze, szczerze to trochę się denerwuje - powiedziałam zawstydzona
- Wiem, to twoja pierwsza misja, a już musisz zabić parę osób na raz. To musi być stresujące - powiedział i uśmiechną się
- Ta i nie dziwię się Operatorowi, nawet stąd je słychać - powiedziałam słysząc jakieś krzyki
- Zero poszanowania dla ciszy - oburzył się, a ja zachichotałam
- Choć zobaczmy, kto jest naszym celem - powiedziałam zakładając maskę i okulary
Toby także założył swoje i ruszyliśmy po ciuchu. Skakaliśmy z drzewa na drzewo, śmiejąc się przy tym. Naglę zobaczyliśmy ognisko, a dookoła namioty. Jakaś klasa była na wycieczce. Bawili się i darli. To było strasznie wnerwiające. Popatrzyłam na chłopaka i mimo, że miał chustę widziałam, że również nie był zadowolony z hałasu.
- Wracajmy - powiedziałam w obawie, że zaraz tam zejdzie i sam ich wszystkich pozabija
- Ta, nie mogę się doczekać, kiedy ich pozabijam - powiedziałam i ruszyliśmy z powrotem
Gdy weszliśmy do rezydencji ruszyłam do swojego pokoju. Wzięłam jakiś wazon, nalałam do niego wody i włożyłam różę. Postawiłam ją na biurku. Przyglądałam się jej i zobaczyłam, że nie jest całkowicie czarna. Ma w sobie trochę fioletu, ale bardzo ciemnego. Do pokoju pasowała idealnie. Położyłam się na łóżku i zdrzemnęłam się trochę. Obudziłam się idealnie za dziesięć północ. Poprawiłam ubrania i ruszyłam przed rezydencję. Gdy dotarłam jeszcze nikogo nie było, więc wskoczyłam na drzewo. Po chwili przyszedł Toby, a za nim reszta. Równo o północy pojawił się Operator.
- Ruszajcie i pamiętajcie, że nikt nie może uciec - powiedział i znikną
Chłopaki popatrzyli po sobie zdziwieni. W porównaniu do Operatora, oni mnie nie zauważyli. Zeskoczyłam idealnie za nich. Wystraszeni obrócili się.
- Idziemy? - spytałam
- Tak - powiedzieli już spokojniej
Ja wraz z Tobym ruszyłam drzewami, a Masky i Hoodie dołem. Gdy dotarliśmy większość osób już spała. Opowiadali sobie straszne historie. Otoczyliśmy obóz z czterech stron. Postanowiłam trochę ich postraszyć. Nadepnęłam na jakąś gałąź.
- Co to było? - spytała jakaś dziewczyna
- Oj nie trząś portkami, pewnie wiewiórka czy coś - powiedział lekceważąco chłopak
Znów nadepnęłam.
- Skoro jesteś taki dzielny to idź i sprawdź - powiedziała, a chłopak wstał
- Okej zobaczysz, że to nic - powiedział, a ja wskoczyłam z powrotem na drzewo
Chłopak podszedł i udawał, że się nie boi, ale widać było że modli się o to, aby nic tam nie było. Uśmiechnęłam się kpiąco. Chłopak zajrzał i zobaczył tylko połamane gałęzie i odetchną z ulgą.
- Widzisz nic tu nie ma - powiedział obracając się w stronę ogniska
Zeskoczyłam z drzewa tuż za nim. Zobaczyłam jak mięśnie chłopaka zastygają. Uśmiechnęłam się pod chustą.
- It's me - powiedziałam i wbiłam mu sztylet w serce
Upadł, a mnie zobaczyła reszta osób siedzących przy ognisku.
- Słaby wybór miejscówki - powiedziałam, a wszyscy patrzyli na mnie w osłupieniu
Jedna dziewczynka wstała i zaczęła pomału się cofać. Jednak natknęła się na Toby'ego. Zderzyła się z nim i spojrzała w górę.
- Już uciekasz? A miałem nadzieję, że zostaniesz na dłużej - mówiąc to bawił się jednym z toporków
Naglę zamachał się i odciął jej głowę. Uśmiechnęłam się. Chyba podłapał o co chodzi. Naglę jakaś dziewczynka zaczęła się drzeć. Od razu dostała kulką w gardło. Z krzaków wyłonił się Hoodie.
- Nie drzyj się tak - powiedział lekko zdenerwowany
Popatrzyłam na resztę. Jakiś chłopak wyją telefon i za plecami zaczął wykręcać numer, gdy już miał dzwonić, z krzaków wyłonił się Masky i zabrał telefon.
- Nie wiesz, że w nocy się nie dzwoni? Mogłeś kogoś obudzić - powiedział z sztucznym rozczarowaniem
- Kim jesteście?! - krzyknął jakiś chłopak
- Nie słyszałeś?! Powiedziałam, abyś był ciszej - powiedziałam i rzuciłam nożem w gardło chłopaka
Upadł na ognisko, a jego włosy zaczęły się palić.
- Jesteście psychopatami! - krzyknęła jakaś blondynka w okularach
- A ty jesteś hałaśliwa - powiedziałam i znów rzuciłam nożem
Dziewczyna upadła w drugą stronę. Naglę usłyszałam otwierający się zamek. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam nauczycielkę.
- Dzień dobry proszę panią - powiedziałam kpiąco - Następnym razem radzę wybrać inny las - powiedziałam i ją również zabiłam - Szkoda tylko, że nie będzie drugiego razu
- To zaczynamy? - zapytał Toby, kiwnęłam głową i zabiłam kolejną osobę
- Na pomoc! - krzyknęła jakaś dziewczyna
Wszyscy biegali. Osoby z namiotów się pobudziły i również zostały zabite. jedyną osobą, która się nie ruszała była dziewczynka, która jako pierwsza usłyszała łamaną gałąź. Jako, że nie biegała drąc się, nie zabijałam jej. Gdy już wszyscy zginęli podeszłam do niej i usiadłam obok.
- Jesteś bardzo grzeczna wiesz? - spytałam kpiąco - Jedyna nie biegałaś i nie krzyczałaś. Podziwiam, ja na twoim miejscu bym nie wytrzymała - powiedziałam z podziwem
Chłopaki podeszli i także usiedli.
- Kim jesteście? - zapytała cicho
- Mówią na mnie Rose - powiedziałam - A ty? - zapytałam dziewczynę
- Michasia - powiedziała cicho
To mnie zdziwiła. Popatrzyłam na nią jeszcze, gdy przy nas pojawił się Operator. Dziewczynka się przeraziła i przybliżyła się do mnie.
- Dokończcie robotę i posprzątajcie - powiedział patrząc na chłopaka
- Słyszeliście chłopacy - powiedziałam do nich
- Ty też musisz - powiedział Toby, a ja pokręciłam głową
- Wygrałam zakład więc moją zachcianką jest, abyście to posprzątali - powiedziałam, z chytrym uśmieszkiem
- Jestem pod wrażeniem Rose - powiedział Operator
- Dziękuje - powiedziałam, a on teleportował się
Popatrzyłam na dziewczynkę.
- I co ja teraz z tobą zrobię? - zapytałam patrząc na moją imienniczkę - Wypuścić cię nie mogę, a zabijać mi się już nie chce - powiedziałam przeciągając się
- J-ja - zaczęła cichutko
- Poczekaj - powiedziałam do dziewczyny - Masky, czy Jeff ostatnio nie szukał kogoś do towarzystwa? - zapytałam chłopaka, a ten podrapał się po głowie
- Coś tam wspominał, że ostatnia za mocno się darła i ją zabił - powiedział zamyślony
- No to może nasza mała Miśka się nada - powiedziałam do dziewczynki
- Zawsze można zobaczyć. Jakby co to ją zabije - powiedział obojętnie
- Co ty na to? Masz szansę jeszcze trochę pożyć - zapytałam, a dziewczyna po chwili pokiwała głową - No to ustalone - powiedziałam dumna z siebie i wstałam - Chodź oni jeszcze muszą posprzątać - dziewczyna niepewnie wstała i ruszyła za mną
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro