Impreza
Wróciłam do rezydencji i weszłam do salonu. Na moje szczęście wszyscy tam byli. Bo poza Operatorem, on musiał gdzieś wyjechać. Podobno tajni agenci zaczynają zbliżać się do rezydencji. Jeszcze nie są na naszym terytorium, a Operator chce aby tak pozostało. Zresztą ja też. Poza mną i nim nikt nie wie. Ja się dowiedziałam przypadkiem. Jednak obiecałam, że nikomu nie powiem. Jeśli za bardzo się zbliżą mam powiadomić resztę proxy.
Stanęłam w drzwiach i spojrzałam na każdego po kolei. Może i nie jestem tu długo, ale są dla mnie bliżsi nawet od rodziny. Gwizdnęłam zwracając uwagę wszystkich w pomieszczeniu.
- Szykujcie się, trzeba urządzić imprezę - powiedziałam z uśmieszkiem
- Z jakiej to okazji? - spytał Masky
- Braku Operatora i pożegnania Rudej
- Więc jednak odchodzi? - spytał E.J
- Tak jutro uda się do proxy'ich z kopalni - odpowiedziałam
- To trzeba zabalować - stwierdził Toby obejmując mnie
Wszyscy zgodnie pokiwaliśmy głowami i zaczęliśmy przygotowania. Zrobiliśmy, a raczej ja zrobiłam, dużo jedzenia. Oczywiście dla każdego coś innego. Sally zrobiła dekorację itp. Każdy miał zajęcie. Po godzinie przyszli Ruda i Jeff. Gdy weszli zapaliliśmy światło, a ich oczom ukazał się udekorowany salon. Wszyscy byli szczęśliwi i zaczęli krzyczeć. Ja zaś stałam w kącie i oglądałam wszystko z daleka. W tej chwili uśmiechnęłam się lekko, ale szczerze.
- Rose chodź gramy w butelkę - powiedział Jeff, z puszką piwa w ręce
On nie dożyje północy, chyba że ma mocny łeb. Mimo to usiadłam pomiędzy Tobym, a Jackiem. Pierwszy kręcił oczywiście Jeff. Wypadło na E.J. Powiem szczerze, że nie do końca pamiętam wyzwanie, ale wiem, że widziałam go w różowej sukience. Ta zabawa nie będzie normalna. Ciągnęła się parę godzin, a wszyscy zaczęli być lekko pijani. Jako, że byłam najbardziej trzeźwa położyłam Sally spać.
Jeśli chodzi o zabawę to Jeff mnie załatwił. Wyzwał mnie, abym wypiła trzy puszki piwa. Nadmienię, że wcześniej nie miałam go nawet w ustach i jestem nieletnia, ale chodzę i zabijam ludzi. Chyba mało kogo interesuje, że nie mogę jeszcze pić. Toby wylądował w sukni ślubnej, a ja do teraz paraduje w stroju pokojówki. Tak to wyzwanie także od Jeffa. Ruda musiała oblizać krew z jego rozciętych ust. To zadanie dostała chyba od Toby'ego. Ogólnie Ben miał teraz różowy strój króliczka, Masky zwymiotował po porcji gofrów i paradował w ich stroju. Mnie nie pytajcie skąd oni je wszystkie wzięli.
*Parę godzin później*
Powiem tyle, że głowa boli mnie jak cholera. Więc to tak jest mieć kaca. Zabije Jeffa. Po wyzwaniu z trzema puszkami piwa zaczęłam pić coraz więcej. Skończyło się na tym, że nic poza zabawą w butelkę nie pamiętam. Oczywiście graliśmy na hardcora (nie wiem jak to się pisze), czyli z samymi wyzwaniami. Niewiele z nich pamiętam.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jestem przykuta do ściany. Kajdankami. To już chyba przesada. Rozumiem, że grałam z mordercami, ale żeby zostać przykuta do ściany. Do tego wciąż miałam na sobie strój pokojówki. Rozejrzałam się po salonie. Cofam kajdanki są normalne w porównaniu z tym co się tutaj dzieje. Zamrugałam jeszcze parę razy, aby sprawdzić, czy to naprawdę się dzieje. Tak. Spojrzałam na prawo i zobaczyłam Toby'ego także przykutego do ściany tylko, że nogami, a jego suknia ślubna zwisała mu na twarz. Jeff wisiał na żyrandolu w samych bokserkach i obracał się w kółko nucąc jakieś disco polo, oczywiście dalej śpiąc. E.J leżał na stoliku z przekąskami. Miał głowę w misce z nerkami, rękę wsadzoną do dzbanku z piciem Jeffa chyba o nazwie Krwawa Mery. Reszta przekąsek wylądowała na nim. Ben leżał w kałuży piwa zaplątany w kable, dalej w stroju króliczka. Reszty może nie będę komentować. Choć nie. Ostatnią osobą będzie Hoodie, który wraz z bratem zostali przywiązani do siebie nadgarstkami i położeni pod Jeffem. Niby nic wielkiego, ale dodając pentagram z krwi na którym zostali ułożeni i świece, oraz nerki dookoła niego. Wzrokiem zaczęłam szukać Rudej, ale nie było jej w salonie. Z tego co pamiętam, a mało tego jest, to nie piła. Naglę ją zobaczyłam wchodzącą do pokoju. Wyglądała normalnie.
- Pomożesz? - spytałam ją
- Tak już - odpowiedziała i wzięła moje noże
Rzuciła nimi w łańcuch, a ja opadłam na ziemię.
- Dzięki - powiedziałam i zabrałam swoje noże
Ruda przyglądała się scenerii. Po czym spojrzała na mnie.
- Już wiem dla czego robicie imprezy, gdy nie ma w domu Operatora - stwierdziła, a ja się zaśmiałam
- Ta, mam nadzieję, że chociaż ty nic nie piłaś - powiedziałam do niej, a ona przytaknęła
Odetchnęłam z ulgą. Jest jeszcze młodsza ode mnie, a ja sama piłam jako nieletnia. Poszłam się przebrać i ogarnąć, gdy wróciłam jeszcze wszyscy spali.
- Dalej śmierdzi od ciebie alkoholem - pożaliła się Ruda
- Niestety. Dobrze, że Operator tego nie widzi - stwierdziłam patrząc na salon
- Czego nie widzi? - spytał głos za mną
Na ten głos, a raczej osobę, która jest jego właścicielem. Odwróciłam się i zobaczyłam Operatora. Teraz stał dokładnie przede mną, a moja sylwetka próbowała zakryć to co dzieje się w salonie. Niestety nie jestem wielką osobą i mi się nie udało. Mimo to nie zwrócił on uwagi na to co tam się dzieje tylko skupił "wzrok" na mnie. Schylił się na wysokość mojej twarzy i zaczął się przyglądać.
- Piłaś - powiedział oskarżycielsko
Pokiwałam głową, która wciąż mnie bolała.
- Choć - rozkazał i ruszył do kuchni
Poszłam za nim i usiadłam na blacie, gdy ten zaczął grzebać po szafkach. W końcu wyją tabletki i podał mi z szklanką wody. Wypiłam je i od razu poczułam się lepiej. Odetchnęłam z ulgą. Jednak nie trwała ona długo. Operator wciąż stał nade mną z założonymi rękami. Spojrzałam na niego i dopiero teraz dotarło do mnie, że jeszcze nie widziałam go tak wkurzonego. Uśmiechnęłam się niepewnie, gdy do pomieszczenia wszedł Jeff. Oczywiście w samych gatkach.
- To jego wina - powiedziałam niczym małe dziecko
Operator obrócił się w jego stronę, a on zamarł.
- Nieprawda - zaprzeczył
- Jak nie, gdyby nie twoje głupie wyzwanie nie musiałabym wypić trzech puszek piwa - trwałam przy swoim
- Nikt ci nie kazał później jeszcze więcej pić
Ogólnie zaczęliśmy się kłócić jak takie małe dzieci i zrzucać na każdego winę. W końcu obwiniliśmy Operatora za to, że wyjechał zostawiając nas samych, przez co mogliśmy zrobić imprezę i zagrać w butelkę, przez co Jeff mógł dać mi wyzwanie, a ja późnej nie przestawać pić. Sam Slender chyba się załamał i kazał nam pobudzić resztę i posprzątać bajzel. Gdy wychodziliśmy tylko przybiliśmy sobie piąteczkę, w końcu żadne z nas nie dostało kary.
___________
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału :(
Powiem szczerze, że nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, więc możecie na mnie krzyczeć, a ja i tak nie naśle na was mojej zwariowanej rodzinki morderców
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro