Rozdział 17
- Kochanie, ubierz się, bo jedziemy - usłyszałam głos Nialla, więc odwróciłam wzrok od ekranu telewizora i spojrzałam na chłopaka.
Dobrze usłyszałam?
Czy on powiedział kochanie?
To nic, że Louis i Harry tak do mnie mówią. Powiedział to Niall. A ja go kocham.
- Gdzie? - spytałam ignorując fakt jak mnie nazwał.
- Do galerii - uśmiechnął się, po czym wyszedł z salonu.
Wyłączyłam telewizor i poszłam na górę. Skorzystałam z łazienki, po czym udałam się do pokoju Nialla, gdzie zastałam go przy szafie, przy której ubierał białą koszulę. Zapiął guziki i poprawił swój zegarek na ręce, by zaś podnieść swój wzrok prosto na mnie. Jego włosy były postawione do góry, a jego spodnie były czarne co razem sprawiało, że wyglądał nieziemsko.
- Czemu tak się ubierasz do galerii?
- Ubieram też vansy.
- Więc dobrze - uśmiechnęłam się. Myślałam, że wyjdzie z domu ubrany totalnie elegancko.
- To może ubiorę się podobnie? - powiedziałam wyciągając z torby legginsy i białą koszulkę z delikatnie podwiniętymi rękawami.
- Jak najbardziej mi pasuje - uśmiechnął się.
- Jakie vansy ubierasz?
- Czarne.
- Więc ja też.
- Faceci w czerni - zaśmiał się.
- Czarne i białe ubrania są najlepsze!
- Z tym się zgodzę - powiedział i usiadł na łóżku patrząc jak się przebieram. Odwróciłam się do niego plecami, by czuć się mniej niekomfortowo. - Ćwiczysz?
Zdziwiona jego pytaniem odwróciłam się do niego.
- Czasami pobiegam, ale to raczej wszystko. A co?
- Masz bardzo ładne ciało.
- Dziękuję - powiedziałam nieśmiało.
- Musiałbym się wybrać na siłownię - powiedział jakby bardziej do siebie.
- Nie musisz.
- Przytyje mi się od tego piwa - zaśmiał się. - Chodź już - powiedział wstając i podchodząc do mnie.
- Poczekaj, muszę wziąć torebkę.
- Po co?
- Myślę, że do zakupów są potrzebne pieniądze, ale mogę się mylić?
- Nie, tobie nie są potrzebne.
- Co?
Westchnął, gdy założyłam torebkę.
- I tak ja będę płacił.
- Nie.
- Tak.
- Ni...
- Jenny - uśmiechnął się przerywając mi, gdy wychodziliśmy z pokoju.
- Gdzie idziecie? - spytała nas pani Kate, gdy opuszczaliśmy dom.
- Na zakupy. Biorę auto i nie wiem kiedy wrócimy - powiedział Niall. Pożegnaliśmy się z jego mamą i po kilku minutach byliśmy już w drodze do galerii.
- Jak długo tam się jedzie?
- Kwestia piętnastu minut.
W końcu dotarliśmy na miejsce i pierwsze zadane pytanie było o tym, do jakiego sklepu chciałabym pójść.
- Mogę ci kupić wszystko co chcesz.
- Nie - pokręciłam głową - Za to ci kupimy farbę do włosów.
Poszliśmy do drogerii, w której na szczęście była fioletowa farba. Podekscytowana poszłam z nią do kasy i zapłaciłam za nią zanim Niall by to zrobił. Był potem za to na mnie zły, ale szybko mu to przeszło.
Niall chciał iść do sklepu ze snapback'ami, więc to zrobiliśmy. Wziął dwie czapki i udał się z nimi do kasy. Zanim zapłacił podbiegłam do niego i położyłam na ladzie czarny snapback z kremowym daszkiem.
- Weź go, proszę.
- Dobrze - wzruszył ramionami i zapłacił za trzy czapki.
Wyszliśmy ze sklepu, a blondyn zaczął śpiewać pod nosem.
- I think you should leave your crew but baby i just wanna rock with you*
Spojrzałam się na niego, a on uśmiechnął się do mnie.
- Rock you like my snapback*- mrugnął i zaśpiewał szeptem, a ja myślałam, że wyjdę z siebie, bo to było gorące.
- Gdzie teraz idziemy? - spytał po chwili.
- Może coś zjeść?
- Nie. To znaczy...
Posłałam mu pytające spojrzenie.
- Zjemy coś jak wrócimy - uśmiechnął się, będąc trochę rozkojarzony. Nie skomentowałam tego, mimo że zachował się dziwnie.
- Ale ładne - powiedziałam widząc na wystawie obcisłą małą czarną.
- To?
Pokiwałam głową.
- Przymierzysz?
Spojrzałam się na Nialla, który przyglądał się manekinowi.
- Przymierzyć mogę, ale...
- Ale co?
Zapewne jest droga.
- Nie wiem czy będę w niej dobrze wyglądać - westchnęłam, a Niall powiedział, że na pewno będzie mi pasować.
Weszliśmy do sklepu i poprosiłam pracownicę o podanie mi sukienki z wystawy. Poszłam z nią do przebieralni i gdy ją ubrałam, przejrzałam się w lustrze. Naprawdę mi pasowała, rozmiar był odpowiedni. Zakrywała mi mniej niż połowę uda.
Jest śliczna, ale ja nie noszę sukienek.
- Niall, co o tym myślisz? - powiedziałam odsłaniając kotarę. W odbiciu zobaczyłam, że Niall otworzył szerzej oczy i spojrzał na mój tyłek.
- Cholera - powiedział cicho przygryzając wargę - Mówiłem, że będzie ci pasować - odkaszlnął, a ja ucieszyłam się, bo Niall był zachwycony.
- Ile kosztuje? - zapytałam, a Niall spojrzał na metkę.
- A podoba ci się?
Pokiwałam głową.
- Więc będzie twoja.
Westchnęłam ciężko. Zakryłam kotarę i przebrałam się w moje ubrania. Gdy wyszłam, Niall wziął ode mnie sukienkę i poszedł z nią do kasy. Wyciągnął kartę kredytową i niech go szlag, kupił mi tą pieprzoną sukienkę.
- Nie chcę żebyś...
- Ale ja chcę.
Znalazłby się ktoś, kto cieszyłby się z darmowych prezentów, jakie Niall sprawia mi co chwilę, ale to mnie smuciło, bo nie lubiłam, gdy ktoś wydawał na mnie pieniądze. W końcu zauważył, że nie mam dobrego humoru, czym się zainteresował.
- Mała, co jest?
- Nie możesz tak po prostu mi wszystkiego kupować.
- Co ci kupiłem?
- Uhm... Naszyjnik. I kwiaty.
- Miałaś urodziny. Coś jeszcze?
- Ale to było drogie.
- Nic nie będzie droższe niż... - przerwał i pokręcił głową.
- Niż co?
- Za dużo mówię - uśmiechnął się.
- Cóż, dobrze - westchnęłam - Pojedziemy do domu?
- Jasne - odpowiedział i skierowaliśmy się do wyjścia z galerii. Na dworze robiło się ciemno.
Niall schował nasze zakupy do bagażnika i po chwili wyjechaliśmy na drogę. Gdy myślałam, że pojedzie prosto, skręcił w inną ulicę.
- Byłaś głodna, mam rację? - powiedział, gdy podjechaliśmy pod jakąś restaurację.
Westchnęłam, bo to co dziś Niall robi jest słodkie, ale denerwuje mnie to, że za mnie płaci. Ale jest uparty, więc nic na to nie poradzę.
Weszliśmy do środka i od razu zajęliśmy wolny stolik pod oknem. Widziałam dużo ludzi, a szczególnie par, które uroczo do siebie się uśmiechały.
Podszedł do nas kelner, który podał nam kartę dań i odszedł dając nam czas na zastanowienie się nad wybraniem zamówienia.
- Co zamawiasz? - zapytał mnie Niall.
- Chyba... lazanię. Tak, to będzie to. A ty?
- Jakieś mięso. Jestem cholernie głodny. I mam ochotę na jakiś alkohol, ale wypije coś w domu.
- Fuj.
- Co fuj?
- Nie lubię takiego mięsa.
- A kiełbaski to byś mogła jeść kilogramami - podniósł brew, a ja przewróciłam oczami.
- To jest coś innego.
- Niech ci będzie.
Kelner przyszedł odebrać zamówienie i po około pół godziny podano nam nasze dania.
- Smacznego.
- Wzajemnie - uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść, bo byłam głodna, a ta lazania wyglądała tak smacznie.
Patrząc się na ubiór Nialla i jego dzisiejsze zachowanie, domyślam się, że zaplanował dzisiejszą kolację.
Czy to randka?
- Ten dzień był do bani, hm? - powiedział nie odrywając wzroku od talerza. Patrzyłam się na niego przez chwilę, zanim odpowiedziałam.
- Dlaczego tak mówisz?
- Nie wyglądasz na zadowoloną.
- Ale taka jestem.
- Tak?
- To co robisz jest miłe.
- Staram się - westchnął - Nie umiem bawić się w te rzeczy.
- Jakie rzeczy?
Pokręcił głową i nie odpowiedział. Teraz to on wyglądał na przygnębionego.
Niall oczywiście zapłacił za kolację i w spokoju mogliśmy dojechać do domu. Minęła godzina dwudziesta trzecia.
Weszliśmy cicho do naszego pokoju, w którym zostawiłam swoją torebkę, a Niall nasze zakupy. Zabrałam ze sobą piżamę i poszłam do łazienki. Gdy wróciłam do pokoju, Niall nadal bez słowa wyminął mnie w przejściu. Po jakimś czasie wrócił w krótkich spodenkach, z dwoma kieliszkami i butelką wina. Położył to na szafce nocnej i zgasił światło, by zapalić lampkę nocną.
- Jeżeli chcesz, to proszę bardzo, nie krępuj się - powiedział, gdy nalewał sobie trunku do kieliszka, którego dosyć szybko opróżnił.
- Jesteś smutny? - spytałam i położyłam głowę na jego torsie, gdy się położył.
- Nie wiem.
- Dziękuję.
- Za co?
- Za sukienkę i kolację.
- Drobiazg.
- Co mogę dla ciebie zrobić?
- To znaczy?
- Tyle mi od siebie dajesz, a ja...
- Po prostu bądź - uśmiechnął się i ja też to zrobiłam.
- Jutro wyjeżdżamy? - spytałam.
- Tak. Jak wrócimy to pójdziemy spotkać się z ekipą.
- Mi to pasuje.
- A teraz idźmy spać, bo jestem zmęczony - powiedział, po chwili gasząc lampkę.
- Więc dobranoc - szepnęłam obejmując chłopaka.
- Słodkich snów, Jenny.
________________
*4Count - Snapback
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro