Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nowy lokator?

 Razem z dziewczynką szłam do rezydencji.

- Nie powinnaś być na mnie wściekła? - spytałam ją, a ona popatrzyła na mnie

- Nie znałam ich długo. Byli mi obojętni - powiedziała już normalniej

 Nie powiem zaskoczyła mnie. Jest podobna do starej mnie. 

- Jeśli spodobasz się mieszkańcom, może z nami zostaniesz  - powiedziałam obojętnie

- Naprawdę? - spytała, a ja kiwnęłam głową

- Ale musisz się postarać - powiedziałam 

- A gdzie mieszkacie - spytała patrząc na mnie

- Tam - pokazałam na wyłaniającą się rezydencję

 Dziewczynie szczena opadła. Zaśmiałam się i przyśpieszyłam kroku. Przed rezydencją nie było nikogo. Otworzyłam dziewczynie drzwi i puściłam przodem. Pierwszą osobą jaka nas przywitała była Sally. Podbiegła i rzuciła mi się na szyję. Wzięłam ją na ręce i pokazałam Michasi.

- A to kto? - spytała pokazując na dziewczynę

- To Michasia - pokazałam na rudowłosą

 Sally zeskoczyła z moich rąk i podeszła do dziewczyny.

- Jestem Sally, pobawisz się ze mną? - zapytała z uśmiechem 

- Może później - powiedziałam kładąc dłoń na ramieniu dziewczynki

- Czas poznać innych - powiedziałam do Miśki, a ona niepewnie przytaknęła

 Zaprowadziłam dziewczynę do salonu gdzie przesiadywała reszta. Zagwizdałam i wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę, a po chwili padły na dziewczynę obok mnie.

- Przyniosłam prezent - powiedziałam pokazując dziewczynę - To Michasia - powiedziałam pokazując na dziewczynkę

- Wzięłaś swoją imienniczkę? - zapytał Jeff

- Nie wzięłam jedyną dziewczynę, która nie panikowała i biegła jak oszalała - powiedziałam w jego stronę - Ostatnio mówiliście, że brakuje wam towarzystwa, bo Jeff zamordował jakąś dziewczynę - powiedziałam obojętnie

- W takim razie jestem Jeff - przedstawił się pokazując krwawy uśmiech

 Prawdopodobnie chciał przestraszyć dziewczynę, ale nie udało mu się

- Miło mi - uśmiechnęła się do niego

 Potem wszyscy zaczęli się przedstawiać. Ja zaś poszłam do kuchni i zdjęłam chustę, oraz okulary. Na te drugie popatrzyłam sceptycznie. Nie mam ochoty ich nosić. Może uda się je czymś zastąpić. Postanowiłam także zrobić gofry i sernik dla chłopaków, bo trochę mi głupio, że ich tak zostawiłam. Gdy już skończyłam usłyszałam jak drzwi się otwierają i kłótnie Toby'ego z Masky'm. Podałam jedzenie i zobaczyłam jak inne proxy wchodzą do kuchni.

- Macie w nagrodę - powiedziałam pokazując jedzenie

 Chłopacy popatrzyli na mnie jak na boginię i podbiegli do stołu szamać. Ja zaś ruszyłam do salonu zobaczyć jak idzie rudej. Gdy stanęłam w drzwiach grała z Benem w grę. Zobaczyłam, że jest zmęczona.

- Misia choć, musisz się zdrzemnąć - powiedziałam do dziewczyny - Was też to się tyczy - tym razem zwróciłam się do chłopaków

 Ruda wstała i pożegnała się z chłopakami. Podeszła do mnie i ruszyłyśmy do mojego pokoju. 

- I jak ci idzie? - zapytałam chłodno

- Dobrze, są bardzo zabawni - powiedziała z uśmiechem 

 Patrzyła na mnie, co lekko mnie denerwowało.

- Czemu tak się patrzysz? - spytałam spoglądając na dziewczynę

- Pierwszy raz widzę cię bez chusty - powiedziała z podziwem - Zawsze miałaś takie oczy? - spytała przyglądając się mi

- Nie musiałam zmienić wygląd, zanim zaczęłam zabijać - powiedziałam 

- Ja też będę musiała? - zapytała 

- Zależy, czy zaczniesz zabijać. Dlaczego wtedy w lesie nie krzyczałaś?

- Zauważyłam, że zabijasz tylko takich, więc postanowiłam siedzieć cicho 

 Tym razem totalnie mnie zaskoczyła. Podziwiam. W pewnym momencie stanęłam przed drzwiami do swojego pokoju. Otworzyłam je i pokazałam swój pokój. Ruda weszła i zaczęła wszystko dokładnie oglądać. Po chwili usiadła na łóżku. Ja zaś rozsiadłam się na parapecie. 

- Idź spać miałaś ciężki dzień - powiedziałam, a dziewczyna położyła się

 Po chwili słyszałam już tylko jej spokojny oddech. Siedziałam tak i patrzyłam na dziewczynę. Ona ma coś w sobie, co przyciąga nas morderców. Może zostanie nawet częścią rodziny. Naglę rozbrzmiał głos pukania. Wstałam i podeszłam do drzwi. Otwierając je zobaczyłam Toby'ego. 

- Mogę wejść? - spytał z uśmiechem

- Tak, tylko ciszej Ruda zasnęła - powiedziałam pokazując na dziewczynę

- Więc jednak ją tu wzięłaś - odpowiedział wchodząc

- Ta, może być zabawnie

 Toby usiadł na parapecie, a ja obok niego. 

- Po co przyszedłeś? - zapytałam patrząc przez okno

- Ja.. chciałem cię zobaczyć i podziękować za gofry były naprawdę przepyszne - powiedział, a ja się uśmiechnęłam

- Miło to słyszeć - powiedziałam z lekkim rumieńcem

- Rosa, ja naprawdę cieszę się, że jesteś - powiedział nieśmiało

- Wzajemnie - uśmiechnęłam się do niego 

- Chciałbym ci coś powiedzieć - zaczął

 Położyłam swoją rękę na jego nadgarstku i pochyliłam się. W tym momencie pocałował mnie. Oddałam pocałunek. Toby złapał mnie w tali i przyciągną do sienie, a ja zarzuciłam ręce na jego szyi. Nie wiem ile tak trwaliśmy. Gdy zabrakło nam powietrza odsunęliśmy się. Mimo to dalej trzymał mnie za biodra, a moje ręce spłynęły na klatkę piersiową. S tyknęliśmy się czołami. Uśmiechnęłam się, a on tuż po mnie. 

- Kocham cię, chce abyś była przy mnie. Od kiedy cię obserwowałem zainteresowałem się tobą. Byłaś zagadką, a ja chciałem ją rozwiązać. Rose zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał z nadzieją w oczach

- Oczywiście - powiedziałam szczęśliwa

 Znów się pocałowaliśmy. Potem zasnęliśmy. On rozłożył się na parapecie, a ja przytuliłam się do niego i zasnęłam. Obudziło mnie jasne słońce. Rozejrzałam się po pokoju. Ruda jeszcze spała, tak jak i Toby. Postanowiłam ich nie budzić. Wyszłam cicho z zamiarem pójścia do kuchni, ale moje plany zmieniło wezwanie.

- Rose przyjdź do mnie do gabinetu - usłyszałam głos i skierowałam się do danego pomieszczenia

 Stanęłam przed wysokimi drzwiami i zapukałam. Gdy tylko usłyszałam "proszę" weszłam bez wahania. Operator siedział za biurkiem i pokazał na fotel. Od razu usiadłam i spojrzałam w stronę Operatora. 

- Chciał mnie pan widzieć - powiedziałam, a on przytakną

- Chciałbym porozmawiać o dziewczynie, którą przyprowadziłaś - powiedział spoglądając na mnie

- A no tak. Chłopaki wspominali, że brakuje im towarzystwa, a że ja jestem jedna, to nie jestem w stanie być z każdym. Do tego są wezwania. Więc postanowiłam przyprowadzić im dziewczynę - opowiedziałam

- Rozumiem, ale powinnaś najpierw ze mną o tym porozmawiać. Na przyszłość to zapamiętaj.

- Dobrze, a co z nią? Zostanie mordercą? - zapytałam

- Ma coś w sobie. Może dołączy do drugiej grupy proxy, ale to się jeszcze okaże - powiedział - Możesz już iść

- Dobrze. Do widzenia - powiedziałam i wyszłam

 Ciekawe jak sobie poradzi. Operator też zauważył, że ma coś w sobie. Tylko co?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro