Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Impreza

Wróciłam do rezydencji i weszłam do salonu. Na moje szczęście wszyscy tam byli. Bo poza Operatorem, on musiał gdzieś wyjechać. Podobno tajni agenci zaczynają zbliżać się do rezydencji. Jeszcze nie są na naszym terytorium, a Operator chce aby tak pozostało. Zresztą ja też. Poza mną i nim nikt nie wie. Ja się dowiedziałam przypadkiem. Jednak obiecałam, że nikomu nie powiem. Jeśli za bardzo się zbliżą mam powiadomić resztę proxy.
Stanęłam w drzwiach i spojrzałam na każdego po kolei. Może i nie jestem tu długo, ale są dla mnie bliżsi nawet od rodziny. Gwizdnęłam zwracając uwagę wszystkich w pomieszczeniu.

- Szykujcie się, trzeba urządzić imprezę - powiedziałam z uśmieszkiem

- Z jakiej to okazji? - spytał Masky

- Braku Operatora i pożegnania Rudej

- Więc jednak odchodzi? - spytał E.J

- Tak jutro uda się do proxy'ich z kopalni - odpowiedziałam

- To trzeba zabalować - stwierdził Toby obejmując mnie

 Wszyscy zgodnie pokiwaliśmy głowami i zaczęliśmy przygotowania. Zrobiliśmy, a raczej ja zrobiłam, dużo jedzenia. Oczywiście dla każdego coś innego. Sally zrobiła dekorację itp. Każdy miał zajęcie. Po godzinie przyszli Ruda i Jeff. Gdy weszli zapaliliśmy światło, a ich oczom ukazał się udekorowany salon. Wszyscy byli szczęśliwi i zaczęli krzyczeć. Ja zaś stałam w kącie i oglądałam wszystko z daleka. W tej chwili uśmiechnęłam się lekko, ale szczerze. 

- Rose chodź gramy w butelkę - powiedział Jeff, z puszką piwa w ręce

 On nie dożyje północy, chyba że ma mocny łeb. Mimo to usiadłam pomiędzy Tobym, a Jackiem. Pierwszy kręcił oczywiście Jeff. Wypadło na E.J. Powiem szczerze, że nie do końca pamiętam wyzwanie, ale wiem, że widziałam go w różowej sukience. Ta zabawa nie będzie normalna. Ciągnęła się parę godzin, a wszyscy zaczęli być lekko pijani. Jako, że byłam najbardziej trzeźwa położyłam Sally spać.
 Jeśli chodzi o zabawę to Jeff mnie załatwił. Wyzwał mnie, abym wypiła trzy puszki piwa. Nadmienię, że wcześniej nie miałam go nawet w ustach i jestem nieletnia, ale chodzę i zabijam ludzi. Chyba mało kogo interesuje, że nie mogę jeszcze pić. Toby wylądował w sukni ślubnej, a ja do teraz paraduje w stroju pokojówki. Tak to wyzwanie także od Jeffa. Ruda musiała oblizać krew z jego rozciętych ust. To zadanie dostała chyba od Toby'ego. Ogólnie Ben miał teraz różowy strój króliczka, Masky zwymiotował po porcji gofrów i paradował w ich stroju. Mnie nie pytajcie skąd oni je wszystkie wzięli. 

*Parę godzin później*

 Powiem tyle, że głowa boli mnie jak cholera. Więc to tak jest mieć kaca. Zabije Jeffa. Po wyzwaniu z trzema puszkami piwa zaczęłam pić coraz więcej. Skończyło się na tym, że nic poza zabawą w butelkę nie pamiętam. Oczywiście graliśmy na hardcora (nie wiem jak to się pisze), czyli z samymi wyzwaniami. Niewiele z nich pamiętam.
 Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jestem przykuta do ściany. Kajdankami. To już chyba przesada. Rozumiem, że grałam z mordercami, ale żeby zostać przykuta do ściany. Do tego wciąż miałam na sobie strój pokojówki. Rozejrzałam się po salonie. Cofam kajdanki są normalne w porównaniu z tym co się tutaj dzieje. Zamrugałam jeszcze parę razy, aby sprawdzić, czy to naprawdę się dzieje. Tak. Spojrzałam na prawo i zobaczyłam Toby'ego także przykutego do ściany tylko, że nogami, a jego suknia ślubna zwisała mu na twarz. Jeff wisiał na żyrandolu w samych bokserkach i obracał się w kółko nucąc jakieś disco polo, oczywiście dalej śpiąc. E.J leżał na stoliku z przekąskami. Miał głowę w misce z nerkami, rękę wsadzoną do dzbanku z piciem Jeffa chyba o nazwie Krwawa Mery. Reszta przekąsek wylądowała na nim. Ben leżał w kałuży piwa zaplątany w kable, dalej w stroju króliczka. Reszty może nie będę komentować. Choć nie. Ostatnią osobą będzie Hoodie, który wraz z bratem zostali przywiązani do siebie nadgarstkami i położeni pod Jeffem. Niby nic wielkiego, ale dodając pentagram z krwi na którym zostali ułożeni i świece, oraz nerki dookoła niego. Wzrokiem zaczęłam szukać Rudej, ale nie było jej w salonie. Z tego co pamiętam, a mało tego jest, to nie piła. Naglę ją zobaczyłam wchodzącą do pokoju. Wyglądała normalnie. 

- Pomożesz? - spytałam ją

- Tak już - odpowiedziała i wzięła moje noże

 Rzuciła nimi w łańcuch, a ja opadłam na ziemię.

- Dzięki - powiedziałam i zabrałam swoje noże

 Ruda przyglądała się scenerii. Po czym spojrzała na mnie. 

- Już wiem dla czego robicie imprezy, gdy nie ma w domu Operatora - stwierdziła, a ja się zaśmiałam

- Ta, mam nadzieję, że chociaż ty nic nie piłaś - powiedziałam do niej, a ona przytaknęła

 Odetchnęłam z ulgą. Jest jeszcze młodsza ode mnie, a ja sama piłam jako nieletnia. Poszłam się przebrać i ogarnąć, gdy wróciłam jeszcze wszyscy spali.

- Dalej śmierdzi od ciebie alkoholem - pożaliła się Ruda

- Niestety. Dobrze, że Operator tego nie widzi - stwierdziłam patrząc na salon 

- Czego nie widzi? - spytał głos za mną

 Na ten głos, a raczej osobę, która jest jego właścicielem. Odwróciłam się i zobaczyłam Operatora. Teraz stał dokładnie przede mną, a moja sylwetka próbowała zakryć to co dzieje się w salonie. Niestety nie jestem wielką osobą i mi się nie udało. Mimo to nie zwrócił on uwagi na to co tam się dzieje tylko skupił "wzrok" na mnie. Schylił się na wysokość mojej twarzy i zaczął się przyglądać.

- Piłaś - powiedział oskarżycielsko

 Pokiwałam głową, która wciąż mnie bolała. 

- Choć - rozkazał i ruszył do kuchni

 Poszłam za nim i usiadłam na blacie, gdy ten zaczął grzebać po szafkach. W końcu wyją tabletki i podał mi z szklanką wody. Wypiłam je i od razu poczułam się lepiej. Odetchnęłam z ulgą. Jednak nie trwała ona długo. Operator wciąż stał nade mną z założonymi rękami. Spojrzałam na niego i dopiero teraz dotarło do mnie, że jeszcze nie widziałam go tak wkurzonego. Uśmiechnęłam się niepewnie, gdy do pomieszczenia wszedł Jeff. Oczywiście w samych gatkach.

- To jego wina - powiedziałam niczym małe dziecko

 Operator obrócił się w jego stronę, a on zamarł.

- Nieprawda - zaprzeczył

- Jak nie, gdyby nie twoje głupie wyzwanie nie musiałabym wypić trzech puszek piwa - trwałam przy swoim

- Nikt ci nie kazał później jeszcze więcej pić 

 Ogólnie zaczęliśmy się kłócić jak takie małe dzieci i zrzucać na każdego winę. W końcu obwiniliśmy Operatora za to, że wyjechał zostawiając nas samych, przez co mogliśmy zrobić imprezę i zagrać w butelkę, przez co Jeff mógł dać mi wyzwanie, a ja późnej nie przestawać pić. Sam Slender chyba się załamał i kazał nam pobudzić resztę i posprzątać bajzel. Gdy wychodziliśmy tylko przybiliśmy sobie piąteczkę, w końcu żadne z nas nie dostało kary. 

___________

Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału :( 

Powiem szczerze, że nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, więc możecie na mnie krzyczeć, a ja i tak nie naśle na was mojej zwariowanej rodzinki morderców

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro